wtorek, 28 czerwca 2011

Czwarty wymiar, a nawet piąty

Ludziom wydaje się, że przedmioty posiadają trzy wymiary przestrzenne.

To spostrzeżenie jest podstawą greckiej geometrii.
Arystoteles w traktacie "O niebie" napisał:
"Ta pośród wielkości, która rozciąga się w jednym wymiarze, jest linią; ta, która rozciąga się w dwóch wymiarach, jest powierzchnią; ta, która rozciąga się w trzech wymiarach, jest ciałem. Prócz tych nie ma żadnej innej wielkości, bo liczba trzy obejmuje wszystko."
W 150 roku n.e. Ptolemeusz z Aleksandrii w rozprawie "O odległości" dowodził, że nie można narysować linii prostopadłej do trzech prostopadłych względem siebie.
W 1685 roku matematyk John Wallis nazywał koncepcję czwartego wymiaru
"dziwolągiem natury, mniej prawdopodobnym od Chimery i Centaura."
W XIX wieku matematyk Karl Gauss opracował pierwsze podstawy matematyki czwartego wymiaru, lecz w obawie przed ośmieszeniem nie opublikował swoich prac. W 1854 roku jego student Georg Bernhard Riemann podczas swojego wykładu wygłosił podstawy matematyczne wyższych wymiarów.
W 1919 roku fizyk Thedor Kaluza napisał artykuł, w którym opisał pięciowymiarową wersję Teorii Względności (zawierającą cztery wymiary przestrzenne i jeden czasowy). Można z niej wyprowadzić teorię względności Einsteina i teorię światła Maxwella (właściwości światła wynikają z rozchodzenia się fali w czwartym wymiarze przestrzennym). Einstein napisał do Kaluzy:
Nigdy nie przyszedł mi do głowy pomysł sformułowania [jednolitej teorii] za pomocą pięciowymiarowego cylindra [...]. Na pierwszy rzut oka Pańska koncepcja niezwykle mi się podoba [...]. Formalna jedność Pańskiej Teorii jest zdumiewająca!
Po śmierci Einsteina w 1955 roku teoria ta została zapomniana. Pozostał błędny pomysł, że wyższe wymiary "zwinęły się" do wielkości mniejszej od atomu, dlatego ich nie obserwujemy. Po prostu ludzie nie posiadają stosownych narządów zmysłów.

Chociaż trudno sobie wyobrazić więcej wymiarów przestrzennych, komputery bez problemu wykonują obliczenia na wielowymiarowych tablicach.

Pięć współczesnych teorii strun mówi o 10 wymiarach przestrzennych, a każdą z nich można wyprowadzić z założenia istnienia 11 wymiarów.

Koncepcja czwartego wymiaru była inspiracją dla malarzy i pisarzy, np.:
  • Kubizm Picassa (zdaniem historyk sztuki Lindy Darlymple Henderson).
  • Obrazy Salvadora Dali Christus Hypercubus i Trwałość pamięci (The Persistence of Memory).
  • Obraz Marcela Duchampa Akt schodzący po schodach.
  • Powieść Oscara Wilde'a Upiór rodu Canterville'ów.
  • Książki H.G. Wellsa Niewidzialny człowiek, Czwarty wymiar oraz Cudowny gość.
  • Książka Roberta Heinleina Liczba Bestii (The Number of the Beast).
  • Serial Sliders: Piąty wymiar.
-----
Bibliografia:
  1. Michio Kaku, "Fizyka Rzeczy Niemożliwych; Fazery, pola siłowe, teleportacja i podróże w czasie" (Physics of the impossible. A scientific exploration into the word of phrases, forces fields, teleportation, and time travel, 2008);
  2. Arystoteles, "O niebie";
  3. L. Dalrymple Henderson, "The Fourth Dimension and Non-Euclidean Geometry in Modern Art" (1983).

sobota, 25 czerwca 2011

Prawa robotyki Asimova

  1. Żaden robot nie może zrobić krzywdy istocie ludzkiej lub, poprzez zaniechanie działania, dopuścić do tego, by człowiekowi stała się krzywda.
  2. Każdy robot musi słuchać rozkazów człowieka z wyjątkiem tych poleceń, które pozostają w sprzeczności z pierwszym prawem.
  3. Każdy robot musi starać się sprawnie funkcjonować, dopóki jego działania nie naruszają pierwszego lub drugiego prawa.

piątek, 24 czerwca 2011

Prywatne statki kosmiczne

Pierwszym prywatnym załogowym statkiem kosmicznym był SpaceShipOne, który 21 czerwca 2004 dotarł na wysokość 100km (fot.):
Drugi, oficjalny lot, miał miejsce 29 września 2004 roku, kolejny 4 października w 47. rocznicę wystrzelenia Sputnika, co oznaczało zdobycie nagrody 10 mln. dolarów ufundowanej przez Fundację X Prize.

Następca, czyli SpaceShipTwo, jest eksploatowany przez Virgin Galactic, pierwszą kosmiczną linię lotniczą. Bilet w obydwie strony kosztuje 200 tyś dolarów.

Pojazdy są budowane przez prywatną firmę Scaled Composities należącą do Burta Rutana, słynnego projektanta nietypowych samolotów.

czwartek, 23 czerwca 2011

środa, 22 czerwca 2011

Drugi typ napędu UFO

Wspominałem już o tym, ale może podsumuję. O ile zniekształcanie atomów jest całkowicie zgodne z podręcznikami fizyki i według wszelkich znanych praw przyrody powinno zadziałać (co obrazuje, że w technice nie wystarczy sama znajomość fizyki, ale liczy się pomysł jej wykorzystania), drugi sposób jest tylko przypuszczeniem.

Opiera się na zasadzie Macha - każdy ruch jest względny, można go liczyć tylko względem jakiegoś punktu odniesienia. Zmiana punktu odniesienia zmienia wyniki obliczeń. Aż dziw bierze, że fizycy nie stosują jej w Teorii Względności, wyobrażając sobie ruch jako coś absolutnego. A nawet w obliczeniach dotyczących pędu (przecież pozornie nieruchomy obiekt, leżący na powierzchni ziemi, porusza się wraz z ruchem obrotowym planety z prędkością 1666 km/h).

Aby przesunąć jakiś pojazd, do kadłuba trzeba przyłożyć siłę. Ma to pewne wady:
  • Bezwładność związana z masą.
  • Przeciążenia działające na członków załogi.
  • Konieczność zużycia energii, a więc jej wcześniejszego gromadzenia. Ograniczone zapasy paliwa.
Do zagadnienia można podejść z zupełnie innej strony i przesuwać otaczająca przestrzeń. Przestrzeń nie ma masy, nie jest też ograniczona prędkością światła (co pokazują inflacyjne teorie Wielkiego Wybuchu). Fizyk Miguel Alcubierre szedł już tą drogą, ale z obliczeń na podstawie Teorii Względności wyszło, że potrzeba do tego olbrzymich energii. Ale zamiast zakrzywiać przestrzeń przy pomocy wielkich mas i egzotycznej materii, może lepiej zastosować do jej przesuwania stare dobre prawa Maxwella?

Jak się domyślam, z równań tych wyniknie, że trzeba zastosować przyspieszanie lub opóźnianie linii sił magnetycznych, czyli w najprostszym przypadku wirowanie pola wokół osi (patrząc z góry lub dołu linie sił będą przypominać swastykę).
Przestrzeń jest całkowicie bezważka, więc energia potrzebna do jej przesuwania powinna zbliżać się do zera. Na kadłub nie będzie działać żadna siła (nie ma czegoś takiego jak odpychanie od przestrzeni), więc nie będzie przeciążeń, niezależnie od wykonywanych manewrów. Natomiast doszłoby do ciekawego odwrócenia sytuacji - przeciążenia zadziałałyby na każdy obiekt, który znalazłby się w przesuwanej przestrzeni, czyli w zasięgu linii sił pola magnetycznego.

To coś podobnego do napędu magnetohydrodynamicznego łodzi podwodnych (oficjalnie taki nie istnieje), w którym pole elektromagnetyczne powoduje przesuwanie się wody dookoła kadłuba.

Jednak pola elektromagnetyczne są ograniczone do prędkości światła, to samo ograniczenie obowiązywałoby więc wobec przesuwanej przestrzeni. By ją przesuwać jeszcze szybciej, należałoby oddziaływać jakimiś falami szybszymi od światła. Czyli pole elektromagnetyczne pędnika musiałoby być generowane nie tylko przez ruch elektronów, lecz również protonów. W pędniku znajdowałaby się kula wirującej plazmy.

Przestrzeń może być przesuwana szybciej od światła, ale co z obserwatorami z zewnątrz? Z ich punktu widzenia obiekt poruszałby się szybciej niż światło, przez co według Teorii Względności jego obserwowana masa musiałaby być większa niż nieskończoność. Tu mam przeczucie, że fizycy popełnili ten sam błąd, co przy próbie wyjaśnienia tzw. "katastrofy w nadfiolecie". Obserwacja odbywa się przy pomocy światła, światło jest zbudowane z kwantów zwanych fotonami, więc wszelkie widoczne zmiany są skokowe. Prawdopodobnie obserwowana masa wzrastałaby przy zbliżaniu się do prędkości światła, ale niedostrzegalnymi skokami. Tuż przed osiągnięciem i przekroczeniem prędkości światła zatrzymałaby się na jakimś maksymalnym poziomie, gdyż dalszy obserwowany wzrost masy musiałby odbyć się o wartość mniejszą od pojedynczego kwantu (rys - czerwona linia pokazuje wzrost masy, po przybliżeniu okazuje się, że jest schodkowa):
Napęd wykorzystujący nieznane dotychczas fale byłby ograniczony szybkością tych fal. Jak mniemam, byłaby to 7-krotność lub 14-krotność prędkości światła (tak zeznają świadkowie, rzekomo zabrani na przejażdżkę). Najbliższe gwiazdy wiązałyby się z kilkumiesięczną lub kilkuletnią wyprawą, a to trochę zbyt wolno do swobodnego podróżowania po galaktyce. Ale od czegoś trzeba zacząć.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

UFO a współczesna nauka

Właśnie czytam sobie książkę "Fizyka Rzeczy Niemożliwych; Fazery, pola siłowe, teleportacja i podróże w czasie" (Physics of the impossible. A scientific exploration into the word of phrases, forces fields, teleportation, and time travel, 2008) autorstwa znanego fizyka Michio Kaku (wyd. Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2011)
Z pewnością jeszcze nie raz będę opisywał ją na blogu, ale ciekawy jest rozdział o UFO:
Pierwszych obserwacji UFO dokonano już na początku historii ludzkości. Prorok Ezechiel wspomina enigmatycznie w Biblii, że ujrzał na niebie "koła w kołach", co zdaniem niektórych jest opisem UFO. W 1450 roku p.n.e., w czasie panowania w Egipcie faraona Totmesa III, egipscy skrybowie opisali zdarzenie związane z "kręgami ognia" jaśniejszymi od Słońca, o rozmiarze około 5 metrów, które pojawiały się przez kilka dni i w końcu wstąpiły do nieba. W 90 roku p.n.e. rzymski kronikarz Julius Obsequens pisał o "okrągłym obiekcie podobnym do kuli lub okrągłej tarczy, który podążał swoją drogą na niebie". W 1235 roku generał Yoritsume zobaczył wraz ze swoją armią dziwne świetliste kule tańczące na niebie w pobliżu Kioto. W 1561 roku w Niemczech nad Norymbergą zaobserwowano dużą liczbę obiektów, które zdawały się uczestniczyć w powietrznej bitwie.
(str. 185)
W książce wspomniano o amerykańskim projekcie "Blue Book" (Niebieska Księga, 1952-1969, sprawdzono 12618 przypadków, 6% nie wyjaśniono), odtajnieniu kartoteki francuskiego Narodowego Centrum Badań Kosmicznych (1600 doniesień, 56% nie wyjaśniono), przypadek lotu nr 1628 japońskich linii lotniczych JAL nad Alaską (1986), przypadki obserwacji z Belgii (1989-1990) oraz obserwację nad Teheranem (1976).
Dla naukowców najpoważniejszym problemem jest brak niepodważalnych dowodów, jakiegokolwiek przedmiotu będącego bez wątpienia wytworem pozaziemskiej cywilizacji, który dałoby się poddać niezależnym badaniom.

Wśród wyjaśnień można wyróżnić:
  • Planetę Wenus, która jest najjaśniejszym po Księżycu obiektem na nocnym niebie (podczas jazdy samochodem powstaje złudzenie, że porusza się wraz z nim).
  • Gazy z bagien.
  • Meteory.
  • Anomalie atmosferyczne.
  • Echa radaru (od gór).
  • Balony badawcze i meteorologiczne.
  • Samoloty.
  • Przygotowane z rozmysłem oszustwa.
Jak przeczytałem fragment dotyczący przypuszczeń odnośnie napędu tych pojazdów, to padłem:
Poruszający się bezszelestnie w powietrzu statek, zdolny zakłócić działanie układu zapłonowego samochodu, musiałby być chyba pojazdem napędzanym przez siłę magnetyczną. Problem z napędem magnetycznym polega na tym, że magnesy zawsze mają dwa bieguny: północny i południowy. Gdy umieścimy magnes w polu magnetycznym Ziemi, będzie się on po prostu obracał (jak igła kompasu), a nie unosił się w powietrzu jak UFO; gdy południowy biegun magnesu kieruje się w jedną stronę, biegun północny przesuwa się w przeciwną, zatem magnes obraca się, lecz nigdzie nie przemieszcza.
Jednym z możliwych rozwiązań tego problemu jest zastosowanie monopoli, to znaczy magnesów mających tylko jeden biegun, albo północny albo południowy. Zazwyczaj, gdy przełamiemy magnes na pół, nie uzyskamy dwóch monopoli. Zamiast tego każda połówka magnesu sama stanie się magnesem z obydwoma biegunami: północnym i południowy; to znaczy staje się kolejnym dipolem. Zatem, jeśli będziemy dalej rozbijać magnes, zawsze będziemy otrzymywać pary biegunów: północny i południowy. (Ten proces rozbijania dipola magnetycznego w celu uzyskania mniejszych dipoli magnetycznych można kontynuować aż do poziomu atomowego, na którym same atomy stają się dipolami).
Problemem dla uczonych jest to, że monopoli nigdy nie udało się wykryć w laboratorium. Fizycy bezskutecznie usiłowali wykonać zdjęcie śladu monopolu poruszającego się w ich urządzeniach laboratoryjnych (z wyjątkiem pojedynczego, wielce kontrowersyjnego zdjęcia wykonanego na Uniwersytecie Stanforda w 1982 roku).
Chociaż monopoli nigdy nie udało się w sposób bezdyskusyjny zaobserwować doświadczalnie, fizycy powszechnie wierzą, że w chwili Wielkiego Wybuchu Wszechświat był ich pełen. Idea ta jest częścią najnowszych kosmologicznych teorii Wielkiego Wybuchu. Ponieważ jednak po Wielkim Wybuchu Wszechświat bardzo szybko się rozszerzał, gęstość monopoli uległa rozrzedzeniu i dlatego nie widujemy ich obecnie w laboratoriach. (W rzeczywistości to właśnie brak w dzisiejszym świecie monopoli był kluczową obserwacją, która naprowadziła fizyków na ideę Wszechświata inflacyjnego. Zatem pojęcie monopoli reliktowych jest dobrze ugruntowane w fizyce).
Można więc sobie wyobrazić, że podróżująca w kosmosie rasa opanowała technikę zdobywania takich pozostałych po Wielkim Wybuchu pierwotnych monopoli poprzez zarzucanie w przestrzeni kosmicznej olbrzymich magnetycznych sieci. Po zgromadzeniu wystarczającej liczby monopoli obcy mogą przemieszczać przestrzeń kosmiczną, wykorzystując magnetyczne linie pola galaktyki lub planety, bez wytwarzania ciągu. Ponieważ monopole stanowią przedmiot żywego zainteresowania wielu kosmologów, istnienie takich statków z pewnością jest zgodne z obecnym rozumieniem fizyki.
(str. 189-190)
Dalej są przypuszczenia Autora, że ze względu na możliwości manewrowe i związane z tym przeciążenia są to pojazdy bezzałogowe i kierowane automatycznie, a z powodu ich niewielkich wymiarów muszą mieć bazę w pobliżu Ziemi, najprawdopodobniej na Księżycu.

Tak obszerne fragmenty zacytowałem nie bez powodu, naciągając przy okazji nieco prawo autorskie ze względu na wagę tych słów (cóż, naukowe zastosowanie). To jest niemal kompletny opis zasady działania takiego pojazdu. To, co ja nieco zataiłem, nauka w międzyczasie odkryła. Już przyznaję się.

Otóż odkryto coś zbliżonego do jednobiegunowych magnesów, a konkretnie asymetrycznych, znalazły one zastosowanie m.in. w magnetyzerach paliwa Multimag (rys.):
Poniżej rysunek typowego UFO i jego pasażera, znaleziony gdzieś w Internecie:
Na zielono zaznaczyłem skupione linie sił pola magnetycznego wychodzącego (biegun ten sam co na Antarktydzie), na czerwono rozproszone wchodzącego. Jak widać, kadłub i wytwarzane pola magnetyczne są niesymetryczne. Kołnierz służy separacji biegunów (w pędnikach czynnik roboczy musi krążyć poprzez otaczającą przestrzeń). Powstają jakby dwa (rozdzielone kołnierzem) magnesy jednobiegunowe, różniące się natężeniem pola magnetycznego. Z powodu skupienia górnego pola i rozproszenia dolnego, posiadają inną wartość natężenia na jednostkę przestrzeni.

niedziela, 19 czerwca 2011

Trzy prawa Artura C. Clarke'a

  1. Gdy wybitny, ale starszy już uczony stwierdza, że coś jest możliwe, niemal na pewno ma rację. Gdy mówi, że coś jest niemożliwe, najprawdopodobniej się myli.
  2. Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości, to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe.
  3. Każde wystarczająco zaawansowane rozwiązanie techniczne jest nieodróżnialne od magii.

sobota, 18 czerwca 2011

Broń spopielająca

Naszła mnie makabryczna myśl.
Otóż wyjaśnienie zjawiska spontanicznego samospalenia mogłoby doprowadzić do konstrukcji broni, widywanej dotychczas jedynie w kiepskich filmach fantastyczno-naukowych. Takiej, której wiązka po trafieniu spowodowałaby zamianę człowieka w proch.
Dotychczas pomysły budowy broni wykorzystujących wiązki energii wymagały zasilania ze źródeł o wysokich mocach, więc w kieszonkowym egzemplarzu po prostu nie byłoby wystarczająco dużo miejsca na bateryjki. Jednak gdyby wiązka odpowiednio zmodulowanych pól elektromagnetycznych o częstotliwościach mikrofalowych miała za zadanie jedynie zainicjowanie reakcji chemicznych w komórkach, wystarczyłyby znacznie niższe moce zasilania.

piątek, 17 czerwca 2011

Tajemna mowa pierścienia

Oczywiście pierścienie nie są zamieszkałe przez żadne złe duchy, nie mają magicznej mocy, są tylko symbolami ukazującymi prawa Wszechświata. Alchemiczny Ouroboros, czyli pożeracz ogona, to symbol wieczności i wiedzy. Wąż, który owija się wokół pustki tworząc czas oraz przestrzeń.

Koło to figura geometryczna, która ma największą powierzchnię przy danej długości linii. Trójwymiarowe koło, czyli kula, ma największą objętość przy danej powierzchni. Czyli to symbole podstawowego prawa Wszechświata, jakim jest minimalizacja energii. Dlatego krople wody, gwiazdy i planety przyjmują koliste kształty.

Wąż lub smok pożerający własny ogon symbolizuje również przemianę, czyli cykliczność, drugie podstawowe prawo Wszechświata. Wszystko z czegoś powstało, ulega przemianie i tworzy coś nowego.
Sensem istnienia jest przemiana, mechanizmem przemiany poświęcenie cząstki (nie mylić z celem życia, ten każdy musi sobie sam znaleźć).

W okręgu można również odczytać, że to co na górze odpowiada temu co na dole.

Istnieje nieskończona liczba Wszechświatów, różniących się skalą przestrzeni i czasu (wraz z długością zwalnia czas). Czyli jeden mniejszy i szybszy, drugi większy i wolniejszy. Wszystkie ciągle ekspandują (powiększają się) Nie ma punktu odniesienia poza nimi, więc ich mieszkańcy niczego niezwykłego nie dostrzegają.
Ale to wykracza poza współczesną astronomię, ludzie nadal wyobrażają sobie Wielki Wybuch. A to nie tak, Wszechświat ekspanduje, wszystko w nim rośnie (także przestrzeń, stąd zjawisko przesunięcia światła ku czerwieni), a jednocześnie czas zwalnia, lecz nie miał początku ani nie ma końca w czasie.

Tablica oznacza również, że pustka jest tożsama z pełnią. Chodzi o próżnię, która wydaje się pusta, a jednocześnie jest polem kwantowym, kipiącą energią. Zakłócenie równowagi tej energii tworzy materię.

środa, 15 czerwca 2011

Pierścień Tolkiena

Wiele poglądów przedstawionych na tym blogu zapoczątkowała kiedyś książka "Pierścień Tolkiena", którą napisał David Day w 1994 roku (Wyd. Amber, 1997).

Legendy o magicznych pierścieniach i ich poszukiwaniach towarzyszą ludzkości od zarania dziejów.
Chociaż tradycja poszukiwań pierścienia zrodziła się wśród wspólnot plemiennych na długo przed tym, nim pojawiły się źródła pisane, nie znaczy to, że nie mamy pojęcia, jak wyglądały jej najwcześniejsze formy. Co znamienne, w dwudziestym wieku symboliczne rytuały związane z poszukiwaniem pierścienia zachowały się w nie zmienionej postaci wśród koczowniczych plemion w Laponii i na Syberii. Antropolodzy przebywający wśród koczowniczych plemion często mieli okazję obserwować, jak rzucane jest rytualne wezwanie do poszukiwań pierścienia.
Podczas owej ceremonii szaman lub czarownik plemienny kładzie mosiężny pierścień na świętym bębnie. Symbole i znaki na skórze bębna układają się w kosmiczną mapę światów zamieszkałych przez ludzi i duchy. Szaman zaczyna śpiewać i delikatnie uderza młoteczkiem w obręcz bębna, sprawiając, że pierścień porusza się i tańczy. Droga pierścienia to mistyczna podróż, jaką odbywa ludzka dusza. A kiedy pierścień krąży wokół kosmicznej mapy, szaman śpiewa pieśń o pełnej niebezpieczeństw wędrówce duszy przez światy ludzi i duchów.
(str. 12)
Pierścienia używano również w sztuce wróżenia zwanej daktylomancją. Na podłodze świątyni rysowano okrąg, na którego obwodzie wypisywano litery alfabetu. Na środku pod sufitem zawieszano na nitce złoty pierścień, którego ruch odpowiadał na pytania.

Protestancki teolog Caspar Peucer opisał inną metodę wróżenia przy pomocy pierścienia, którą stosował również rzymski król Numa Pompiliusz:
"Puchar napełniano wodą, w której kołysał się zawieszony na palcu pierścień, a wówczas, w zależności od zadanego pytania, otrzymywano potwierdzenie, czy odpowiedź była prawdziwa, czy też nie. Jeśli była prawdziwa, pierścień, sam z siebie, bez niczyjej pomocy, uderzał kilka razy w ścianki naczynia."
Egzecetus, tyran Fokidy, wróżył z dźwięków wydawanych przez dwa uderzające o siebie wielkie pierścienie.
Inną metodą było wrzucanie pierścieni do sadzawki i interpretowanie powstających kręgów.

Według gnostyków Jezus powiedział Maryi:
"Zewnętrzna ciemność to wielki wąż, który połyka własny ogon, jest on poza światem i otacza cały świat."
W anglosaskiej kronice "Exeter Book" z ok. 1000 roku napisano:
"Słyszałem o błyszczącym pierścieniu, który przemawiał do ludzi wyraźnie, choć bez słów, choć nie krzyczał wielkim głosem w żadnym języku. Cenny ów klejnot mówił do ludzi, choć pozostawał niemy. Oby ludzie zrozumieli tajemną mowę czerwonego złota, jego magiczny język."
Pierre Le Loyer napisał w swoim średniowiecznym dziele "Des Spectres":
"Przez szacunek dla demonów, które uwięzili w pierścieniach lub zaklęciach, magowie ze szkoły w Salamance i Toledo oraz ich mistrz Picatrix, jak również ci w Italii, co kupczą tego rodzaju towarem, wolą nie mówić, czy ukazywały się one tym, którzy mieli je w swoim posiadaniu albo też je kupili. I doprawdy trudno mi mówić bez wstrętu o tych, co pozostają z nimi w tak obmierzłej zażyłości, a nawet opisywać naturę każdego poszczególnego demona zamkniętego w pierścieniu; czy jest to duch spod znaku Merkurego, Jowisza, Saturna, Marsa czy Afrodyty; w takiej postaci najchętniej się ukazuje, kiedy się go wezwie; jak często budzi w nocy swego właściciela; czy jest z usposobienia łagodny, czy też okrutny; a także, kiedy wejdzie się już w jego posiadanie, czy potrafi odmieniać przyrodzone skłonności, to jest obdarzać ludzi urodzonych pod znakiem Saturna cechami Jowisza, lub urodzonych pod znakiem Jowisza cechami Saturna, i tak dalej."
Na pierścieniu Marii, królowej Szkotów, wyryty jest napis:
"W moim początku jest mój kres"
W XVIIw. Henry Vaugham napisał w swoim "Świecie":
"Onegdaj Wieczność nagle zobaczyłem w nocy
Jak wielki Pierścień światła nieskończonej mocy,
Cichy był, równy jasnościom przeźroczy,
A pod nim sfery wokół czas toczyły siny:
Wieki i lata, dnia oraz godziny...
"
Według Wed pierścień ognia, położony w środku wszechświata, odwieczne miejsce poza czasem, skąd można obserwować prawdziwy stan duszy i osiągnąć doskonałą mądrość i Czidambaram, środek wszechświata który mieści się w sercu, wypala wszelką niewiedzę i złudzenia, pozwala osiągnąć stan doskonałego spokoju.

Pierścień miał swój początek w górach Kaukazu, gdzie odkryto tajemnicę metalurgii, więc był symbolem alchemika oraz kowala. Po obrzędach inicjacyjnych pozostały mitologiczne symbole: czarnoksiężnik, kowal, wojownik, miecz, karzeł, dziewica, skarb oraz smok.
W średniowieczu był symbolem religii, stanowiącej pozostałość po dawnych pogańskich kultach, którą Kościół zaciekle zwalczał jako "kult czarownic". Jednak papież i dostojnicy kościelni noszą pierścienie jako oznakę swojego urzędu. Zawieranie małżeństw nawiązuje do dawnego pogańskiego zwyczaju przysięgi na pierścień. Zakonnice były "zaślubiane" Chrystusowi złotym pierścieniem.

Pierścienie przewijają się przez historię:
  • Według Pliniusza spór o pierścień pomiędzy trybunem ludowym Druzusem a senatorem Cepionem doprowadził do upadku republiki rzymskiej.
  • W 370 roku wyrocznia posługująca się daktylomancją przepowiedziała, że tron po bizantyjskim cesarzu Walensie obejmie TEOD. Wszyscy myśleli, że chodzi o Teodorusa, więc cesarz kazał wbić go na pal. Sam zginął podczas bitwy z Wizygotami pod Adrianopolem. Tron po nim objął dowódca hiszpańskich legionów Teodozjusz.
  • Olaf Tryggvanson, ochrzczony król norweski,  dowiedział się, że Sigmund Brestesson, władca z Wysp Owczych którego nawrócił na chrześcijaństwo, zachował sobie złoty pierścień pochodzący z pogańskiej świątyni, więc kazał go zwrócić Kościołowi. Gdy ten odmówił, został zamordowany podczas snu.
  • W 1376 roku w Anglii oskarżono Alice Perrers, kochankę króla Edwarda, o zmowę z czarownikiem rzucającym uroki przy pomocy pierścienia.
  • W 1431 roku oskarżono Joannę d'Arc m.in. o posługiwanie się magicznymi pierścieniami do rzucania uroków i leczenia.
  • W XV-wieku wenecki artysta i rzeźbiarz Pythonikes posiadał zaczarowany pierścień, jednak zaczął się obawiać zamieszkujących go duchów. Pierścień został rozbity przy pomocy młota przez franciszkanina.
  • Pierścień spowodował również upadek Rzeczypospolitej Weneckiej. Każdego roku podczas uroczystości zaślubin Wenecji morzu doża wrzucał pierścień do wody. Pewnego razu pierścień powrócił w brzuchu złowionej ryby, co wzięto za zły omen.
  • W 1545 oku Julian z Canabray opisał przypadek chłopca, zniewolonego przez kryształowy pierścień zamieszkały przez demony.
  • W 1548 roku w Arnhem w Holandii skazano na stos lekarza, który radził się pierścienia. Sam pierścień został rozbity na rynku młotem kowalskim.
  • W XIX-wieku Walter Scott w książce "Demonologia i Czarnoksięstwo" opisał przypadki osób, które zmuszały duchy, by te wstępowały w pierścień i udzielały odpowiedzi.
Pierścienie są też motywem przewodnim wielu legend:
  • Legendy ludów Północy (Wikingów). Pierścienie symbolizowały władzę, wieczną sławę, bogactwo, honor, najwyższą potęgę, przeznaczenie, sąd ostateczny, środek płatniczy, dziedzictwo bohaterów i królów. Pierścień przysięgi Thora to symbol zaufania i uczciwości.
    "Volsungsaga" (Saga o Volsungach).
    Sztuka Henrika Ibsena "Wikingowie z Helgolandu".
    Cykl operowy Richarda Wagnera "Pierścień Nibelunga" o rodach Volsungów i Nibelungów (Gjukongów), pierścień Andvarinaut (krosno Andvariego).
  • Legendy arturiańskie - Święty Graal duchowym aspektem poszukiwań pierścienia.
    Thomas Malory "The Morte d'Arthur" (1485).
    Alfred lord Tennyson "Idylls of the King".
    Richard Wagner "Parsifal" - zaręczynowy pierścień królowej Guinevere, żelazny pierścień z rycerzy Okrągłego Stołu.
  • Legendy karolińskie.
    Niezliczone opowieści chansons de geste - złoty pierścień zauroczenia, przyniesiony w pysku przez węża w dzień zaślubin Karola Wielkiego z Frastradą.
    Ogier Duńczyk (Holger Danske) ze zbioru opowiadań "Ziemski Raj" Williama Morrisa.
  • Mity celtyckie i anglosaskie.
    "Czerwona Księga z Hergest" (XIV w.) - pierścień niewidzialności, który Pani Żródła Luned ofiarowuje Owainowi, oraz pierścień chroniący od ran, który dama z Lyonu ofiarowuje rycerzowi Garethowi.
    Percival Długa Włócznia i jego wyprawa po złoty pierścień.
    "Beowulf" (VIII w.).
    "Volundarkvitha" - pierścień Volunda (kowala Waylanda).
  • Legendy germańskie, o plemionach Gotów, Longobardów (Lambardów) i Amelungów.
    Dietrich von Berne (Dietrich z Werony/ Teodoryk Gocki/ Teodoryk Wielki) - prawnuk Volfdietricha, król państwa Ostrogotów w Italii (489-526). W legendach zamiast pierścienia występuje żelazna tabliczka.
    Pierścień karła-kowala Albericha (Advariego/ Alfericha/ Laurna/ Auberona/ Elbeghasta), noszony przez króla Lombardii Ortnita, później przez Wolfdietricha, króla Lombardii, cesarza Konstantynopola oraz Rzymu.
    "Nibelungenlied" (Pieśń o Nibelungach) - pierścień królowej Brunhildy.
    "Pierścień Nibelunga" Richarda Wagnera (1876).
  • Mity greckie i rzymskie. Symbol kowala, pana ognia i czarodzieja, pana życia.
    Pierścień Tytana Prometeusza, stwórcy człowieka i dawcy ognia, mistrza kowali, podarowany mu przez Zeusa. Zbudowany z ogniwa z brązu, pochodzącego z łańcucha, którym był przykuty do skały w górach Kaukazu. Władcy nosili pierścień na znak, że wywodzą się od Prometeusza i Tytanów.
    "Państwo" Platona. Pasterz Gyges z Lidii odkrywa grób i wchodzi w posiadanie pierścienia czyniącego go niewidzialnym. Morduje króla i zasiada na tronie.
  • Legendy biblijne (Żydowskie). Pierścień był symbolem władców, jego odcisk w wosku lub glinie nadawał moc pismom i rozkazom.
    Królowie asyryjscy.
    Faraonowie Egiptu nosili pierścień ze skarabeuszem. Józef dostał od faraona pierścień, dzięki któremu mógł zarządzać Egiptem.
    Magiczny pierścień Mojżesza.
    Magiczny pierścień Salomona, wręczony mu przez archanioła Michała, uzupełniony przez klejnot Szamir (należący wcześniej do Mojżesza). Dzięki niemu usłyszał muzykę sfer wszechświata, posiadł zrozumienie życia i piękna, pojmował języki ptaków, zwierząt i ryb, drzew i ziół, kontrolował demony i wzniósł przy ich pomocy świątynię na szczycie góry Moria.
  • Mity Wschodu.
    Tybetański król Gesar z Glingu, wojownik, mag i kowal. Posiadał tron, na którym spoczywał wielki złoty pierścień, mandala Życie z Glingu będąca symbolem wszechświata, a w niej kryształowe naczynie wypełnione wodami nieśmiertelności. Natomiast zły czarownik Kurkar, posiadał wielki żelazny pierścień, w którym przebywała dusza jego i jego przodków.
    Pierścień tatarskiego bohatera Kok-Hana.
    Dżin pierścienia Ala ad-Dina z "Księgi Tysiąca i Jednej Nocy".
    Rubinowy pierścień Bothisattwy, należący do syna Brahmadadatty, króla Benaresu. Symbol boskości u śmiertelników.
    Niebiański Pierścień z błękitnego jadeitu, należacy do chińskich władców z dynastii Szang.
    "Go Rin No Sho" (Księga Pięciu Pierścieni) japońskiego mistrza miecza Miyamoto Musashi. Każdy z pięciu pierścieni reprezentuje inny aspekt strategii walki, czyli służyły sztuce zapamiętywania.
W 1850 roku Fredrich August Kekule na podstawie snu o Ouroborusie odkrył pierścieniową budowę benzenu. Współcześnie wiadomo, że cała materia organiczna oparta jest na pierścieniowych wiązaniach węglowych.

    poniedziałek, 13 czerwca 2011

    Siedziba Boga

    Kilka lat temu wydawało mi się, że owo pole informacyjne jest Bogiem. Tylko jakimś zupełnie innym niż to, co Kościół głosił.
    Ale jednak okazało się, że raczej nie jest. Wszechświat kieruje się tylko dwiema zasadami: przypadkiem oraz minimalizacją energii. Kulisty kształt kropel wody, gwiazd i planet to właśnie efekt minimalizacji energii (kula jest bryłą o najmniejszej powierzchni w stosunku do objętości, czyli najmniejszej energii powierzchniowej). Kryształy wydają się śliczne, ale ustawienie atomów w sieci krystalicznej to też wynik minimalizacji energii, z matematyki to wynika.
    Wszędzie jest tylko przypadek, o ile czyjś umysł go nie zakłóci swoją obecnością.

    Podstawowym prawem, wręcz sensem istnienia, jest przemiana. Wszystko z czegoś powstało i kiedyś przemieni się w coś innego.

    Można sobie wyobrazić, że istnieje pewien punkt, który ma zerowe wymiary w przestrzeni oraz nieskończone w czasie. W tym punkcie stykają się wszystkie Wszechświaty, niezależnie od skali. Ale w jednym Wszechświecie mija sekunda, w innym miliony lat.
    Teoretycznie tylko w tym punkcie mógłby siedzieć sobie Bóg, ale to też się nie zgadza - wszystkich Wszechświatów jest nieskończona ilość, każdy w innej skali. Cokolwiek się wydarzy w jednym z nich, nie ma zupełnie znaczenia dla pozostałych, w żaden sposób nie wpływa.

    Przy dużej dawce mistycyzmu można by cały Wszechświat uznać za Boga. Ale ów Bóg składałby się ze wszystkich cząstek Wszechświata, podobnie jak organizm składa się z komórek. Więc kult takiego Boga byłby pozbawiony jakiegokolwiek sensu, tak jak nie ma sensu, aby komórka czciła cały organizm, którego jest integralną częścią.

    Gdyby świadomość była pojęciem pierwotnym, niedefiniowalnym, ewentualnie wtedy byłaby nadprzyrodzona. Lecz dziś już wiadomo, że świadomość to przetwarzanie wspomnień w pamięci deklaratywnej.

    sobota, 11 czerwca 2011

    Antykoncepcja podwórkowa

    Na Onecie ukazał się artykuł opisujący skutki religii w szkole. Ksiądz wmawia szkodliwość antykoncepcji, ale księdza nikt nie słucha. Jednak szkoła, by nie wchodzić w kompetencje księdza, w ogóle nie wspomina tej tematyki. Młodzież, z braku innego wyjścia, czerpie wiedzę od rówieśników oraz z Internetu. Nawet wykupują tabletki antykoncepcyjne na recepty kradzione od weterynarza. A to kończy się tragicznie.

    Kiedyś, w latach siedemdziesiątych, faktycznie pierwsze tabletki antykoncepcyjne okazywały się szkodliwe. Miało to wiele przyczyn, takich jak zbyt wysoka zawartość substancji czynnych. Współcześnie problem tkwi gdzie indziej - każdy lek powinien być podawany pod nadzorem lekarza. Nie inaczej jest z pigułkami antykoncepcyjnymi.

    Ludziom nadal się wydaje, że lek leczy chorobę, dana tabletka jest na konkretną dolegliwość i wystarczy ją połknąć by wyzdrowieć. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Leki zawierają substancje czynne, które ingerują w chemię organizmu, a to z kolei może przyczynić się do leczenia. Jednak z powodu różnic pomiędzy ludźmi, wywołanych m.in. genami, reakcja organizmu na konkretną substancję jest bardzo indywidualna. Najczęściej dany lek w ogóle nie działa nawet u połowy pacjentów i trzeba zastosować inny lek, a u tych co działa to należy dobrać dawkowanie. Ta sama ilość leku u jednego pacjenta może okazać się za wysoka, u drugiego zbyt niska. Leki mają przeciwwskazania, nie mogą być stosowane przy określonych dolegliwościach oraz łączone z innymi lekami. Istnieją nawet leki dopuszczone do stosowania tylko przez pewne grupy etniczne (np. wyłącznie dla Murzynów).
    Współczesne leki są coraz bardziej wyspecjalizowane, zawierają mniejsze dawki substancji czynnych, przez co są skuteczniejsze i bezpieczniejsze niż kiedykolwiek, jednak wymagają bardzo ścisłego nadzoru lekarskiego.
    W przyszłości pojawią się leki tworzone pod konkretnego pacjenta, dostosowane ściśle do jego profilu genetycznego. Na razie jeszcze metody analizy DNA są zbyt drogie, ale to kwestia zaledwie kilku lat.

    czwartek, 9 czerwca 2011

    Spontaniczne samospalenie się

    Pozostaje jeszcze rozwiązanie zagadki spontanicznego samospalenia się. W tym bardzo rzadkim zjawisku człowiek nagle staje w płomieniach i spala się na popiół, natomiast żaden przedmiot z otoczenia nie ulega podpaleniu. Trochę to nieintuicyjne, przecież w organizmie znajduje się woda i powinna ugasić ogień. Ale zamiast poszukiwaczy sensacji, za wyjaśnienie powinni wziąć się chemicy i biolodzy.

    Skoro przedmioty z otoczenia nie ulegają uszkodzeniu znaczy, że reakcja jest bardzo gwałtowna. Bo to zapewne nic innego jak reakcja chemiczna. Ogień też jest reakcją chemiczną, łączeniem się różnych substancji ze sobą, któremu towarzyszy wyzwalanie energii w postaci ciepła. Można sobie nawet wyobrazić "zimny ogień", wyglądający na spalanie, a jednak nie dający ciepła (zimne ognie były kiedyś dostępne w sprzedaży).

    W każdej komórce organizmu, w każdej sekundzie, następuje jednocześnie tysiące reakcji chemicznych. Ich intensywność jest kontrolowana przez katalizatory zwane wolnymi rodnikami. Ten system w każdej chwili może zawieść, powodując rozsypanie się komórki w proch.

    Nawet woda jest rozbita na aktywne chemicznie jony (H+ i OH-), łącznie są niepalne, jednak każdy z nich z osobna już tak. Krążą plotki o substancjach chemicznych, które mogą powodować rozpad wody na wodór i tlen. Gdyby zastosować coś takiego w samochodowym zbiorniku paliwa, wystarczy nalać wodę, ta zostanie rozbita na wodór i tlen, spalane w silniku lub ogniwie paliwowym na wodę, z rury wydechowej ulatywałaby czysta para wodna. Bez elektrolizy potrzebującej elektryczności. Ciekawe, dlaczego nie ma takich samochodów w handlu?

    Czyli spontaniczne samospalenie się to nic innego jak reakcje chemiczne w organizmie, które z jakiś względów (uszkodzenie DNA? dieta? styl życia? przypadkowa interferencja fal radiowych?) wymykają się spod kontroli.

    Takim oto sposobem nie zostało już żadnych niewyjaśnialnych zjawisk do wyjaśnienia. Ten blog staje się coraz nudniejszy.

    środa, 8 czerwca 2011

    Ostateczna teoria Wszechświata

    Ten wpis to pewne podsumowanie tego, co już parokrotnie omawiałem.
    Aktualnie wiedza zmierza mnie więcej w tym kierunku:

    Istnieje pewna pierwotna substancja-energia (różne nazwy: Duch Święty, eter, próżnia, przestrzeń, czasoprzestrzeń, pole kwantowe itd.), zbudowana jakby z dwóch typów cząstek - biegunów magnetycznych. Zakłócenie ich równowagi tworzy materię.
    Ta substancja tworzy, przenika i podtrzymuje w istnieniu materię. Czyli materia nie istnieje niezależnie od otaczającej przestrzeni, jest związana z tą przestrzenią.

    Na powierzchni tej substancji rozchodzą się fale poprzeczne (takie jak po wodzie), czyli elektromagnetyczne (np. radiowe, światło).
    Wewnątrz tej substancji rozchodzą się nieznane jeszcze fale podłużne (podobne do akustycznych - sprężystości ośrodka), można je nazwać falami grawitacyjnymi, telepatycznymi (dr Jan Pająk), Tesli, skalarnymi, eloptycznymi itp. (w ciągu 150 lat były wielokrotnie odkrywane).
    To na nich będzie się opierać technika przyszłości, np. urządzenia do natychmiastowej komunikacji niezależnie od odległości, nawet z odległymi planetami. Bez opłat (zresztą w świecie przyszłości nie ma pieniędzy, ale o tym może innym razem).

    Po drugiej stronie tamtej pierwotnej substancji nie ma absolutnie nic, nawet przestrzeni i czasu.
    Tam na powierzchni tworzą się jakby fale stojące, rodzaj naturalnych algorytmów sterujących naszym światem. Ten jakby komputerowy "program Wszechświata" czasem bywa nazywany przez mistyków Bogiem, ale mylą się. To Coś nie posiada ani osobowości, ani celów, nikomu nie sprzyja, niczego nie narzuca. Kieruje się tylko dwiema zasadami: minimalizacją energii oraz przypadkiem. Bardziej przypomina zespół zazębiających się, lecz niezależnych podprogramów. No, może nie tyle podprogramów, nie przypominają one programów komputerowych, będących równaniami matematycznymi. Raczej zasadę działania umysłu - inteligencja to przewidywanie oparte na pamięci.

    Tam znajduje się rodzaj "pamięci Wszechświata", jest zapisane wszystko, co się wydarzyło, dzieje i wydarzy w przyszłości. Czas nie jest liniowy jak rzeka, ale raczej jak ocean, wszystko w nim dzieje się równocześnie.

    W tym miejscu przechowywana jest także pamięć długoterminowa człowieka. Dzięki temu w różnych okolicznościach człowiek może dostrzegać odległe zdarzenia (zdalne widzenie), przyszłość (jasnowidzenie), przypominać sobie cudze wspomnienia (to jest brane za reinkarnację). Ale to tylko zapis, nie może egzystować bez ciała. Tak jak program zapisany na płycie nie będzie działał bez komputera.

    Są sposoby, aby częściowo wpływać na ten zapis, co umożliwia zmienianie przyszłości, wygląda na "zbiegi okoliczności" (mylnie brane za ingerencję Boga). Chodzi o rytuały religijne lub magiczne. Używane w nich przedmioty są bez sensu, takie mają być, służą tylko ułatwieniu przekazania informacji do podświadomości.
    Magia nie jest tak spektakularna jak w "Harrym Poterze", oddziaływania są bardziej subtelne. Wynikają z tego, że atomy w mózgu, tak jak każde inne, zapisują ślad.
    A konkretniej nie tyle zapisują, co ów "program" je ciągle tworzy na nowo.
    Jest pewna analogia z grą, w której są przedmioty, prawa fizyki itp., a jednak to wszystko jest tylko programem spoza samego świata gry. Podprogramy sterujące postaciami i ich inteligencją są bardziej skomplikowane od podprogramów generujących np. wirtualne kamienie.
    Pojęcie programu jet tu tylko pewnym przybliżeniem, gdyż to nie jest klasyczny program komputerowy, czyli algorytmy matematyczne. Bardziej przypomina działanie umysłu - inteligencja to przewidywanie oparte na pamięci.
    Wszechświat posiada pamięć, na jej podstawie generuje przyszłe wydarzenia kierując się minimalizacją wysiłku oraz przypadkiem. Sam Wszechświat nie jest świadomy, świadome mogą być tylko żywe istoty, będące przedłużeniem Wszechświata.

    Ale w tym oddziaływaniu biorą udział nieświadome części umysłu, więc tego zjawiska nie da się w pełni kontrolować.
    Ma też taką wredną cechę, że lubią się materializować wszelkie lęki oraz obawy. Jak się człowiek czegoś boi, to mu się kiedyś przytrafia.
    Jedyna rada na to jest taka, aby nie skupiać się na negatywnych rzeczach, tylko na tym, jak powinno być. Zamiast czego się nie chce, to co się chce, bo jedno i drugie przyciąga. Jest to opisane w książce "Sekret" (np. w Empikach, dosyć popularna).

    Te dziwne zbiegi okoliczności nazywane są synchronicznością, nawet Einstein miał problem z wyjaśnieniem tego.

    Kiedyś w Pradze pewna kobieta dowiedziała się, że mąż ją zdradza. Postanowiła popełnić samobójstwo i wyskoczyła z okna w bloku. Przeżyła, ale jej mąż już nie, bo akurat przechodził i spadła mu na głowę.
    Albo taksówkarz z Nowego Jorku, którego klient okazał się kochankiem jego żony, zażyczył sobie podwiezienie do ich domu i się wydało.
    Słynny też jest przypadek z Titanikiem, którego zatonięcie zostało kilkanaście lat wcześniej opisane w powieści "The Wreck of the Titan or Futility" Morgana Robertsona (1898).

    Odmianą zjawiska są "anioły bibliotek", czyli przypadkowe znajdowanie informacji, której akurat się szuka. Często tak mam, że idę do supermarketu na zakupy, a tam kosz z książkami z wyprzedaży, w nim akurat taka zawierająca potrzebne w danej chwili informacje.

    To nie ma absolutnie nic wspólnego z biblijnym Bogiem, bo Jahwe to Enlil, władca bóstw sumeryjskich. 150 lat temu odczytano tabliczki zapisane 6 tyś lat temu pismem klinowym, były tam pierwowzory opowieści o Adamie i Ewie, Potopie, zniszczeniu Babilonu, później Sodomy i Gomory. Tylko liczba bogów się nie zgadzała.
    Ewa nie powstała z żebra Adama. Była nin-ti, czyli Panią Życia. Ti, z innym akcentem, znaczy również żebro, stąd błąd tłumaczy przyczynił się do powstania legendy o wyższości mężczyzny.

    Co do Wszechświata.
    Prawdopodobnie istnieje nieskończona ilość Wszechświatów, różniących się skalą przestrzeni i czasu.
    Nie ma punktu odniesienia poza Wszechświatem, więc trudno obiektywnie stwierdzić, czy coś jest duże, czy małe, czy czas płynie szybko, czy wolno.
    A być może jest tak, że wszystko się powiększa, a jednocześnie czas spowalnia, ale nikt nie odczuje z braku możliwości porównania.
    Każdy przedmiot jest generowany z pola kwantowego. To przypomina klatki w filmie, następują szybko po sobie, co daje złudzenie ruchu. Z tą różnicą, że z każdą klatką wszystko na niej jest większe, a jednocześnie każda kolejna jest wyświetlana w coraz większych odcinkach czasu. Jednak dla postaci na klatce pozostaje to niezauważone.
    Przestrzeń się powiększa, więc następuje zjawisko "przesunięcia ku czerwieni" światła gwiazd. Naukowcy mylnie to interpretują, że skoro Wszechświat się rozszerza, to kiedyś musiał być mniejszy, a jeszcze wcześniej jednym punktem. Ale to nie tak, on wiecznie się poszerza i spowalnia, nigdy nie miał początku w czasie ani końca.
    Skokowa ekspansja skali umożliwia połączenie teorii kwantowej z teorią względności.
    Jest nawet taka teoria.

    poniedziałek, 6 czerwca 2011

    Karalność stalkingu

    Dzisiaj wchodzą przepisy zakazujące nękania, m.in. przy pomocy SMSów. Według mnie pomysł jest totalnie idiotyczny, teraz to dopiero zacznie się znieczulica. Aż strach będzie się do kogokolwiek odezwać, bo nie wiadomo, czy ktoś się o coś pogniewał i trzeba się pogodzić, czy doznał urojeniowych stanów lękowych.

    Może podam parę przykładów jak należy rozwiązywać takie problemy. Bo uciekanie, ukrywanie się i zrywanie kontaktu to najgorsze rozwiązanie z możliwych, tylko pogłębia konflikt.
    Należy zrozumieć, że życie różnie się układa, często wbrew czyjejś woli. I nigdy nie można traktować ludzi z wyższością, wykazywać brak szacunku. To właśnie niektórych irytuje i prowadzi do agresji, powstaje konflikt. Należy traktować tak, jak samemu chciałoby się zostać potraktowanym w podobnej sytuacji. Jeśli uszanuje się czyjąś godność, wtedy często zyskuje się sprzymierzeńca. Ludzie pokrzywdzeni przez los, jeśli się ich dobrze potraktuje, potrafią być wierni nawet ryzykując własne życie. Jest na to wiele przykładów historycznych, np. zwolennicy Dawida, Jezusa, Spartakusa oraz Janosika wywodzili się z marginesu społecznego.

    Zdarzało się, że otrzymywałem SMSy z wyzwiskami i groźbami. Na to ja odpowiadałem, że chętnie się zaprzyjaźnię, a nawet osobiście spotkam i pogadamy. Aż tak odważnego dotychczas nie było, a SMSy ustały.

    Niedawno uczepiła się mnie pewna 26-latka z podstawowym wykształceniem, robiąca błędy w co drugim słowie (np. "spulne"). Niby świetnie (w końcu kobieta to kobieta, niezależnie od zawartości jej pamięci), ale nie za bardzo można by z taką znaleźć wspólne tematy rozmów. Więc odpowiedziałem, że miło mi poznać, a między słowami wynikało, iż jestem biedny jak mysz kościelna. I mam spokój, więcej nie napisała.

    Z natrętnymi znajomymi można sobie w ten sposób poradzić, że umawia się na spotkanie np. po tygodniu lub kilku. A najlepiej zebrać w większym towarzystwie. Bo bez umówienia przecież nie wypada do nikogo przyłazić. Na tym obydwie strony korzystają, gdyż o prawdziwych sprzymierzeńców trudno, a nigdy nie wiadomo, kiedy okażą się potrzebni, co przyniesie przyszłość.

    Z zakochanymi bez wzajemności jak dotąd nie miałem problemów. Ale też ucieczka to żadne rozwiązanie. Można by spróbować wytłumaczyć, że jeden człowiek nie jest własnością drugiego, a to, kto kogo wybiera, rządzi się nieraz tak zawiłymi przesłankami, iż nie można porażki brać do siebie. Jeśli nie zostało się wybranym,  nie oznacza bycia kimś gorszym. Na zawód miłosny najlepszym lekiem jest kolejna miłość, której ktoś tam na pewno też szuka.
    Psycholodzy zalecają w takim przypadku zerwanie kontaktów, ale jakoś nie jestem do tego przekonany, gdyż to prowadzi do konfliktu.
    Ale mówię o prawdziwych uczuciach, kiedy ktoś po prostu bardzo polubi, z jakiegokolwiek powodu. Nie za bardzo mam koncepcję, co zrobić z kimś prymitywnym, o obsesji wyłącznie na tle seksualnym. Jakoś nie wierzę w taką obsesję - to jak z samochodami. Są prawdziwe cacka (Ferrari, Lamborghini, Aston Martin). Kiedy widzi się takie na ulicy, można podziwiać, można pomarzyć o posiadaniu. Ale są różne marki, różne modele, każdy nieco inny i każdy doskonały. Chyba, że to zaburzenie na tle psychiatrycznym - musi być ta osoba i nie może żadna inna. Ale raczej częściej byłaby to chęć zemsty za jakieś urojone krzywdy, wtedy powinna pomóc rozmowa i wzajemne wyjaśnienie sobie nieporozumień.

    Przypomniał mi się dowcip o policjantach goniących złodzieja. Gonią bo widzą, że ktoś ucieka. A ucieka, bo widzi policjantów.

    Podsumowując, może to nie być nękanie, ale po prostu brak życzliwości międzyludzkiej pomiędzy stronami. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważną rolę w ich życiu wywierają powiązania towarzyskie.
    Może lepszy skutek od zakazywania kontaktu dałoby zakazanie wywyższania się ponad innymi? Tu tkwi sedno problemu. Z braku takowych przepisów zdarzało mi się użyć wyzwiska "nadęta ropucha".
    W razie czego, współczesne telefony mają opcję blokady połączeń i wiadomości od wybranych adresatów, ale zawsze lepiej najpierw spróbować dojść do porozumienia aby niepotrzebnie nie pogłębiać konfliktu, dopiero później sięgnąć po bardziej stanowcze środki.