niedziela, 27 lutego 2011

Rozwój duchowy

Ostatnio często w użyciu bywa określenie "rozwój duchowy", głównie w kontekście New Age. Ale nikt za bardzo nie wie co to, więc nie wiadomo do czego prowadzi. Bywa wyobrażany jako koncepcja rozwoju duszy poprzez reinkarnację, zresztą pełna wewnętrznych niespójności (Po co rozwój, skoro w nowym wcieleniu i tak nie pamięta się poprzedniego? Skąd nowe dusze, skoro liczba ludzi i ich inteligencja wzrasta? Dlaczego kilka osób może pamiętać te same wspomnienia Napoleona czy Kleopatry?).

A w rozwoju duchowym chodzi o dwie rzeczy.
Rozwój umysłu jest powiązany z powiększaniem wiedzy oraz doświadczenia, bo to wiedza umożliwia coraz lepsze rozumienie świata i podejmowanie trafniejszych decyzji. Tworzą się nowe połączenia pomiędzy neuronami w mózgu, a dotychczasowe sprawniej funkcjonują.
Jednak sama szkolna nauka nie wystarczy.

Jednak wcześniejszym etapem powinna być zmiana percepcji. U ludzi najczęściej występuje ona w formie "wąskiej", a ta jest podatna na wszelkie iluzje, urojenia, nie dostrzega się świata jakim jest. Wtedy wiedza to za mało, gdyż nie ma się obiektywizmu, dystansu.
Natomiast w przypadku przełączenia percepcji na "szeroką" każda nowa informacja uzupełnia model świata, a kiedy dochodzi do niespójności, konfliktu zgromadzonej wiedzy, umysł podejmuje decyzje i wysnuwa wnioski na podstawie oszacowanego prawdopodobieństwa wiarygodności informacji.
To niełatwy proces, gdyż wymaga równoległego przetwarzania wielu wspomnień (w pewnym sensie jest analogia mózgu do wieloprocesorowego komputera, zamiast jednoprocesorowego, który musi przetwarzać dane po kolei i się zacina przy ich porównywaniu).

Ludzi o wąskich umysłach łatwo rozpoznać, nerwowo reagują na informację przeczącą ich modelowi świata, gdyż mogą one naruszyć wewnętrzną spójność takiego umysłu.

Może podam przykład co się dzieje, kiedy naukowiec ma wąską percepcję. Taka homeopatia. Znajdą się medycy, nigdy jej nie stosujący, którzy zawzięcie zwalczają tą metodę, dla urojonego "dobra pacjentów". Tłumaczą sobie, że homeopatia nie może działać, bo żaden podręcznik fizyki nie opisuje zjawiska informacyjnej pamięci materii, więc takie zjawisko nie może istnieć, inaczej już dawno zostałoby odkryte (przypominam, że wiara w nieomylność ksiąg to domena doktryn religijnych).
Natomiast prawidłowe podejście naukowe wyglądałoby tak, iż kiedy natrafia się na nieznane zjawisko, to należałoby spróbować je wyjaśnić. Jeśli się nie udaje (brak pomysłu, kwalifikacji, chęci), to przynajmniej udokumentować, aby inni mogli poszukać wyjaśnienia. Ewentualnie po prostu dyplomatycznie nie zajmować się tematyką.
Prawidłowo postąpili fizycy, kiedy pod koniec 19 wieku odkryto efekt fotowoltaniczny. Wyniki pomiarów czasami za nic nie chciały się zgodzić z teorią i zdrowym rozsądkiem. Aż w końcu Einstein miał pomysł, dostał za niego nagrodę Nobla, a powstała koncepcja kwantów stała się później podwaliną teorii kwantowej.

Ktoś, pomimo wąskiego umysłu, może być świetnym specjalistą w danej dziedzinie, gdyż do tego potrzeba dobrej pamięci eksperckiej lub chęci. Sytuację znakomicie ułatwia troska autorów podręczników o wewnętrzną spójność tekstu. Po prostu taki umysł nie radzi sobie ze sprzecznymi informacjami, ma tendencję do ich odrzucania.

Ale z dwojga złego, chyba gorsza jest ciemnota własnego umysłu niż cudzego.

---dodane---
Ów stan szerokiej percepcji  charakteryzuje się odczuciem bycia integralną częścią wielkiej całości, w pewnym sensie pogodzeniem się z własną śmiertelnością. Dlatego bywa skutkiem medytacji lub przeżyć z pogranicza śmierci.
Co ciekawe, występował też u średniowiecznych rycerzy i japońskich samurajów. Walka mieczem wymagała wcześniejszego pogodzenia się ze śmiercią, a strach oznaczał niemal pewną przegraną (chyba że przeciwnik bardziej się bał). To zupełnie odwrotnie niż u współczesnych żołnierzy korzystających z broni palnej, gdzie lepiej ukryty lub osłonięty ma większą szansę przeżycia. Dlatego w Japonii długo nie chciano korzystać z broni palnej. Miecz to taka specyficzna broń, w której siła fizyczna ma drugorzędne znaczenie, najważniejszy jest niezmącony stan umysłu.

Natomiast w stanie wąskiej percepcji człowiek czuje się bytem oderwanym od reszty świata,  gdzie otoczenie kryje wiele zagrożeń dla ego. To ciągła walka o przetrwanie, lecz zawsze z góry skazana na porażkę (i tak się kiedyś umrze). Stan niepewności, wątpliwości i strachu. Punktem odniesienia są inni ludzie, jedni "ważniejsi" lub "lepsi", inny "gorsi" z jakiegoś powodu. Ci "lepsi" są podziwiani, gdyż ze względu na majątek lub pozycję mają większą szansę przetrwania. Zdobycie bogactwa wydaje się gwarantować rozwiązanie problemów, ale ich nie rozwiąże, gdyż są one cechą stanu umysłu a nie świata zewnętrznego.

Podsumowując - skoro i tak się umrze, to czegóż można się bać? Urojone "problemy" znikają, postrzeganie staje się bardziej obiektywne, świat okazuje się pełen okazji zamiast zagrożeń. Dlatego pogodzenie się ze śmiercią umożliwia pełniejsze życie.

piątek, 25 lutego 2011

Odmienne stany świadomości

W książce J. Douglasa Kenyona: "Zakazana Nauka; Jakich kontrowersyjnych odkryć nie uznaje ortodoksyjna nauka" (Forbidden Science; From Ancient Technologies to Free Energy, 2008) znalazłem ciekawy rozdział (nr 9) autorstwa Patricka Marsoleka pt.: "Odmienne stany świadomości. Najnowsze badania rzucają nowe światło na wewnętrzne obszary ludzkiej świadomości". Może zacytuję kilka fragmentów:
'Doktor Les Fehmi, psycholog i badacz neurofeedbacku z Princeton, interesuje się również wartością subiektywnego doświadczenia i tym, co wiemy o fizycznych mechanizmach działających w mózgu. Głosi zalety stanu otwartego skupienia, na jaki wskazują synchroniczne częstotliwości fal alfa w mózgu. Po raz pierwszy sam doświadczył tych częstotliwości fal alfa po próbie zakończonej niepowodzeniem. "W chwili rezygnacji doznałem potężnego rozczarowania. Na szczęście poddałem się, kiedy wciąż jeszcze byłem podłączony do EEG i przyjmowałem feedback. Ze zdumieniem zauważyłem, że w tym momencie fal alfa było pięciokrotnie więcej niż przed momentem kapitulacji". Kiedy nauczył się osiągać stan otwartego skupienia i wytwarzać fale alfa, poczuł się "bardziej otwarty, lżejszy, swobodniejszy, bardziej energiczny i spontaniczny. W ślad za tym poszła szersza perspektywa, która pozwoliła mi doświadczać pełniejszego i subtelniejszego zrozumienia. Z czasem poczułem się bliżej związany z przeżyciami sensorycznymi, bardziej intuicyjny..."
Fermi zauważył, że wyobrażanie sobie przestrzeni jest jednym ze sposobów zmuszenia mózgu do przejścia w stan otwartego skupienia. Stan ten jest odbierany jako "ogromna trójwymiarowa przestrzeń, nicość, nieobecność, cisza i bezczasowość. Nie tylko zakres naszej uwagi jest poszerzany, ale też doświadczamy głębiej. Tak więc podłoże naszego przeżycia jest urealnione, odbierane jako wyraźne poczucie obecności, skupiona i ujednolicona świadomość, tożsamość z ogromną, bezcechową  świadomością, w której unoszą się wszystkie obiekty, podobnie jak ja sam".
[...]
Fehmi jest przekonany, że sposób, w jaki zwracamy na coś uwagę, jest istotny. Ktoś, kto pozostaje zawsze w stanie wąskiego skupienia, zacznie doświadczać stresu, bez względu na to, na co kieruje uwagę. Fehmi był nieustannie w stanie wąskiego skupienia i to dlatego przełom był tak dla niego doniosły. W końcu poddał się i wszedł w stan otwartego skupienia. Rozważania nad chronicznie wąskim stanem skupienia naszego społeczeństwa mogą nam pomóc wyjaśnić zarówno powszechność używania narkotyków, jak i fascynację medytacją oraz ekstatycznymi stanami duchowymi. Takie metody pomagają nam złagodzić napięcie wynikające z chronicznie wąskiego stanu skupienia w naszym transie konsesnusowym.
Ulga, jaką przynosi zmiana zachodząca w naszej uwadze i świadomości, nie sprowadza się wyłącznie do dobrego samopoczucia. Dowiedziono już, że otwarte skupienie Fehmiego, stany hipnotyczne i inne ekstatyczne stany prowadzą do ustąpienia wielu symptomów związanych ze stresem, chronicznego bólu, bezsenności, a nawet chorób oczu i skóry. Ludzie, którzy pozostawali w najwęższym stanie skupienia, mogą doświadczyć najsilniejszych zmian. Po nabraniu odpowiedniej wprawy u większości ludzi może nastąpić trwała poprawa.
'
A jednak miałem rację, że raeliańska koncepcja nieskończoności małej i dużej (a więc wyobrażenie nieskończonej przestrzeni) niekoniecznie jest dokładnym wizerunkiem struktury wszechświata, lecz jej główna rola polega na odmianie dotychczas barbarzyńskiej ludzkiej świadomości.

czwartek, 24 lutego 2011

Spotkania z duchami

Nadal badam kwestię kontaktów z duchami zmarłych.

Na razie robocza hipoteza wgląda mniej więcej tak:
Są dwie strony rzeczywistości, po tamtej tworzy się zapis przeszłości i ukształtowanej już przyszłości (parokrotnie omawiałem to zagadnienie).
Tam znajduje się również zapis pamięci ludzi, zarówno żyjących jak i dawno zmarłych, przez co niektórzy mogą uzyskiwać dostęp do cudzych wspomnień, co robi wrażenie reinkarnacji.

Natomiast w przypadku wszelkich kontaktów z duchami, to po prostu podświadomość uzyskuje dostęp do wspomnień zmarłych osób, to podświadomość symuluje ducha. Coś podobnego do znanego z psychologii, choć rzadko spotykanego zjawiska osobowości wielorakiej (rozdwojenia jaźni), jakby dwie osoby w jednym ciele.

Taki kontakt podświadomości z cudzą pamięcią może zostać ustanowiony, gdy np. ktoś tęskni za zmarłą osobą.

Pomagają metody psychologiczne, w właściwie parapsychiczne, magiczne. Gdy taki "zagubiony duch" zostaje "odprowadzony w zaświaty", podświadomość otrzymuje przeprogramowujący fizyczny bodziec i zaprzestaje swoich psikusów.

środa, 23 lutego 2011

Zasady etyczne

W pewnej rozmowie zauważyłem, że ludzie mają problem z rozróżnieniem co jest dobre, a co złe, co etyczne, a co nieetyczne. To kwestia kulturowa, różne społeczeństwa różnie sobie radziły.

A sprawa faktycznie jest bardzo prosta. Złe i nieetyczne jest celowe krzywdzenie innego człowieka.
Jezus mówił o "miłości" do bliźniego. To słowo kojarzy się uczuciowo i wieloznacznie, chodziło po prostu o szacunek dla każdego człowieka, traktowanie innych jak równych sobie.

Najbardziej szkodliwym społecznie zjawiskiem jest wywyższanie się jednych ludzi ponad innych, bo to w konsekwencji prowadzi do usprawiedliwiania krzywdzenia innych i narastania konfliktów (nikt nie lubi być poniżanym i ciemiężonym).

Pozostałe zasady postępowania, opisane m.in. w Biblii i Koranie, są jedynie doprecyzowaniem powyższej zasady, np.:
  • zakaz zabijania innych ludzi (z wyjątkiem konieczności samoobrony),
  • zakaz kradzieży,
  • zakaz kłamania na czyjąś niekorzyść.
Powyższe nieco się kłóci z założeniami funkcjonowania współczesnych społeczeństw, zakładających rywalizację o ograniczone zasoby. A faktycznie to zasoby są nieograniczone, starczy dla wszystkich i jeszcze zostanie, jeśli tylko jedni nie będą się nadmiernie bogacić kosztem pozostałych, tylko po to by czuć się od nich lepszymi. Największy głód panuje w krajach o najniższej gęstości zaludnienia, narasta kryzys energetyczny pomimo wynalezienia prostych silników nie wymagających paliwa ani innej formy zasilania, wyczerpują się złoża naturalne a producenci produkują potencjalne śmieci, produkty o celowo ograniczonym czasie używalności i braku możliwości naprawy.

Da się inaczej, założenia funkcjonowania społeczeństwa opartego na zasobach przedstawił Jacque Fresco na swojej stronie The Venus Project.

Z myślami człowieka jest tak, że podobne przyciąga podobne, gdy ktoś ciągnie do siebie, to również jemu trudniej się żyje, "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę".

wtorek, 22 lutego 2011

Dotyk ducha

Ostatnio dotarły do mnie informacje o istnieniu pewnego zjawiska. I to niemal jednocześnie z kilku niezależnych źródeł, w tym z literatury i od współczesnych świadków.

Otóż niektóre osoby o zdolnościach uważanych [błędnie] za parapsychiczne, potrafią dotykać inne osoby, a te osoby czują ów dotyk. Odległość nie ma znaczenia, nawet pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi.

Takie zdarzenia występowały również podczas seansów spirytystycznych z udziałem medium Eusapi Palladino, w których uczestniczyli m.in. Piotr Curie, a po jego tragicznej śmierci jego żona Maria Skłodowska-Curie. Innym noblistą w tym towarzystwie był Charles Richet. (1)

Niekoniecznie to by świadczyło o fruwającym i macającym duszku. Otóż mózg nie byłby w stanie rozróżnić, czy impuls nerwowy pochodzi z jakiegoś miejsca na skórze, czy to zakłócenie powstałe gdzieś po drodze. Odczucia byłyby identyczne, podobne występują w przypadku amputacji kończyn. Innym przykładem są ludzie poddani znieczuleniu miejscowemu na czas zabiegów medycznych, którzy czują nieistniejące bodźce.

Więc w przypadku odczuwania dotyku na odległość prawdopodobnie dochodzi do jakiejś transmisji informacji pomiędzy umysłem medium a umysłem dotykanej osoby, a niższe partie kory mózgowej interpretują te sygnały jako rzeczywisty dotyk.
Sposób transmisji takiej informacji (rodzaj fal i zjawisko synchronizacji obiektów o tych samych częstotliwościach) omawiałem we wpisie o hipotezie zjawisk radiestezyjnych Jerzego Woźniaka. (2)
Komórki człowieka zawierają jony, zarówno o ładunku dodatnim jak i ujemnym, więc powinny generować te fale i być na nie wrażliwe.

-----
Bibliografia:
1)  J. Douglas Kenyon: "Zakazana Nauka; Jakich kontrowersyjnych odkryć nie uznaje ortodoksyjna nauka" (Forbidden Science; From Ancient Technologies to Free Energy, 2008), rozdz. 19 - John Chambers: Maria Skłodowska-Curie i duchy.
2) Jerzy Woźniak: "Nowoczesna Radiestezja. Fizyka Zjawisk Różdżkarskich" (1995).

niedziela, 20 lutego 2011

Sposób na niewidzialność

Zastanawiałem się, w jaki sposób można spowodować całkowitą niewidzialność jakiegoś przedmiotu, pomimo że nadal jest on wyczuwalny dotykiem.

I jednak da się, kiedy w jakiś sposób lokalnie zmieni się stałą dielektryczną próżni.

Otóż światło odbija się od przedmiotów, gdyż odległości pomiędzy atomami są porównywalne z długościami fal światła. W innych zakresach długości (i częstotliwości), w tym w dłuższych (głęboka podczerwień, fale radiowe) i krótszych (promienie Rentgena) przedmiot jest przenikliwy. Odległości pomiędzy atomami trudno byłoby zmienić bez uszkodzenia przedmiotu. Ale można zmienić długość fal, właśnie zmieniając stałą dielektryczną próżni. W takiej przestrzeni światło będzie miało inną długość, i przeniknie przedmiot, a później wróci do swojej dawnej długości.
Będą blokowane inne długości fal, np. przedmiot może być widoczny w ultrafiolecie.

W jaki sposób zmienić stałą dielektryczną próżni, tego już nie wiem. Ale jak to w technice bywa, to kwestia pomysłu.

niedziela, 13 lutego 2011

Parę słów o Abrahamie

W biblijnej Księdze Rodzaju znalazłem taki fragment:
'A po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: "Abrahamie!" A gdy on odpowiedział: "Oto jestem" - powiedział: "Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę". Nazajutrz rano Abraham osiodłał swojego osła, zabrał ze sobą dwóch swoich ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział. Na trzeci dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość. I wtedy rzekł do swoich sług: "Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, później wrócimy do was". Abraham, zabrawszy drwa do spalenia ofiary, włożył je na syna swego Izaaka, wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj się oddalili.
Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: "Ojcze mój!" A gdy ten rzekł: "Oto jestem, mój synu" - zapytał: "Oto ogień i drwa, a gdzież jagnię na całopalenie?" Abraham odpowiedział: "Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój". I szli obydwaj dalej. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna.
Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: "Abrahamie, Abrahamie!" A on rzekł: "Oto jestem". [Anioł] powiedział mu: "Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna".
'
(Rdz 22,1-12)
Nie ma to jak dobry wizerunek, redaktor tekstu chwali wyczyn Abrahama, w końcu swojego przodka. Tekst najwyraźniej był później zredagowany, gdyż Izaak nie był ani jedynym, ani pierworodnym synem Abrahama, miał już syna z niewolnicą Hagar. Nieco wcześniej pisze:
'Abraham wyprawił wielką ucztę w tym dniu, w którym Izaak został odłączony od piersi. Sara widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się z Izaaka, rzekła do Abrahama: "Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem, bo syn tej niewolnicy nie będzie współdziedzicem z synem moim Izaakiem". To powiedzenie Abraham uznał za bardzo złe - ze względu na swego syna. A wtedy Bóg rzekł do Abrahama: "Niechaj ci się nie wydaje złe to, co Sara powiedziała o tym chłopcu i o twojej niewolnicy. Posłuchaj jej, gdyż tylko od Izaaka nazwane będzie twoje potomstwo. Syna zaś tej niewolnicy uczynię również wielkim narodem, bo jest on twoim potomkiem.'
(Rdz 21,8-13)
Tym synem był Izmael, a obiecanym narodem są Izmailici, z których wywodził się później Mahomet (Arabowie to jeszcze inna nacja).

Natomiast Abraham próbując złożyć ofiarę ze swojego syna Izaaka wcale się nie popisał, nie wykazał swojej wiary.
Otóż w owym czasie wymyślanie bogów i składanie im ofiar z ludzi, w tym z własnych dzieci, było czymś powszechnie spotykanym. Abraham postąpił dokładnie tak, jak nie powinien, jak to praktykowały okoliczne ludy. Współcześnie na Bliskim Wschodzie (i na całym świecie) znajduje się masowe mogiły ofiar tamtych rytuałów, oprawcy lubowali się też w budowaniu na nich własnych domów. Co ciekawe, jeśli policja szuka zwłok ofiar aresztowanego psychopatycznego mordercy, pierwsze co robi to rozkopuje jego ogródek oraz piwnicę.

Tak na logikę, jeśli jakieś bóstwo byłoby bytem rzeczywistym, a nie urojonym, i pragnęło czyjejś śmierci, to nie potrzebowałoby pomocników. W cytowanym fragmencie okazało się, że to jednak nie Bóg, ale anioł, nakazał zabicie syna. Nakazuje innym ten, kto sam nie może czegoś uczynić, więc nie jest żadnym bóstwem.
Jezus tak oto podsumował swojego przodka:
'W odpowiedzi rzekli do Niego: "Ojcem naszym jest Abraham". Rzekł do nich Jezus: "Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego". Rzekli do niego: "Myśmy nie urodzili się z nierządu, jednego mamy Ojca - Boga".
Rzekł do nich Jezus: "Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki. Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówił kłamstwo, od siebie mówił, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie".
'
(Jn 8,10-45)

piątek, 11 lutego 2011

Bałwochwalstwo

...czyli kult przedmiotów. To jedno z najgorszych przewinień według Biblii i Koranu.

Może wyjaśnię, dlaczego Elohim udawali Boga i zakazali kultu kogokolwiek innego. Po prostu wykorzystali ludzką skłonność do zabobonów.
Otóż dawniej ludzie wymyślali sobie bogów, czcili posążki z drewna, kamienia i metalu, modlili się do drzew. Pozornie wydaje się, że nie ma w tym nic złego, każdy może sobie wierzyć w co mu się podoba, ale tym swoim urojonym bogom składano ludzi w ofierze. To były najbardziej sadystyczne rytuały, jakie tylko ludzie byli w stanie wymyślić. Nie będę tu ich opisywał, bo są obrzydliwe, wyrywanie żywcem serca to jedna z najłagodniejszych odmian śmierci.

Nie pozostało Elohim nic innego, jak podać się za najwyższego z bogów, zakazać kultu jakiegokolwiek innego. I związanych z tym rytuałów.
Inaczej ludzkość dalej popadała by w zdziczenie, i kiedyś zagroziłaby innym światom.

Do religii Elohim należą wszystkie odłamy judaizmu, chrześcijaństwa, islamu, oraz buddyzmu (Koran potwierdza, że Budda był prorokiem). Ze współczesnych Kościół Mormona i Ruch Raeliański. Poza tymi ostatnimi, reszta nie ma zielonego pojęcia, kogo czci. Oczywiście to nic nie szkodzi.

Zasadą jest, że wcześniejsze religie nie uznają proroków późniejszych religii, często ich zwalczają. Urząd kapłana zapewnia przywileje i dobra materialne, woda sodowa uderza do głowy i nikt nie chce stracić stołka. A nowy prorok jest zagrożeniem dla autorytetu kapłanów poprzednich religii.
Przykład z Dziejów Apostolskich:
'Pewien złotnik, imieniem Demetriusz, dawał niemały zarobek rzemieślnikom przy wyrobie srebrnych świątyniek Artemidy. Zebrał ich razem z innymi pracownikami tego rzemiosła i powiedział: "Mężowie, wiecie, że nasz dobrobyt płynie z tego rzemiosła. Widzicie też i słyszycie, że nie tylko w Efezie, ale prawie w całej Azji ten Paweł przekonał i uwiódł wielką liczbę ludzi gadaniem, że ci, którzy są ręką uczynieni, nie są bogami. Grozi niebezpieczeństwo, że nie tyko rzemiosło nasze upadnie, ale i świątynia wielkiej Artemidy będzie za nic miana, a ona sama, której cześć oddaje cała Azja i świat cały, zostanie obdarta z majestatu". Gdy to usłyszeli, ogarnął ich gniew i zaczęli krzyczeć: "Wielka Artemida Efeska!" Zamieszanie objęło całe miasto. Porwawszy Gajusa i Arystarcha, Macedończyków, towarzyszy Pawła, ruszyli gromadnie do teatru. Gdy zaś Paweł chciał wmieszać się w tłum, uczniowie mu nie pozwolili. Również niektórzy z azjarchów, którzy byli mu życzliwi, posłali do niego z prośbą, by się nie udawał do teatru. Każdy krzyczał co innego, bo zebranie było burzliwe, wielu nie wiedziało nawet po co się zebrali.'
(Dz 19,24-32)
Jakie skutki może wywołać kult przedmiotów, pokazuje przykład bądź co bądź kawałka drewna spod Pałacu Prezydenckiego.

środa, 2 lutego 2011

Jezus zmartwychwstały

W Ewangeliach znalazłem opisy ukazania się Jezusa po zmartwychwstaniu:
'Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa - jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: "Niewiasto, czemu płaczesz?" Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: "Panie, jeśli to ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę". Jezus rzekł do niej: "Mario!" A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni", to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: "Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz Boga mego i Boga waszego".'
(Jn 20,11-17)
[...]
'Potem znowu ukazał się Jezus nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: "Idę łowić ryby". Odpowiedzieli mu: "Idziemy i my z tobą". Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: "Dzieci, czy nie macie co na posiłek?" Odpowiedzieli Mu: "Nie". On rzekł do nich: "Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie". Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus umiłował: "To jest Pan!" Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę - był bowiem prawie nagi - i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko - tylko około dwustu łokci.'
(Jn 21,1-8)
Jezus, wbrew zdaniu Kościoła, nigdy nie twierdził, że jest Bogiem. W drugim cytacie to nie Piotr, na którego powołuje się Kościół, był ulubionym uczniem Jezusa.
Ale nie na to chciałem zwrócić uwagę. Otóż, po "zmartwychwstaniu" nikt nie zauważył niczego niezwykłego, co oznacza, że Jezus miał zwyczajne ludzkie ciało. Jednak nie został od razu rozpoznany nawet przez osoby, które dobrze Go znały. A to się przypadkiem dokładnie zgadza ze współczesną wiedzą dotyczącą klonowania. Otóż prowadzone są badania na temat otrzymywania komórek macierzystych, z których będzie można odtworzyć dowolny organ człowieka (np. w celu transplantacji), a nawet sklonować całego człowieka. Ale przewiduje się, że klon najprawdopodobniej będzie się nieco różnił wyglądem od oryginału, gdyż nie można dokładnie odtworzyć pierwotnych warunków rozwoju zarodka, ani późniejszego stylu życia i odżywiania się, a to ma wpływ na wygląd. Nawet bliźniacy jednojajowi, którzy dzielą wspólne DNA i jednocześnie rozwijali się w jednej macicy, nieznacznie się różnią. W przypadku klona różnice powinny być większe, raczej na poziomie podobieństwa rodzinnego.

Dziwne te zbiegi okoliczności. Nigdy nie wiem, na co trafię.

Istnieje też hipoteza, że Jezus przeżył ukrzyżowanie - stracił przytomność po podaniu Mu do ust gąbki nasączonej środkiem odurzającym i został błędnie uznany za zmarłego. Natomiast Koran potwierdza zmartwychwstanie Jezusa.