niedziela, 27 września 2009

Reinkarnacja

Chyba jeszcze nie poruszałem tego wątku:)

Doświadczenia z hipnozą udowadniają, że możemy sobie przypomnieć "poprzednie wcielenia". Wiele z przypomnianych szczegółów można nawet potwierdzić, np. w literaturze lub na miejscu.
Sceptycy również mają swoje argumenty - skoro reinkarnacja istnieje, to skąd biorą się nowe "dusze", przecież liczba ludzi rośnie. By skomplikować sprawę, wielu ludzi potrafi sobie przypomnieć, jak byli Napoleonem, Cezarem czy Kleopatrą.

Pod hipnozą możemy sobie również przypomnieć wydarzenia z przeszłości, są one znacznie bardziej szczegółowe niż je pamiętamy w normalnym stanie świadomości. To rodzi problemy w teoriach funkcjonowania mózgu, gdyż wygląda na to, że możemy spamiętać więcej, niż mózg ma komórek.

Istnieje rozwiązanie tego paradoksu.
Pamięć jest czymś niezależnym od konkretnego człowieka, to Wszechświat dysponuje pamięcią wszystkich zdarzeń - obrazów, dźwięków, myśli. W Indiach nazywano to "Kroniką Akaszy". Ta pamięć wynika stąd, że na pewnych poziomach, poza naszą trójwymiarową rzeczywistością, czas nie istnieje w znanej nam liniowej formie, wszystkie rzeczy dzieją się równocześnie.

Osobowość człowieka jest ściśle powiązana ze stanem ciała. Uszkodzenia mózgu, guzki na nim, substancje chemiczne czy przeżycia mogą całkowicie zmienić osobowość, zachowanie, postrzeganie świata. Więc osobowość ma związek z ciałem, nie jest cechą żadnej bezcielesnej duszy. Więc, teoretycznie, w chwili śmierci osobowość ulega unicestwieniu.
Świadomość jest czymś pierwotnym wobec materii, w chwili śmierci wraca do swojej pierwotnej formy. Istnieje oddzielnie świadomość, lecz o zupełnie innej percepcji niż to postrzegamy za życia, oddzielnie istnieje pamięć.

Wydaje mi się, że wierzenia o reinkarnacji wynikają z naszej potrzeby nieśmiertelności, nieprzemijania. Posiadanie ciała wiąże się z indywidualizmem, trudniej nam postrzegać, że nie jesteśmy jednostkami, lecz częściami większej całości.

Oczywiście te rozważania to nie tylko sztuka dla sztuki, filozofia i fizyka przecież ściśle się przeplatają. Istnieje niewielka teoretyczna szansa budowy urządzenia odczytującego zapis "Kroniki Akaszy". Magiczne zwierciadło, którego posiadacz będzie mógł obserwować wszystkie zdarzenia z przeszłości, teraźniejszości i ukształtowanej już przyszłości, pozna myśli dowolnej żywej istoty. Może od dawna ktoś, gdzieś daleko od naszego świata, takie posiada...

środa, 23 września 2009

Prawda o lekach

Chyba mało znany jest fakt, że wszystkie substancje w naszym otoczeniu są truciznami. Nawet zwykła woda, spożyta w nieodpowiedniej proporcji. Chemicznie czysta jest bardzo silnym rozpuszczalnikiem, na szczęście w takiej postaci nie występuje wokół nas.

W XVI wieku niemiecki lekarz i alchemik Theophrastus Bombastus von Hohenheim, znany bardziej jako Paracelsus, napisł: "Każda substancja jest trucizną; nie ma żadnej, która nią nie jest. Truciznę od lekarstwa odróżnia właściwie dawka".

W początkach współczesnej medycyny jako lekarstw używano minimalnych dawek substancji wywołujących podobne efekty co choroba, którą miały zwalczać. To powodowało aktywację mechanizmów obronnych organizmu, które przy okazji radziły sobie z chorobą.
Współczesne lekarstwa mają bardziej skomplikowane działanie, lecz nadal obowiązuje zasada Paracelsusa.

Proponuję to przemyśleć przed kolejnym wyjściem z apteki z reklamówką pełną medykamentów, często przepisywanych przez kilku lekarzy nie wiedzących o sobie wzajemnie. Leki są ostatecznością, nie zagwarantują nam zdrowia. Znacznie lepszy efekt profilaktyczny da choćby spacer i zjedzenie zwykłego jabłka. I umysł przy lepszym dokrwieniu sprawniej funkcjonuje.

Pod supermarketami obserwuję ciekawą scenę - wszyscy parkują jak najbliżej wejścia, nawet jeśli wolne byłoby tylko miejsce dla niepełnosprawnych. Kilkanaście, kilkadziesiąt metrów dalej miejsca są puste.

poniedziałek, 14 września 2009

Podwójne dno bloga

Chyba wreszcie powinienem ujawnić, czemu czasem opisuję kontrowersyjne tematy.

Zauważyłem ciekawą reakcję wielu ludzi na widok niezrozumiałych wytworów techniki. Otóż wrzeszczą, uciekają i ukrywają się. Zaczynają przejawiać symptomy psychozy.
Tak działo się przed wiekami, i nadal się dzieje. Taka charakterystyczna dla gatunku technofobia.
Tak samo reagowali na pierwsze samoloty, na poduszkowiec (oficer armii Austro-Węgierskiej zrobił swoim wynalazkiem takie wrażenie na przełożonych, że zamknęli go w szpitalu dla obłąkanych). Tak samo dzieje się i dzisiaj. Jeszcze kilkanaście lat temu komputer musiał być beżową skrzynką, Apple zaszokował wszystkich kolorowym iMaciem. Dopiero kilka lat temu niektórzy producenci odważyli się na elegancką stylistykę. Fiat w połowie lat dziewięćdziesiątych przedstawił model Multipla z charakterystycznymi reflektorami umieszczonymi powyżej pokrywy silnika, tuż pod przednia szybą. Kompletnie się nie sprzedawał, w następnej generacji powrócono do nijakiej stylistyki. Bo samochody musiały być pozbawione wyrazu, gdyż w innych "szarzy" ludzie kiepsko by się czuli. Znowu dopiero od kilku lat coraz większą wagę przywiązuje się do designu w motoryzacji. Mamy coraz nowocześniejsze samochody, a wszystkie mają okrągły prędkościomierz ze wskazówką, umieszczony za kierownicą. Jednym z nielicznych wyjątków jest Toyota Yaris, z elektronicznym wskaźnikiem umieszczonym w konsoli centralnej. Ale ten samochód jest docelowo przeznaczony dla młodych i zamożnych ludzi z krajów Zachodu. Podobny licznik jest w futurystycznym Pirusie, ale nie znajdziemy go w żadnym innym modelu Toyoty. Nie bez powodu, by nie zniechęcać konserwatywnych tatusiowatych klientów.
Ludzie przywykli do wytworów mechaniki, ale większość nadal nie rozumie zjawisk elektromagnetycznych. Niech tylko ktoś na budynku postawi antenę od CB-radia, na sam jej widok sąsiedzi dostają choroby popromiennej. Nie da się wytłumaczyć, że wymiary mają związek ze stosowanymi długościami fal, a moc promieniowania (4W) jest niewiele większa od od telefonu komórkowego na granicy zasięgu (do 2W). Znacznie większe odległości od anteny sprawiają, ze poziom promieniowania jest tysiące razy mniejszy.
Niech ktoś i rozumie elektromagnetyzm. Ale na widok statku gwiezdnego bez śmigieł i dysz rakietowych to psychicznie nie wytrzyma.

Próbowałem dociec tak irracjonalnej reakcji ludzi. Musi mieć ona coś wspólnego z podświadomością, gdyż pytane osoby nie były w stanie podać jakiegokolwiek sensownego powodu zachowania.

Wyjaśnienie jest następujące:
Umysł człowieka działa w ten sposób, że tworzy model świata, z którym porównuje napływające bodźce. Nie dostrzegamy ich, aż wreszcie pojawi się bodziec niegodny ze wzorcem. Wśród ludzi pierwotnych i zwierząt taki bodziec oznaczał zagrożenie, z którym trzeba walczyć albo uciekać.
Ten schemat jest też stosowany przy wykonywaniu codziennych czynności. To je znacznie ułatwia, nie angażujemy mocy obliczeniowej mózgu do chodzenia po schodach, robimy to nieświadomie, a robot miałby z tym poważny problem, ilość koniecznych obliczeń wymaga szybkiego komputera.

Model świata jest kształtowany w wyniku nauki w szkole, lekcji religii i codziennych doświadczeń. Ale wielu ludzi popełnia pewien błąd, myląc model z rzeczywistością. Przez co ludzkość to taki dziwny gatunek, który żyje w świecie urojonym i bierze go za rzeczywistość.

Problem może się pojawić, jak człowiek trafia na zupełnie inny model rzeczywistości, należący do jakiejś grupy kultu. Jest zafascynowany ich "niezwykłymi" wierzeniami. Odrzuca poprzednie i przyjmuje nowe. Staje się fanatykiem religijnym, postrzega świat przez pryzmat nowego modelu i odrzuca inne, do czasu aż przyjmie kolejny model. Nie zapominajmy, że przesłania proroków były dostosowane do mentalności ludzi, wśród których żyli. Było nawet kilku nowożytnych proroków, ale od jakiś 30-tu lat już żaden nowy się nie ujawni ze swoimi naukami (chyba że fałszywy).

Cóż, Wszechświat jest tym czym jest i niczym innym, nie jest tym, czym chcielibyśmy, by się stał. Każdy model wart jest tyle, na ile przydany jest w praktycznych zastosowaniach, liczy się jego skuteczność. Należy do modeli rzeczywistości podchodzić z dystansem, nadawanie im rangi ideologii prowadzi do zaślepienia. Jedyne, co możemy zrobić, to starać się uwzględniać możliwie wiele punktów widzenia na jakąś kwestię, sortować je wedle skali poprawności utworzonej na podstawie dotychczasowych doświadczeń i wybierać najlepszy dla danego zastosowania.
Dopiero wtedy zbliżymy się do postrzegania świata takiego, jakim jest.

Ogromną zaletą Internetu jest to, że pokazuje najróżniejsze światopoglądy. Dzięki temu rozbudza kreatywność, wraz z jego rozpowszechnianiem się ludzkość zaczęła gigantyczny skok cywilizacyjny.

środa, 2 września 2009

Charaktery

W książeczce z poprzedniego wpisu przestrzegałem, że agenci służb bezpieczeństwa nie powinni mieć władzy nad cywilami.
Otóż kilka procent ludzi to osoby nadwrażliwe, które nie zniosą krzywdy bliźniego, a nawet zwierząt. Tacy często pracują w różnego rodzaju organizacjach pożytku publicznego, fundacjach, organizacjach ochrony praw zwierząt.
Większa część ludzi jest "zwyczajna".
Pozostałe kilka procent to 'socjopaci'. Wbrew strasznej nazwie (wziętej z psychologii), ci ludzie nie wyróżniają się zachowaniem, prowadzą zwyczajne życie, zdecydowana większość z nich nie jest niebezpieczna. Posiadają tylko pewną dysfunkcję, które uniemożliwia im odczuwanie jakiejkolwiek empatii. Dla takiego kogoś nie ma różnicy emocjonalnej pomiędzy zabijaniem człowieka a przygotowywaniem sobie kanapki. Po prostu tak już mają. Nie oznacza to, że będą w życiu postępować w sposób "niemoralny".
I tacy ludzie szczególnie dobrze czują się w wojsku czy wywiadzie. Także właśnie takich ludzi tam potrzebują, bo z wieloma obowiązkami inni nie daliby sobie rady. Jeśli wskutek jakiś okoliczności życiowych tacy ludzie nie zostaną "zagospodarowani" przez państwo, czasami trafiają do organizacji przestępczych.
W wojsku dyscyplina, regulamin i łańcuch dowodzenia dobrze im służą, więc wojsko samo w sobie nie stanowi zazwyczaj większego zagrożenia dla ludności cywilnej.
Dużo gorsza sytuacja jest ze służbami bezpieczeństwa. Ci ludzie są bardzo inteligentni i doskonale wyszkoleni, nie tylko w działaniach operacyjnych, lecz nawet w sposobach skrytego zabijania ludzi, są też przyzwyczajeni do samodzielnego działania w ukryciu, często poza prawem.
I kiedy służby specjalne są zostawione same sobie, nie są trzymane krótko przez władze kraju, to coraz bardziej wymykają się spod kontroli. Przykładowo, amerykańska CIA kiedyś dorabiała sobie przemytem narkotyków (wykazało to dochodzenie Kongresu), a kiedy prawo zabroniło jej działań operacyjnych na terytorium Stanów Zjednoczonych, to stworzyli swoje ośrodki w rezerwatach indiańskich, które, dzięki umowom z rządem, mają zapewnioną eksterytorialność. To ewidentne obchodzenie prawa. Po dziś dzień nie jest też wyjaśniona kwestia torturowania przez CIA na terytorium Polski podejrzanych o terroryzm Talibów. Rząd RP zaprzecza, co może być szczere. Po prostu agenci nie są przyzwyczajeni do pytania rządów o zgodę na wykonywanie swojej ukochanej pracy.
A już do całkowitego nieszczęścia dochodzi, kiedy służby specjalne mają zwierzchnictwo nad armią. Takiego tworu żaden rząd nie jest w stanie kontrolować, to służby specjalne zaczynają kontrolować rząd, na każdego polityka znajdzie się jakaś teczka.
Ostatnio w Stanach Zjednoczonych poszerza się kompetencje tych służb na terytorium kraju, a nawet wchodzą ustawy umożliwiające im odsuniecie od władzy cywilów w przypadku zagrożenia. Czyli de facto oddaje się władzę w ręce socjopatów, bo jest ich procentowo dużo w takich organizacjach.
Charakter tych ludzi widać w filmach o Jamesie Bondzie. Zastrzelenie człowieka nie przeszkadza mu w piciu martini z wódką, wstrząśniętego a nie zmieszanego.

Kiedy agenci SB dostali rozkaz zabicia ksiedza Popiełuszki, to go wykonali. Teraz próbuje się moralizować, że była to organizacja przestępcza. Nie zapominajmy, że tacy ludzie działają również na terytorium wroga, infiltrują organizacje przestępcze i terrorystyczne, w każdej chwili są narażeni na schwytanie, śmierć a nawet tortury. Kiedy pilot bombowca otrzyma rozkaz zrzucenia bomby atomowej to także go wykona, nawet gdyby to miała być misja samobójcza. Funkcjonariusze BOR-u mają obowiązek zasłonić ochranianego polityka, nie ma znaczenia czy go lubią oraz czy zgadzają się z jego polityką.

wtorek, 1 września 2009

Napęd elektromagnetyczny

Kiedyś na grupie dyskusyjnej fizyki wspomniałem o tej koncepcji, lecz nie podałem szczegółów. Oto nadrabiam zaległości. Ostrzegam, że nie biorę odpowiedzialności za szkody psychiczne u czytelnika.