poniedziałek, 31 października 2011

Szkolne pogadanki

Właśnie oglądałem program w telewizji, było o szkolnych pogadankach dotyczących zagrożeń związanych z narkotykami i dilerami. Chyba coś nie tędy droga.

Wmawia się poczucie zagrożenia, ale w szkole brakuje najważniejszych lekcji jakie mogą tam być, czyli nauki bycia szczęśliwym.
Trudno mi tu się wypowiadać ze szczegółami, program powinni napisać psychologowie. Ale, w ogólnym zarysie, szczęście to nie wynik sytuacji zewnętrznej człowieka, lecz wewnętrznej, bo to kwestia chemii mózgu.
Na zewnątrz nie można znaleźć szczęścia, co najwyżej krótkotrwałe i ulotne. Osiągnięcie jakiegokolwiek celu daje przelotne uczucie szczęścia. Uczucie krótkotrwałego szczęścia mogą dać też niektóre substancje chemiczne (np. narkotyki, alkohol), gdyż zmieniają chemię mózgu.
Jednak jest możliwa permanentna przemiana i uczucie szczęścia. Po prostu trzeba się nauczyć dostrzegać pozytywne i zabawne aspekty, zamiast dołować się wmawiając sobie negatywy.

Powiązania pomiędzy ciałem a umysłem są dwukierunkowe. Nieszczęśliwy człowiek ma smutną minę. Jeśli ktoś ma wesołą minę, to zaczyna odczuwać szczęście. Więc szczęścia można się nauczyć, trenować.
Bo świat jest fantastyczny i niesamowity, zaczynając od najdrobniejszych molekuł po cały Wszechświat.

piątek, 28 października 2011

piątek, 21 października 2011

Dalsze rozważania o jedności bytów

Ateizm zasadniczo jest słuszny, nie ma zjawisk nadprzyrodzonych, co najwyżej jeszcze nie zrozumiałe.

Ale ateizm często błędnie wiąże się z darwinizmem - ideami walki o byt i rywalizacji. Błąd takiego myślenia wiąże się z niezauważaniem, iż wszyscy ludzie oraz otaczający świat zbudowani są dokładnie z takich samych atomów. A jedne atomy nie mogą być w żaden sposób ani "lepsze", ani "gorsze" od innych atomów. Panuje absolutna równość oraz jedność bytów. Nic nie ginie, nic nie powstaje, zmienia się tylko forma.

Nie ma dobra ani zła, jedynie mądrość oraz głupota. Głupota jest wynikiem niedostrzegania jedności.

poniedziałek, 17 października 2011

Małżeństwo a konkubinat

Zauważyłem na forach, że kobiety nie rozumieją, czemuż to instytucja małżeństwa jest przeżytkiem. Aby uniknąć nieporozumień, dla dalszej dyskusji uprzedzam, że osobiście wolę stałe związki, takie na zawsze, zawsze tak miałem;)

Małżeństwo wymyślili mężczyźni aby zniewalać kobiety, stąd trudności w rozwodach i bzdety, że "bóg tak chciał". To było zniewolenie zarówno prawne, jak i ekonomiczne (kobiety kiedyś nie miały wykształcenia ani majątku, były kompletnie uzależnione od swoich mężów). W zasadzie kobieta była służącą, przynajmniej w katolickim kręgu kulturowym.
Ludzie byli też dosyć prości, nie różnili się zbytnio, nie żyli zbyt długo.

Teraz sytuacja zupełnie się odwróciła. Ludzie są coraz bardziej różnorodni, żyją coraz dłużej i zmieniają się przez swoje życie (to istotne - wolne związki nie przez przypadek są coraz częstsze wśród ludzi zamożnych i wykształconych, niezależnie myślących).
Współcześnie jakie zyski może mieć kobieta z małżeństwa? Ano żadne! Przykłady:
  • Bezpieczeństwo ekonomiczne. Fakty są takie, że ostatnio kobiety są niezależne finansowo, z tego powodu nie potrzebują mężczyzn. Muszą liczyć na siebie, jak mają liczyć na mężczyzn to często się przeliczą. Uzależnienie ekonomiczne od mężczyzny umożliwia powstawanie różnych patologii, bo kobieta nie ma dokąd odejść. Marzenia o księciu z bajki i dostatku minimalnym wysiłkiem kończą się znalezieniem dyktatora.
  • Wierność. Tutaj nie ma żadnej różnicy pomiędzy związkiem partnerskim a małżeństwem, jak chcą to i tak sobie kogoś znajdą na boku. W małżeństwie nawet łatwiej o zdrady, gdyż trudno się później rozstać. W konkubinacie jakie sobie zasady ustalą pomiędzy sobą (a w tej kwestii panuje ostatnio spora różnorodność obyczajowa), to muszą ich przestrzegać, inaczej do widzenia.
  • Pewność przyszłości. Nic nie jest pewne, także w małżeństwie.
  • Dzieci. Tutaj w małżeństwie nawet jest gorzej, bo i tak mogą nie mieszkać już ze sobą, a alimentów nikt nie dostanie dopóki trwa małżeństwo. Alimenty można zasądzić nawet jak nie było małżeństwa. A i tak kobieta musi liczyć przede wszystkim na siebie.
Nieporozumienie wynika z tego, że kobieta sobie myśli: "skoro nie chce się ożenić, to znaczy, że nie traktuje mnie poważnie". To efekt dawnych naleciałości kulturowych, mentalności mężczyzn, którzy myślą, że muszą kłamać by zaciągnąć do łózka. W bardziej cywilizowanych rejonach świata po prostu dwoje ludzi ustala, po co właściwie są ze sobą.
Fakt, że niechęć do stałego związku często u mężczyzny jest wynikiem braku dojrzałości, ale to nie jest regułą. Mężczyźnie też może zależeć na tej konkretnej kobiecie i boi się ją stracić (co prawda to rzadkość, podświadomie kobiety odrzucają akurat takich mężczyzn, którym naprawdę na nich zależy).

Skoro jednak obydwoje uważają, że chcą być ze sobą na zawsze, to dlaczego jednak nie małżeństwo? Ano dlatego, że papierek niszczy związek. Ludzie uważają, że jest już przesądzone i przestają dbać o siebie i o drugiego człowieka. Papierek to forma przymusu, a ludzie nie lubią robić czegokolwiek pod przymusem i nieświadomie się buntują. Teraz już nie są ze sobą bo chcą, ale bo muszą, a to wszystko psuje. Częste są przypadki, iż dwoje ludzi jest ze sobą przez 2 lata, 5 lat, 10 lat, a jak zawrą małżeństwo to się rozlatuje w ciągu kilku miesięcy.
Współcześni ludzie mają inną mentalność niż dawniej, są coraz mniej skłonni do konformizmu, dlatego nie służy im przymus małżeński.

niedziela, 16 października 2011

10 Przykazań według Księgi Mormona

Wypowiedź proroka Abinadiego, na krótko przed spaleniem go na stosie:
I teraz przytoczę wam resztę przykazań Boga, gdyż widzę, że nie są one wyryte w waszych sercach, widzę, że nauczyliście się niegodziwości i uczyliście jej przez większość swego życia.
Pamiętacie, że powiedziałem wam przykazanie: Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach poniżej ziemi.
Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, bowiem ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który za występek ojców karze potomków do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy Mnie nienawidzą.
Okazuję zaś łaskę tysiącom potomków tych, którzy mnie miłują i przestrzegają Moich przykazań.
Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego na próżno, bowiem Pan nie pozostawi bez kary tego, który na próżno wzywa Jego imienia.
Pamiętaj, abyś święcił dzień szabatu.
Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia, dzień siódmy jest szabatem ku czci Pana, twego Boga. Nie będziesz w dniu tym wykonywał żadnej pracy ani ty, ani syn twój, ani córka twoja, ani twój sługa, ani twoja służebnica ani twoje bydło, ani obcy, ktory przebywa w obrębie twoich bram.
Pan bowiem uczynił w sześciu dniach niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest. I On pobłogosławił dzień szabatu i uczynił go świętym.
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, twój Bóg, ci daje.
Nie będziesz zabijał.
Nie będziesz cudzołożył, nie będziesz kradł.
Nie będziesz fałszywie świadczył przeciw bliźniemu twemu.
Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego, nie będziesz pożądał żony bliźniego twego ani jego sługi, ani służebnicy, ani osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twego bliźniego.
I stało się, kiedy Abinadi powiedział to, zapytał ich: Czy nauczaliście ten lud że mają pamiętać i przestrzegać tych przykazań?
Oto mówię wam: nie uczyniliście tego, albowiem gdybyście ich nauczali, Pan nie nakazałby mi wystąpić i przepowiadać nieszczęścia temu ludowi.
A teraz powiedzieliście, że prawo Mojżesza sprowadza zbawienie. Oto mówię wam, że potrzebujecie teraz przestrzegać przepisów prawa Mojżesza, jednak nadejdzie czas, gdy przestrzeganie ich nie będzie więcej celowe.
Co więcej, mówię wam, że zbawienie nie jest tylko wynikiem przestrzegania przepisów tego prawa, albowiem jeśli nie nastąpiłoby zadośćuczynienie, którego Bóg sam dokona za grzechy i niegodziwości swego ludu, zginęliby oni niechybnie pomimo przestrzegania przepisów prawa Mojżesza.
Oto Izraelitom potrzebne jest prawo, nawet bardzo ścisłe przepisy, albowiem są hardym ludem, spieszącym do czynienia niegodziwości, lecz ociągającym się z przypomnieniem sobie Pana, swego Boga.
Zostało im więc dane prawo, przepisy ceremonii i obrzędy, które mieli ściśle przestrzegać z dnia na dzień, aby pamiętali o Bogu i swej powinności wobec Niego.
I mówię wam, że prawo to symbolizuje to, co ma nastąpić.
I czyż zrozumieli oni prawo? Mówię wam: Nie, nie wszyscy zrozumieli to prawo, a to z powodu znieczulenia ich serc, bowiem nie rozumieli, że człowiek może być zbawiony tylko dzięki odkupieniu dokonanemu przez Boga.
(MOSJASZ13, 11-32)
Nie bez powodu przytaczam ten fragment, zawiera kilka ważnych szczegółów.
Najważniejszy zakaz (wcześniej w tekście też był powtórzony) dotyczy tworzenia wizerunków i czczenia ich. Jakie skutki przynosi nieprzestrzeganie go, to widać po paru ostatnich walkach o krzyże czy raczej na krzyże.
Pojecie "niegodziwości" zostało już wyjaśnione w książkach Raela - często chodziło o dążenie do zdobycia wiedzy naukowej, która stałaby się zagrożeniem dla innych światów. Zadaniem religii było powstrzymywanie tego rozwoju. Społeczeństwo, które liczyło na własne siły i dzięki temu rozwijało się materialnie (naukowo), czekała zagłada.
Kolejną ważną kwestią w powyższym tekście jest to, że prawa Mojżesza nie są żadnymi obiektywnymi oraz absolutnymi "zasadami moralnymi", lecz zostały wprowadzone w konkretnym celu i nadejdą czasy, kiedy przestaną już obowiązywać.
Ciekawostką jest również, że ów Pan nie twierdzi, iż jest Bogiem, ale że jest Bogiem dla ludzi (czyli ma władze absolutną).

Nieco dalej:
Nawet to śmiertelne ciało stanie się nieśmiertelne i co jest w nim zniszczalne, stanie się niezniszczalne, i każdy zostanie przywiedziony przed sąd Boga, aby został przez Niego osądzony według swych czynów; dobrych i złych.
Jeśli będą dobre, zmartwychwstanie do wiecznego życia i szczęścia, a jeśli będą złe, zmartwychwstanie na wieczne potępienie, oddany diabłu, który ma go w niewoli, co oznacza wieczne potępienie.
Tacy ludzie ulegali swym przyziemnym pragnieniom i pożądaniom, nigdy nie zwróciwszy się do Pana, gdy czekał na nich z otwartymi ramionami: albowiem łaska była im dostępna, lecz oni jej nie chcieli, ostrzeżono ich przed skutkami niegodziwości, a mimo to nie chcieli od niej odstąpić, wzywano ich do nawrócenia, ale oni nie chcieli się nawrócić.
(MOSJASZ16, 10-20)
Czyli Księga Mormona, tak samo jak Biblia oraz Koran, mówią o zmartwychwstaniu ciała i Dniu Sądu (parę razy już tłumaczyłem, czym jest owo "zmartwychwstanie" - odtworzeniem ciała z jednej komórki lub zapisu jej DNA).
Ten fragment mówi również o tym, co już wcześniej znalazłem w Koranie - że ludzie przed wymierzaniem kary byli ostrzegani przez proroków. Czyli mamy tu do czynienia z procesem stanowienia prawa (1-powstanie przepisu, 2-pubiczne ogłoszenie przepisu, 3-wyegzekwowanie).

Znalazłem też opisy pochodzących "z nieba" urządzeń technicznych. Poświęcę im oddzielny wpis, na razie jeszcze nie dokończyłem czytać, bo jak widać tekst jest bardzo nużący;)
(podejrzewam, że to w celu wytworzenia licznych połączeń pomiędzy neuronami u czytelnika, w każdym razie IQ u Żydów z ich licznymi świętymi tekstami nigdy nie było niskie).

sobota, 15 października 2011

Protesty oburzonych

Właśnie w 950 miastach w 80 krajach trwają protesty, w wielu miejscach przeradzają się w starcia uliczne.

Jakoś nigdzie oficjalne media nie podają, po co właściwie ci ludzie protestują (nie chcę popadać tu w jakieś teorie spiskowe dlaczego tak się dzieje, ale w mediach panuje dziwna jednomyślność). Można odnieść mylne wrażenie, że jest kryzys, rządy obcinają wydatki, więc ludziom gorzej się powodzi, a nie chcą zaciskać pasa.

To tylko część prawdy, a może raczej celowe zakłamanie. Owszem, obniża się wydatki socjalne, a jednocześnie.... pompuje miliardy dla ratowania prywatnych banków, które przecież niczego pożytecznego nie produkują, tylko tworzą długi.
Parę tygodni temu w radiu słyszałem, jaka nieszczęsna ta Grecja, nie chce przyjąć "pomocy" międzynarodowej - ale warunkiem tej pomocy jest... dokapitalizowanie greckich banków.

I o to cała ta afera. Państwa bankrutują, a garstka bankierów robi na tym świetny interes.

poniedziałek, 10 października 2011

Wzór władcy

Czytam sobie dalej tą "Księgę Mormona", jest przemowa króla Beniamina (ze starożytnej amerykańskiej wspólnoty żydowskiej):
Oto jestem jak wy, podlegam wszelkim chorobom i słabościom ducha, jednak zostałem wybrany przez ten lud i wyświęcony przez mego ojca, a Pan Bóg zezwolił, abym panował i królował temu ludowi; utrzymywał mnie przy życiu i zachował mnie swą niezrównaną mocą, abym służył wam całym sercem, duszą i ze wszystkich sił, które mi Pan dał.
Oto Pan pozwolił mi, aby życie moje upłynęło na służbie dla was aż do dzisiaj, i nie chciałem waszego złota ani srebra, ani żadnych bogactw.
Ani też nie pozwoliłem, aby wtrącano was do lochów lub czyniono niewolnikami, abyście mordowali, rabowali, kradli, popełniali nierząd czy też jakąkolwiek niegodziwość, a nauczałem was przestrzegać przykazań Pana we wszystkim, co wam nakazał.
I nawet ja sam żyłem z pracy własnych rąk, aby wam służyć, abyście nie byli obciążeni podatkami i nie narzucano wam czegoś ciężkiego do zniesienia. I o wszystkim, co wam mówię, sami możecie dzisiaj zaświadczyć.
Jednakże, moi bracia, nie czyniłem tego, aby się przechwalać, ani nie mówię o tym, aby was oskarżać, lecz byście wiedzieli, że mogę dzisiaj z czystym sumieniem odpowiadać przed Bogiem.
Oto powiedziałem wam, że spędziłem życie na służbie dla was, i nie przechwalam się tym, gdyż czyniąc to służyłem Bogu.
I mówię wam to, abyście nabywali mądrości, abyście wiedzieli, że gdy służycie bliźnim, służycie swemu Bogu.
Oto nazywacie mnie swym królem, i jeśli ja, którego nazywacie swym królem, trudzę się, aby wam służyć, czyż nie powinniście trudzić się, aby służyć sobie nawzajem?
(MOSJASZ2, 11-19)
I nie pomyślicie o skrzywdzeniu bliźniego, lecz pragnąć będziecie spokojnego życia, oddając każdemu co mu się należy.
Nie pozwolicie, aby wasze dzieci chodziły głodne, nagie, czy żeby przestępowały prawa Boga, biły się, kłóciły pomiędzy sobą, i służyły diabłu, który jest mistrzem grzechu i wrogiem wszelkiej prawości, złym duchem, o którym mówili nasi ojcowie.
Lecz będziecie je uczyć, aby postępowały drogami prawdy i rozsądku, aby kochały się i pomagały nawzajem.
Wy sami będziecie pomagali tym, którzy potrzebują waszej pomocy, będziecie dzielili się z potrzebującymi tym, co macie i nie pozwolicie aby żebrak prosił was na próżno, nie odeślecie go z niczym aby zginął.
Może powiecie: sam jest sobie winien swojej nędzy, dlatego powstrzymam się od udzielenia mu pomocy, nie dam mu mego jadła ani nie podzielę się z nim moja własnością, aby mu ulżyć, gdyż kara jaką ponosi jest słuszna.
Ale ja wam mówię, że kto tak czyni, potrzebuje się nawrócić, a jeśli się nie nawróci żałując i naprawiając, co uczynił, ginie na zawsze i nie ma udziału w królestwie Bożym.
Albowiem czyż nie jesteśmy wszyscy żebrakami? Czyż nie polegamy wszyscy na tym samym Bogu we wszystkim, co mamy, zarówno z żywności, okrycia, jak i złota, srebra i wszelkich bogactw?
Oto nawet teraz wzywaliście Jego imienia, błagając o odpuszczenie grzechów, i czyż pozwolił, abyście prosili na próżno? Nie. Przelał na was swego Ducha i sprawił, że wasze serca przepełniła radość i zaniemówiliście z radości.
A teraz, jeśli Bóg, który was stworzył, od którego zależy całe wasze życie, wszystko co macie i czym jesteście, jeśli ten Bóg daje wam to, co dobre, o co prosicie z wiarą, ufając, że otrzymacie, jak bardzo jesteście zobowiązani do dzielenia się z innymi tym, co posiadacie.
I jeśli wydacie sąd na człowieka, który prosi was o darowanie mu tego, co macie, aby nie zginął, i potępicie go, o ileż słuszniejsze będzie potępienie was za odmówienie mu tego, co macie, co nie należy do was, lecz do Boga, do którego należy także wasze życie, a mimo to nie prosicie Go o darowanie wam życia ani nie nawracacie się żałując i naprawiając, co uczyniliście.
Mówię wam, biada takiemu człowiekowi, albowiem co posiada, przepadnie razem z nim, i mówię do tych, którzy są bogaci w rzeczy tego świata.
I mówię do biednych, tych, którym tylko starcza, aby przeżyć z dnia na dzień, i mam na myśli tych spośród was, którzy odmawiacie żebrzącemu, bo nie macie. Pragnę, abyście w duchu mówili: Nie daję, bo nie mam, lecz dałbym, jeślibym miał.
I jeśli w duchu to powiecie, jesteście bez winy, w innym wypadku jesteście potępieni i potępienie was jest słuszne, gdyż jesteście chciwi, nawet nie posiadając.
(MOSJASZ4, 13-25)
Niezależnie od kontrowersji dotyczących autentyczności tego tekstu, widać w nim charakterystyczną ideę mesjańskiego władcy-sługi, który jest królem ludzi a nie ziemi, przywódcą a nie władcą. To zupełne przeciwieństwo królów wyświęcanych kiedyś przez Kościół.
A także zarysy ustroju państwa opartego na zasobach, które nie zezwala na przymieranie z głodu, jeśli jest nadmiar dóbr i niektórzy opływają w dostatki. W którym każdy ma zapewniony minimalny poziom egzystencji.

piątek, 7 października 2011

Dalsza szkodliwość ideałów

Zebrało mi się dzisiaj na marudzenie.

To o czym mówiłem, absolutnie nie jest komunizmem! W komunizmie władza znajduje ludziom pracę, mówi co mają robić i co myśleć. W kapitalizmie przeciwnie, państwo zostawia ludzi samym sobie, byleby zarabiali na tym co robią (oraz płacili z tego podatki). I właśnie ten nigdzie niepisany przymus zarabiania ogranicza ludzi, nie można zajmować się tym, co przynosi satysfakcję, co rozwija lub co pomaga innym ludziom, bo trzeba zarabiać na przeżycie, dostosować się do nijakiej większości.
Zarówno dla komunizmu, jak i kapitalizmu, największym zagrożeniem są ludzie myślący, kreatywni, wynalazcy. Myślenia nikt nie chce, bo to podważa zasadność posad wszelkich autorytetów. Wynalazków też nikt nie chce, bo albo psują długoterminowe biznesplany (zainwestowało się ogromne pieniądze w produkt, a tu wyskakuje taki wynalazca z czymś lepszym), a także, o zgrozo... ułatwiają ludziom życie, to znaczy pozbawiają ich pracy, możliwości zarobku.
Kapitalizm funkcjonuje lepiej niż komunizm, gdyż ludzie ze swojej natury nie lubią być ubezwłasnowolniani, wolą choć w minimalnym stopniu decydować co chcą robić. W komunizmie nie ma motywacji, w kapitalizmie, jak pokazują badania, jest przynajmniej przez pierwsze dwa miesiące pracy, a potem i tak idą z prądem, jest im wszystko jedno.

Bez wątpienia rozwój wiedzy i techniki ułatwia ludzkie życie, więc jest wskazany. A jednocześnie ogranicza potrzebę pracy ludzkiej, przez co stanowi zagrożenie. Takie balansowanie na krawędzi, ale wcześniej czy później źle się skończy.
Nie ma innego wyjścia, jak wykorzystać technikę i zlikwidować konieczność pracy ludzkiej. Wtedy, paradoksalnie, ludzie zaczną więcej i lepiej pracować. Przynajmniej niektórzy, czujący potrzebę tworzenia czegoś, ci zawsze mają niespożytą energię. Ale to właśnie tacy luzie ciągną świat do przodu.

Komentarz znaleziony na Onecie:
Jestem na zasiłku dla bezrobotnych od 5 lat:)) W UK by dostać zasiłek należy przepracować rok. Zasiłek płacony jest bezterminowo w stałej kwocie (ok. 60 funtów na tydzień dla pary z dzieckiem ok. 100 funtów na tydzień). Mało - to prawda, ale sam zasiłek dla bezrobotnego to nie wszystko, do tego dochodzi:
- 100% zasiłku na mieszkanie (wynajem prywatny)
- dodatki na dziecko (jeśli jest/są)
- dofinansowanie wyżywienia (z dziećmi).
Są i niedogodności takiego życia, po pierwsze po 2 latach bycia bezrobotnym państwo wysyła na obowiązkowy kurs 26 tygodniowy (pól roku) podstaw angielskiego i matematyki - by podnieść kwalifikacje tych najmniej zdolnych:)) i utrudnić życie np. mi - hmm;( Kurs jest miedzy 8 a 15 i obarczony obowiązkiem pod groźba utraty zasiłku. W czasie kursu są tygodniowe wakacje, oraz! 56 funtów tygodniowo za kurs plus zasiłek:) po ukończeniu kursu wpada się w koło, czyli za 2-4 tygodnie trafia się ponownie na ten sam kurs, to już miłe nie jest! Zanim przejdę do rozwiązania owej sytuacji wspomnę, ze biuro bezrobotnych (job centre) bardzo pomaga w znalezieniu pracy, łącznie z np. zakupem odpowiedniego ubrania czy podstawowych narzędzi. Jak wyjść z koła kursów:
- rejestrujemy firmę po 2 latach bycia na zasiłku,
- aplikujemy o dofinansowanie dla mało zarabiających (Working Tax Credit),
- wszelkie dodatki jak opłaty za mieszkanie itp. mamy te same bo one zależą od dochodu nie od stanu pracy czy nie. Working Tax Credit to lekko mniej niż zasiłek, niewiele - więc nie jest źle. Po 2 latach "własnej działalności" wracamy na zasiłek, bo 2 lata resetują nasz poprzedni status:)
Naturalnie od czasu do czasu popracuję na czarno jak mam chcieć kupić sobie coś lub pojechać za granicę:) ale dzięki temu zwiedziłem prawie całą Anglię! Mam samochód -stary rumpel ale jeździ:) kiedy ludzie zapierniczają za 6 funciaków po 12 godzin w warehousach jak zwiedzam:) Mam wykupione członkostwo w tutejszym odpowiedniku PTTK dzięki czemu 70% atrakcji mam gratis, jak pałace, zamki itp. Na koniec mała uwaga moralna. Czy mi nie wstyd? Nie! Dlaczego? Ja podatki w życiu zapłaciłem spore to raz dwa rząd wydaje 22mln funtów dziennie na Afganistan i nie mniejsza część tej kwoty na Libię gdzie zamiast kreować dobre życie je niszczą zrzucając bomby, czy ja mam się w taki razie czegoś wstydzić? Nie! Wstydźcie się wy co robicie jak pelikany z 6 na godzinę i z waszych podatków bogacą się ludzie produkujący bomby...
Wielkie brawa dla rządu Wielkiej Brytanii, że nie zostawia ludzi samym sobie na pastwę losu!
Ale nie wydaje mi się, aby rozdawanie pieniędzy było dobrym pomysłem, bo to demotywuje. Zadaniem państwa powinno być zapewnienie ludziom mieszkania, wyżywienia oraz nieskrępowanej możliwości rozwoju. Niby wprowadzenie takiego systemu kosztuje, a jednak nie.

Istnieją więzienia, a tam ludzie lubiący samodzielnie decydować o własnym losie i przez to wypadający z niewolniczego ustroju spędzają wakacje. Ich utrzymanie kosztuje. Równie dobrze za te pieniądze można by im zafundować darmowe mieszkania, stołówkę oraz dostęp do zajęć na uczelniach oraz ośrodków sportowych. Byle by nie rozdawać pieniędzy, bo wpierw wylatują ze społeczeństwa ludzie o stanach depresyjnych i mogą próbować się leczyć alkoholem oraz narkotykami (we współczesnym kulawym systemie gospodarczym zawsze ktoś wylatuje poza margines, rządy starają się tylko, aby najpierw byli to mieszkańcy Afryki oraz Ameryki Południowej).
Koszt ich utrzymania, czy to w więzieniu, czy poza nim, jest zbliżony. Oczywiście za swoje czyny ludzie powinni ponosić jakąś karę, ale wprowadzając taki system darmowego przeżycia dla społeczeństwa jednocześnie zmniejsza się liczba osadzonych w więzieniach, gdyż potencjalni przestępcy nie mają motywacji do łamania prawa. To się równoważy - więcej darmowych mieszkań i stołówek = mniej więzień. To oczywiście duże uproszczenie, zawsze jakieś przestępstwa będą, bo skłonność do przemocy jest wynikiem zaburzeń równowagi chemicznej mózgu, ale ich liczba będzie marginalna.

Ktoś tu czytając może się oburzać, przecież ci ludzie to "śmieci", "margines", "nic niewarci", "źli" i w ogóle zasługują na swój los. Tu tkwi właśnie błąd myślenia, polegający na dopasowywaniu ludzi do wydumanych ideałów. Nie ma czegoś takiego jak "zły" człowiek, ani w ogóle jakiegokolwiek zła, to wymysł kościelny. Ludzie krzywdzą innych z trzech powodów:
  1.  Aby samemu przeżyć. System gospodarczy wymusza posiadanie pieniędzy dla przeżycia, a z różnych przyczyn niektórzy ludzie nie mogą ich zdobyć w legalny sposób. To można wyeliminować, eliminując konieczność posiadania pieniędzy.
  2. Skłonność do agresji, wynikająca z zaburzeń równowagi chemicznej mózgu. To można leczyć, mózg jest takim samym organem jak i inne.
  3. Zaburzone postrzeganie świata, wynikające z traumatycznych przeżyć. Eliminacja tego wymaga zmiany paradygmatów, nowej filozofii życiowej.
Ponoć ludzie są dobrzy i źli, więc weźmy dwóch ludzi z tłumu i spróbujmy określić, który jest ten "lepszy", a który "gorszy".
Można zbadać skład chemiczny ich ciał, ale to nic nie da, nie różnią się zbytnio. Są zbudowani z takich samych pierwiastków chemicznych, pochodzących z tych samych gwiazd, czarnych dziur czy wnętrza tej samej planety. To tylko chwilowa konfiguracja materii, która utworzyła człowieka i po jego śmierci ulegnie rozproszeniu. Tutaj obydwaj są równi.
Można określić ich majątek, jeden ma go więcej a drugi mniej. Ale majątek jednego i drugiego zbudowany jest z podobnych atomów, pochodzących z tych samych gwiazd, czarnych dziur i wnętrza planety. Te atomy istniały na długo zanim ci ludzie uznali je za swoją własność i będą istnieć jeszcze długo po tym, jak ci ludzie przestaną istnieć. Więc w ogóle pojęcie własności nie do końca jest poprawne. Szacowanie wartości człowieka na podstawie jego urojenia co do posiadania kawałka materii chyba nie jest zbyt szczęśliwą metodą. Indianie uważali, że ziemia nie może należeć do człowieka, tylko człowiek jest cząstką ziemi, i mieli absolutną rację.

Jedyne, co tak naprawdę odróżnia tych ludzi, są połączenia neuronowe w mózgu. Ale te zmieniają się przez całe życie. Jedni ludzie mogą mieć bardziej sprawne mózgi, drudzy mniej, dużo też zależy od bodźców pobudzających je w dzieciństwie, a później przez całe życie. I tutaj każdy człowiek ma ogromny, indywidualny potencjał. Nawet upośledzeni umysłowo bywają utalentowani w wąskich dziedzinach.
To mam właśnie na myśli mówiąc o nowej filozofii życiowej. Wszyscy ludzie są jednym, braćmi, los każdego człowieka w znacznej mierze zależy od losu innych ludzi, rozwój jednego człowieka zmienia życie innych. Ale niewielu ludzi potrafi patrzeć w ten sposób, ich umysły są zatrute wpajanymi ideami rywalizacji i czyhającego zewsząd zła. Próbując się dowartościować lub bronić się przed tym wydumanym złem spychają innych ludzi na margines, co prowadzi do eskalacji konfliktów społecznych.

Ale się rozpisałem. Ale jak już kiedyś wspominałem, sztuka nie polega na zmienianiu ludzi, to się nigdy nie udaje, ale na wykorzystaniu ich predyspozycji dla korzyści ogółu.

Szkodliwość wszczepiania Kościelnych ideałów

Wczoraj oglądałem film o meksykańskich emigrantach i [znowu] zobaczyłem, jakie spustoszenie wywołują ideały wymyślane przez Kościół, które nie mają żadnego pokrycia w księgach, na które niby się powołuje.

Jednym z "grzechów głównych" jest lenistwo. Powszechnie wiadomo, niezależnie czy ktoś jest katolikiem czy tylko żyje w zachodniej cywilizacji, że lenistwo jest czymś "złym" (a zło trzeba tępić!). Człowiek "powinien" być pracowity i zaradny, inaczej to pasożyt szkodzący społeczeństwu, żerujący na pracy innych (przynajmniej takie jest mniemanie).
Z drugiej strony, człowiek powinien kochać bliźniego.

Które z tych przykazań jest ważniejsze? O miłości bliźniego mówił Jezus, o złym lenistwie dorzucił od siebie Kościół (co jest ewidentnym zakłamaniem, bo księża sami nie mają zbyt ciężkiej pracy).

Powracając do wątku meksykanów. Jako "dobrzy" chrześcijanie bardzo chcą być pracowici i przydatni społeczeństwu, ale nie mogą, sytuacja w ich kraju na to nie pozwala. Szukają więc szczęścia w Stanach Zjednoczonych. I tu jest problem.
Bo albo są uważani za pasożytów, nic nie robiących i żerujących na świadczeniach fundowanych im przez amerykańskich podatników, albo wręcz przeciwnie, znowu wzbudzają nienawiść swoją pracowitością, gdyż przez nią odbierają pracę samym amerykanom. Wrócić nie mają do czego. I tak źle, i tak niedobrze. Politycy i duchowni (pewien pastor się wypowiadał w tym filmie), którzy jak wiadomo nigdy nie rozwiązują problemów ludzi bo nie potrafią, nie są inżynierami i naukowcami, nakazują meksykanom przestrzeganie amerykańskiego prawa. Czyli w praktyce wymarcie z głodu. Istny paragraf 22.

Widocznie przykazanie kościelne jest ważniejsze od Jezusowego, które zmienia się na: "kochaj bliźniego, jeśli nie jest cudzoziemcem, innowiercą, nie pracuje w konkurencyjnej firmie, nie chce się zatrudnić w twojej firmie, nie jest inny w jakikolwiek sposób (itp.), niech wraca do siebie, co z oczu to z serca". Czyli de facto i tak nie da się stosować w praktyce słów Jezusa, ale księża są uważani za potrzebnych, bo gdyby nie oni nikt by społeczeństwu nie wszczepiał ideałów, jacyż to ludzie powinni być a nie są. Cóż z tego, że nie da się ich przestrzegać, to wina nadprzyrodzonego zła i szatana.

Naukowiec w takiej sytuacji postąpił by zupełnie inaczej. Nie stara się dostosować świata do wydumanych ideałów, ale badać go takim jaki jest, nie wierzy też w istnienie nadprzyrodzonego zła. Z kolei inżynier szacuje zasoby i znajduje sposób na ich optymalne wykorzystanie.
Jeśli praca ludzka jest dobrem deficytowym (albo zbyt mało pracowników, albo pracodawców, rozpowszechnienie pracy maszyn), a przecież zasad matematyki się nie zmieni (ekonomiści próbują, efektem są kryzysy), jedynym rozwiązaniem okazuje się właśnie... lenistwo, zlikwidowanie przymusu pracy. Kiedyś niezbędnym do przeżycia było, aby 90% społeczeństwa pracowało na roli, 5% było rzemieślnikami w miastach, pozostałe 5% to arystokracja wyzyskująca pozostałych (nie zapominajmy, że to nie chłopi ani nie rzemieślnicy dokonywali odkryć naukowych). Teraz poniżej 3% pracuje na roli i jest w stanie wyżywić resztę, niecałe 3% pracuje również przy produkcji i dostarcza wszelkich niezbędnych dóbr. A to dopiero początek automatyzacji i komputeryzacji.
Przyjmijmy, że w przyszłości do wytworzenia żywności i dóbr potrzebna będzie praca 5% ogółu społeczeństwa. W zasadzie wystarczyłby 1%, ale po co mają się przemęczać, niech te 5% pracuje na 1/5 etatu. Reszta może się lenić do woli. Takim oto sposobem lenistwo likwiduje biedę na świecie, znikają wszelkie antagonizmy, konflikty i przestępczość, zapanuje dobrobyt i szczęście.

To trochę uproszczony opis, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, ale aby ludzkość przetrwała niezbędna jest zmiana paradygmatu, umożliwienie ludziom funkcjonowania bez konieczności posiadania zarobkowej pracy (zniknie choćby problem emigracji). Już przy współczesnej technice da się tego dokonać. Oni wcale nie żerują na pracy innych, bo dobra produkują maszyny, a największe zyski w gospodarce mają prawdziwi pasożyci - spekulanci (och przepraszam, inwestorzy giełdowi) i banki.
Drugą niezbędną kwestią jest zmiana sposobu edukacji, mająca za zadanie rozbudzanie ludzkiej kreatywności. Wcale nie musi pracować te 5% społeczeństwa na 1/5 etatu, niech każdy statystyczny obywatel coś zrobi dla innych przez 1% swojego czasu i to wystarczy. Jedni zrobią mniej niż inni, drudzy więcej, każdy wedle własnych predyspozycji, ale średnia wypadnie znacznie powyżej tego minimalnego 1%, bo kreatywny człowiek nie lubi się nudzić, chce działać, szuka wyzwań w życiu.

I historia zatacza koło, powraca do słów Jezusa. Da się stworzyć społeczeństwo oparte na szacunku do każdego człowieka, nie da się opartego na przymusie pracy zarobkowej. Kiedyś było odwrotnie, ale w międzyczasie wymyślono maszyny.

niedziela, 2 października 2011

Czytanie z Księgi Mormona

Ostatnio zdobyłem "Księgę Mormona". Jak znajdę tam jakieś artefakty po kosmicznej cywilizacji to dam znać, na razie czytanie opornie idzie, po paru stronach zasypiam. Zapowiada się typowa święta księga, strasznie rozwlekła, powtarzalna i strasząca piekłem. Bardziej kojarzy mi się z przemowami chrześcijańskiego kaznodziei niż z tekstem powstałym ok. 600 lat p.n.e. Zdarzają się takie kwiatki, jak opowiadanie w czasie przeszłym o przyszłych wydarzeniach z życia Jezusa (albo to wina tłumacza), oraz wspominanie o "Biblii". Wygląda też na to, że Indianie są zdeprawowanymi potomkami... Żydów (albo ja coś źle zrozumiałem).

Z samego początku trafiła się zagwozdka - potwierdzenie istnienia chrześcijańskiej Trójcy Świętej (Bóg, Jezus i Duch Święty). Natomiast "Koran" definitywnie zaprzecza boskości Jezusa i istnieniu Trójcy. Jakaś straszliwa niekonsekwencja panuje w tych świętych księgach. Nie za bardzo wiem, jak to rozwikłać.
"Księga Mormona" została podyktowana w XIX wieku przez proroka Josepha Smitha swoim sekretarzom, jako tłumaczenie złotych płyt znalezionych w pobliskim wzgórzu, a więc po napisaniu "Koranu". Jednak sam tekst pochodzi rzekomo z 600 roku p.n.e., czyli sprzed napisania "Koranu". Wygląda więc na to, według pierwotnych założeń miała powstać idea Trójcy (co ma potwierdzenie w żydowskich legendach o Mesjaszu), jednak władze gdzieś tam w niebie wycofały się z tego pomysłu w pierwszych wiekach chrześcijaństwa.
Czyli jednak Trójca nie istnieje, co zostało potwierdzone w "Koranie", jako księdze późniejszej do "Księgi Mormona", chociaż historycznie wcześniejszej (nie ma starożytnego oryginału "Księgi Mormona", jedynie tłumaczenie z XIX wieku). Takie są zasady przy kolizji aktów prawnych.

Jednak parę idei jest zadziwiająco zbieżnych z "Koranem". Kilka przykładów:
I ludzie innych narodów wbiją się w dumę i będą potykać się z powodu niezmiernej przeszkody, albowiem utworzyli wiele kościołów, a mimo to gardzą mocą i cudami Boga i dla siebie nauczają w kościołach według własnej mądrości, według tego, co wiedzą z siebie samych, i czynią to aby bogacić się i gnębić biednych.
Utworzą oni wiele kościołów, które przyczyniać się będą do zawiści, sporów i złej woli.
Będą mieć także tajemne sprzysiężenia na wzór sprzysiężeń diabła, jak za dawnych czasów, bo on jest inicjatorem tego wszystkiego, inicjatorem morderstwa i czynów ciemności, i prowadzi ich na postronku zaciśniętym wokół szyi, aż na zawsze zwiąże ich swymi mocnymi sznurami.
I mówię wam, moi kochani bracia, że Pan Bóg nie działa w ciemności.
Nie czyni On niczego, co nie byłoby na korzyść świata, bo kocha świat i oddaje swoje życie, aby przywieść do siebie wszystkich ludzi. Dlatego nie zabrania nikomu udziału w Jego zbawieniu.
Czyż mówi On komukolwiek: Odstąp ode Mnie? Mówię wam: Nie. Ale mówi: Pójdźcie do Mnie ze wszystkich krańców świata, kupujcie mleko i miód bez pieniędzy i zapłaty.
Czy on nakazał komukolwiek opuścić synagogę czy miejsce, gdzie czczą Boga? Mówię wam: Nie.
Czy zabronił komukolwiek udziału w Jego zbawieniu? Mówię wam: Nie. Albowiem darował je wszystkim ludziom i nakazał swoim, aby nakłaniali wszystkich ludzi do nawrócenia.
Czyż Pan zabronił komukolwiek korzystać z Jego dobroci? Mówię wam: Nie. Albowiem wszyscy ludzie mają ten sam przywilej i nikomu nie jest to zabronione.
Lecz zabrania im wypaczania religii. I jest to wypaczanie religii, gdy ludzie nauczają w kościołach wynosząc się ponad innych za światło świata, aby wzbogacić się i zdobyć uznanie świata, a nie starają się o dobro Syjonu.
Oto Pan tego zakazał. I Pan Bóg dał przykazanie, aby wszyscy ludzie mieli miłość bliźniego, która która jest miłosierdziem. I bez miłości bliźniego są oni niczym. Jeśli więc będą mieli miłość bliźniego, nie pozwolą, aby sługa Syjonu zginął z głodu.
I sługa Syjonu będzie służył Syjonowi, a jeśli będzie służył dla pieniędzy, przepadnie.
I Pan Bóg przykazał ludziom, aby nie zabijali, aby nie kłamali, aby nie kradli, nie wypowiadali na próżno imienia Pana, ich Boga,  aby nie zazdrościli, nie byli złośliwi, nie spierali się między sobą i nie cudzołożyli; zabronił im popełniania któregokolwiek z tych występków, bo kto je popełni, zginie.
Albowiem żadna z tych niegodziwości nie pochodzi od Pana, który czyni dobro pośród ludzi i nie czyni niczego, co byłoby dla nich niejasne; i zaprasza wszystkich, aby przystąpili do Niego i korzystali z Jego dobroci, i nie odmawia On nikomu spośród tych, którzy przystępują do Niego, obojętne, czy jest on czarnoskórym czy białym, niewolnikiem czy wolnym, mężczyzną czy kobietą, pamięta On też o narodach, i wszyscy są jednakowo traktowani przez Boga, zarówno Żydzi jak i ludzie innych narodów.
(2NEFI27, 20-33).

Albowiem w czasach, gdy kościoły będą tworzone nie dla Pana, ludzie będą mówili jeden do drugiego: Oto ja należę do Pana; a inny powie: To ja należę do Pana. I tak będzie mówił każdy, kto tworzy kościoły nie dla Pana.
Ludzie będą się spierali pomiędzy sobą, także ich kapłani będą toczyli spory, i będą oni nauczać według własnego rozumu i zaprzeczać Duchowi Świętemu, który przemawia przez ludzi.
Będą zaprzeczać mocy Boga, Świętego Boga Izraela, i będą mówić ludziom: Słuchajcie nas i naszej nauki, bowiem w naszych czasach nie ma Boga. Pan i odkupiciel dokonał swego dzieła i przekazał moc ludziom.
Słuchajcie naszej nauki, i jeśli powiedzą wam, że Pan dokonuje cudu, nie wierzcie temu, bo zakończył On już swoje dzieło i w naszych czasach nie jest On już bogiem cudów.
I wielu będzie mówiło: Jedzcie, pijcie i weselcie się, bo jutro umrzemy i dobrze nam będzie.
Będzie także wielu, którzy powiedzą: Jedzcie, pijcie i weselcie się, jednak bójcie się Boga, usprawiedliwi On popełnienie niewielu grzechów, możesz więc trochę kłamać, możesz wykorzystywać innego ze względu na jego słowa, kop dołki pod swym bliźnim, bo nie ma w tym szkody, i czyń to wszystko, bo jutro umrzemy i jeśli okażemy się winnymi, Bóg wymierzy nam niewielką karę i w końcu zostaniemy zbawieni w królestwie Boga.
Wielu będzie w ten sposób nauczać błędne, gołosłowne i niemądre doktryny, ich serca będą pełne dumy, i będą się starali ukryć przed Panem swe tajemne zamysły, i ich poczynania będą w ciemności.
I krew świętych będzie wołać przeciwko nim.
Oto wszyscy oni zbłądzili i są pełni zepsucia.
Z powodu dumy, fałszywych nauczycieli i błędnych doktryn ich kościoły uległy zepsuciu, a oni sami wynoszą się w dumie.
Oto obrabowują biednych dla swych sakralnych budowli, dla swych kosztownych ubiorów, prześladują pokornych i ubogich w sercu, w swej dumie wynosząc się ponad innych.
Mają oni harde karki i noszą swe głowy wysoko. Z powodu swej pychy, niegodziwości występków i cudzołożenia, wszyscy oni zbłądzili z wyjątkiem tylko niewielu, którzy w pokorze naśladują Chrystusa, pomimo to nawet ci w wielu przypadkach błądzą, bo są uczeni według pojęć ludzkich.
Biada, biada mądrym, posiadającym wiedzę, i bogatym, którzy wynoszą się w swej dumie, biada wszystkim, którzy nauczają błędnych doktryn, biada wszystkim, którzy cudzołożą i wypaczają właściwą drogę Pana - mówi Pan Bóg Wszechmogący - bo zostaną ono strąceni do piekła!
Biada tym, którzy odtrącają bez powodu sprawiedliwych i pomstują przeciwko dobru mówiąc, że nie ma wartości! Oto nastąpi dzień, w którym Pan Bóg nawiedzi nagle mieszkańców ziemi i tego dnia, gdy będą dojrzali w niegodziwości, zginą.
Jeśli jednak mieszkańcy ziemi nawrócą się odstępując od swych niegodziwości i występków, nie zostaną zgładzeni - mówi Pan Zastępów.
Jednakże ten wielki i występny kościół, nierządnica całego świata, musi runąć i wielki musi być jego upadek.
(2NEFI28, 3-18)

Jesteście głupcami, jeśli powiecie: Biblia, mamy Biblię i nie potrzebujemy dodać nic więcej do tej Biblii. Czy mielibyście Biblię, jeśli nie Żydzi?
Czyż nie wiecie, że istnieje więcej narodów niż jeden? Czyż nie wiecie, że ja, Pan, wasz Bóg, stworzyłem wszystkich ludzi i pamiętam o tych, którzy są na wyspach morza? Czyż nie wiecie, że panuję w niebie i na ziemi i przekazuję Moje słowo wszystkim narodom świata?
Szemrzecie więc, ponieważ dostajecie więcej Mego słowa! Czyż nie wiecie, że świadectwo dwóch narodów jest dowodem dla was, że jestem Bogiem i że pamiętam o jednym narodzie tak samo jak innym? Mówię więc jednemu narodowi te same słowa co drugiemu. I gdy te dwa narody zjednoczą się w jeden, ich świadectwo będzie także jedno.
I czynię to, abym mógł wykazać wielu, że jestem taki sam wczoraj, dzisiaj i zawsze i że przekazuję Moje słowa według Mej własnej woli. I ponieważ przekazałem Moje słowo, nie powinniście przypuszczać, że nie mogę przekazać więcej Mego słowa; oto Moje dzieło nie zostało jeszcze zakończone, ani też nie stanie się to, aż nastąpi koniec człowieka, a nie nastąpi to przez wieczność.
Mając więc Biblię, nie powinniście uważać, że zawiera ona wszystkie Moje słowa, ani też nie powinniście przypuszczać, że nie spowodowałem, aby więcej zostało zapisane.
Oto nakazuję wszystkim ludziom na wschodzie i na zachodzie, na północy i na południu oraz na wyspach morza, aby zapisywali słowa, które im mówię, albowiem według ksiąg, które zostaną spisane, będę sądził świat, każdego człowieka według jego czynów, zgodnie z zapisanymi słowami.
Przemówię do Żydów i oni to zapiszą, będę mówił do Nefitów, i oni to zapiszą, przemówię do innych plemion z domu Izraela, które wywiodłem, i one to zapiszą, będę także mówił do wszystkich narodów ziemi, i one to zapiszą.
I stanie się, że Żydzi będą mieli słowa Nefitów, a Nefici słowa Żydów, i Nefici i Żydzi będą mieli słowa zagubionych plemion Izraela, a zagubione plemiona Izraela będą miały słowa Nefitów i Żydów.
I Stanie się, że Moi, którzy są z domu Izraela, zostaną zebrani na swych ziemiach i Moje słowo zostanie także zebrane w jedno. I wykażę tym, którzy walczą przeciwko Mojemu słowu i przeciwko Moim, którzy są z domu Izraela, że jestem Bogiem, że zawarłem przymierze z Abrahamem i że zawsze będę pamiętał o jego potomstwie.
(2NEFI 29, 6-14)
Jak zwykle Kościołowi Katolickiemu się oberwało. I słusznie.