niedziela, 28 lutego 2010

Inne wymary

W radiu ostatnio usłyszałem o eksperymentach w CERN-ie. Fizycy przypuszczają, że mogą istnieć inne wymiary, tak wynika z obliczeń matematycznych, ale jak zwykle coś im się pokiełbasiło i przypuszczają, że te wymiary są tak malutkie, że ich nie widać.

Już tłumaczę, czym są wymiary.
Obiekt zerowymiarowy to punkt.
Obiekt jednowymiarowy to linia, ma tylko długość.
Obiekt dwuwymiarowy to figura płaska (np. rysunek), ma długość i szerokość.
Obiekt trójwymiarowy to figura przestrzenna (geometryczna), ma długość, szerokość i wysokość.
Rzeczywiste obiekty są czterowymiarowe, czwartym wymiarem jest czas. Trudno sobie takie obiekt wyobrazić, jest on rozciągnięty w funkcji czasu, to jakby wyświetlić wiele klatek filmu na raz. Einstein wymyślił sobie czasoprzestrzeń, to coś jeszcze innego, ale przy okazji zabronił kosmitom docierać w rozsądnym czasie do Ziemi.

Z matematycznego punktu widzenia obiekty mogą mieć więcej niż trzy wymiary przestrzenne, właściwie to dowolną ich ilość.
Jednak człowiek dostrzega świat przy pomocy fali elektromagnetycznej (światła), która może nieść informację tylko o trzech wymiarach przestrzennych.
Możliwe, że przedmioty mają więcej wymiarów przestrzennych, po prostu tego nie dostrzegamy z racji braku stosownych narządów zmysłów. A umysł nie może sobie wyobrazić wyglądu takiego obiektu, gdyż nie ma żadnego punktu odniesienia.

Nie wiem, jak to opisać, ale spróbuję.
Świat ma budowę warstwową, przynajmniej dwie warstwy (jedna to do 3 wymiarów, druga to powyżej 3 wymiarów), każdy przedmiot znajduje się w obydwu warstwach. Jednak oko dostrzega tylko jedną warstwę rzeczywistości z powodu ograniczenia nośnika informacji (światła).
Można sobie wyobrazić to jak obiekt 3D utworzony w programie komputerowym, który operuje na warstwach. Po zdjęciu jednej warstwy część szczegółów znika, i taki obraz obserwujemy w rzeczywistości. Jednak szczegóły dodawane na rzeczywistej warstwie tym różnią się od utworzonych w owym programie, że mają więcej niż 3 wymiary przestrzenne.

Może na jednej z warstw nie ma czasu (wszystko tam wygląda jakby działo się jednocześnie), w innej nie ma przestrzeni (odległość nie istnieje). Odkrycie praw rządzących tamtymi rzeczywistościami prawdopodobnie umożliwiłoby obejście ograniczeń trójwymiarowego świata materii. Przecież każdy przedmiot znajduje się we wszystkich warstwach, można na niego wpływać nie tylko za pośrednictwem jednej z nich.

---dodano 4 marca 2010 roku---
Więcej niż trzy wymiary przestrzenne mają cząstki subatomowe. Natomiast przedmioty w makroskali zbudowane są z mniejszych cząsteczek. W tym sensie są wielowymiarowe.

sobota, 27 lutego 2010

Syzyfowe prace

Następny cytat z Koranu:
"My niechybnie stworzyliśmy człowieka, by się trudził i walczył.
Czy on uważa, że nikt nie ma nad nim władzy?
Powiada: "Straciłem olbrzymie bogactwo".
Czy on uważa, że nikt go nie widzi?
Czyż nie daliśmy mu dwojga oczu
I język i dwoje warg?
I wskazaliśmy mu dwie drogi; dobra i zła,
Lecz on nie próbował podejść pod stromiznę.
A skąd masz wiedzieć, czym jest strome podejście?
Jest nim wyzwolenie niewolnika,
Lub nakarmienie w chwili głodu
Sieroty bliskiej, powinowatej,
Lub biedaka leżącego w pyle.
Wtedy powinien być on jednym z tych, którzy wierzą i wzajemnie zachęcają się do wytrwałości, jak i wzajemnie napominają do łaski.
Oto ludzie prawej ręki.
"
(rozdz.90, cz.30, wersety 5-18)

Wspominam, gdyż motyw "wspinania się pod górę" jest również charakterystyczny dla filozofii totalizmu dr Pająka.
Jakby to ująć, przyroda samoistnie dąży do równowagi, żadna technologia temu nie zapobiegnie.

piątek, 26 lutego 2010

Ludzkie robaki

Kolejny zastanawiający cytat z Koranu:
"My was stworzyliśmy. Dlaczego zatem nie przyjmujecie prawdy?
Co myślicie o kropli nasienia, którą wydajecie?
Czy wy jesteście tym, który ją stworzył, czy też to My jesteśmy stwórcą?
My naznaczyliśmy śmierć dla was wszystkich i nie sposób powstrzymać Nas
Od postawienia na waszym miejscu innych wam podobnych, jak i od rozwinięcia was do formy, którą nie znacie.
Wy niechybnie poznaliście pierwsze stworzenie. Dlaczego zatem nie zastanawiacie się?
Czy widzicie co siejecie?
Czy wy jesteście tym, który czyni, iż to rośnie, czy też to My dajemy wzrost?
"
(cz.27. rozdz.56, wersety 58-65)

Wcześniej w dwóch miejscach jest wspomniane, że ludzie nie zostali stworzeni dla rozrywki, tylko w ważnym celu (nie chce mi się szukać tych cytatów, bo musiałbym od nowa przeczytać całe partie tekstu).
To wszystko nasuwa mi myśl o Ziemi jako czymś w rodzaju inkubatora. Ludzie żyją sobie niczym larwy, a niektórzy z nich tak jak motyle porzucają swoją poprzednią formę dla innego, lepszego życia.

(tytuł posta nawiązuje do wypowiedzi Styksa z książki "Tunele")

czwartek, 25 lutego 2010

Asgard

To jedna z ras występujących w filmach "Gwiezdne Wrota", wzorowana na bogach Wikingów.


Wspominam, gdyż mają ciekawe cechy:
1) Ich statki podczas zawisu w atmosferze otaczają się mgłą, chmurami.
2) Jako jedyni wykorzystują religię w dobrym celu, są sprzymierzeńcami ludzi w walce z fałszywymi bogami.
3) Są ateistami.
4) Przedłużają swoje życie dzięki klonowaniu i przenoszeniu świadomości do nowego ciała.
5) Czasem komunikują z ludźmi się za pomocą wyświetlania realistycznego hologramu.
6) Posiadają technologię umożliwiającą materializację przedmiotów, np. komputerowych projektów oraz żywności.
7) Nie noszą spodni.

środa, 24 lutego 2010

Rzekoma wyższość Islamu

Kolejny fragment Koranu:
"On jest Tym, który wysłał swojego Posłańca z przewodnictwem i Religią prawdy, aby uczynić, iż zwycięży ona nad wszystkimi religiami, bez względu na to, jak bardzo mogłaby się ona nie podobać tym, którzy przypisują Allachowi partnerów."
(rozdz.61, cz.28, werset 10)

Ten i kilka podobnych fragmentów miałyby rzekomo świadczyć, że Islam pokona wszystkie inne religie.
Nie mogę się zgodzić z tym wnioskiem, lecz przekonanie o swojej wyższości nad innymi jest charakterystyczne dla wszystkich religii. Już Żydzi popadli w pychę, później chrześcijanie, Koran na początku przestrzega przed taką postawą. Choć duchownym muzułmańskim też zapewne śni się taka władza nad wiernym, którymi będą wszyscy ludzie na Ziemi.
I tutaj muszę wylać kubeł zimnej wody - powyższy fragment nie mówi o konkretnie Islamie, tylko o "Religii prawdy", która "nie przypisuje Allachowi partnerów". Czyli tą "Religią prawdy" jest monoteizm, odróżniający się od politeizmu, bałwochwalstwa.
Może ten fragment mówić o zwycięstwie Islamu nad starszymi wierzeniami z Bliskiego Wschodu (co już się spełniło), a może "Religia prawdy" to ogólne określenie religii powstałych na naukach Proroków Allacha. A takich religii jest trochę, niektóre powstały przed Mahometem, inne po nim.
Jedna wspólna dla wszystkich religia nie może istnieć z tego względu, że cywilizacja, społeczeństwo, jest tworem dynamicznym, który musi się rozwijać albo umrze. Kurczowe trzymanie się przeszłości przypomina psiaka, który łapie własny ogon i kręci się w kółko.
Każda religia czy kolejne odkrycia wnoszą coś nowego, stanowią rewolucję w sposobie myślenia, jednak po czasie rozwoju poglądy zaczynają powszednieć, stają się dostrzegalne nowe horyzonty i szykuje się kolejna rewolucja.

wtorek, 23 lutego 2010

Fikcyjni przyjaciele

Ciekawa przygoda spotkała drużynę SG-1 w jednym z odcinków "Gwiezdnych Wrót".
Na jednej z odwiedzanych planet został im po kryjomu wszczepiony implant, którego zadaniem było zbieranie informacji.
Najwyraźniej ta partia implantów okazała się wadliwa, gdyż zyskały niezależną świadomość. Ukazywała się ona pod postacią dosyć irytującego człowieczka, widzianego tylko przez członków drużyny SG-1. Prawdopodobnie obraz powstawał wskutek stymulacji nerwu wzrokowego lub określonej części mózgu.
Nikt inny w bazie Cheyenne go nie widział, początkowo sądzono, że padli ofiarom obłędu, jakiś skutek uboczny zbyt częstego przechodzenia przez wrota. Ale coś się nie zgadzało - widzieli w tym samym czasie i miejscu tą samą halucynację. A halucynacje tak się przecież nie zachowują, to sprawa indywidualna.
Szczegółowe badania pozwoliły wykryć prawdziwego winowajcę.

Wspominam o tym, bo to wyjaśnia możliwość widywania nieprawdziwych postaci tylko przez wybrane osoby, podczas gdy inni, znajdujący się tuż obok, ich nie widzą.
Prawda, że wyjaśnienie jest proste?
A wydawało się niemożliwe, może to szaleństwo, może jakiś cud nadprzyrodzony...

poniedziałek, 22 lutego 2010

Anioł stróż

Czytam sobie dalej Koran, aż nagle:
"Zaiste, My stworzyliśmy człowieka i wiemy, co szepce mu jego umysł, a jesteśmy bliżej niego, bliżej nawet niż jego własna żyła szyjna.
Kiedy ci dwaj Zapisujący aniołowie wszystko zapisują, siedząc po jego prawej stronie i po jego stronie lewej,
On nie mówi ani słowa, żeby nie było przy nim anioła strażnika, gotowego do zapisywania.
"
(rozdz.50, cz.26, wersety 17,18,19)

Według komentarza być może jeden z "aniołów" zapisuje dobre uczynki, drugi te złe, dlatego jest ich dwóch.
Przez stulecia miliony osób czytały Święte Księgi, jednak założenie o "nadprzyrodzoności" sprawia, że wydawały się mistycznym bełkotem pełnym niezrozumiałych tajemnic.
Ci "dwaj zapisujący aniołowie" to po prostu półkule mózgowe. Otóż pamięć człowieka jest zapisywana nie w mózgu, tylko w polu kwantowym za pomocą siatki interferencyjnej fal. Mózg działa jako urządzenie nadawczo-odbiorcze.

sobota, 20 lutego 2010

Algorytm urzędnika

W latach siedemdziesiątych prognozowano, że ludzie wykonujący powtarzalne czynności, jak robotnicy i urzędnicy, mogą zostać zastąpieni przez automaty.

W książce "Elektroniczna technika obliczeniowa" Krzysztofa Sapiechy z 1981 roku jest opisany przykład takiego algorytmu:
1) Sprawdź, czy nie nadszedł koniec pracy; jeżeli tak, to przejdź do czynności (7), jeśli nie, to przejdź do czynności (2).
2) Sprawdź, czy jest kierownik; jeżeli tak, to przejdź do czynności (3), jeżeli nie, to przejdź do czynności (6).
3) Sprawdź, czy jest interesant; jeżeli tak, to przejdź do czynności (4), jeżeli nie, to przejdź do czynności (5).
4) Wysłuchaj interesanta; poleć poleć interesantowi załatwić dodatkowe zaświadczenie; wykonaj ponownie czynność (1).
5) Popatrz w akta; pomyśl, co byś uczynił z wygranym milionem; przejdź ponownie do czynności (1).
6) Wyjdź z pokoju na pogawędkę, a po powrocie wykonaj ponownie czynność (1).
7) Idź do domu.

Komputery to maszyny cyfrowe (matematyczne), nie robią niczego innego, jak tylko pobierają dane wejściowe, które przetwarzają według algorytmów zapisanych w programie.
Algorytm to przepis podający w skończonej liczbie kroków, w sposób jednoznaczny i kompletny, rozwiązanie określonego problemu.

piątek, 19 lutego 2010

Rebelianci

Kolejny fragment Koranu:
"Jest Panem niebios i ziemi oraz tego, co znajduje się między nimi, jak i Panem miejsc, z których rozprzestrzenia się światło.
Przystroiliśmy najniższe niebo ozdobą - planetami.
I chronimy je przed wszystkimi zbuntowanymi szatanami.
Oni nie mogą słuchać niczego z Wysokiego Zgromadzenia aniołów - a są przegrani z każdej strony,
Odpychani i czeka ich wiecznie trwająca kara -
Jeśli jednak któryś z nich coś ukradkiem porwie, ścigany jest przez przeszywający ogień.
"
(rozdz.37, cz.23, wersety 6-11)

Komentarz jest dosyć mistyczny, że chodzi o wyrywanie słów z kontekstu przez szatanów, prorocy są przyrównani do planet.
Dosyć pokrętne tłumaczenie, może należałoby spytać wprost - po co aniołowie chronią fizycznie istniejące planety przed zagrożeniem? Czyżby Ziemia nie była jedynym zamieszkałym światem?

czwartek, 18 lutego 2010

Flota Boga

Czytam sobie dalej ten Koran, a tu znienacka pisze coś takiego:
"Jest dla nich Znakiem to, że My niesiemy ich potomstwo na załadowanych okrętach.
I stworzymy dla nich podobieństwo tego, na czym będą jechać.
I gdybyśmy tego zapragnęli, moglibyśmy ich zatopić. Wtedy nie mieliby nikogo, kto przyszedłby im z pomocą ani nie zostaliby wyratowani.
Chyba że poprzez łaskę od Nas oraz jako zaopatrzenie na pewien czas.
"
(rozdz.36, cz.23, wersety 42-45)

W komentarzu pisze, że to zapowiedź powstania nowoczesnych środków transportu, jak statki parowe i samoloty.
Jakoś tego nie widzę. I nasuwa mi się pytanie - o jakich to niby okrętach mowa, którymi podróżuje Bóg i Aniołowie, a na podobieństwo których ludzie zbudują swoje, tylko słabiej uzbrojone, nie mające szans w starciu z pierwowzorami?

Zaczynając czytać tę księgę nie miałem żadnego wyobrażenia, co tam znajdę. Ja tak z ciekawości tylko...

środa, 17 lutego 2010

Gry i programy na linuksa

Podobno linux nie jest popularny ze względu na brak komercyjnych gier i programów.

Novell, znany dawniej z systemu sieciowego NetWare, przygotował katalog polskojęzycznych programów dla wydawanego przez siebie Suse linuksa. Do pobrania dostępny jest darmowy OpenSuse, a firmy mogą korzystać również z wersji Enterprise. Tą wersję można zamówić z niektórymi komputerami Dell.
Z Suse linuksa korzysta m.in. sieć sklepów Biedronka.

Programem CAD z prawdziwego zdarzenia jest VariCAD.

Dwie firmy zajmują się przenoszeniem gier na linuksa: RuneSoft i Linux Game Publishing. W Polsce można je zakupić za pośrednictwem sklepu internetowego Wupra.

Jeśli jednak nie ma jakiegoś programu w wersji na linuksa, zawsze można spróbować uruchomić go za pośrednictwem CrossOver.

wtorek, 16 lutego 2010

Dlaczego spodki są okrągłe?

Okazuje się, że ludzie widujący latające talerze mają wyjątkowo realistyczne urojenia, w tym szaleństwie jest metoda.

Statek kosmiczny może mieć dwa rodzaje napędu:
1) Mechaniczny, oparty na zasadzie odrzutu.
2) Elektromagnetyczny.
Inne możliwe czynniki napędowe są dotychczas niepoznane.

Napęd odrzutowy, a raczej rakietowy, ma zasadniczą wadę polegającą na ograniczonej wielkości czynnika roboczego. Wcześniej czy później (raczej wcześniej) skończy mu się paliwo, bo całe uleci przez dyszę.

Napęd elektromagnetyczny wymienia linie sił pola magnetycznego z otoczeniem, czyli tyle samo pola do niego wpływa co wypływa, są dwa bieguny. Dlatego np. magnesy się nie rozmagnesowują.
Pojazd elektromagnetyczny traciłby energię podczas przyspieszania, jednak odzyskałby ją podczas hamowania (pomijam straty związane z oporem powietrza w lotach atmosferycznych). To jak z energią potencjalną w polu grawitacyjnym - przy podnoszeniu przedmiotu trzeba włożyć energię, jednak przy jego opuszczaniu jest ona odzyskiwania. Podobnie działa silnik elektryczny w samochodzie hybrydowym, energia spalania paliwa idzie tylko na pokonywanie oporów powietrza, toczenia i zasilanie elektroniki.

Napęd elektromagnetyczny wymusza kształt dysku, ewentualnie jajka lub cygara. Po części jest to związane z rozkładem naprężeń konstrukcji, ale najważniejsze jest zapobieganie tzw. wyładowaniom koronowym. Ładunki elektryczne ulegają zagęszczeniu na wszelkich krawędziach.
Czyli pojazd w kształcie trójkąta miałby trzy wierzchołki, z których po uruchomieniu napędu strzelałyby błyskawice. W przypadkowych momentach, więc konstrukcja poza stratami energii byłaby permanentnie niestabilna, nie dałoby się kontrolować toru lotu.

W przypadku dysku jest tylko jedna krawędź. O znacznej długości, jednak rozkład prawdopodobieństwa ewentualnych wyładowań byłby jednakowy wzdłuż obwodu. Co najwyżej wystąpiłaby widoczna jonizacja powietrza (świecenie).

Jednak różne czynniki (choćby zanieczyszczenia na kadłubie) mogą zakłócić ten rozkład. By temu zapobiec i dodatkowo ustabilizować konstrukcję, pole magnetyczne powinno wirować wzdłuż osi centralnej kadłuba.

To jak z kręcącym się bączkiem. Analogia jest jeszcze większa, gdyż krawędź bączka doznaje siły odśrodkowej. Siła odśrodkowa wynika z przyspieszenia punktów w kierunku osi obrotu (dośrodkowego) - pomimo, że prędkość kątowa jest stała, to wektor prędkości liniowej ciągle się zmienia. Nie bez powodu o tym wspominam.

Otóż wirujące pole magnetyczne nie jest polem stałym(!), jego wektor kierunku ciągle się zmienia. To, co napisałem w poprzednim zdaniu stanie się kiedyś kluczem do zrozumienia zasady działania tego napędu.

Przypomina to... swastykę. Linie wychodzące od punktu centralnego symbolizują pole magnetyczne, linie pod kątem prostym wektory kierunku. Nie narysuję tu tego, bo zaraz musiałbym się przed prokuraturą tłumaczyć z propagowania symboliki nazistowskiej. Choć te symbole są znane znacznie dłużej od faszyzmu, trafiły na godła ideologii ze względu na powiązania hitlerowców z mistycyzmem.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Stargate

U nas za publiczne pieniądze realizuje się ambitne dzieła typu "Plebania" czy "Złotopolscy", a w USA po telenowelach "Stargate SG-1" oraz "Stargate Atlantis", wchodzi właśnie trzecia część cyklu, "Stargate Universe". To już kilkanaście lat.
Nie bez powodu porównuję rodzimą produkcję z zagraniczną, są między nimi liczne cechy wspólne: akcja rozgrywa się współcześnie (tak, to nie przyszłość!), przedstawia życie codzienne bohaterów oraz występują w nich kapłani.
Chociaż problemy życia codziennego naszych rodaków wydają się jakby nieistotne w porównaniu z ogromem Wszechświata. Nic dziwnego, że program Stargate jest objęty tajemnicą, ludzie nie znieśliby stresu związanego z wiszącym nad planetą zagrożeniem. Trzeba przyzwyczajać powoli, niczym żabę do wrzątku.



Jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, zanim puszczą je w publicznej telewizji. Kuria nie pozostawiłaby bez echa bluźnierczych filmów promujących dziwaczną koncepcję fałszywych bogów, podróżujących po galaktyce statkami kosmicznymi i zniewalających ludzi przy pomocy religii.
Cóż z tego, że pogłębia się przepaść cywilizacyjna pomiędzy Polską a Zachodem, porządek w umysłach musi być.

niedziela, 14 lutego 2010

Bliski koniec pędu

Okazuje się, że miałem rację, iż zderzenia należy rozpatrywać z zasady zachowania energii, nie zaś pędu.

To, co stanowi "rewolucję" współczesnej nauki, zupełnie nowe podejście, jest w zasadzie znane od końca XVII wieku.
Otóż pojęcie pędu (p=m*V) wymyślił Newton. Zauważył, że poruszający się obiekt posiada coś związanego z jego prędkością. Po dziś dzień uczą o pędzie na szkolnych lekcjach fizyki, a dzieci nie mają odwagi kwestionować zdanie nauczycieli, a później im zostaje wypaczony obraz rzeczywistości. I tak to się ciągnie.

Pojęcie pędu zostało obalone już przez Wilhelma Leibniza. Wprowadził on pojęcie vis vita (ukryta siła), które dotyczyło energii poruszającego się obiektu, która jest proporcjonalna do kwadratu prędkości, czyli energii kinetycznej.
Zostało to potwierdzone doświadczalnie przez Émilie du Châtelet, chyba pierwszą kobietę-naukowca. Jednak w owym czasie uważano, że kobiety nadają się tylko do siedzenia w domu i rodzenia dzieci, więc niewielu ludzi o niej słyszało.

Kwadrat prędkości występuje również w słynnym równaniu Einsteina E=m*CC.

Nic dziwnego, że naukowcy widząc fotografię jakiegoś obiektu, który w ciągu jednej klatki zatacza pełny okrąg, snują fantastyczne teorie o antygrawitacji, a najpewniej o oszustwie.

środa, 10 lutego 2010

Prawo a Internet

Ostatnio rząd rozważał wprowadzenie listy dozwolonych i zakazanych stron internetowych. Cóż, wiedza polityków o komputerach sprowadza się do walenia młotkiem w laptopa w celu usunięcia danych z dysku twardego, o Internecie najwyraźniej jest jeszcze mniejsza.

Może innym razem opiszę niepisane zasady, które w nim obowiązują od samego początku, teraz skupię się na dwóch, które eliminują potrzebę jakiejkolwiek ingerencji prawa państwowego:
1) Jeśli jakaś strona się nie podoba, to po prostu na nią się nie zagląda. Nikt do niczego nie może zmusić.
2) W Internecie wszyscy są równi. Panuje doskonała demokracja.

Ad.1) Niektóre strony mogą nawet naruszać pewne przepisy świata rzeczywistego (np. treści rasistowskie). Ale nikogo nie można zmusić do zapoznawania się z danymi treściami, w dodatku są strony o zupełnie przeciwnej tematyce. Może lepiej żeby ktoś sobie ponarzekał w Internecie i miał poczucie spełnienia, niż wyszedł na ulicę.
Jest wolność wyboru, mnóstwo wyborów do wyboru.
Niech się znajdzie strona jakiejś sekty, ale jest też tysiąc stron innych sekt. Taka sekta nie może wiec komuś wmówić, że ma coś niezwykłego do zaoferowania. Bez internetu człowiek spotyka się z jakąś grupą i jest nią zafascynowany, gdyż wcześniej nie miał z czymś takim do czynienia, internauta jest bardziej świadom, dla niego to nic niezwykłego.

Inna sytuacja jest z materiałami, których powstanie wiązało się z popełnieniem przestępstwa w świecie rzeczywistszym, np. materiały pedofilskie ktoś gdzieś musiał stworzyć, z czyimś udziałem.
Kolejnymi ograniczeniami byłaby nieautoryzowana dystrybucja materiałów chronionych prawem autorskim oraz masowe wysyłanie spamu.
Ale tylko te trzy ograniczenia wystarczą.

Ad.2) Zadaniem przepisów prawa, poza ściąganiem podatków, jest ochrona słabszych przed zakusami silniejszych.
Otóż w Internecie wszyscy są absolutnie równi, nie ma słabszych i silniejszych, nie ma dzieci i dorosłych, nie ma mężczyzn i kobiet, nie ma koloru skóry, nie ma narodowości, nie ma biednych i bogatych. Sympatyczna blondynka może w świecie rzeczywistym być wielkim Murzynem obwieszonym złotymi łańcuchami, a osoba dyskutująca z profesorami uniwersyteckimi uczniem podstawówki. Więc prawo miałoby chronić kogo i przed kim?

Internet to tylko zera i jedynki, nikomu krzywdy zrobić nie może, chyba że ktoś sam sobie na to pozwoli. W Internecie dziecko nie jest mniej bezbronne od dorosłego. Jak zechce, to sobie poradzi, przynajmniej nauczy się sobie radzić.

Jest tylko problem z małymi dziećmi w Internecie. Ale naprawdę małymi, gdzieś sprzed połowy podstawówki. W drugiej połowie podstawówki i tak wszystkiego dowiedzą się od kolegów, wiec nie bardzo jest już przed czym je chronić.
W razie czego istnieją programy do nadzoru rodzicielskiego, mogą np. filtrować strony na podstawie zawartych na nich słów kluczowych.

Ktoś, kto nie miał wcześniej do czynienia z Internetem, może być przerażony ogromną swobodą, jaka w nim panuje. Nie ma ona precedensu w świecie rzeczywistym. Ale od kilkunastu lat sprawdza się.
Internet poszerza świadomość, likwiduje uprzedzenia, uczy kreatywności i samodzielności w decydowaniu o sobie. Ogromy skok techniki i mentalności w ostatnich latach to właśnie następstwo upowszechnienia się Internetu.

W świecie rzeczywistym dostrzega się tylko powierzchowność innych, społeczeństwo zbudowane jest na pozorach. W Internecie jest przeciwnie, to komunikacja pomiędzy umysłami, z pominięciem ciał.
Są dwie rzeczywistości, ta "rzeczywista", w której żyją zwierzęta, oraz ta "abstrakcyjna", w której częściowo żyją ludzie. To dzięki rozwoju rzeczywistości abstrakcyjnej mamy wszystkie atrybuty cywilizacji, odróżniające ludzi od zwierząt. Prawa, zwyczaje, pieniądze, matematyka, sztuka, poezja, literatura, film, to wszystko należy do świata abstrakcji. Jego dalszy rozwój to nie zagrożenie dla cywilizacji, ale jedyna możliwość, przeznaczenie człowieka.

---dodane 11 lutego 2010---
W zasadzie nie widzę powodów, dla których małe dzieci miałyby mieć dostęp do Internetu. Przecież nie muszą się porozumiewać z kolegami z bloku po drugiej stronie ulicy przy pomocy środków elektronicznych. A na znajomości z ludźmi z całego świata to chyba jeszcze zbyt wcześnie.
Choć to zależy od konkretnego przypadku, czy dziecko ma jakieś szczególne zainteresowania, czy tylko się nudzi.

Kolejna zasada Internetu brzmi:
3) Do zamieszczonych informacji należy podchodzić z dystansem, mogą mieć różną wiarygodność.

Poza serwisami tematycznymi przeznaczonymi dla specjalistów, do których dostęp jest z reguły płatny, informacje w Internecie zazwyczaj nie są zbyt rzetelne, nie mają większej wartości edukacyjnej. Nawet Wikipedii zdarzają się wpadki oraz informacje niepełne, może stanowić co najwyżej uzupełniające źródło wiedzy, którą trzeba dodatkowo weryfikować. Jej zaletą wobec książek jest aktualność.
Natomiast większość innych informacji w sieci to oferty różnych firm.

Dawniej, kiedy dostęp do Internetu nie był zbyt powszechny, a połączenia powolne, jednym z podstawowych programów była encyklopedia. Elektroniczna wersja ma wiele zalet wobec papierowej, jest wielokrotnie tańsza, nie zajmuje półki, szybko można znaleźć szukaną informację, ma możliwości interaktywne (np. animacje, doświadczenia). W stosunku do Internetu cechuje się znacznie wyższą wiarygodnością.

Ten zwyczaj zanika wskutek rozpowszechnienia się Internetu, Microsoft zrezygnował z wydawania najpopularniejszej niegdyś na świecie Encarty.
W Polsce komputerowe encyklopedie wydaje Wydawnictwo Naukowe PWN.

sobota, 6 lutego 2010

Dobrzy i źli

W sytuacji konfliktowej należałoby wysłuchać argumentów obydwu stron i znaleźć rozwiązanie, które je usatysfakcjonuje. Jeśli jakiegoś żądania nie można spełnić, należałoby poszukać czegoś zastępczego.

Nie ulega jednak wątpliwości, że w niektórych konfliktach to jedna ze stron jest "zła", bynajmniej nie w wyniku różnic kulturowych. Przykładowo, ofiary nazizmu niczym nie zawiniły.

Prześledzenie genezy tego typu konfliktów zawsze doprowadzi do znalezienia tych samych przyczyn owego zła - jedna ze stron jest przekonana o swojej wyższości oraz gardzi drugą.

Owe uczucia są bardzo niebezpieczne i zwodnicze, nigdy nie doprowadzą do niczego dobrego, przestrzegają przed nimi Księgi (tacy ludzie nie mają wstępu do Raju).

Oczywiście ludzie się różnią, nie każdy jest w stanie z każdym się dogadać. Jednak w żadnym wypadku to nie może być powodem braku szacunku dla innego człowieka. Choć trudno to zawczasu dostrzec, każdy ma jakąś rolę do spełnienia, a określone predyspozycje są do tego potrzebne.

Znowu wypadałoby mi skrytykować Amerykanów, tym razem za traktowanie więźniów oskarżonych "o terroryzm" (często są to przypadkowi, niewinni ludzie). Takim postępowaniem przekroczyli granicę, z dobrych stali się źli.
A tak w ogóle, to szybciej i taniej osiągnęliby swoje cele, gdyby zamiast wymachiwać bronią ufundowali szkoły i stypendia oraz przekonali prostych pasterzy, że również ich córkom edukacja nie zaszkodzi (w tamtym rejonie bardzo sceptycznie podchodzi się do kształcenia kobiet, nie wynika to z religii, tylko z mentalności).

piątek, 5 lutego 2010

Wojna i pokój

Na początku definicja.
Wojna składa się z bitew.
Bitwy polegają na tym, że stoją naprzeciwko siebie dwie bandy, wymachują oszczepami, szablami, karabinami czy co tam mają pod ręką, zarzucają tym drugim, iż są "źli", później uszkadzają siebie nawzajem, na koniec historia każdej ze stron przypisuje zwycięstwo swoim.
Zupełnie jak dzieci bijące się w piaskownicy o zabawkę. Albo kibole przeciwnych drużyn piłkarskich. Na pierwszy rzut oka widać, że wojna jest czymś głupim, niby dorośli ludzie a rozmawiać nie potrafią.

Mógłby ktoś zauważyć, że takie są realia, konflikty bywają nieuniknione. Lecz główny problem w wojną jest taki, iż nigdy nie przynosi rozwiązania konfliktowej sytuacji, tylko ją zaognia.
Nawet przewaga nie zapewnia zwycięstwa, rozwiązania konfliktu, gdyż przeciwnik przyparty do muru staje się bardziej zdesperowany i nieuchwytny.
Przekonały się o tym Stany Zjednoczone w Korei i Wietnamie, lecz nikt nie nauczył się na błędach, doszło do wojny w Iraku i Afganistanie, której końca nie widać.

Było w historii paru władców, próbujących tworzyć imperia przy pomocy armii. Żadne zbyt długo nie przetrwało.

Wniosek z tego taki, że skoro wojna niczego nie rozwiązuje, to nie ma sensu do niej się uciekać. To nawet nie żaden idealizm i miłość bliźniego, tylko logika, eliminacja rozwiązań z gruntu nieskutecznych.

Jedyny możliwy sposób odniesienia zwycięstwa wojskowego zademonstrował Jahwe w Biblii. Polega on na całkowitej eksterminacji przeciwnika.
Izraelici dostali nakaz wymordowania każdego, kogo zastaną w Ziemi Obiecanej, nie ważne czy to będzie wojownik czy cywil, mężczyzna, kobieta czy dziecko, każdy musiał umrzeć. Jeśli ktoś by ocalał, zacząłby się mścić, konflikt by nie wygasł.
Najwyraźniej ludzie nie wyciągnęli wniosku z tej lekcji i nadal bezskutecznie próbują rozwiązywać konflikty przy użyciu armii. A przecież współcześnie raczej nikt nie posunie się do całkowitego wymordowania przeciwnika. Więc żadna ze stron nie może odnieść ostatecznego zwycięstwa.

Może parę słów o wojnie w Koranie. Na ten temat narosło mnóstwo niedomówień i mitów, nawet wśród Muzułmanów.

Sprawa jest postawiona w ten sposób - wojna jest czymś obrzydliwym. Nawet w Raju, do którego mają wstęp wszyscy wybrani przez Allacha, niezależnie od religii, narodowości czy koloru skóry, pozdrowieniem będzie słowo "pokój".
Lecz prześladowania są gorsze od śmierci, więc Muzułmanie mają prawo się przed nimi bronić. Każdy, kto zginie z powodu swojej religii, ma możliwość wstępu do Raju na preferencyjnych warunkach.

Jeśli przeciwnicy złożą broń, Muzułmanie mają obowiązek odstąpić od walki, nie mogą ich skrzywdzić. Nieuzbrojeni, nie wykazujący agresji ludzie, mają być pozostawieni w spokoju.

Koran zakazuje władcom brania kredytów na cele wojenne, gdyż umożliwiają one nadmierne przedłużane konfliktów.

Należy dotrzymywać umów z niewiernymi, jeśli i oni ich dotrzymują.

Religia jest czymś dobrowolnym, przecież gdyby Allach zechciał, to mógłby ją wymusić. Jeśli ktoś nie chce przyjąć religii, to należy go zostawić w spokoju, to wyłączna sprawa pomiędzy nim a Allachem. Stąd trudno mi się zgodzić z tezą, iż prawo religijne mogłoby mieć status prawa państwowego. Przecież zmuszenie kogoś do stosowania jakiś drugorzędnych zaleceń religii sprawi, iż jego postępowanie będzie nieszczere. To człowiek sam musi decydować o swoim życiu.

Jest kilka fragmentów, które wyrwane z kontekstu pozornie mogą mówić o czymś innym (np. nakaz wymordowania mieszkańców pewnego wrogiego miasta), lecz dotyczą wojen religijnych w Arabii za życia Mahometa, kiedy to liczne grupy próbowały zniszczyć nową religię. W owym czasie nie był to zbyt cywilizowany rejon.
Stąd m.in. zakaz przyjaźni i małżeństw z "niewiernymi" - cóż, nawet w dzisiejszych czasach trudno o dogadanie się ludzi z różnych kultur, a szczególnie uznających różne systemy wartości. To najwyraźniej zalecenie, a nie bezwzględnie obowiązujący zakaz (brak konsekwencji karnych), wynika ze zdrowego rozsądku. Jest wyraźnie mowa o "niewiernych", nie zaś "nie-muzułmanach". Wydaje mi się, że słowo "wierny" należy rozumieć w szerszym kontekście, jako wyznawca którejkolwiek z religii Proroków, a nie jako przynależący oficjalnie do Islamu. Nie każdy Muzułmanin w głębi serca jest wierzący, są też nie-muzułmanie, którzy wyznają podobny system wartości.

Natomiast śmierć samobójcza nie wynika przecież z prześladowania religijnego, narusza też ogólną zasadę niestosowania przemocy wobec nieuzbrojonych ludzi oraz nadrzędną wartość życia ludzkiego. Poza tym to bezczelna próba przechytrzenia Allacha, który wedle swojego uznania decyduje o wstępie człowieka do Raju i nie lubi być w tym przymuszany (np. zakaz kultu innych bogów, oraz Posłańców, Proroków i świętych, gdyż nie mogą wpływać na Jego wolę, nie pomogą ani nie zaszkodzą).
Więc trzeba sporo złej woli i zwichrowanej mózgownicy, by interpretować słowa Koranu jako zachętę do działań terrorystycznych.

czwartek, 4 lutego 2010

Dostęp do broni

Ostatnio wśród polityków rozgorzała dyskusja w owej kwestii, jedni chcą złagodzenia wymagań, drudzy ich zaostrzenia.

Ja jak zwykle dostrzegam trzecie wyjście - zrezygnować z czegoś tak archaicznego jak broń palna. Analogicznie, w dzisiejszych czasach nikt już nawet nie rozważa kto i na jakich zasadach może nosić miecz, choć niewątpliwie ta broń jest bardzo skuteczna i niebezpieczna (o ile przeciwnik nie ma broni palnej). Bagnetów, zakładanych na lufę karabinu, chyba żadna armia już nie stosuje. Broń palna też odejdzie do lamusa.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu technika była na tyle niedorozwinięta, że jedynym sposobem powstrzymania agresji bliźniego było podziurkowanie go kawałkami ołowiu wyrzucanymi przy pomocy spalania mieszanki saletry, siarki i węgla drzewnego. Skuteczne, choć prymitywne, porozrywane wnętrzności wypływające przez otwory ciała nie robią zbyt estetycznego wrażenia.
Jest jeszcze problem z zabłąkanymi pociskami, które mogą trafić osoby postronne.

Współcześnie, zamiast mechaniki (miecze) i chemii (broń palna) zaczynają rozwijać się bronie niezabijające (obezwładniające), oparte na elektryczności.

Przykładem jest Taser - wyrzuca dwie elektrody, które wczepiają się w ciało przeciwnika i obezwładniają go przy pomocy impulsów elektrycznych, zakłócających pracę układu nerwowego. Jest skuteczny przy trafieniu w dowolną część ciała, oraz względem osób nietrzeźwych i znajdujących się pod wpływem narkotyków (wobec nich gaz bywa nieskuteczny).
Przypomina pistolet, może być wyposażony w celownik laserowy, zasięg działania kilku metrów wystarcza do samoobrony, nie powoduje żadnych trwałych obrażeń.
Wadą jest możliwość oddania tylko jednego strzału, choć bardzo łatwo wymienić magazynek-kartridż (można przecież nosić zapasowe).
Model C2 jest bardzo poręczny i elegancki, kojarzy mi się z dawnymi pistoletami skałkowymi.

Co ciekawe, w Polsce każdy (pełnoletni) może sobie kupić taką zabawkę, nie potrzeba żadnego zezwolenia. Przestępcy nie skorzystają, gdyż koszt magazynka raczej przewyższy zawartość portfela przechodnia, są dużo droższe od ceny naboju.

Fakty są takie, że wobec przeciwników uzbrojonych w broń palną raczej nie należy się bronić, nawet przy użyciu posiadanej broni palnej, gdyż najprawdopodobniej skończy się to własną śmiercią. Jeśli chodzi im tylko o jakąś rzecz, to nie warto ryzykować. Życie tak nie wygląda, że jeden uzbrojony człowiek powystrzela całą armię.
Broń palna przydaje się tylko komuś, komu grozi realne ryzyko zamachu na życie. A raczej jego ochroniarzom. Większość ludzi do takich się nie zalicza.

Inna sytuacja jest w USA i Meksyku, gdzie wszyscy mają dostęp do broni od czasów pierwszych kolonizatorów, którzy często byli przestępcami i uciekinierami, a na ulicach trwają wojny gangów. Takie realia nie występują w Europie.

Kolejnym etapem rozwoju broni niezabijających będzie zastosowanie elektromagnetyzmu. Ale jeszcze waham się przed opisaniem takiej konstrukcji, każdy mógłby sobie zbudować.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Ludzie i dżiny

Koran w paru miejscach wspomina o jinn i ludziach.

Jinn zostali stworzeni "z ognia", ludzie "z ziemi", cokolwiek to oznacza.
Prawdopodobnie aniołowie często pochodzą z owej tajemniczej rasy (wg. Mormonów niektórzy z aniołów za życia byli ludźmi).
Kiedy Allach nakazał aniołom pokłonić się przed Adamem, Iblis się nie podporządkował. Jednak na jego życzenie kara dla niego została odwleczona do Dnia Sądu, poprzysiągł zwodzić do tego czasu ludzi na złą drogę - stwierdził, że nie będzie miał z tym większych trudności, może prócz Posłańców Allacha. Czyli chce, by Raj pozostał dziedzictwem wyłącznie jinn, nie zaś ludzi.
Iblis przypomina nieco Szatana, ale nie jest jednoznacznie stwierdzone, czy to ta sama osoba. Są też różnice pomiędzy nimi, gdyż Iblis z powodu swojego rasizmu musiał opuścić towarzystwo Allacha i prowadzi życie banity, z dala od swojego świata. Szatan z kolei jest wysłannikiem Allacha, tym, który poddaje ludzi próbom.
Jinn, podobnie jak ludzie, będą sądzeni ze swoich uczynków.

Komentarze do Koranu dosyć powściągliwie zajmują się tą kwestią, że nie ma pewności, czy jinn to inna rasa, prawdopodobnie chodzi o tajemniczych ludzi o wielkiej mądrości, którzy trzymają się nieco na uboczu życia publicznego. Wiadomo, że niektórzy z towarzyszy Mahometa byli jinn.

O jinn wspominają także legendy z Bliskiego Wschodu - że to są duchy, wyglądają jak ludzie, lecz potrafią stawać się niewidzialni, ukazują się tylko wybranym osobom (w sensie, że w tym samym czasie inni ich nie widzą) oraz posiadają inne niezwykłe moce. Legendy ostrzegają przed jinn, gdyż niektórzy z nich nie są przyjaźnie nastawieni do ludzi.

Na całym świecie powszechne są również legendy o podziemnych miastach. W szkole się o nich nie wspomina, więc ulegają zapomnieniu, jednak niepostrzeżenie weszły do kultury masowej, np. kraina czarodziejów w Harrym Poterze jest położona POD Londynem. Inna ciekawa powieść to "Tunele".

Podsumowując, prawdopodobnie chodzi o rasę powstałą przed człowiekiem, która jest nieco doskonalsza fizycznie i posiada przynajmniej ograniczony dostęp do technologii Stwórców. Niektórzy z nich nawet mieszkają wśród ludzi, pozostają nierozpoznani z powodu łudzącego podobieństwa do człowieka (jest kilka drobnych różnic anatomicznych, z oczywistego powodu ich nie wymienię).
Z kolei ludzie są bardziej prymitywni, za to posiadają nieograniczony potencjał rozwoju (z powodu niedoskonałości zawsze jest coś do poprawy).

Bajki bajkami, lecz dziwnym zbiegiem okoliczności naukowcy ponad wszelką wątpliwość wiedzą, że istniał na Ziemi inny gatunek, łudząco podobny do człowieka. Mowa o neandertalczykach.
Kidy znaleziono pierwsze szkielety, wzięto ich za prymitywnych przodków człowieka, rysownicy fantazjowali na temat małpoludów. Jednak dalsze badania nie potwierdziły tego przekonania - z wyglądu neandertalczycy prawdopodobnie nie różnili się od ludzi (trudno mówić o owłosieniu na podstawie samego zachowanego szkieletu), mieli mocniejszy szkielet, większą pojemność czaszki (wielkość mózgu). Kiedy ludzie prowadzili koczowniczy tryb życia, neandertalczycy mieszkali w osadach, uprawiali ziemię i hodowali zwierzęta.
Analiza DNA wykazała, że nie ma mowy o bezpośrednim pokrewieństwie pomiędzy nimi a ludźmi, nie byli ludzkimi przodkami ani nawet kuzynami. Choć są dowody świadczące o istnieniu dzieci z mieszanych związków.
Neandertalczycy z niewiadomego powodu zniknęli (z powierzchni ziemi) kilkanaście tysięcy lat temu, zostali tylko ludzie.

Coś kojarzę, że najmłodszy znany szkielet neandertalczyka odnaleziono w Polsce - pochodził z okresu... średniowiecza i był ubrany w rycerską zbroję. Biedak oddalił się od swoich towarzyszy o dziesiątki tysięcy lat. Nie znam dalszych losów tego znaleziska, zapewne gdzieś kurzy się w muzealnych piwnicach, bo tego typu odkrycia rzadko wychodzą na światło dzienne, gdyż nie za bardzo wiadomo jak je zinterpretować.