wtorek, 25 stycznia 2011

Ludzie bogami

Kościół Katolicki uznał Jezusa za Boga, co nie było powszechne w pierwszych gminach chrześcijańskich. Krytykuje naukowców, że próbują zastępować Boga. A co do samej boskości, Jezus się wypowiedział:
'I znowu Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować. Odpowiedział im Jezus: "Za który z tych czynów chcecie mnie ukamienować?" Odpowiedzieli Mu Żydzi: "Nie chcemy Cię ukamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga". Odpowiedział im Jezus: "Czyż nie napisano w waszym prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli [Pismo] nazywa bogami tych, do których skierowane jest słowo Boże - a Pisma nie można odrzucić - to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu". I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk.'
(Jn 10,31-39)
Inny fragment potwierdza to, co mówi Koran, że Jezus sam z siebie nie miał żadnych mocy:
'A oto znowu innym razem rzekł do nich: "Ja odchodzę, a wy będziecie mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie". Rzekli więc do Niego Żydzi: "Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?" A On rzekł do nich: "Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich".
Powiedzieli do Niego: "Kimże Ty jesteś?" Odpowiedział im Jezus: "Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał, jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego."
A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu. Rzekł więc do nich Jezus: "Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba".
'
(Jn 8,21-29)
[...]
'Jezus odpowiedział: "Ja nie jestem opętany, ale czczę Ojca mego, a wy mnie znieważacie. Ja nie szukam własnej chwały. Jest ktoś, kto jej szuka i sądzi.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki."
Rzekli do Niego Żydzi: "Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy - a Ty mówisz: "Kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz?"
 Odpowiedział Jezus: "Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: Jest naszym Bogiem, ale wy go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy - kłamcą. Ale Ja Go znam i słowa Jego zachowuję.
 Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał [go] i ucieszył się". Na to rzekli do Niego Żydzi: "Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, Abrahama widziałeś?" Rzekł do nich Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM". Porwali więc kamienie, aby rzucić je w Niego. Jezus jednak ukrył się w wyszedł z świątyni.
'
(Jn 8,49-59)

czwartek, 20 stycznia 2011

Struktura DNA

DNA (kwas deoksyrybonukleinowy) zbudowany jest z par czterech nukleotydów (zasad azotowych): adeniny(A) łączącej się z tyminą(T), oraz guaniny(G) łączącej się z cytozyną(C). Są one umieszczone w szkielecie z fosforanów i cukrów, tworząc podwójną helisę.

DNA ulega rozłączeniu, kodując mRNA (matrycowy kwas rybonukleinowy), składający się z komplementarnych nukleotydów poza tyminą, zastąpioną przez uracyl(U). (T->A, A->U, G->C, C->G).
Z kolei mRNA w rybosomach koduje białka, pełniące w komórkach funkcję budulca lub enzymów przyspieszających określone reakcje chemiczne, a następnie łańcuchy mRNA ulegają dezintegracji (są "jednorazowe").

Zakłada się, że informacja nigdy nie jest zamieniana w odwrotną stronę (z białek na łańcuchy RNA i DNA), ze względu na nadmiarowość kodu genetycznego. Przez co nie można dziedziczyć cech nabytych. Choć istnieją pewne przypadki dziedziczenia cech nabytych, np. w czasie długotrwałego głodu zmienia się chemia komórek, co powoduje u potomstwa inną ekspresję genów i zwiększone ryzyko zapadalności na niektóre choroby.

Po 3 pary nukleotydów tworzą tryplet (kodon), będący najmniejszą "literą" kodu DNA. Ich kolejność w DNA determinuje kształt struktury trzeciorzędowej (przestrzennej) białka.
Istnieją 64 możliwe typy trypletów, które mogą kodować 20 aminokwasów, przez co kod genetyczny cechuje się nadmiarowością i odpornością na mutacje (np. glicyna jest kodowane przez cztery różne sekwencje: GGA, GGC, GGG, GGU). Jeden gen może kodować też kilka różnych białek. Metionina, kodowana przez sekwencję "start" UAG, znajduje się na początku większości białek, natomiast UUA, UAG, UGA są kodonami "stop", na końcu białka.

Zawartość DNA kształtuje się następująco:
  • 2%DNA, czyli u człowieka ok. 21500 genów - może kodować białka.
  • 0,1% to SNP (single nucleotide polymorphions), różniące się u każdego człowieka i odpowiedzialne za cechy indywidualne.
  • 8% - nieaktywne, pozostawione przez endogenne wirusy.
  • 7% - reguluje aktywność genów.
  • 9% - koduje RNA.
  • Ok. 12% to wynik duplikacji, usuwania i odwracania fragmentów genomu (zmienność liczby kopii). 
  • 21% -  retrotranspozony LINE (long interspense nuclear element), pozostawione przez wirusy i są zdolne do powielania się dzięki enzymowi transkryptazie.
  • Krótkie retrotranspozony, np. Alu.
  • Intropy - rozdzielają sekcje kodujące białka.
  • Minisatelity, używane przy identyfikacji "genetycznych odcisków palca".
  • Nieaktywne już pseudogeny, niezdolne do kodowania białek, np. V1 (zapachu, 160 aktywnych u myszy, 5 u ludzi).
  • Centomery na środku chromosomów i telomery na ich końcach. Telomery zapobiegają uszkodzeniom końców DNA podczas replikacji, jednak skracają się z każdym podziałem komórki. Przez to liczba podziałów jest ograniczona, później komórka starzeje się i umiera. Telomery może odbudować enzym telomeraza, znajdujący się m.in. w komórkach nowotworowych i jajowych.
Człowiek i szympans mają 99% identycznych aktywnych genów kodujących białka, lecz 96% całości DNA.

DNA tworzy chromosomy.
Chromosom X posiada ok. 1000 aktywnych genów, Y ok. 100 genów.
Kobiety posiadają pary chromosomów X, przez co uszkodzenie informacji (mutacja) w jednym jest rekompensowane drugim.
Z kolei mężczyźni posiadają pary XY. Główną zawartością chromosomu Y są geny SRY (sex-determining Y), dzięki którym zarodek staje się chłopcem. Jeśli są uszkodzone to zarodek staje się bezpłodną dziewczynką. Chromosomy Y są zabezpieczone przed uszkodzeniem (mutacją) dzięki palindromom tworzącym dwukierunkowy zapis (np. kob.yła.m.a.m.ały.bok).

Podczas mutacji najczęściej guanina(G) zamieniana jest na tyminę(T), a adenina(A) na cytozynę(C). Większość mutacji jest szkodliwa, rzadko zdarzają się neutralne - kiedy zapis jest zduplikowany lub białko nie jest niezbędne organizmowi do przeżycia. Mutacji ulegają też odcinki SNP, odpowiedzialne za cechy indywidualne.

-----
Poza chromosomami, DNA znajduje się również w mitochondriach (mtDNA), przekazywanych z matki na dzieci. W przypadku klonowania w komórce jajowej zamienia się chromosomy, jednak mitochondrialne DNA pozostaje po zastępczej matce, przez co nowy organizm różni się nieco od swojego pierwowzoru.
Nie opracowano jeszcze techniki pozwalającej na sklonowanie z pojedynczej komórki, by zachować chromosomy i mitochondria. Najprawdopodobniej to się uda, ale i tak, na podstawie aktualnego stanu wiedzy, sklonowany organizm będzie się nieznacznie różnił od pierwowzoru, gdyż nie można dokładnie odtworzyć środowiska w którym rozwijał się zarodek pierwowzoru.

niedziela, 16 stycznia 2011

Plan 9 z kosmosu

Film "Plan 9 z kosmosu" (Plan 9 from Outer Space, 1959) jest uznawany za najgorszy w historii kina, a jednocześnie za najmniej udane dzieło Edwarda Davisa Wooda Juniora, najmniej zdolnego reżysera wszech czasów.

Z doświadczenia wiem, że jeśli coś jest powszechnie krytykowane, zapewne ta krytyka nie ma nic wspólnego z rzeczywistym stanem. Miałem okazję zapoznać się z tym filmem i mam kilka uwag odnośnie komentarzy:
  • Kiepskie efekty specjalne.
Film był realizowany w ciągu kilku dni i z bardzo ograniczonym budżetem. Na pewno nie może dorównać wysokobudżetowym produkcjom z Hollywood, zatrudniającym najlepszych specjalistów od efektów specjalnych. Jak na praktycznie amatorską produkcję nie jest taki beznadziejny.
  • Przeplatanie scen nocnych z dziennymi.
Nie zauważyłem tego. Akcja filmu toczy się za dnia, ale cmentarz jest położony w środku gęstego lasu, osnutego mgłą, stąd półmrok dla podkreślenia atmosfery miejsca. Sceny z cmentarza były prawdopodobnie kręcone w studiu lub w nocy, a przebijające się przez korony drzew promienie słońca symulował jakiś reflektor umieszczony na górze. Efekt nie jest rewelacyjny, ale jakiś jest. Bardzo pomysłowe.
  • Statki kosmiczne w kształcie latających spodków.
To akurat nie jest śmieszne. Tak jak samochód musi być pudełkiem z kółkami u dołu, a samolot musi mieć skrzydła, tak też i statek kosmiczny musi być w kształcie dysku. Względy fizykalne ograniczają inwencję konstruktora. Pędnik elektromagnetyczny to rodzaj rdzenia o działaniu zbliżonym do elektromagnesu, otoczonego pierścieniem (kołnierzem) rozdzielającym bieguny.
  • Kosmici wyglądają jak ludzie. Na koniec filmu jest uwaga, że mogą przebywać nierozpoznani wśród ludzi.
A niby jak kosmici mają wyglądać? Widocznie Darwin się pomylił i ludzie mieszkają nie tylko na Ziemi.
  • Kosmici mówią po angielsku.
To akurat nie jest prawdą. W filmie kosmici mówią swoim językiem, a z ludźmi porozumiewają się przy pomocy specjalnego komputera tłumaczącego mowę. Dokładnie jest o tym mowa w filmie.
Taką ciekawostką są filmy StarTrek. Nawet wielu fanów nie wie, że tam kosmici nie mówią po angielsku. Ludzie noszą komunikatory przypięte do ubrań, które poza funkcją następcy telefonu komórkowego służą jako urządzenie tłumaczące, umożliwiające rozmowę. Ostatnio podobne eksperymenty z translatorem mowy prowadzi Google.
  •  Nie wiadomo o co kosmitom chodzi.
Ależ ich intencje są dosyć jasne. Po wynalezieniu ładunków wybuchowych, później bomb atomowych, ludzie są na drodze do opracowania jeszcze bardziej niebezpiecznej broni, która zagrozi innym światom. Rządy nie zareagowały na sygnały ostrzegawcze przesyłane ze statków, więc ludzie muszą zostać unicestwieni, póki przez swój brak rozwagi nie zniszczą innych.
  • Bomba solaritowa i światło składające się z cząsteczek solaritowych.
Może wyjaśnię bardziej zrozumiale.
Materiały wybuchowe czerpią energię z reakcji chemicznych, wiązań pomiędzy atomami.
Bomby atomowe, wbrew bzdurom wypisywanym w podręcznikach fizyki, nie zamieniają materii na energię (E=m*C^2), lecz wyzwalają energię wiązań cząsteczek wchodzących w skład jądra atomowego (nukleonów).
Z kolei bomba solaritowa. Według współczesnej terminologii światło składa się z kwantów zwanych fotonami. Czyli w przypadku bomby solaritowej mamy do czynienia z elektromagnetycznym wyzwalaniem energii kwantowej, znacznie potężniejszej od atomowej. Jednak ludzcy naukowcy nie zdają sobie sprawy z wagi powiązań w świecie kwantowym, próba  wykorzystania tej energii jako bomby może się skończyć naruszeniem tkanki Wszechświata i nawet jego unicestwieniem.

Współcześnie dosyć poważnie podchodzi się do wykorzystania energii kwantowej, zwanej też energią fluktuacji próżni lub energią punktu zerowego. Rządy Stanów Zjednoczonych i Indii z pewnością prowadzą eksperymenty z wytwarzaniem w ten sposób energii, gdyż może to być darmowe i niewyczerpalne źródło elektryczności. Pierwszy patent z tej dziedziny dostał dr Franklin Mead z Bazy Sił Powietrznych Edwards (US Pat. 5590031).
  • Wampiry, nie wiadomo po co.
W filmie nie ma wampirów. Dwójka aktorów może tylko tak wyglądać, ale to żywe trupy.
  • Dziwne ubrania kosmitów.
Zapewne kosmici to samo myślą o garniturach.
  • Próba zniszczenia ludzi przy pomocy wskrzeszonych zmarłych.
Widocznie kosmici mają na tyle kultury osobistej, by nie wdawać się w bijatyki.
O ile pomysł wskrzeszenia nie jest najgorszy, to na pewno wykonanie beznadziejne, trupów nie da się ożywić przy pomocy elektrod zaszczepionych w mózgu, choć to nie przeszkodziło karierze książki i filmów o doktorze Frankensteinie. Być może wkrótce naukowcy ożywią mamuty, ale w czasie powstania filmu nie znano jeszcze klonowania:)

Podsumowując, to nie film był głupi, tylko jego krytycy.

-----
Lada dzień do kin może trafić nowa wersja filmu Plan 9. Może wreszcie ludzie zrozumieją ostrzeżenie.

sobota, 15 stycznia 2011

Nierozerwalność małżeństwa

Ta wypowiedź Jezusa ma ponoć świadczyć, że rozwody są zakazane:
"Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: "Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?" On odpowiedział: "Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę?" I rzekł: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył. tego człowiek niech nie rozdziela". Odparli Mu: "Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?" Odpowiedział im: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba że w przypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo"."
(Mt. 19,29)
Wcześniej Mojżesz pozwolił na rozwody, później Mahomet, widocznie w rozwodach jako takich nie ma nic złego. Prawdopodobnie zakaz rozwodów i cudzołóstwa miał inne zadanie niż moralność.
Społeczeństwo żydowskie posiadało system kastowy, pozycja społeczna zależała od rodu. Niektóre rodziny posiadały dziedziczną funkcję kapłańską (Aaraona), inne monarszą (Dawida). W przypadku wątpliwości co do ojcostwa sprawy dziedziczenia tytułu bardzo by się skomplikowały.
Natomiast zakaz rozwodów był zapewne odpowiedzią Jezusa na nadużywanie tej instytucji przez Żydów. Nie ulega wątpliwości, że w pewnych okolicznościach rozwód jest koniecznością, ale też nie można odprawiać żony tylko dlatego, że się znudziła lub postarzała i jest okazja do znalezienia kolejnej.

Następny fragment też jest ciekawy:
"W owym dniu przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: "Nauczycielu, Mojżesz powiedział: Jeśli kto umrze bezdzietnie, niech jego brat weźmie wdowę po nim i wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było u nas siedmiu braci. Pierwszy ożenił się i umarł, a ponieważ nie miał potomstwa, zostawił swoją żonę bratu. Tak samo drugi i trzeci - aż do siódmego. W końcu po wszystkich umarła ta kobieta. Do którego więc z tych siedmiu należeć będzie przy zmartwychwstaniu? Bo wszyscy ją mieli [za żonę]". Jezus im odpowiedział: "Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej. Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie. A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych". A tłumy, słysząc to, zdumiewały się nad Jego nauką."
(Mt. 22,23-33)
Czyli w świecie "aniołów" w ogóle nie ma małżeństw. A to oznacza, że żyją w wolnych związkach. Według Księgi Rodzaju mieli nawet dzieci z ludzkimi kobietami:
"A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się podobały."
(Rdz. 6,1-2)
W świecie ludzi, gdzie żyje się krótko i wśród niebezpieczeństw, małżeństwo i rodzina są niezbędne do wychowania kolejnych pokoleń. Jednak wraz z rozwojem cywilizacyjnym, zwiększaniem komfortu życia i znajdowaniem sobie innych celów dla samorealizacji niż walka o przetrwanie, małżeństwa zanikają. To właśnie widać we współczesnym świecie. Ludzie są ze sobą bo chcą, a papierek często psuje związek.

piątek, 14 stycznia 2011

Rodowód Jezusa

Pierwsza księga Nowego Testamentu, czyli Ewangelia Według św. Mateusza, rozpoczyna się słowami:
"Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka...."
(Mt. 1,1-2)
Po kolei wymienieni są przodkowie Jezusa, m.in.: Abraham, Izaak, Jakub, Juda, Dawid, Salomon, Ezechiasz. Czyli ewidentnie Jezus pochodził z królewskiego rodu Dawida, opisanego w Starym Testamencie.
Dalej jest fragment o niepokalanym poczęciu:
"Z narodzinami Jezusa Chrystusa było tak.
Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej Józef, był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał jej narazić na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twojej Małżonki; Albowiem z Ducha świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi syna, któremu nadasz imię Jezus, on bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
"
(Mt. 1,18-21)
Miejscem narodzin było Betlejem, czyli miejscowość rodzinna króla Dawida:
"Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda."
(Mt. 2,1)
Trzej Mędrcy podążali za gwiazdą (cokolwiek to było, mogło manewrować):
"A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją."
(Mt. 2,9-10)
Wyraźnie jest mowa o domu, nie szopce.
Są też bracia i siostry Jezusa:
"Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić."
(Mt. 12,46)
Są wymienieni z imienia:
"Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda?"
(Mt. 13,55)
Jak jeszcze coś ciekawego znajdę w Nowym Testamencie, to dam znać. Uzupełnię też stary wpis o rydwanach Jahwe, gdyż poza ludzko wyglądającymi aniołami jest też opis wniebowstąpienia.
W kolejce czeka również lektura Apokryfów Nowego Testamentu.

czwartek, 13 stycznia 2011

Przypowieść o chwaście

Wielu zastanawia się, czemu ów "Bóg" (kimkolwiek jest) pozwala na to, by tak wielu złych ludzi pałętało się po Ziemi.
Zagadnienie elegancko omawia przypowieść:
"Inną przypowieść im przedłożył: Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: "Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się i chwast?" Odpowiedział im: "Nieprzyjazny człowiek to sprawił". Rzekli mu słudzy: "Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?" A on im odrzekł: "Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza"."
(Mt. 13,24-30)
Ludzie, słudzy, aniołowie i żeńce to mieszkańcy "królestwa z nieba", rola to Ziemia, ziarna i chwasty to ludzie z Ziemi, nieprzyjazny człowiek to stronnictwo sceptycznie nastawione do ludzi z Ziemi i próbujące dowieść swojej racji, żniwa to dzień sądu. W przypadku możliwości wskrzeszania (omawiałem kwestię przywracania do życia i nieśmiertelności) nie ma potrzeby pośpiechu w nagradzaniu lub karaniu.

Oczywiście Biblia i Koran mogą być tylko mitologiami, choć inne mitologie im nie dorównują głębokością przekazu. Jeśli nie są mitologiami, można je zrozumieć tylko przy założeniu, że nie opowiadają o duchach. Racjonalne rozumowanie dopuszcza tylko te dwie możliwości, inaczej byłaby to ucieczka w mistycyzm coraz bardziej negujący zdobycze Nauki.

środa, 12 stycznia 2011

Łudzenie samego siebie

W Nowym Testamencie znalazłem takie oto słowa Jezusa:
"Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.
Wielu powie mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie mieliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"
(Mt. 7,21-23)
Nie wiem czemu skojarzyło mi to się z księżmi:)
-----
Kolejny cytat:
"Gdy cały lud się przysłuchiwał, rzekł do swoich uczniów: "Strzeżcie się uczonych w Piśmie, którzy z upodobaniem chodzą w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają oni domy wdów i dla pozoru długo się modlą. Ci tym surowszy dostaną wyrok"."
(Łk. 18,45-47)

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Podstawy genetyczne rozwoju zarodków

Obecnie uważa się, że w rozwoju płodowym wszystko dzieje się za sprawą lokalnych reguł rządzących pojedynczymi komórkami. Organizm wyłania się sam, wskutek nakładania się lokalnych oddziaływań poszczególnych komórek.
To jest argumentem, że ponoć organizmy nie mogły zostać wcześniej zaprojektowane w całości, a z drugiej strony na podstawie analizy DNA nie można odtworzyć wyglądu organizmu. Teoretycznie, w praktyce potrzeba nie duchów lecz laboratorium, wiedzy z zakresu inżynierii genetycznej, oraz szczegółowej komputerowej bazy danych, opartych na badaniach statystycznych istniejących genomów (kiedyś to będzie możliwe, na razie szczegółowa analiza całego DNA jest bardzo kosztowna).

Drugim argumentem, chętnie przytaczanym przez fanatyków teorii ewolucyjnego pochodzenia wszystkich gatunków, jest istnienie tzw. śmieciowego DNA, czyli jakieś 98% genomu, nie uczestniczącego w kodowaniu białek. Mają to być ponoć nieaktywne już geny, będące pozostałością po wcześniejszych etapach ewolucji. Jeśli ich zabraknie, nic się nie zmieni. To już jawne kłamstwo.

Człowiek ma zaledwie 21500 aktywnych genów, muszka owocowa 13500 aktywnych genów, maleńki nicień Caenorhabditis elegans 19000 aktywnych genów.

Jako jeden z pierwszych badaniem zjawisk powstających podczas formowania zarodka zajmował się Sydney Brenner, współodkrywca mRNA. Jego uwagę przykuł nicień Caenorhabditis elegans, którego organizm składa się z 558 komórek w przypadku larwy i 959 komórek w przypadku dorosłego osobnika, co oznaczało zaledwie 11 podziałów pierwszej zapłodnionej komórki. Za swoje badania, wraz z sir Johnem Sulstronem i H. Robertem Horvitzem, dostał Nagrodę Nobla z fizjologii i medycyny z 2002 roku.

Odkrył, że chociaż wszystkie komórki w organizmie zawierają takie same geny, to ich podział jest asymetryczny, drobne różnice chemiczne wywołują ekspresję innych genów, dzięki czemu komórki stają się wyspecjalizowane, tworzą np. mięsień czy gardło.

Oczywiście, można próbować prowadzić badania statystyczne, przyporządkowywać grupy genów poszczególnym cechom. Im więcej badań, tym lepsze modele i przewidywania, choć efekt raczej nigdy nie będzie dokładnie taki, jak zamierzony. Zajmuje się tym dziedzina nauki nazywana evo-devo.

Na początku lat 80-tych XX wieku niemieccy naukowcy, Christiane Nusslein-Volhard oraz Eric Wieschaus, za pomocą różnych związków chemicznych wywoływali losowe mutacje u muszek owocówek, następnie powstałe cechy (np. dodatkowe skrzydła i nogi) przyporządkowywali poszczególnym zmianom genetycznym.

Okazało się, że wczesnym etapem rozwoju zarodka muszki zarządza jeden odcinek DNA jednego chromosomu, nazywany Hox (od homeobox), składający się z zaledwie 180 liter DNA, tworzących 15 genów (u ludzi jest niewiele więcej). Ich kolejność definiuje kształt powstającego zarodka, jej zmiana tworzy mutanty np. z poprzestawianymi kończynami.
Geny są bardzo podobne u wszystkich gatunków, można je pomiędzy nimi przenosić, i to z ciekawymi efektami. W przypadku gatunku muchy bez oczu można wstawić gen oczu od myszy. Mucha urodzi się z oczami, ale nie z ssaczymi, tylko owadzimi (owady mają oczy złożone z wielu małych i prostych oczek).
Okazało się, że te pojedyncze aktywne geny odwołują się do innych aktywnych genów (kodujących białka) oraz do informacji zapisanych właśnie w "śmieciowym" DNA, które pełni funkcję przełączników sekwencyjnych sterujących kolejnością białek wytwarzanych przez aktywne geny.
Każda komórka organizmu ma takie samo DNA, tylko korzysta z innego fragmentu, stosowanie do pełnionej funkcji.

Kojarzę fotografię człowieka z piórami zamiast brody, chyba w XIX wieku występował w amerykańskim cyrku. Innych przypadków też było kilka, np. rodzina pokrytych sierścią ludzi-wilków. Dziś wiadomo, że wirusy potrafią przenosić geny pomiędzy gatunkami oraz zastępować fragmenty DNA w komórkach, które atakują. Uważano to zjawisko za niegroźne, bo przecież "śmieciowe DNA" i tak niczego nie koduje. A jednak.
Ostatni akapit to mój pomysł wyjaśnienia zjawiska tych dziwnych i rzadkich mutacji u ludzi.

piątek, 7 stycznia 2011

Ludzkie geny

Porównywanie DNA jest uznawane za dowód ewolucji i pokrewieństwa gatunków. Im bliższe pokrewieństwo, tym większa procentowa zgodność.

Najwyraźniej jednak naukowcy mierzą różnymi miarkami.
Ludzie posiadają 23 pary chromosomów, szympansy, goryle i orangutany 24.
Porównywanie poszczególnych genów też daje interesujące wyniki.
Gen FOXP2, prawdopodobnie odpowiadający za mowę, jest niemal taki sam wśród ptaków i ssaków. U myszy i szympansów, oddzielonych ewolucyjnie 75mln. lat temu, różni się się zaledwie 1 aminokwasem. Z kolei u ludzi i szympansów, po 7mln. lat, 2 aminokwasami.
Gen HAR1, prawdopodobnie powiązany ze zdolnościami intelektualnymi, ma długość 118 par zasad. U kury i szympansa, oddzielonych 310 mln. lat temu, różni się 2 aminokwasami. Z kolei u ludzi i szympansów 118 aminokwasami. Spory skok.

Ustalono, że istnieje 18 haplogrup chromosomu Y (występującego wyłącznie u mężczyzn), przekazywanego w niemal niezmienionej formie z ojca na syna, np. A i B - afrykański, H - indyjski, K - Aborygeni, R1b - Europejczycy, J1 i J2 - koheni.
Z kolei kobiety przekazują córkom jeden z niemal 40 matrylinearnych haplogrup mitochondrialnego DNA.
W ten sposób można śledzić dawne rozprzestrzenianie się ludzkości. Wiadomo, że pierwszy mężczyzna żył 60-90 tys. lat temu, a kobieta 143-200 tys. lat.

Kanadyjski lekarz żydowskiego pochodzenia Karl Skorecki wpadł na pomysł, by sprawdzić prawdziwość legendy o pochodzeniu kasty kohenów od Aarona, któremu Jahwe obiecał, iż jego ród na zawsze będzie pełnił funkcje kapłańskie.
Zadania podjął się Michael Hammer z Uniwersytetu Arizona. Przebadano 188 Żydów, w tym 106 kohenów. Pozytywny wynik uzyskano u 97 kohenów, posiadali ten sam zestaw 6 markerów genetycznych na chromosomie Y, czyli pochodzili od jednego przodka.

czwartek, 6 stycznia 2011

Najwspanialsze Widowisko Świata

Właśnie skończyłem czytać książkę Richarda Dawkinsa "Najwspanialsze Widowisko Świata. Świadectwa Ewolucji" (The Greatest Show on Earth. The Evidence for Evolution, 2009). Trochę to potrwało, bo ma ponad 500 stron. Szukałem rozstrzygającego dowodu, który mnie przekona o powstaniu życia na Ziemi w drodze ewolucji trwającej przez miliony lat.

Jak wspominałem na blogu, istnieją dwie teoretycznie możliwości powstawania życia na planetach:
  1. Ewolucja od prostych białek i aminokwasów, poprzez pierwsze komórki, do złożonych organizmów wielokomórkowych. Proces ten trwa wiele milionów lat.
  2. Interwencja z zewnątrz. Sztuczna terraformacja planety w drodze inżynierii genetycznej. W tym przypadku życie na Ziemi mogło powstać zaledwie kilkadziesiąt tysięcy lat temu, w międzyczasie uległo niemal całkowitej zagładzie w wyniku kataklizmu i zostało ponownie odtworzone. Dlatego dawniej żyjące gatunki różnią się od współczesnych.
Druga możliwość jest realna przy założeniu, że istnieją sposoby swobodnego odbywania podróży na odległości międzygwiezdne. W takim przypadku pokrewieństwo życia obejmowałoby nie tylko samą planetę, ale być może całą galaktykę.

W książce znalazłem następujące argumenty dotyczące naturalnej ewolucji:
  • Ewolucja jest faktem.
Faktem są obserwacje, teoria to interpretacja obserwacji. Faktem jest, że dawniej żyły na Ziemi organizmy, które wymarły, teorią że współczesne wyewoluowały z tamtych.
  • Wnioskowanie jest ważniejsze od obserwacji, gdyż obserwacje mogą być błędne.
Już tak myślano w średniowieczu, teoria geocentryczna Ptolemeusza była bardzo elegancka i spójna, a że nie pokrywała się z obserwacjami (np. Księżyc miał obserwowaną stałą wielkość), tym gorzej dla obserwacji. Przedkładanie teorii nad obserwacje to religijna teologia, nie nauka.
  • Nie potrzeba istnienia skamielin, by udowodnić teorię ewolucji.
!? Bez komentarza.
  • Określone skamieniałości występują tylko i wyłącznie w określonych  warstwach geologicznych. Nie ma wyjątków, inaczej obaliłoby to teorię ewolucji.
Niezupełnie. Są znajdywane skamieniałe szkielety ludzkie zbyt głęboko, nawet w tych samych warstwach co dinozaury. Są szkielety dużych ssaków razem ze szkieletami dinozaurów. Z kolei szkielety dinozaurów leżą sobie czasem na powierzchni ziemi.
Oczywiście te informacje nie są oficjalnie potwierdzone i nigdy nie znajdują się w literaturze naukowej. Jeśli naukowiec odkryje taki przypadek, to go ignoruje by się nie ośmieszyć, bo prawdopodobnie ktoś mu zrobił kawał, albo organizm został zakopany (np. ludzki grób). Jeśli jednak odważy się opublikować odkrycie, wtedy żadne wydawnictwo naukowe tego się nie podejmie, bo z założenia szkielety nie mogą być tam gdzie nie powinny, to sprzeczne z teorią. Traci swoją pozycję w środowisku, gdyż zostaje uznany za nawiedzonego kreacjonistę.
Przypominam, że jeden taki dowód to obalenie teorii ewolucji.
  • Udomowienie zwierząt. Hodowlana selekcja powoduje powstawanie widocznych zmian w ciągu zaledwie kilku pokoleń. Z dzikiej kapusty powstały: kapusta, kalafior, kalarepa, jarmuż, brukselka, gorczyca, rzepa. Z wilka ponad 200 ras psów. Zaobserwowano mutacje, np. achondroplazja (krótkie nogi u basetów i jamników), wyłączenie genu produkującego miostatynę (co powoduje przyrost mięśni u krowy rasy belgian blue). Gupiki są bardziej kolorowe w miejscach, w których bezpieczniej żyją. Wskutek polowań w celu zdobycia kości słoniowej masa kłów u ugandyjskich słoni zmalała z 55 do 45 funtów. Jeśli zmiany będą następować w długim okresie, może powstać nowy gatunek.
To w pewnym sensie manipulacja. Organizmy faktycznie zmieniają się w czasie, ale nie mamy tu do czynienia z pojawianiem się nowych genów, tylko ograniczaniem puli genowej. W dłuższym czasie ograniczanie puli genowej prowadzi do degeneracji, natomiast na wolności po kilku pokoleniach powracają do postaci przypominającej ich dzikiego przodka.
Dobór naturalny zapobiega degeneracji genetycznej i umożliwia dostosowanie się do nowego środowiska. Ale nie jestem pewien, czy odpowiada za duże zmiany, typu pojawienie się czy zaniknięcie płetw lub skrzydeł.
  • Nozdrze na czubku głowy u delfina, skrzydła nietoperza powstałe z wydłużonych małych palców.
To raczej przeczy ewolucji. Trudno sobie wyobrazić przodków nietoperza, którym zaczęły rosnąć małe palce u rąk. Wielgachne małe palce dawały przewagę selekcyjną i po iluś tam pokoleniach przekształciły się w skrzydła umożliwiające lot.
Pokrewieństwo życia, podobieństwo szkieletów ssaków, nie świadczą bezpośrednio o ewolucji.
  • Walka o byt, przetrwanie najlepiej przystosowanych. Wyścig zbrojeń między drapieżnikami i ich ofiarami, oraz rywalizacja pomiędzy członkami tego samego gatunku o to, kto będzie najskuteczniej unikał drapieżnika. Zmiany cech zwierzęcia ograniczone są jednak przez prawa ekonomii, gdyż ulepszenie jednej cechy organizmu może spowodować pogorszenie innej. Jako przykład podana jest gazela i gepard.
Trochę to bzdurne.
Gazele nie są ograniczone ilością pokarmu, łażą sobie całymi dniami i skubią trawkę, mają w nosie ekonomię.
Natomiast członkowie jednego gatunku nie rywalizują ze sobą o przetrwanie, chyba że są pozbawieni rozumu jak ludzie. Zwierzęta łączą się w stada, bo to ułatwia życie, i wcale nie dlatego że drapieżnik może dopaść kogoś innego. W stadzie zwierzęta współpracują ze sobą, kiedy jedne spokojnie się posilają, inne stoją na czatach i ostrzegają przed drapieżnikami. Stado umożliwia specjalizację funkcji jego członków.
Z kolei drapieżniki nie muszą zbytnio się wysilać podczas polowania, wystarczy że spokojnie poczekają sobie aż ofiara się zestarzeje i nie będzie w stanie uciekać. W stadzie zawsze jakiś odsetek osobników będzie starszych, chorych lub kalekich. Drapieżniki też nie gonią jak głupie za całym stadem, ich sposób polega na wybraniu sobie konkretnej ofiary i odciągnięciu jej od stada. Zazwyczaj wybierają taką, którą łatwo złapać, a jeśli nie wyjdzie za pierwszym razem to odpuszczają sobie i później szukają innego posiłku.
  • Jeden projektant, gdyby stworzył gazelę i geparda, musiałby być sadystą.
Może to były oddzielne ekipy stwórców?
Z tym sadyzmem to nie tak. Każdy gatunek musi mieć swojego naturalnego wroga (zwierzęta roślinożerne) lub ograniczone zasoby pożywienia (zwierzęta mięsożerne). Inaczej doszłoby do zakłócenia równowagi ekologicznej, co skończyłoby się katastrofą. To często widać w przypadku wprowadzenia gatunku do nowego środowiska, gdzie nie ma naturalnych wrogów. Przykładem są szczury na wyspach Pacyfiku, które przyplątały się wraz z marynarzami, często zmuszały do opuszczenia wyspy przez tubylców, gdyż zjadały wszystkie zapasy pożywienia. Innym przykładem są psy w Australii, które uciekły osadnikom i zdziczałe (dingo) robią wiele szkód, by utrudnić im poruszanie się ten kontynent rozdzielono płotem na części.
Gdyby istnienie drapieżników nie było celowym działaniem, do takich przypadków w przyrodzie dochodziłoby znacznie częściej, a tak dochodzi jedynie z powodu nieuwagi człowieka.
Nie wiem, co byłoby większym sadyzmem, narażenie zwierząt na starość, cierpienie i powolne umieranie, czy szybka śmierć w zębach drapieżnika.
Nie jestem też taki pewien, czy w chwili śmierci zwierzęta cierpią. Wraz z wiekiem ludzie coraz mniej boją się śmierci, obojętnieje im, u zwierząt też może być podobnie. Z kolei ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, twierdzą że było im tam dobrze, nie bali się śmierci, miewali halucynacje (np. św. Piotr z kluczami). Widocznie w chwili śmierci mózg zaczyna wydzielać jakieś substancje ułatwiające pogodzenie się z sytuacją. Natomiast zwierzęta w momencie zagryzania przez drapieżnika zapewne są w takim szoku, że kompletnie nie kojarzą co się wokół nich dzieje. Ludzie też doznają szoku w niebezpiecznych sytuacjach, tracą poczucie rzeczywistości.
  • Choroby bakteryjne i wirusowe są bezcelowe.
No nie wiem. Bakterie pełnią bardzo ważną funkcję, pożerają śmieci, bez nich zalegałyby grube warstwy odpadków organicznych.
Nie jestem też taki pewien, czy wywołują choroby, medycyna może trochę się w tej kwestii mylić. Zauważyłem, że dostaję kataru np. po myciu okien. Widocznie najpierw dochodzi do uszkodzenia śluzówki nosa (w tym przypadku w wyniku działania oparów substancji myjącej, ale mróz też może ją uszkadzać), później pojawiają się bakterie by usnąć zniszczoną tkankę, gdy wykonają swoją robotę organizm podnosi temperaturę i je usuwa. Z kolei lekarze uważają, że podwyższona temperatura to oznaka choroby (a nie zdrowienia), chętnie przepisaliby leki na obniżenie gorączki, a to utrudniłoby organizmowi usunięcie zarazków. By je usunąć lekarze przepisaliby leki. Choroba zostałaby opanowana, ale organizm osłabiony, znacznie ciężej zniósłby kolejną chorobę. Człowiek podupada na zdrowiu i coraz bardziej uzależnia się od leków.
Czyli bakterie i sezonowa grypa służą raczej utrzymaniu organizmów w dobrej kondycji. Oczywiście ten mechanizm nie zawsze działa idealnie, bakterie jak coś pożerają to i wydalają, produkują toksyny, które mogą okazać się niebezpieczne przy zbyt dużym natężeniu (w przypadku rycyny wystarczą miligramy do zabicia człowieka). Niektóre organizmy mają też upośledzoną odporność, nabytą lub wrodzoną.
Natomiast tak rozgłaszane przez lekarzy opanowanie epidemii dzięki szczepieniom jest raczej wynikiem lepszej higieny osobistej oraz wyżywienia, kiedyś ludzie w ogóle się nie myli a pomyje wylewali przez okno na ulicę.
W każdym razie ja stykałem się z ludźmi, którzy w wieku 80 lat po raz pierwszy w życiu poszli do lekarza. A inni jak zaczną chodzić, to końca nie widać. Sam osobiście nie zażywałem leków od czasów podstawówki i nic mi nie jest. Czasami miewam katar, ale przez ostatnie 5 lat nie miałem i w zeszłym miesiącu się przyplątał, trwał tydzień.
  • Priorytetem jest przekazanie genów.
Można podejść do zagadnienia z innej strony. Gdyby zwierzęta nie przekazywały genów, gatunek by wymarł.
  • Drzewa to przykład  równowagi pomiędzy wykorzystaniem zasobów a rywalizacją o dostęp do światła.
Gdyby nie było drzew, to skąd ludzie braliby drewno? Więc drzewa mogą być celowym projektem w celu dostarczenia ludziom łatwo dostępnego budulca, bez którego nie byłoby cywilizacji:)
Gdyby istniał jakiś wyścig w dostępie do Słońca, to w lesie roiłoby się od drzew, które go przegrały, są niższe i mizernie wyglądają.
  • Błędy projektu, np. zbyt długi nerw krtaniowy.
To proponuję poprawić projekt, ciekawe co z tego wyjdzie. Nerw krtaniowy jest wynikiem pokrewieństwa pomiędzy gatunkami podczas rozwoju zarodka.
  • Siatkówka w oku ssaka jest odwrócona tyłem do przodu.
Przy normalnym ustawieniu byłaby o wiele bardziej wrażliwa na światło, co zmniejszałoby dynamikę widzenia (różnicę pomiędzy najsłabszym dostrzegalnym światłem a najsilniejszym, prowadzącym do uszkodzenia oka). Z kolei zmniejszenie ilości czopków pogorszyłoby ostrość widzenia. Słońce dostarcza określoną ilość światła, wystarczającą do działania oka, przy większej jego wrażliwości od razu by go uszkodziło.
  • Teoria powstania pierwszego życia nie może być zbyt prosta i elegancka, inaczej wykrywalibyśmy wokoło ślady cywilizacji pozaziemskich.
Oj. Dowodów na istnienie cywilizacji pozaziemskich jest więcej niż na istnienie ewolucji. Jedynie nie zarejestrowano posługiwania się przez nich radiem.
Inteligentne życie to coś nieco innego. Dzikie organizmy nie potrzebują zbyt wysokiej inteligencji, mają doskonale przystosowane ciała. Natomiast inteligentne istoty budową raczej kojarzyłyby się z organizmami udomowionymi, zbyt delikatnymi do życia bez ubrania i narzędzi. Żaden gatunek raczej sam siebie nie udomowi. Brak sierści i silnych mięśni raczej nie przyczynia się do przewagi selekcyjnej, by zaszła w tym przypadku ewolucja.

-----
Nie potrafię wytłumaczyć:
  • Sensu istnienia pasożytów.
  • Zmian kierunku namagnesowania skał wulkanicznych.
  • Badań Davida Penny'ego z 1982 roku.  Porównywano 5 genów u różnych ssaków, drzewa genealogiczne każdego z genów pokrywają się, pokazując obraz ewolucji ssaka. Od tej pory porównywano inne zestawy genów, zazwyczaj się pokrywają. Porównywanie DNA, głównie dzięki technice hybrydyzacji, wskazuje że im większe pokrewieństwo, tym większa zgodność genomu. Podważa to tezę, iż geny z jednych organizmów znalazły się w innych, nie spokrewnionych z nimi.
  • Eksperymentu Richarda Lenskiego z Michigan State University "zmiany ekspresji genów". Eksperyment został rozpoczęty w 1988 roku i trwał 20 lat. Bakterie Escherichia coli zostały podzielone na 12 szczepów i rozmnażały się na pożywce. Jeden ze szczepów nauczył się w pokoleniu nr 33100 metabolizować cytrynian w obecności tlenu. Badania wykazały, że ta mutacja by była skuteczna wymagała innej mutacji, z pokolenia nr 20000. Czyli zaobserwowano tworzenie się pary genów, łącznie dających nową cechę.
    Oczywiście to nie przeczy sztucznemu powstaniu życia na Ziemi. A jedna bakteria to nie cały wielokomórkowy organizm. W 1928 roku Frederick Grippith odkrył, że bakterie wymieniają się fragmentami DNA, pożyczają sobie geny.
    Bakterie dzielą się przez podział, przekazują mutacje potomstwu, natomiast w organizmach rozmnażających się płciowo mutacja musiałaby nastąpić w komórce płciowej. Dlatego nie dziedziczą one cech nabytych.
    Bakteria z tego też powodu nie może być przykładem ewolucji, bo zawsze pozostaje bakterią, nie zmienia się w inny organizm.

    wtorek, 4 stycznia 2011

    Zmiany magnetyzmu skał wulkanicznych

    Na filmie ze strony NoEvolution.org, o którym już kiedyś wspominałem, pokazana jest alternatywna teoria bocznego formowania się skał osadowych. Jeśli jest poprawna, to skały mogły powstać zaledwie kilka do kilkudziesięciu tysięcy lat temu w wyniku globalnego kataklizmu. Ten sam kataklizm rozbił ówczesny jedyny kontynent na części składowe, z których powstały współczesne kontynenty, oraz wypiętrzył góry (nie da się wygiąć chłodnej skały, w każdym razie budowle z kamienia liczące 5 tyś. lat nie wygięły się ani o milimetr).

    Istnieją dwa dowody przeczące takiemu scenariuszowi.

    Pierwszy to datowanie izotopowe skał wulkanicznych (np. bazalt i granit, nie można w ten sposób datować skał osadowych, jak wapień i piaskowiec). Opiera się na pomiarze stosunku izotopów różnych pierwiastków do produktów ich rozpadu. Czas od uformowania się skały można określić na podstawie znajomości okresu połowicznego rozpadu pierwiastków (w tym czasie połowa atomów jednego pierwiastka ulegnie rozpadowi do innego pierwiastka). Przykłady, choć nie wiem jak to zmierzono:
    • rubid 87 - stront 87 (49 mld. lat)
    • ren 187 - osm 187 (41,6 mld. lat)
    • tor 232 - ołów 208 (14 mld. lat)
    • potas 40 - argon 40 (1,26 mld. lat)
    • uran 235 - ołów 207 (704 mln. lat)
    • samar 147 - neodym 143 (108 mln. lat)
    • jod 129 - ksenon 129 (17 mln. lat)
    • glin 26 - magnez 26 (740 tyś. lat)
    • węgiel 14 - azot 14 (5730 lat)
    Kompletnie nie rozumiem tej metody, od razu wydaje się niedorzeczna. Opera się na założeniu, że w momencie krystalizacji skały występują tylko atomy, które jeszcze nie uległy rozpadowi, nie ma natomiast produktów rozpadu. W ten sposób zegar molekularny ulega wyzerowaniu i da się później określić wiek skały, dokonując pomiaru względnej ilości obydwu pierwiastków.
    Niedorzeczność polega na tym, że przecież wewnątrz Ziemi cały czas dochodzi do rozpadu, więc produkty rozpadu zawarte są w roztopionej skale wypełniającej Ziemię. One nigdzie nie uciekają w kosmos, są rozpuszczone w magmie. Gdyby gazy nie rozpuszczały się w cieczach, rybki podusiłyby się w wodzie. Ba, gazy rozpuszczają się w ciałach stałych, w tym w metalach. Jest z tym problem w technice próżniowej (np. produkcja półprzewodników), gdyż po odpompowaniu powietrza gazy zaczynają wydzielać się ze ścianek pojemnika, trzeba je ciągle odpompowywać by utrzymać próżnię. Z podobnego powodu nie stosuje się napędu wodorowego w pojazdach, gaz ucieka przez ścianki pojemnika, magazynowanie wymaga stosowania wiązania wodoru z innymi pierwiastkami.
    W momencie erupcji wulkanu, magma wraz z tymi substancjami wydostaje się na powierzchnię, gdzie gwałtownie zastyga, zaczynając od powierzchni, co utrudnia odgazowanie. Nie bardzo rozumiem, czemu nie miałyby pozostać produkty rozpadu? Nawet jeśli gazy szlachetne (ksenon i argon) nie utworzyłyby związków chemicznych w sieci krystalicznej, to i tak pozostają w skale. Kamień to nie jest jednorodny kryształ, składa się z drobniutkich kryształków (często kilkuatomowych) i niekrystalicznych substancji pomiędzy nimi.

    Problem pokazywały próby zastosowania metody izotopowej do datowania skał wulkanicznych, uformowanych w okresie historycznym (znana data erupcji wulkanu). Wychodzą kompletne nonsensy, od dziesiątków tysięcy lat do setek milionów. Więc z zasady nie stosuje się datowania izotopowego dla skał młodszych niż 100 tyś. lat, w ten sposób wiarygodność metody została zachowana.

    W podręcznikach (np. geografii, geologii) można znaleźć eleganckie mapki wieku skał, wykonane podobno na podstawie pomiarów. Potwierdzają teorię powolnego dryfu kontynentów, wiek dna oceanicznego zmniejsza się w kierunku miejsca jego formowania.
    Problem w tym, że ja widziałem taką mapkę, ale podobno wykonaną na podstawie faktycznych pomiarów. Widać na niej m.in. że dno całego Pacyfiku powstało w tym samym czasie (!). Ciekawe, czyżbym dysponował niewiarygodnym źródłem, czy też naukowcy kłamią, fałszują rzeczywistość by dopasować ją do przyjętej teorii?
    Sprawa wymaga wyjaśnienia.

    Drugim dowodem świadczącym o powolnym dryfie kontynentów są zmiany magnetyzmu skał wulkanicznych. Stwierdzono, że co kilkadziesiąt tysięcy lat z nieznanych przyczyn ulegają odwróceniu bieguny magnetyczne Ziemi, północny staje się południowym i vice versa. Jest to odwzorowane w magnetyzmie skał wulkanicznych, zamrożonym niejako podczas ich krzepnięcia. Jeśli faktycznie tak jest, i potwierdza to teorię powolnego dryfu kontynentów, to na razie nie mam kompletnie pojęcia jak to inaczej wytłumaczyć.

    Ale też ciekaw jestem, jak wyglądają autentyczne mapki tegoż magnetyzmu, czy faktycznie pasują do teorii. Dysponuje nimi Marynarka Stanów Zjednoczonych, są  pomocne w wykrywaniu okrętów podwodnych przy pomocy magnetometrów umieszczonych na samolotach (okręt podwody ze stali zaburza przebieg linii ziemskiego pola magnetycznego).

    ---dodane---
    Poszperałem, mapa w pewnym sensie okazała się fałszywką.
    Był na niej pokazany jedynie fragment Pacyfiku, ten pomiędzy Płytą Nazca, Płytą kokosową i Płytą pacyficzną, który rzeczywiście uważany jest za młody.
    Będę dociekał dalej. Koncepcja kataklizmu sprzed kilku tysięcy lat jest szyta zbyt grubymi nićmi, by nie dało się jej ostatecznie potwierdzić lub obalić. Okazuje się to nie takie proste.
    O ile źródła naukowe starają się być krańcowo wiarygodne, często przy tym pomijając niewygodne fakty, to pozanaukowe często luźno podchodzą do wiarygodności nadinterpretując fakty.