piątek, 27 kwietnia 2012

Dalsze pomysły zmian ustrojowych

Dzisiaj rano przyszedł mi do głowy ciekawy pomysł.

Otóż należałoby zrezygnować z władz i polityków, zastąpić ich radą złożoną z pełnomocników. I tyle, proste.

Niby to samo, tylko inna nazwa, jednak różnica jest zasadnicza. Pełnomocnik to reprezentant, nie ma żadnej władzy nad swoim mocodawcą. Czyli wyborcy dokonują wyboru swoich pełnomocników, ci zajmują się bieżącymi sprawami administracyjnymi i podejmują decyzje, jednak w każdej chwili wyborcy mogliby sami zagłosować i zmienić lub uchylić decyzję swoich pełnomocników (dlatego pełnomocnicy de facto nie są żadną władzą, nie mogą nakazać czegoś wbrew woli większości wyborców).
Nie mam na myśli referendum, tylko bezpośrednie głosowanie. W tym głosowaniu musiałaby wziąć udział określona minimalna liczba z ogółu wszystkich wyborców, by uniknąć sytuacji, że zagłosowało np. trzech z iluś tam tysięcy.
Taka demokracja mieszana, przedstawicielsko-bezpośrednia, łącząca zalety obydwu bez ich wad.

Wadą demokracji przedstawicielskiej, aktualnie najczęściej spotykanej, jest absolutny brak kontroli wyborców nad wybranymi przez siebie politykami. Co najwyżej wyborcy następnym razem zagłosują inaczej, ale politycy już zdążą narobić szkód. Taki system zmusza też ich do zakłamania.

Do niedawna było niemożliwe wprowadzenie demokracji bezpośredniej w większej społeczności, teraz technika na to pozwala. Wadą demokracji bezpośredniej jest konieczność zaangażowania w proces decyzyjny wszystkich wyborców, a najczęściej nie mają na to ani czasu, ani ochoty.

Z kolei wadą każdej demokracji, w tym wszystkich trzech wymienionych powyżej, jest głupota wyborców, bo w społeczeństwie jest tyle samo idiotów co geniuszy. W żadnej innej firmie lub instytucji niż państwo najgłupsi nie mają takiej samej możliwości podejmowania decyzji co najbystrzejsi, bo to po prostu nie działałoby.
Zajmowałem się tym zagadnieniem we wpisach poświęconych geniokracji. Mnie też pomysł ograniczenia praw wyborczych się nie podoba, ale raczej jest konieczny, należałoby jednak zrobić wszystko, by ci ludzie nie byli w żaden sposób dyskryminowani w jakichkolwiek pozostałych dziedzinach życia. Nie można też pozbawiać praw wyborczych konkretnych grup społecznych czy etnicznych.
Na blogu opisywałem dwa odmienne rozwiązania, albo konieczność posiadania matury (kto nie chciał zdać, a więc i później głosować, jego prywatna sprawa), albo testy na inteligencję bez podawania dokładnych wyników (ma powyżej 110 pkt. więc może głosować, powyżej 150 pkt. więc może kandydować, poniżej to nie wiadomo ile dostał, niech wszyscy myślą że 109, czyli i tak jest powyżej przeciętnej, poprzeczka jest bardzo wysoko).

W dalszej przyszłości te zmiany ustrojowe mogą zajść jeszcze dalej, bo z powodu automatyzacji odejdzie do lamusa konieczność pracy zarobkowej, co znacznie ograniczy potrzebną ilość przepisów i obowiązków organów państwa.
Docelowo powstaną autonomiczne państwa-miasta, odpowiednik dzisiejszych gmin (są teraz pomysły likwidacji samorządów, a to raczej samorządy należałoby zostawić i zlikwidować władze państwowe).W nich uprawnieni wyborcy będą wybierać Rady. Owi Radni, wybrani spośród najwybitniejszych mieszkańców, będą łączyć w sobie funkcję pełnomocników, administratorów, doradców i sędziów cywilnych.
Dwóch Radnych wyższego stopnia i kilku niższego, po to by mogli patrzeć sobie wzajemnie na ręce i żaden z nich nie zyskał zbyt wielkich uprawnień. Dodatkowo wyborcy w razie konieczności mogliby zagłosować bezpośrednio i uchylić lub zmienić dowolną decyzję Radnych, a nawet odwołać Radnego.
Radni nie będą mówić ludziom jak ci mają żyć, prawo zostanie ograniczone tylko do najważniejszych zakazów, najcięższych podstawowych przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu (typu zabójstwo, okaleczenie, gwałt, kradzież, fałszywe zeznania), zamiast regulować szczegóły życia będzie się ograniczało do zakreślenia granic, których nikomu nie wolno przekraczać. Przykładowo, zapalenie skręta czy chodzenie nago po ulicy nie będzie karalne, nie można ludzi traktować jak upośledzonych i zabraniać czynów, które tylko potencjalnie mogłyby do czegoś tam doprowadzić w przyszłości. Maksymalna wolność, przy której jeszcze nie zostanie ograniczona wolność innych.
Radni podejmowaliby na co dzień decyzje administracyjne dotyczące bieżących kwestii funkcjonowania miasta. Albo pojedynczo, albo kolegialnie w instancji odwoławczej lub ważniejszych sprawach. Trzecią, kasacyjną instancją, byłoby bezpośrednie głosowanie wyborców, ale kiedy oni sami tego by chcieli, to nie byłaby formalna trzecia instancja odwoławcza od decyzji Rady.
Radni pełniliby też funkcję sędziów cywilnych i polubownych, rozstrzygających spory na prośbę którejś ze stron konfliktu (w gospodarce bez pieniędzy, opartej na zasobach, ilość spraw cywilnych byłaby minimalna, bo nie ma sporów majątkowych).
Do Radnych każdy obywatel mógłby się zgłosić ze swoim problemem i uzyskać pomoc. Radni przydzielaliby też technologię, np. niezbędną do rozpoczęcia jakiejś produkcji, do przeprowadzenia jakiegoś przedsięwzięcia.
W przypadku chęci wybudowania domu wystarczyłoby tylko zgłosić ten zamysł Radnemu danego terytorium, żadne pozwolenie na budowę nie byłoby wymagane, jedynie w uzasadnionych przypadkach Rada mogłaby wydać zakaz (np. kiedy jest planowane inne przedsięwzięcie, ważniejsze dla ludności). Jednak ziemia nie mogłaby stanowić czyjejkolwiek własności, jedynie byłaby wypożyczana na określony czas lub dożywotnio.

I tutaj ciekawostki.
Po pierwsze, każdy przepis porządkowy i decyzja Rady musiałaby zawierać w sobie również uzasadnienie, mające na celu przekonanie wyborców o jej słuszności czy konieczności. Bo przecież wyborcy mieliby prawo sami zagłosować i zmienić, więc Rada liczyłaby się z ich zdaniem. Przypadkiem każdy przepis i zalecenie w Koranie ma również uzasadnienie, taki prawniczy ewenement. Zbieg okoliczności, czy echo ustroju z innego świata?
Po drugie, ustrój w którym są wybieralni Sędziowie zamiast władców, opisany został w Biblii i Księdze Mormona. W Biblii jest też ten pomysł z przydzielaniem na czas określony ziemi. Znowu przypadek? Bo im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej mam wrażenie, że nie ma lepszego sposobu rozwiązania tych kwestii. Z kolei Rael napisał książeczkę Geniokracja...

Serio, nie mam słabości do jakichkolwiek autorytetów, gdybym uznał pomysł za beznadziejny to prestiż jego źródła nic by mnie nie obchodził.

Dalej.
Każdy mógłby dołączyć do dowolnej grupy specjalizującej się w jakimś zagadnieniu (sportowej, artystycznej, naukowej itp.), lub utworzyć własną. Po dołączeniu zaczynałby od samego dołu hierarchii, awans i jego szybkość zależałyby od osiągnięć i umiejętności, decydowałyby o tym osoby ze szczytu hierarchii danej grupy. Jedne grupy byłyby tylko tymczasowe, inne z kolei przetrwałyby dłużej, rosły w wielkość i prestiż.
Z tego powodu, że to instytucje skupiające specjalistów i nie posiadające w większości struktur demokratycznych, nie mogłyby mieć żadnej władzy nad resztą społeczeństwa, jedynie nad swoimi członkami (trudno byłoby tego uniknąć), lecz każdy z nich musiałby mieć zagwarantowane prawo opuszczenia swojej grupy.
Te grupy pełniłyby funkcje eksperckie i doradcze dla Rad. Rady przedstawiałyby im problemy do rozwiązania i wybierały wśród przedstawionych rozwiązań. Znowu pomysł zaczerpnięty z Geniokracji...
Z tym, że swoje pomysły mógłby przedstawić także każdy obywatel (nawet nie posiadający praw wyborczych), taki system konsultacji społecznych.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Przyszość komórek

Motorola ostatnio wprowadziła do sprzedaży całkiem ciekawy model smartfona. Atrix można postawić na stacji dokującej (fot.1):
Do stacji dokującej można podłączyć telewizor lub monitor LCD, co w połączeniu z bezprzewodową klawiaturą bluetooth daje komputer stacjonarny (fot.2):
Inna stacja dokująca pełni funkcję laptopa (fot.3):
Uważam, że ten konkretny model nie okaże się zbyt wielkim sukcesem, gdyż Android nie jest jeszcze przystosowany do zastąpienia systemów operacyjnych w komputerach stacjonarnych, brakuje programów użytkowych.

Ale za jakiś czas nastąpi jednak powrót do tego rozwiązania. Otóż komputery stacjonarne w formie dotychczas nam znanej praktycznie osiągnęły już kres swoich możliwości. Nie pojawiają się jakieś nowe typy programów, moc obliczeniowa też jest wystarczająca do typowych domowych zastosowań - większa jest potrzebna jedynie w niektórych grach oraz w ripowaniu filmów z płyt DVD/BluRay, jednak same filmy coraz częściej pochodzą z Internetu, kupowanie płyt powoli odchodzi do lamusa.
W przyszłości każdy będzie miał takiego smartfona, pełniącego funkcję telefonu, wideotelefonu, radioodbiornika, aparatu fotograficznego i kamery wideo (tutaj jeszcze producenci muszą popracować, bo najtańszy aparat fotograficzny ma dużo lepszą jakość zdjęć niż najdroższy smartfon), nawigacji, kompasu, dyktafonu, odtwarzacza muzyki i filmów, konsoli do gier (tutaj jest już niemal pewne, że smartfony zastąpią przenośne konsole do gier, stają się nawet konkurencją dla konsol stacjonarnych, może jakością grafiki nie dorównują, ale ceny gier mają znacznie niższe). W domu po postawieniu na stacji dokującej będą pełnić funkcję stacjonarnego komputera. Wszystkie osobiste dane będą zgromadzone w jednym urządzeniu, po utracie którego (zagubienie, zniszczenie, wymiana na nowszy) informacje zostaną przywrócone z kopii w Internecie.
Czyli... praktycznie wszystkie dotychczas używane urządzenia elektroniczne będą zintegrowane w jednym, o zastosowaniach zależnych tylko od rodzaju wgranych programów. W zasadzie wszystkie powyższe funkcje mogą już teraz być pełnione przez smartfony, ale to jest jeszcze w powijakach.
Rynek tradycyjnych pecetów się kurczy, więc producenci podzespołów elektronicznych ostro wzięli się za rozwijanie chipów do smartfonów, pojawiają się nowe procesory i typy pamięci. Tą wzrastającą moc obliczeniową trzeba będzie jakoś wykorzystać, dlatego smartfony zastąpią komputery stacjonarne, głównie w domach (w biurach raczej zaczną się rozpowszechniać komputery typu all-in-one).
Łatwo to przewidzieć, gdyż klienci kupując nowy telefon patrzą na jego parametry techniczne, na zasadzie "im większe tym lepiej". A tak wysokich wydajności właściwie nie potrzeba w urządzeniu pełniącym funkcję telefonu, bo już teraz wszystko może działać płynnie.

Microsoft w przypadku systemu Windows Phone 7/8 poszedł w nieco inną stronę, postawił na optymalizację i przedstawił producentom telefonów szczegółowe wymagania odnośnie sprzętu, wystarczające do płynnego działania wszystkich funkcji. Dane użytkownika są synchronizowane z komputerem stacjonarnym, także przez Internet. Ma to sens, gdyż jak bardzo by podzespoły nie zostały udoskonalone, to 256MB pamięci zawsze będzie pobierać 2x mniej energii niż 512MB, oraz 4x mniej niż 1GB, a właśnie zużycie elektryczności ma kluczowe znaczenie w przypadku urządzeń przenośnych. Jednak, jak wspominałem, klienci raczej patrzą na parametry, nie na czas działania.

W przypadku przenośnego komputera największym problemem pozostaje prezentacja wyników jego pracy, z powodu małego wyświetlacza. Samsung pokazał prototypy z projektorami, ale nie jest to zbyt funkcjonalne (może przedstawicielom handlowym się przyda). Google powrócił do pomysłu zrealizowanego już przez kogoś innego kilkanaście lat temu, czyli specjalnego okularu umieszczonego przed okiem, wyświetlającego duży, pozorny (niewidoczny dla nikogo innego) obraz, widziany w odległości kilku metrów. Wyświetlacz taki może przyjmować postać zwykłych okularów (kiedyś w USA były w handlu takie odbiorniki telewizyjne), oraz wyświetlać obraz trójwymiarowy (kiedyś Sony sprzedawał Wideowalkmany, jeszcze z obrazem 2D, ale się nie przyjęło bo trudno iść chodnikiem i jednocześnie oglądać film, ostatnio sprzedaje okulary, wyświetlające obraz 3D o przekątnej 750 cali, w pozornej odległości 20 metrów). Jeszcze innym pomysłem jest ekran rozwijany, wyglądający jak dawne zwoje, na których spisywano księgi.

Są też inne ciekawe rozwiązania zwiększenia funkcjonalności smartfonów. Na poniższej fotografii mikrowieża Philipsa DCB852, z radioodbiornikiem FM/DAB+, odtwarzaczem płyt CD-Audio, złączem USB do pamięci przenośnej z plikami MP3, oraz podstawką dokującą dla iPhona/iPoda/iPada (fot. 4):
W tej całej pogoni jednak żaden z producentów nie wpadł na rozwiązanie najbardziej oczywiste, czyli stacjonarną ładowarkę dla telefonów komórkowych, używaną przecież od zawsze w przypadku telefonów bezprzewodowych i radiotelefonów. Postawienie na podstawce jest o wiele prostsze niż codzienne dołączanie kabelka ładującego, nie ma też ryzyka, że rano smartfon okaże się rozładowany. Wystarczy na obudowie umieścić 2 lub 3 dodatkowe styki. Aby sprostać wymogom Unii Europejskiej, telefony mogą posiadać zarówno złącze MicroUSB, jak i styki ładujące, a samą ładowarkę można podłączać do podstawki lub telefonu.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Tanie drukowanie

Rzadko na blogu zajmuję się opisywaniem konkretnych produktów, po prostu aby nie powielać informacji z sieci, gdzie jest jej mnóstwo. Z drugiej strony czasem napisanie czegoś sensownego może potrwać, stąd przerwy.

Tym razem wyjątek od reguły.
Otóż niektórzy producenci drukarek zauważyli problem używania tanich zamienników tuszy i związany z tym spadek sprzedaży. Dlatego powstały tanie w utrzymaniu drukarki, przeznaczone do sprzedaży na rynki Europy Środkowo-Wschodniej i Dalekiego Wschodu.

W przypadku HP są to urządzenia wielofunkcyjne serii Ink Advantage: modele Deskjet Ink Advantage 2060 (CQ750A), Deskjet Ink Advantage (CV035A), oraz Photosmart Ink Advantage (CQ796A), gdzie jeden oryginalny wkład atramentowy to cena ok. 37zł. Koszt wydruku jest niższy niż w przypadku drukarek laserowych.

Z kolei Epson posunął się jeszcze dalej, wyposażając swoje modele w napełniane pojemniczki. Są to aktualnie modele L100, L200 i L800, ostatnia przeznaczona głównie do fotografii. Jedna buteleczka zawierająca 70ml tuszu kosztuje 28 zł, jednak producent zabezpieczył się przed używaniem zamienników - po dolaniu trzeba w sterowniku podać kod z pojemniczka (drukarki nie działają pod innymi systemami operacyjnymi niż Windows).