wtorek, 26 kwietnia 2011

Cała sztuka polityków

W książce Raela znalazłem taki oto ciekawy fragment dotyczący polityków:
"Poza tym przemoc narasta wśród ludzi, którym się wydaje, iż są nieszczęśliwi, a cała sztuka polityków polega na wzmocnieniu tego uczucia, by obalić ludzi u władzy i przejąć ich stanowiska. Potem ci ostatni zrobią to samo i w tym samym celu. Utrzymuje się w ten sposób uczucie frustracji, z którego - po kolejnych przewrotach na szczeblu władzy - pewnego dnia może wyniknąć ogólne przekonanie, że źródłem nieszczęść jest sąsiedni kraj. W ten sposób zaczynają się wojny.
[...]
Przyczyną przemocy jest zawsze niezaspokojenie potrzeb zmysłowych u ludzi.
"
(Tom III, Czym jest przyjemność?)
Tak jakoś mi się skojarzyło z najbliższymi wyborami. Od wieków te same sztuczki, a ludzie nadal się na nie nabierają.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Co zrobić z emigrantami

Czytałem sobie o planach rządu holenderskiego odnośnie emigrantów. I coraz bardziej jestem przekonany, by obok nazwisk polityków na listach wyborczych były zamieszczone aktualne wyniki testów na inteligencję. Cóż z tego, że niektórzy są nawet całkiem bystrzy, skoro doczepiają się do nich rzesze idiotów. A parlamenty później podejmują decyzje kolegialnie, choć większość nawet nie czyta ustaw, na które głosuje.

Kompletną bujdą jest, że emigranci odbierają pracę. Myślenie trochę nie w tą mańkę. Emigranci zazwyczaj zajmują się pracami, których nikt inny nie chce. A czemuż to holenderscy bezrobotni sami nie otworzą własnych firm? Będą mieli mnóstwo wykwalifikowanych pracowników za niską płacę, toż to błogosławieństwo dla początkujących przedsiębiorców. Najlepiej winę za własne życiowe niepowodzenia zrzucić na innych.

Z emigrantami też jest problem świadczeń socjalnych. Dosyć łatwo go wyeliminować, np. obywatel danego kraju Unii mógłby dostawać tyle, ile obowiązuje w kraju jego pochodzenia. Albo można wprowadzić jedną stawkę dla wszystkich państw Unii. Najwyżej pojawiłby się problem emigracji bezrobotnych do państw o niższych kosztach życia, a w raz z nimi napłynęły by tam ich pieniądze, powodując lokalny wzrost gospodarczy. Zapobiegłoby to pustoszeniu jednych państw i wzrostowi ilości mieszkańców innych.
Tak na poczekaniu mi to się pomyślało:)

Zresztą w ogóle myślenie w kategoriach płatnej pracy staje się przestarzałe w dobie automatyzacji. Maszyny mogą wyprodukować każdy produkt w każdej ilości, nie ma dla nich znaczenia czy tysiąc, milion, czy miliard sztuk rocznie.
Czyli dobra są dostępne w praktycznie nieograniczonych ilościach, problem tkwi w przestarzałym systemie kapitalistycznym, sięgającym korzeniami techniki 19 wieku. Ten system nie może poprawnie funkcjonować w nowych warunkach, ale głupi ludzie u władzy nie za bardzo wiedzą, co z tym robić. Na razie przemysł znalazł prowizoryczne rozwiązanie - zasadę planowanego zużycia.
Nawet w drukarkach montuje się chipy, które je "psują" (wyłączają elektronikę) po zaplanowanej ilości wydruków, choć mechanizm nadal jest zupełnie sprawny. Inną sztuczką są akumulatory litowo-jonowe, często montowane na stałe (niewymienialne, np. iPod). Dawniej podstawowa zasada konstruktora-elektronika brzmiała, by nie stosować trudno dostępnych źródeł energii. Teraz ze świecą szukać urządzeń, które można zasilać zwykłymi bateriami-paluszkami, a przy częstszym użytkowaniu akumulatorkami NiMH tego samego rozmiaru. Akumulator litowo-jonowy ma żywotność 0,5...3 lata od dnia produkcji, dlatego tak często się je stosuje. Najprzeróżniejsze typy i rozmiary, byle trudniej było kupić nowe. Nie jestem też pewien trwałości diód LED podświetlających nowe telewizory, z tego co sprawdzałem jest niższa od wcześniej stosowanych świetlówek.

Cel życia człowieka sprowadza się do zarabiania i kupowania. Jak ktoś nie chce kupować, to i tak da się zmusić, np. dzięki samochodom na paliwa ropopochodne czy coraz wyższym rachunkom za wodę. Bo gospodarka, jej obroty i zyski, muszą rosnąć, kiedy przestają to wszystko się wali.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Uwstecznienie

Właśnie na Dwójce obejrzałem program "Młodzież kontra" i dowiedziałem się fascynującej rzeczy - że zwierzęta są stworzeniem bożym. Chryste Panie, ten kraj już całkiem wrócił do średniowiecza.
Ciekawe co ci młodzi ludzie robili w szkole na lekcjach biologii.

Choć sam mam uzasadnione wątpliwości co do poprawności teorii ewolucji, raczej skłaniałbym się ku inżynierii genetycznej (ludzie z Ziemi też kiedyś dotrą do innych światów i stworzą tam życie), ale tu nie ma absolutnie mowy, by jakiekolwiek byty nadprzyrodzone ingerowały w powstawanie nowych gatunków. Nic na to nie wskazuje i nigdy nie będzie.

Naukowcy dla świętego spokoju unikają tego tematu, kapłani również, ale nie ma możliwości pogodzenia nauki i religii. Nauka powstała wskutek zaprzeczeniu religii, to wynik prób wyjaśnienia świata bez odwoływania się do nadprzyrodzoności. Gdzie pojawiają się rzetelne badania, mistycyzm znika.
Natomiast religie żerują na ludzkiej niewiedzy, wręcz utrzymują ludzi w niewiedzy, bo skoro za wszystkim stoi nadprzyrodzony Bóg wraz z aniołami, to nie ma sensu szukać dalszych wyjaśnień. To podejście obowiązywało przez ponad półtora tysiąclecia.

Wczoraj  w telewizji występował Papież, było czytanie Pisma Świętego. O tym, jak Bóg stwarzał Ziemię i życie na niej. To już jawna kpina z nauki, w dzisiejszych czasach Kościół zamiast unikać tematu, jawnie głosi takie banialuki. A ludzie wierzą.

Innym czytanym fragmentem był ten o Mojżeszu i manewrującym obłoku, wewnątrz którego przebywał Bóg. Miliony wiernych słuchało, i nikt nie załapał, że coś tu jest nie tak.
Czym jest zwykły obłok, to każdy wie (mam nadzieję, ale przypomnę - to para wodna). Więc to nie mógł być zwykły obłok. Skoro się świecił, to zapewne zjawisko jonizacji powietrza, znane ze świetlówek. Skoro była para wodna, zapewne obniżał temperaturę powietrza, poprzez obniżanie ciśnienia, o tym mówi podstawowe dla fizyki równanie Clapeyrona.
Skoro to nie taki zwykły obłok, najwyraźniej stanowił wytwór techniki. Jakby ktoś był zbyt leniwy aby przeczytać całą Biblię, to kilka opisów takich obłoków jest tutaj, a średniowiecznych obrazów tutaj.
Parafrazując jeden z odcinków StarTreka - po co Bogu obłok? (w oryginale - po co Bogu statek kosmiczny?).

Szkoda, że nie było jeszcze fragmentu z Księgi Rodzaju o tym, jak aniołowie mieli dzieci z ludzkimi kobietami.

Tak to bywa, kiedy dzieciom od małego wpaja się w szkołach jedyną słuszną religię, i to na koszt podatników. A lekcje fizyki celowo się gmatwa, jako jakieś dziwne i nieprzydatne na co dzień zadania matematyczne. Te zadania będą przydatne tylko inżynierom, zwykłemu człowiekowi raczej wpierw należy bardziej opisowo przekazać wiedzę o podstawowych prawach przyrody (np. worki ołowiu i pierza spadają z takim samym przyspieszeniem) i działaniu różnych urządzeń powszechnego użytku, aby miał jakieś ogólne pojęcie.

Religie uważa się za pożyteczne z powodu głoszenia moralności (choć tak naprawdę religiom chodzi o zniewalanie ludzi dzięki wmawianiu im poczucia winy). Jakby etyka potrzebowała duchów. Przecież to proste też bez religii: ludzkość to jeden organizm, kiedy ktoś krzywdzi innych, szkodzi również sobie, kiedy ktoś rozwija siebie, wzbogaca całą ludzkość.

Biblia może być tylko wymysłem zabobonnych pasterzy, tego nie wiem, nie byłem świadkiem opisanych tam wydarzeń. Kiedyś założyłem, że jest jednak prawdziwa, i rezultat okazał się zaskakujący - Stwórcy to najpotężniejsza cywilizacja w tym rejonie Wszechświata, a ludzie są ich potomkami i potencjalnymi spadkobiercami. Całkiem nie najgorsza perspektywa, i żadnych bytów nadprzyrodzonych.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Degeneracja Zachodu

Jednak świat pogrąża się w jakimś szaleństwie i paranoi. Oto przykład kobiety-pedofilki. Pozostawię bez komentarza, sam nie wiem czy śmiać się czy płakać. Jak widać, mordercy i kibole w Polsce dostają niższe wyroki.

środa, 20 kwietnia 2011

Rządy partii opozycyjnej do wszystkiego

Owa partia tradycyjnie w Radomiu wygrywa wybory. Nazwy nie wymienię, ze względu na jej zwodniczość i zakłamanie. Ale jak teraz "dojdzie do władzy" (ciekawe sformułowanie, zamiast "wygra wybory"), to będzie tak w całej Polsce.

Geniusze zatrudnieni w gminie znaleźli kiedyś ciekawy sposób mierzenia budynków przed sprzedażą. Otóż dodają po kilkanaście centymetrów na każdej ścianie "na tynki", natomiast szerokość pomieszczenia mierzą od tafli szyby, bo parapet to ponoć powierzchnia użytkowa lokalu. A najlepszy był sposób mierzenia powierzchni dwóch sąsiadujących budynków - od powierzchni większego budynku, należącego do gminy, została ODJĘTA powierzchnia mniejszego sąsiadującego budynku. W ten sposób powierzchnia gminnego budynku uległa pomniejszeniu, a co za tym idzie jego koszty utrzymania. Teraz idą w zaparte, twierdzą że pomiar był prawidłowy, tylko drugi budynek został w międzyczasie dobudowany. A obydwa stoją od przeszło 30 lat.
Nie opowiem o szczegółach rozliczeń (m.in. opłacania gminnych rachunków za prąd z pieniędzy wspólnoty, bo gmina ma większość).

Ciekawa matematyka została zastosowana podczas głosowania wspólnoty mieszkaniowej. Gmina ma 75%, reszta współwłaścicieli 25%. Więc gmina "tu rządzi", decyduje. Według prawa, na wniosek 1/5 współwłaścicieli, można wprowadzić głosowanie 1:1 (jeden głos na współwłaściciela). Ale gdzie tam, według gminy 1/5 to 30%, więc współwłaściciele nie mają wymaganej ilości.

W skali Radomia też te rządy ciekawie wyglądają. Otóż likwiduje się kilkanaście szkół średnich, gdyż w Polsce jest zapotrzebowanie na ludzi po zawodówkach. A że mało kto chce iść do zawodówki, większość woli licea, to trzeba ich przymusić, by jednak zmienili zdanie, dla ich dobra, bo sami nie wiedzą co czynią. Licea to mają być tylko dla przyszłych prawników oraz lekarzy.
Jakoś nikt nie pomyślał, że egzaminy zawodowe w zawodówkach, w których ludzie są bo tego chcą, zdaje niewielki odsetek uczniów. A jak ktoś nie chce danego zawodu, to nie da się do niego przymusić, nigdy nie będzie dobry w tym co robi. Powstaną kolejne rzesze partaczy, za to z dyplomami zawodowymi.

Bo Polska to taki dziwny kraj, w którym panuje kult papierka. Nieważne co kto ma w głowie, gdyż niewiele jest zawodów wymagających wiedzy. A do większości  tych co są i tak wystarczy krótkie przeszkolenie lub praktyka zawodowa.
Ostatnio pojawia się problem ludzi z wyższym wykształceniem, którzy nie mogą znaleźć pracy. A nie mogą dlatego, bo jest zapotrzebowanie na malarzy pokojowych (to chyba obecnie najlepsze i najbardziej dochodowe zajęcie, malarz pokojowy poradzi sobie w każdym rejonie kraju). Nie dlatego, jak się przypuszcza, że szkoła wyższa, w której się uczyli, ma zbyt niski poziom. Bo przecież pracodawca i tak może przeszkolić pracownika do konkretnego zajęcia, co zresztą robi. W Polsce mało jest pracy wymagającej wysokich kwalifikacji, gdyż niemal niczego nowego się nie konstruuje, a do sprowadzania towarów z Chin nie trzeba inżyniera. Usługi remontowo-budowlane też mają swoją chłonność.

Nie za bardzo wiem, w czym tkwi problem. Nie w braku pracowników fizycznych, gdyż ich można zastąpić maszynami, ręczna produkcja to relikt przeszłości, stosuje się ją tam, gdzie pensje są tak niskie, iż automatyzacja się nie opłaca. A Europa do takiego rejonu nie należy.
Może w braku przedsiębiorczych ludzi, gdyż wyjechali za granicę, i nie ma kto zorganizować pracy na miejscu. Brak robotników to na razie nigdzie indziej nie jest problemem, gdyż wszędzie korzysta się z usług emigrantów.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Kolejne zakazy prostytucji

Tym razem Szwecja oraz Francja wprowadzają bzdurne zakazy prostytucji. Co prawda nie jestem zwolennikiem tego zjawiska, ale jak komuś nie pasuje, to po prostu nie musi korzystać, zamiast innym narzucać jak mają żyć.
Policja i sądy mają pilniejsze zadania, niż zaglądanie komukolwiek do łóżka, co tam i z kim robi, i ocenianie, czy to było za wynagrodzeniem czy nie.

Z prostytucją wiążą się inne zjawiska, jak zmuszanie oraz handel kobietami.
Ale owe przepisy nie służą ich wyeliminowaniu. Te kobiety pochodzą z innych państw, z biednych rodzin, i tak naprawdę nikogo one nie obchodzą, dlatego tak trudno wyeliminować handel ludźmi. One nie są przetrzymywane w zamknięciu, tylko nie mają do kogo się zwrócić. Kiedy zwracają się na policję, spotykają się z obojętnością lub wręcz szykanami, jest niemal pewna deportacja do ich kraju, gdzie rodzina oraz znajomi dowiedzą się czym się zajmowały. Więc znajdują się w sytuacji bez wyjścia.
Takie zjawisko bardzo łatwo wyeliminować. Zakazywanie prostytucji niewiele da, jedynym skutecznym rozwiązaniem byłyby wyrywkowe kontrole policji i ośrodki wsparcia dla tych kobiet. W końcu zostały poszkodowane na terytorium obcego państwa, przez jego obywateli, więc to państwo powinno się nimi zająć, powinny być traktowane nie gorzej jak choćby uchodźcy polityczni. A sprawcy skazani, można by nawet zasądzić od nich dodatkowe kary pieniężne, idące na utrzymanie takich ośrodków.

Tak jak mówię, problem leży w traktowaniu tych kobiet jak kogoś gorszego. To jeden z przykładów skutków wywyższania się jednych ludzi ponad innych, naziści też się wywyższali.

czwartek, 14 kwietnia 2011

No to sztuka

Tym razem kilka reprodukcji dzieł sztuki szalonych artystów, od czasów niemal współczesnych, poprzez mroki średniowiecza, aż po jaskiniowe malowidła.
Jak widać, dostrzeganie pojazdów w kształcie dysków to nie jest "schorzenie" charakterystyczne wyłącznie dla naszych czasów:
Numery plików nie są po kolei, bo tego jest znacznie więcej. Niektóre z reprodukcji zostały przedstawione w książce Igora Witkowskiego "Chrystus i UFO".

-----
kontrargumenty

środa, 13 kwietnia 2011

Prawdziwy sens pracy

Z Raelianami zgadzam się też w jeszcze jednej kwestii - że to państwo MUSI zapewnić swoim obywatelom środki niezbędne do życia - głównie mieszkanie, wyżywienie i wodę.

Dla państwa to nie stanowi większego problemu, dużo wyższe kwoty idą na zbrojenia i inne zupełnie bzdurne cele. Przy obecnej automatyzacji spełnienie takiego warunku jest bardzo łatwe, np. budowa domu z półfabrykatów to kwestia kilku-kilkunastu dni (to się łatwo składa niczym z klocków, w większości ludzie sami mogą sobie złożyć po dostarczeniu materiałów).

W tej kwestii są dwa wątki.

Otóż są rejony, gdzie ludzie nie mają żadnych perspektyw, bo tam po prostu nic nie ma i nikogo to nie obchodzi. Wyprowadzić się gdzie indziej nie mogą, bo nikt ich tam nie chce. Przykładowo, Włochy mają poważny problem z mafiami, które powstają na południu kraju. I nic z tym nie da się zrobić, gdyż ludzie po prostu chcą tam przetrwać, a nie mają jak, jedyną perspektywą jest działalność przestępcza. Podobna sytuacja jest w slumsach na obrzeżach amerykańskich miast. Nie ma znaczenia, że ktoś mieszka w bogatym Los Angeles, liczy się która dzielnica, gdyż każda jest zupełnie oddzielnym światem, nie ma większej różnicy z gettami, w których podczas okupacji zamykano Żydów, może murów nie ma, ale bariery są.
Kiedy ktoś popełnia przestępstwa z powodu chciwości lub nienawiści, oczywiście powinien ponosić konsekwencje, ale też nie można zmuszać ludzi do walki o przetrwanie. Bo przetrwają, ale za wszelką cenę.

Drugim powodem tego zmuszania ludzi do pracy jest ogłupienie i zniewolenie społeczeństwa, tak jak to było w czasach pańszczyzny. Zachowanie władzy dla siebie (pytanie tylko, czy "ktoś" chce nadal zachować władzę, czy to tak leci siłą rozpędu po dawnych czasach?).
Wmawia się, że praca to ważna rzecz, wartość i sens życia człowieka. Ale to nie do końca tak jest. Oczywiście warto w życiu coś robić, by nie było zmarnowane, ale w aktualnym układzie to, co ludzie robią, nie tkwi w nich samych, tylko jest narzucone z zewnątrz. To bardzo rzadkie przypadki, kiedy ktoś robi to co lubi, jeśli już, to wmawia sobie, że lubi to co robi. I stoi za tym nie pasja tworzenia, ale zysk, z którym na każdym kroku trzeba się liczyć. By był zysk, trzeba postępować zgodnie z tłumem, nie przeciwko niemu. To jak stado, którym "ktoś" z zewnątrz kieruje, kto kontroluje pieniądze (państwa już dawno nie kontrolują emisji pieniądza).
Kilkadziesiąt lat temu uważano, że automaty zastąpią człowieka, praca przestanie być potrzebna i pojawią się tabuny bezrobotnych, albo czas pracy ulegnie drastycznemu skróceniu. I nic z tego, państwa wynajdują ludziom coraz więcej bzdurnych zajęć, które niczemu innemu nie służą, jak produkcji makulatury.
Pozornie to dobrze, że ludzie mają jakieś zajęcie. Ale tu tkwi haczyk - jeśli ludzie są w pracy, wykonując nudne i nonsensowne czynności, a powracając do domów są tak znużeni, że na nic nie mają ochoty, to kiedy znajdą czas na rozwijanie swoich zainteresowań, pasji?
Kiedy ludzie się nie rozwijają, to cała cywilizacja się nie rozwija. To świat, w którym celowo zatrzymuje się postęp. Nowe technologie to tylko marketing, zabawki służące pozorowaniu, że coś się dzieje, jak nic się nie dzieje.

To ogłupianie ludzi zaczyna się już w szkołach. Niby dobrze, że dzieci się uczą, ale to nie służy niczemu innemu jak znalezieniu im jakiegoś zajęcia, by... nie mogły się uczyć, nie miały czasu na rozwijanie się.
Materiał szkolny z jednego przedmiotu z zakresu szkoły podstawowej lub średniej da się streścić w książeczce, którą można przeczytać w jedno lub dwa popołudnia. Czyli w ciągu tygodnia lub dwóch można się zapoznać z całym materiałem szkolnym, aby ogólnie się w nim orientować. W tak krótkim czasie oczywiście nie ma mowy o nauczeniu się czegoś na pamięć, ale to uczenie się niczemu nie służy - kto po latach pamięta elementy budowy pantofelka?
Ta próba uczenia na pamięć zabiera cenne chwile, które można przeznaczyć na czytanie tego, co w danej chwili interesuje. Bez rozwoju zainteresowań powstają nijacy ludzie, których dalej da się zakuć w kajdany codzienności. A cywilizacja leży i kwiczy, później nawet specjaliści doznają szoku na widok tak banalnej konstrukcji jak pojazd w kształcie dysku, tak jak stulecie wcześniej wieśniacy spod Petersburga zareagowali na widok roweru (nie ma konia, tylko dwa koła, a jedzie i się nie przewraca, to musi być Antychryst!).

Dziecko jest naturalnie ciekawe świata, samo sięgnie po to, co czuje że będzie interesujące.
Zauważyłem, że wystarczy odrobina zainteresowania i przeczytanie 2-3 książek z danej dziedziny, napisanych przez pasjonatów, by lepiej się w niej orientować od "ekspertów", którzy skończyli studia z danego kierunku. Ale dziecko nie przeczyta tych książek, bo musi odrabiać lekcje, z których i tak kiedyś nic nie będzie pamiętało. A jak już odrobi lekcje, będzie miało dość jakichkolwiek książek.
Na tym to polega.

piątek, 1 kwietnia 2011

Kościelna psychomanipulacja

Okazuje się, że nie tylko w Polsce zmienia się na gorsze po upadku komunizmu, ale nawet w Rosji.
Wczoraj włączyłem radio i były wiadomości. Z Watykanu.

W Rosji powstaje nowe prawo, według którego kobieta próbująca poddać się aborcji, będzie musiała czekać 2 tygodnie, a w tym czasie zostanie poddana praniu mózgu przez duchownych - ma zostać "uświadamiana", jak złe skutki może wywołać aborcja, oraz otrzymać "wsparcie" duchownego.

Oniemiałem, to jeszcze lepsze niż polski "naukowy" podręcznik do etyki, napisany przez księdza katolickiego - jak ktoś nie chce iść na szkolne lekcje religii, musi na lekcje etyki, gdzie dowie się, że ludzie powinni postępować etycznie ze względu na miłość Jezusa, reprezentowanego przez Kościół.

Już tłumaczę, na czym polega perfidia nowego rosyjskiego prawa. Otóż kobieta, próbująca usunąć ciążę, najczęściej znajduje się w bardzo trudnej emocjonalnie sytuacji, to niełatwa decyzja. I teraz jeszcze będzie dodatkowo dobijana wmawianiem poczucia winy. A powinna otrzymać wsparcie, niezależnie od podjętej decyzji.

Zaznaczam, że osobiście nie jestem zwolennikiem pozbawiania życia czegokolwiek, nawet pająków chodzących po dywanie (łapię w szklankę i wypuszczam). Ale takie traktowanie kobiet próbujących usunąć ciążę jest po prostu ohydne.
Jakiej by decyzji nie podjęły, będzie źle. Jeśli urodzą, będą musiały wychowywać niechciane dziecko, co ono na pewno odczuje i odbije się to na jego psychice, wyrośnie kolejne pokolenie psychopatów, bandytów i zboczeńców. Mogą oddać do domu dziecka, gdzie też będzie się czuło niechciane, a to najgorsze uczucie dla młodego człowieka, gorsze od śmierci (a niby skąd biorą się samobójstwa dzieci?). Albo usunąć ciążę i zmagać się z poczuciem winy do końca życia.

Ostatnio ulubiona koleżanka opowiedziała mi trafne spostrzeżenie na temat mafii w sutannach - manipulują ludźmi wmawiając im poczucie winy. W ten sposób też uzależniają ludzi od siebie i uzasadniają swoje dalsze istnienie.
Te wymagania, jacy ludzie powinni być "dobrzy", są bardzo szkodliwe, gdyż raczej nikt nie jest im w stanie sprostać, przez co znajduje się w permanentnym poczuciu winy, a kościół wyzwala od tego poczucia swoimi rytuałami. Czysty marketing - tworzenie zapotrzebowania na usługi i zaspokajanie go.
A równocześnie zatrzymywanie ludzi w rozwoju, zamienianie w bezmyślne zombie, uzależnione od wykreowanych "autorytetów".
Jakakolwiek organizacja wmawiająca swoim członkom poczucie winy jest bardzo szkodliwa dla społeczeństwa. Cokolwiek by nie twierdziła, bo nawet Hitler walczył z "tymi złymi" i tworzył idealne aryjskie społeczeństwo, wiadomo jak się to zakończyło.

Wydawałoby się, że bez zasad ludzkość pogrąży się w chaosie. Ale to nie tak, najważniejsze by ludzie nie przekraczali pewnych granic, określonych wolnością innych. W tych granicach wszystko powinno być dozwolone.