niedziela, 31 października 2010

Szybciej niż światło

Naukowcy już od kilkunastu lat pracują nad koncepcjami napędu umożliwiającego przekroczenie prędkości światła.

Meksykański  matematyk Miguel Alcubierre na łamach Classical and Quantum Gravity (Grawitacja klasyczna i kwantowa, maj 1994 roku) napisał:
"Obecnie wiadomo, że istnieje możliwość modyfikowania czasoprzestrzeni w taki sposób, który umożliwia statkowi kosmicznemu przemieszczanie się ze znacznie większą prędkością przez jej lokalne poszerzanie za statkiem i ściskanie przed nim, co pozwala uzyskać ruch o prędkości przekraczającej prędkość światła, przypominający znany z literatury science-fiction napęd oparty na zwijaniu czasoprzestrzeni."
Natomiast w American Scientist (nr 82 z października 1994 roku) ukazał się artykuł Michaela Szpira p.t. "Space-time Hypersurfing" (Hipersurfowanie w czasoprzestrzeni). Autor dowiódł w nim zgodności koncepcji Alcubierr'a z teorią Einsteina, gdyż w przypadku zwijania czasoprzestrzeni pojazd w ogóle by się nie przemieszczał, odczuwalne przyspieszenie byłoby bliskie zeru. Statek spoczywałby w zwiniętej kuli pomiędzy dwoma zniekształceniami czasoprzestrzeni.

Do zrealizowania takiego napędu konieczna byłaby jakaś egzotyczna materia zdolna do zniekształcania czasoprzestrzeni. Powinna charakteryzować się ujemną energią, a więc i grawitacją.

Wiele lat wcześniej dr Hal Puthoff, dyrektor Instytutu Zaawansowanych Badań w Austin w Teksasie prowadził badania nad koncepcją grawitacji jako fluktuacji energii próżni, siły bez punktu przyłożenia. Teoria przewidywała, że kiedy materia rezonuje w dwóch wymiarach, powinna osiągnąć stan nadprzewodności i tracić 44% swojej wagi.

Dawid Hudson, farmer z Phoenics w Arizonie, w latach siedemdziesiątych odkrył ową substancję na własnym polu. Chodzi o pierwiastki ORME, złoto i platynowce w stanie wysokospinowym. Okazało się, że posiadają ciekawe właściwości, np. są nadprzewodnikami, ważą 4/9 swojej pierwotnej wagi (przed przekształceniem) i podgrzane znikają (są niewidoczne, całkowicie przenikliwe i waga spada do zera). Ale nie był naukowcem, więc nie miał namaszczenia do ogłaszania jakichkolwiek odkryć, jak zwykle w takich przypadkach w literaturze popularnonaukowej o tym cicho. Wyniki badań z różnych ośrodków naukowych pojawiają się tylko czasem w periodykach specjalistycznych.

Eirenaeus Philatlethus, siedemnastowieczny alchemik, w dziele Secrets Revealed (Sekrety ujawnione, 1667 rok) tak opisał Kamień Filozoficzny:
"Nasz Kamień jest niczym innym tylko złotem w najwyższym stopniu czystości i subtelnym stanie... Nasze złoto, już nie pospolite, stanowi ostateczny cel Natury."
Natomiast w Celestial Ruby (Krótki przewodnik do niebiańskiego rubinu):
"Nazywa się on Kamieniem z racji  jego natury - jest odporny na działanie ognia w równym stopniu co kamień. Jeśli chodzi o gatunek, jest to złoto, czystsze od najczystszego, jest zestalone i niepalne jak kamień, ale wygląda na miałki proszek."
Nicolas Flamel w swoim piśmie Last Testament (Ostatni Testament) z 22 listopada 1416 roku opisuje Kamień Filozoficzny jako drobniutki proszek ze złota.

W aleksandyjskim dokumencie "Iter Alexandri ad Paradisum" opisana jest podróż Aleksandra Wielkiego do królestwa Ahury Mazdy, gdzie znajduje magiczny Rajski Kamień, cięższy od swojej własnej ilości złota, ale po przekształceniu lżejszy niż piórko.

Ale powracając do współczesności, badania tego typu napędu prowadzi NASA w ramach Breakthrough Propulsion Physics Project (Projekt Fizyki Przełomowego Napędu). Boeing w ramach Projektu Grasp w zakładach Phantom Works w Seattle. British Aerospace w ramach projektu Greenglow. Amerykanie i Brytyjczycy współpracują ze sobą w ramach Projektu Falcon. No, może to nie współczesność, bo informacje pochodzą sprzed niemal 10 lat.

-----
Podobna idea napędu międzygwiezdnego występuje w filmie Davida Lyncha "Diuna" z 1984 roku, który zaczyna się słowami:
"Najcenniejszym dla nas surowcem jest przyprawa zwana melanżem. Przyprawa przedłuża życie. Przyprawa rozszerza świadomość. Przyprawa jest kluczem do międzygwiezdnych podróży. Nawigatorzy (...) wykorzystują gaz z przyprawy do zaginania przestrzeni. To pozwala podróżować po Wszechświecie bez ruszania się z miejsca."
Powstał na podstawie powieści Franka Herberta z 1965 roku.

sobota, 30 października 2010

Interwencjonizm

Lloyd Pye jest zwolennikiem teorii interwencjonizmu, która zakłada stałość gatunków oraz ingerencje spoza planety. Jako jedyna teoria wyjaśnia anomalie pomijane przez ewolucjonistów bez uciekania się się do kreacjonizmu i teorii inteligentnego projektu.

Pierwsi ludzie (z Cro-Magnon) pojawili się ok. 120 tyś. lat temu (według aktualnego datowania) i byli anatomicznie identyczni ze współczesnymi. Wcześniejsi od nich hominidzi oraz małpy człekokształtne w zasadniczy sposób się różnili:
  • Znacznie grubsze i cięższe kości.
  • Kilkukrotnie silniejsze mięśnie.
  • Skóra pokryta sierścią - długim, i wyraźnie widocznym włosem, grubym z tyłu i cienkim z przodu.
  • Różnice w tkance podskórnej, w gruczołach potowych, we krwi, w łzach.
  • Duże okrągłe oczy, zdolne do lepszego widzenia w ciemnościach.
  • Małe i proste mózgi.
  • Brak możliwości wydawania głosu modulowanego w mowę.
  • Seksualność bazuje na cyklu rui u samic.
  • 48 chromosomów (u ludzi 46).
  • Ramiona przynajmniej o długości nóg (sięgające kolan).
  • Zupełnie inny sposób chodzenia, nie polegający na uderzaniu pietą w podłoże (znacznie doskonalszy niż u ludzi).
  • Znacznie mniejsza liczba defektów DNA u dzikich gatunków (u ludzi przekracza 4000). 
Nie ma możliwości, by ludzie wyewoluowali bezpośrednio z hominidów, do tego potrzebne byłoby wiele ogniw pośrednich. Być może hominidzi przetrwali do czasów współczesnych, o czym świadczą liczne opowieści świadków opisujących istoty (Wielka Stopa, Człowiek Śniegu), które powinny były wymrzeć setki tysięcy lat temu i ustąpić miejsca człowiekowi.

-----
Przykładem niewytłumaczalnych anomalii jest teoria "ciepłego stawu".
Otóż oficjalnie na początku Ziemia pokryta była wodą zawierającą różne chemikalia, które pod wpływem wyładowań atmosferycznych utworzyły pierwsze substancje organiczne, a te z kolei same z siebie połączyły się w pierwsze prymitywne organizmy.
A nieoficjalnie, to odkryto skały (kratogeny), datowane na 4 miliardy lat, które zawierają skamieniałe bakterie, chociaż w owym czasie Ziemia była jeszcze kulą ciekłej magmy. W niemal niezmienionej formie owe ekstremofile istnieją po dziś dzień.
W połowie lat osiemdziesiątych XX wieku biolog Carl Woese odkrył, że były to dwa niezależne gatunki bakterii, czyli istniały dwa źródła życia.

W 1972 roku Stephen J. Gould z Uniwersytetu Harvarda i Niles Eldredge z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej zauważyli, że w zapisie kopalnym występują luki, po kataklizmach organizmy zmieniają się skokowo, niezgodnie z zasadami powolnej ewolucji (teoria wyginięcia dinozaurów wskutek uderzenia meteorytu zaczęła być akceptowalna dopiero w latach osiemdziesiątych, gdy nie dało się dłużej ignorować dowodów istnienia krateru na Jukatanie, wcześniej była bezwzględnie odrzucana jako przecząca ewolucji).

-----
Teoria interwencjonizmu zakłada istnienie kosmicznych arek niewiadomego pochodzenia, w regularnych odstępach czasu zasiewających życie na planetach. Pierwszy zasiew następuje w początkowym okresie formowania się wszystkich planet znajdujących się w optymalnych odległościach od gwiazd, ekstremofile mają za zadanie wytworzyć tlen niezbędny kolejnym organizmom. Niektóre planety (jak Mars) mogą zawierać zbyt dużo żelaza na powierzchni, które wiąże tlen i uniemożliwia dalsze regularne zasiewy.
W każdym razie w meteorycie prawdopodobnie pochodzącym z Marsa znaleziono skamieniałości wyglądające na nanobakterie.

Podobna tematyka była wielokrotnie poruszana w filmach, np. "Monolit" (Epoch) i jego kontynuacja "Monolit 2 Ewolucja" (Epoch Evolution), gdzie arki ukryte są pod powierzchnią ziemi.

środa, 27 października 2010

Żywność modyfikowana genetycznie

Krążą legendy o szkodliwości żywności modyfikowanej genetycznie. Bo przecież skoro roślinki nie są "naturalne", to mogą zaszkodzić. Niby są nawet jakieś badania.

Ja jakoś nie byłbym wcale pewien, czy w ogóle są jakieś "naturalne" organizmy, może to wszystko jest wynikiem inżynierii genetycznej. Im dłużej szukam, tym mam większe wątpliwości.

Organizm zmodyfikowany genetycznie przez człowieka w zasadzie niczym nie różni się od spotykanego w przyrodzie. Nie ma absolutnie powodu, by był w jakiś sposób szkodliwy. Chyba że ktoś odstawił fuszerkę i organizm wytwarza szkodliwe dla człowieka substancje. Ale to kwestia dopracowania.

Problem jest innego typu. W zasadzie istniejące organizmy są już tak dopracowane, że nie ma powodu ich ulepszać.

Modyfikowane genetycznie owoce i warzywa ładniej wyglądają, przez co łatwiej znajdują klientów. To nieświadomi klienci kierujący się opakowaniem tworzą popyt.
Modyfikowane genetycznie zwierzęta zapewniają większy zysk hodowcom.
Ale coś za coś, te organizmy często są upośledzone i posiadają gorsze właściwości odżywcze. Polepszenie jednej cechy pogarsza inne.

Natomiast kłamstwem jest, że modyfikowana genetycznie żywność może rozwiązać problem głodu na świecie. Europa i Stany Zjednoczone tworzą nadwyżki żywności, pomimo ogromnej gęstości zaludnienia. Wystarczyłaby do wyżywienia wszystkich głodujących.
Z kolei w państwach afrykańskich panuje głód, chociaż są niemal puste, całymi dniami można nie spotkać żywego człowieka. Głód jest raczej wynikiem nędzy i konfliktów, podsycanych przez zachodnie korporacje, chcące dobrać się do bogactw naturalnych Afryki bez dzielenia się zyskiem z jej mieszkańcami.

Prawdziwym celem firm modyfikujących organizmy jest po prostu zysk. Te organizmy są chronione prawem autorskim i patentowym. Rolnik nie może części zbioru przeznaczyć na kolejny zasiew, musi kupować nowe nasiona od producenta. Kiedy część nasion sama zasieje się na polu sąsiada, ten z kolei musi zacząć kupować nasiona, inaczej złamie prawo. Producent ma przez to regularne zyski. I o to tak naprawdę chodzi w modyfikacjach genetycznych.

Podsumowując, modyfikacje genetyczne same w sobie nie są czymś negatywnym, mogą poszerzyć gamę żywności (różne smaki, zapachy, kolory itp.), służyć celom estetycznym (np. kolorowa trawa w ogródku, kwiaty o wymyślnych kształtach, nowe typy zwierząt domowych). Negatywnym zjawiskiem jest uzależnienie rolników od producentów nasion, co w efekcie prowadzi do wzrostu cen żywności. W gospodarce rynkowej modyfikowane organizmy z zasady nie mogą się same rozmnażać, gdyż producenci utraciliby nad nimi kontrolę. Ten sam problem mają producenci filmów, muzyki i programów, ich dzieła same się rozpleniają i latają później po całym Internecie.

niedziela, 24 października 2010

Bez duszy da się żyć

Okazuje się, że księża nie chcą chrzcić dzieci poczętych dzięki in vitro, ponieważ... nie posiadają one duszy.
Coś jak Murzyni, jeszcze kilkadziesiąt lat temu również nie mieli duszy, ale jak liczba owieczek w Europie zaczęła się kurczyć dzięki powszechnemu dostępowi do edukacji, księża zaczęli werbować wyznawców wśród czarnej Afryki. Czyli jak zwykle tam, gdzie lud ciemny i biedny.

To zastanawiające - czymże jest owa "dusza"? Wynika z tego, że nie ma nic wspólnego ze świadomością, gdyż Murzyni i dzieci z in vitro w oczywisty sposób są świadomi, inteligentni oraz myślą, pomimo braku duszy. Więc jednak według księży świadomość to efekt działania materialnego mózgu.

W takim razie nasuwa mi się uzasadnione pytanie - jaki jest dowód potwierdzający, że twór zwany duszą w ogóle istnieje, skoro do wyjaśnienia działania umysłu nie trzeba wprowadzać założenia istnienia bytów niematerialnych? Nie da się w naukowy sposób stwierdzić różnicy pomiędzy człowiekiem posiadającym a nieposiadającym duszy.

I drugie pytanie - skoro świadomość jest funkcją mózgu, więc po śmierci ulega unicestwieniu, to co właściwie ma trafiać do "zaświatów"?
Kiedyś uda się skopiować umysł do maszyny (inteligentnego komputera) lub nowego ciała. Wiara w duchy przestanie być potrzebna.

Prawda jest taka, że szybko zbliża się koniec religii deistycznych, wmawiających istnienie nadprzyrodzonych bogów. Nie wytrzymają one postępu wiedzy i techniki. Kiedyś wyprzedzały swoje czasy, zmieniały mentalność ludzi, teraz coraz bardziej ciągną wstecz. Co to za "cud nadprzyrodzony", skoro da się go wytłumaczyć i powtórzyć w laboratorium?

---dodane---
Jeszcze trochę, a Kościół dojdzie do wniosku, że dzieci z in vitro są opętane przez siły demoniczne, gdyż to byłoby jedyne wyjaśnienie fenomenu życia ludzkiego bez bożej duszy. Nawet znalazłyby się na to dowody, ponieważ spośród tych dzieci wyjątkowo mało jest przychylnych Kościołowi w porównaniu do średniej w danej populacji.
Więc to globalny spisek zawiązany przez Szatana. To już kolejny obok pornografii - są statystyczne korelacje pomiędzy popularnością stringów a ociepleniem klimatu.

sobota, 23 października 2010

In vitro i co jeszcze?

Okazuje się, że poczęcie jest cudem, to Bóg daje życie i tylko On może odbierać. Widocznie nie zauważyłem, że podręczniki biologii z podstawówki już nie obowiązują. Teraz będzie obowiązywała nowa teoria naukowa dotycząca zapłodnienia - to cuda się dzieją w komórce, nie żadne reakcje chemiczne ani łączenie się DNA.
I Bóg jest przeciwny zapłodnieniu in vitro. Zapewne osobiście objawił to księżom, bo nigdzie w Biblii nie ma wzmianki o takim zakazie.
To Bóg ma wyłączne prawo stosować in vitro (a niby jakim innym cudem Jezus mógł się narodzić bez udziału mężczyzny?).

Skoro już o absurdalnych tematach mowa. To może dorzucę swoje trzy grosze i zaproponuję jeszcze delegalizację lotów samolotem, najlepiej pod groźbą więzienia i ekskomuniki.
Jest nawet uzasadnienie - gdyby Bóg chciał aby ludzie latali, to dałby im skrzydła. A skoro nie dał, widocznie jednak nie chciał by latali. Za to dał skrzydła nadprzyrodzonym aniołom. Wniosek z tego taki, że lot jest domeną nadprzyrodzonych bytów. Lot dzięki technice byłby wkraczaniem w nadprzyrodzone kompetencje zarezerwowane wyłącznie dla Boga.
Znalazłyby się nawet badania naukowe - na wysokości panuje znacznie wyższy poziom promieniowania kosmicznego niż na powierzchni Ziemi, więc loty mogą szkodzić. Kto wie do czego doprowadzą, może jakiś wad genetycznych u dzieci...

---dodane---
To prawda, że życie człowieka zaczyna się w chwili poczęcia. Ale z drugiej strony zarodek nie jest człowiekiem, tak jak nasiono nie jest rośliną. Zarodek to kilka komórek, nie różnią się one niczym szczególnym od jakichkolwiek innych komórek organizmu. Codziennie tysiące komórek w organizmie umiera, pojawia się tysiące nowych, to naturalna kolej rzeczy i nikt ich nie opłakuje.

Wydaje się, że sprzeciw Kościoła nie ma podłoża racjonalnego, wbrew twierdzeniom o "mordowaniu" zarodków. Problem jest raczej natury teologicznej.
Otóż Kościół zakłada, że Bóg jako nadprzyrodzony byt tworzy duszę i w chwili poczęcia "wciela" ją do zarodka. W doktrynie nie ma reinkarnacji. Jeśli nie da się tej duszy szansy przeżycia, to będzie problem z wstąpieniem jej do "zaświatów", gdyż nie da się jej osądzić, nie miała okazji nagrzeszyć lub dokonać dobrych uczynków.

Podejście Kościoła jest oczywistym nonsensem. Jeśli świadomość to wynik istnienia duszy, to zwierzęta i rośliny również posiadają duszę, choć nie tak rozwiniętą jak ludzka. Wtedy zabijanie jakiejkolwiek formy życia byłoby niedopuszczalne, w wyniku czego ludzie umarliby z głodu lub z chorób.
Różnica pomiędzy ludźmi i zwierzętami nie polega na posiadaniu jakiejś innej duszy, ale na innej budowie mózgu. Gatunek ludzki jako jedyny posiada sześciowarstwową korę nową, stąd możliwość złożonych zachowań i rozumowania abstrakcyjnego.

Takim oto sposobem średniowieczne zabobony, wynikające z niskiego stanu wiedzy setki lat temu, po dziś dzień odciskają piętno. Kto chce wierzyć Kościołowi, jego sprawa, ale nie można swoich urojeń narzucać innym.

piątek, 22 października 2010

Strzelanie do kaczek

Ostatnie tragiczne wydarzenia nasunęły mi pewien pomysł.
Otóż niewątpliwie ludzie przeżywają różne emocje, taką mają naturę. Ale z pewnych względów nie wszystkie instynkty można wcielać w życie. Tłamsić też nie można, gdyż prowadzi to do schorzeń psychicznych. Za to można wykorzystać substytuty, one też pomagają dobrze się poczuć.

Przykładowo, ktoś zafascynowany motoryzacją, ale nie ma finansów by zgromadzić kolekcję prawdziwych unikalnych aut. Może za to kolekcjonować modele, książki, fotografie.

Podobnym substytutem są gry komputerowe z przemocą. Tak jak filmy, mogą zaszkodzić niedojrzałemu umysłowi, gdyż uczą wzorców zachowań. Ale z drugiej strony pozwalają odreagować agresję. Po zabiciu setki wirtualnych potworów mało kto miałby ochotę jeszcze kogoś zabić, przeje mu się, jego szef może spać spokojnie.

Polityka też budzi emocje. Niektórzy biorą wypowiedzi polityków na serio, nie dostrzegając że są z premedytacją okłamywani. Inni zauważają kłamstwa, są one oczywiste, gdyż skutecznie można okłamywać jedynie znacznie głupszych od siebie, a sami politycy do członków Mensy nie należą. To czasem budzi niepotrzebne emocje. Łatwo je odreagować. Niekoniecznie trzeba kupować karabin maszynowy od Rosjan na bazarze.

Broń pneumatyczna jest szeroko dostępna. Portrety polityków można sobie znaleźć w Internecie, nanieść tarczę strzelniczą, wydrukować, przypiąć do kawałka styropianu i można odreagować stres. Podświadomości jest wszystko jedno, czy to strzały do czegoś żywego, czy papierowego wizerunku milutkiej żółtej kaczuszki, zareaguje później tym samym uczuciem błogości i zaspokojenia.

Ważna uwaga - nawet taka broń musi być przechowywana w miejscu, w którym nie mają dostępu osoby postronne, a szczególnie dzieci. Najlepiej pod kluczem i rozładowana. Prędkość wylotowa śrutu to jakaś połowa prędkości amunicji z broni palnej. Mało prawdopodobne by zabiło coś większego od królika, ale zranić może.

środa, 20 października 2010

Spór o in vitro i takie tam

Ostatnio w polityce wybuchł kolejny absurdalny spór, tym razem o zapłodnienie in vitro. Jak zwykle politycy udają idiotów (albo i nie muszą udawać), bo łatwiej dotrzeć do ciemnej większości. Czasem się wydaje, że politycy niżej intelektualnie już nie upadną, ale jednak...

A kwestia jest bardzo prosta. Zarodek w początkowej fazie istnienia nie jest człowiekiem. To zaledwie kilka komórek, można sobie zobaczyć pod mikroskopem. Codziennie u każdego wraz z naskórkiem schodzą ze skóry tysiące komórek i nikt nie protestuje, że to istoty ludzkie. Z tego co kojarzę, w trakcie "tradycyjnego" zapłodnienia też nie wszystkie zarodki przeżywają.

Spór może być dopiero w kwestii, od którego tygodnia rozwoju zarodek staje się człowiekiem.

Do sporu włączają się księża, grożąc ekskomuniką, co z kolei po śmierci pociąga ze sobą dostanie się do piekła. To też wykorzystywanie ludzkiej ciemnoty, bo guzik mają do decydowania, kogo ów Bóg zechce nagrodzić życiem wiecznym, a kogo nie.
Kiedyś wmówili, że są jedynymi reprezentantami niepojętego nadprzyrodzonego Boga. Dla każdego choć trochę myślącego jest to oczywistym absurdem, gdyż są inne religie, chrześcijańskie i nie tylko, powołujące się na tego samego Boga. Znacznie się różnią w wielu kwestiach.

Z historycznego punktu widzenia każda organizacja religijna sama sobie wymyśliła swoją wiarę, to twór człowieka, nie Boga. Bez problemu można prześledzić, kto i kiedy wynalazł jaki dogmat religijny, są na to oficjalne dokumenty. Bardzo łatwo się przekonać o ludzkim pochodzeniu dogmatów, wystarczy porównać poszczególne dogmaty religijne z księgą, na którą się dana religia powołuje. W przypadku chrześcijaństwa będą to oczywiście Ewangelie. Często nie ma żadnej korelacji ani wzmianki, wiec są jedynie wynikiem wybujałej wyobraźni.

Kościół Katolicki tak mącił, że kilka lat temu całkiem namącił. Pół biedy z bałwochwalstwem (kultem przedmiotów i wizerunków). Ostatnio odszedł od wiary w Jahwe, w liturgii ma być używane imię Adonai (Pan).
Takimi są reprezentantami Boga, że nawet nie wiedzieli, iż w Starym Testamencie są wymienieni dwaj bogowie, dopiero późniejsi kompilatorzy żydowscy zrobili z nich jedną postać, gniewną i czasem ukazująca miłosierdzie. To nie są dwa różne imiona, ale różne postaci (!). Występują również w mitologii sumeryjskiej (Enlil i Enki), egipskiej (Ozyrys i Seth), nawet byli znani u wikingów (Odyn i Thor). Adonai to ta sama osoba co Baal, Belzebub (Baal-zabub), Lucyfer (to nie ta sama osoba co Szatan!). W żadnym wypadku nie jest to postać negatywna, wręcz bardzo lubił ludzi, gdyż uczestniczył przy stwarzaniu pierwszych. Jahwe stworzył dopiero Adama i Ewę (sumeryjska para Adawa, czyli Adama + Awa), którzy na przekór dogmatowi kościelnemu nie mogli być pierwszymi ludźmi, gdyż ich synowie przecież gdzieś znaleźli żony. Prawdopodobnie obydwaj "bogowie" byli braćmi, Jahwe odziedziczył tron po swoim ojcu (przez Sumerów zwanym Anu), zabronił ziemskim ludziom kultu swojego brata. Izraelici często Go nie słuchali, bali się i po kryjomu czcili Adonai/Baala, za co spotykały ich kary.

Normalnie, jaja jak berety.

---dodane---
Nie powinno się debili dopuszczać do władzy. Pół biedy, jeśli się nachapią (dlatego większość wyborców machnie na to ręką i nie głosuje). Ale przy okazji narobią szkód, wprowadzą durne nakazy i zakazy, których wszyscy muszą przestrzegać. Później przychodzi kolejna ekipa debili, naprawia co poprzednicy popsuli, przy okazji psując coś nowego. I tak to się kręci.

Przykładem jest niedawny wypadek, w którym zginęli ludzie dojeżdżający busem do pracy. Mnóstwo dyskusji, o to, by nie przekraczać limitu pasażerów, by policja kontrolowała. Każdy chciał być najmądrzejszy i nikt nie zauważył, że przyczyną wypadku nie była liczba pasażerów, tylko brawura kierowcy. W miejskich autobusach czy na furmankach ciągniętych przez konie też nie ma wystarczającej ilości miejsc z pasami bezpieczeństwa, po prostu kierujący wtedy tak nie pędzą i bardziej uważają. A przepisu o ilości pasażerów odpowiadającej liczbie miejsc nie można wyegzekwować, bo tych ludzi po prostu nie stać na kupno nowego pojazdu. Na drogach o niewielkim natężeniu ruchu nie stanowi to też zbytniego niebezpieczeństwa, jeśli kierowca jest ostrożny.

wtorek, 19 października 2010

Na własne oczy

Poprzedni wpis wzbudził nieco kontrowersji. Niewiarygodne, ale w dzisiejszych czasach ludzie próbując wyjaśnić zasadę działania mózgu odwołują się do bytów nadprzyrodzonych.

Jak mózg funkcjonuje omówię na podstawie opisu widzenia przez oczy, może ktoś przejrzy;)
Światło odbite od postrzeganej sceny przez soczewkę w oku trafia na siatkówkę. Od razu widać, że duch jakby istniał nie mógłby widzieć, nie ma oczu.
W siatkówce umieszczone są pręciki i czopki, reagujące na natężenie światła oraz kolory. Z nich za pośrednictwem nerwów wzrokowych trafiają impulsy nerwowe do fragmentu kory odpowiadającego za widzenie. Obraz trafiający z oka jest odwrócony do góry nogami, zniekształcony, rozedrgany. W korze zostaje skorygowany na podstawie utworzonego w dzieciństwie modelu i w formie w jakiej widzimy trafia do wyższych pod względem hierarchii partii mózgu.

Różne fragmenty kory działają na tej samej zasadzie, dlatego mogą zastępować inne. Przykładowo, przeprowadzono eksperyment, w którym obraz z kamery był przetwarzany na dotyk na języku. Po pewnym czasie osoba niewidoma potrafiła rozpoznawać obrazy.

Kora działa podobnie jak jakakolwiek organizacja o hierarchicznej strukturze, np. armia. Jest kilka szczebli dowodzenia. Od pojedynczych żołnierzy trafia informacja (BODŹCE SUROWE) z frontu do ich dowódcy. Dowódcy przygotowują raporty do swoich dowódców. A ci uogólniają i ślą raporty do swoich dowódców. Aż na końcu tej drabiny do głównodowodzącego armią trafia raport ogólny o sytuacji na froncie. Ten najwyższy poziom hierarchii odpowiada świadomej części mózgu.

Działa to też w drugą stronę. Od głównodowodzącego rozkaz (POLECENIE MOTORYCZNE) trafia do jego podwładnych, ci wydają szczegółowe rozkazy swoim podwładnym, na najniższym szczeblu trafiają rozkazy przeznaczone dla konkretnych żołnierzy. Ci żołnierze nie zdają sobie sprawy z zamysłów swojego głównodowodzącego, wiedzą tylko co mają zrobić (np. przemaszerować w jakieś miejsce, wykopać dół), ale nie dlaczego, nie znają planów strategicznych.
Z kolei głównodowodzący nie ma pojęcia, co robią pojedynczy żołnierze, nie potrzebuje tej informacji, decyzje podejmuje na podstawie uogólnionych raportów.

Wiele z rozkazów, które dostają żołnierze, to inicjatywa wyłącznie ich bezpośredniego przełożonego (PRZEWIDYWANIE OPARTE NA PAMIĘCI), nie pochodzą one z wyższych szczebli. Te rozkazy nie są obliczane matematycznie jak w komputerze, tylko przywoływane z pamięci na podstawie szkoleń i wspomnień dotyczących podobnych sytuacji. Wyższe szczeble hierarchii w armii są angażowane dopiero wówczas, gdy przełożony niższego szczebla nie może sam podjąć decyzji (jakaś procedura albo brak kompetencji). Tak samo jest w mózgu, do części świadomej trafiają informacje tylko wtedy, gdy niższe partie nie potrafią sobie z nią poradzić, sytuacja jest z jakiś względów anormalna (np. ból, naoliwienie drzwi przez co łatwiej się otwierają, brak jednego schodka).

Na tej właśnie hierarchicznej zasadzie działa kora nowa, pomarszczona tkanka okrywająca mózg człowieka. Jedynie u człowieka jest aż sześciowarstwowa, dzięki czemu zachowania i możliwości człowieka są o wiele bardziej złożone niż u zwierząt. To nie wielkość mózgu się liczy, ani też nie nadprzyrodzony duch zamieszkujący ciało ludzkie, tylko budowa mózgu.

To również obrazuje przepaść pomiędzy ludźmi a innymi zwierzętami. Ludzie też zawsze byli ludźmi, od kiedy tylko posiedli sześciwarstwową korę nową, nie ma etapów pośrednich świadczących o powolnej ewolucji mózgu (np. kora pięć i pół warstwowa). Dawniej nie różnili się możliwościami intelektualnymi od ludzi współczesnych, żadne porównywanie wielkości mózgów, czy o zgrozo kształtu czaszki, niczego nie wyjaśnia.

---dodane---
Poziom "świadomy" jest taki właśnie dlatego, że znajduje się na samym szczycie hierarchii, powyżej już nic nie ma. Poniżej jest bardzo rozbudowany poziom "podświadomy", z którego istnienia na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, kontrolujący działanie organizmu i dostęp do pamięci.
Na samym dnie znajduje się nieznany jeszcze nauce poziom "nadświadomy", czyli subatomowy, kwantowy. To on odpowiada za takie zjawiska jak telepatia czy jasnowidzenie. Po prostu mózg może pobierać informacje z zewnątrz.

niedziela, 17 października 2010

Zasada działania umysłu

Jak kiedyś wspominałem, pusta przestrzeń nie jest pusta, jest "czymś" wypełniona. Zburzenie tego ośrodka generuje materię.
Ale żeby świat jakoś trzymał się kupy, w tym czymś musi istnieć jakaś forma naturalnych algorytmów, które wszystko kontrolują. Czyli "po tamtej stronie" jest jakby umysł Wszechświata. Cały Wszechświat jest jakby żywą istotą. Przedłużeniem i rozszerzeniem tego umysłu Wszechświata jest ludzki umysł.

Wygląda na "Boga", którego jakby mackami czy wcieleniami są ludzie. Jedna Istota, wiele twarzy.

Można by odnieść wrażenie, że istnieje Duch, który wszystko przenika i podtrzymuje w istnieniu. Byłby do słuszny wniosek, ale jedynie przy założeniu, że świadomość jest pojęciem pierwotnym, niedefiniowalnym, istnieje od zawsze.

Ale tak nie jest, świadomość i inteligencję można zdefiniować:

*Świadomość to powstawanie wspomnień w pamięci jawnej.
*Myśl to łańcuch wspomnień w pamięci jawnej.
*Inteligencja to przewidywanie oparte na pamięci niejawnej.

Mózg w odróżnieniu od komputera nie "oblicza" odpowiedzi, tylko przywołuje ją z pamięci niejawnej. Umysł, by funkcjonować, potrzebuje modelu świata. Jest on zapisywany w pamięci wykazującej następujące cechy:

*Sekwencyjna - zawiera sekwencje czynności, nie zaś nieruchome obrazy.
*Relacyjna - zawiera niezmienne reprezentacje w postaci różnic (relacji), np. względną wysokość tonów i interwały.
*Hierarchiczna - zapamiętuje świat nie jak wygląda ale jaką ma strukturę (hierarchię).
*Autoasocjacyjna - odzyskuje kompletny wzorzec na podstawie jego fragmentu.

Hierarchia zagnieżdżonych sekwencji umożliwia dzielenie i wielokrotne używanie obiektów z niskich poziomów, np. słów, fonemów i liter.

Jak się okazuje, jednak nie mamy tutaj do czynienia z duchowym bytem.
Wszechświat sam w sobie nie jest inteligentny, materia nie posiada inteligencji, jednak Wszechświat może przejawiać inteligencję poprzez życie. Jednak bez życia Wszechświat sam w sobie jest martwy, to życie go ożywia.

Na najniższym poziomie funkcjonowania mózgu również nabierają znaczenia zjawiska kwantowe jak nielokalność, co w pewnych warunkach umożliwia dostęp do obrazów z odległych miejsc, czasów i wspomnień innych osób, stwarzając wrażenie istnienia duszy i reinkarnacji. Jednak umysł bez fizycznego mózgu nie może funkcjonować, ulega dezintegracji.

Jak widać, po śmierci nic nie ma, świadomość nie jest pojęciem pierwotnym i umiera wraz z fizycznym mózgiem. Jedyną możliwością dalszego istnienia jest wskrzeszenie ciała na podstawie próbki DNA, ale do tego nie trzeba magii oraz cudów, lecz bardzo zaawansowaną, niewyobrażalną dla współczesnego człowieka technikę.

wtorek, 12 października 2010

Istota inteligencji

Na świątyni w Delfach widniało słynne motto: „Poznaj samego siebie”. Najtrudniejszą rzeczą dla człowieka jest zrozumienie samego siebie, funkcjonowania własnego umysłu.

Jeff Hawkins to wynalazca metody wprowadzania pisma graffiti, używanej w komputerkach naręcznych, współzałożyciel firm Palm Computing i Handspring oraz fundator Redwood Neuroscience Institute. Kilka lat temu wraz z Sandrą Blakeslee napisał jedną z najważniejszych książek w historii ludzkości, zatytułowaną „Istota Inteligencji: Fascynująca opowieść o ludzkim mózgu i myślących maszynach” (2004 - On Intelligence: How a new under standing of the brain will lead to the creation of truly inteligent machines), w której zawarł efekty swoich wieloletnich poszukiwań dotyczących funkcjonowania ludzkiego mózgu i możliwości budowy inteligentnych maszyn.
Potrzebny jest ogólny model funkcjonowania kory. Rolę tę może odegrać model przewidywania opartego na pamięci. Może on pomóc w rozpoczęciu układania elementów układanki.
Aby przewidywać, kora potrzebuje mechanizmów umożliwiających zapamiętywanie i przechowywanie informacji o sekwencjach zdarzeń.

Aby przewidywać nowe zdarzenia, kora musi mieć dostęp do niezmiennych reprezentacji. Mózg musi tworzyć i przechowywać stały model świata, niezależnie od sposobu w jaki postrzegamy go w nieustannie zmieniających się warunkach.
Wiedza o zadaniach stojących przed mózgiem doprowadzi nas do zrozumienia jego architektury, a przede wszystkim hierarchii mózgu oraz budowy sześciowarstwowej kory nowej.
Autor odrzuca narosłe przez dziesięciolecia błędne poglądy głównego nurtu nauki, ignorujące budowę i funkcjonowanie mózgu. Okazuje się, że naukowcy próbowali tworzyć inteligentne maszyny bez zdefiniowania, czym w ogóle jest inteligencja, nic dziwnego że miliony dolarów poszły na badania i nic z tego nie wyszło.
Mózg swoją budową i zasadą działania w niczym nie przypomina komputera, np. ma tylko jeden algorytm, a każdą operację wykonuje w zaledwie kilku krokach. Mózg nie oblicza odpowiedzi, tylko przywołują ją z pamięci, dlatego komputery nigdy nie będą inteligentne, niezależnie od swojej szybkości. Potrzebne jest skonstruowanie zupełnie nowych chipów, które zawierają liczne połączenia zwrotne (to obecnie największy problem konstrukcyjny). Będą one odporne na uszkodzenia części struktury, więc zwiększy się ich niezawodność w porównaniu z komputerami, co umożliwi np. budowę pojazdów nie potrzebujących kierowcy, znacznie bezpieczniejszych od kierowanych przez człowieka (nieporównanie szybsza reakcja, brak znużenia i dekoncentracji, brak błędów, korzystanie z nowych zmysłów).

Jak widać, w świadomości i inteligencji nie ma nic nadprzyrodzonego, żadnych duszyczek trafiających do zaświatów lub zabieranych przez diabły do piekła:)

Przy okazji wyjaśniło się, po co rządzącym potrzebny intelekt - by mogli przewidywać długofalowe skutki podejmowanych przez siebie decyzji.

Kilka definicji (na podstawie książki):

* Inteligencja – przewidywanie i wnioskowanie oparte na pamięci autoasocjacyjnej. To zdolność mózgu do tworzenia przewidywań przyszłych zdarzeń przez analogię do hierarchicznego modelu świata utworzonego w korze nowej na podstawie przeszłych zdarzeń. Bodźce wejściowe są porównywane automatyczne i bez udziału świadomości z oczekiwanym wzorcem, dopiero niezgodność z przewidywaniem przyciąga uwagę.
Niezbędnymi elementami procesu przewidywania przyszłych zdarzeń w oparciu o wspomnienia i aktualne dane wejściowe są: przechowywanie sekwencji wzorców, pamięć autoasocjacyjna i niezmienne reprezentacje.
Natomiast według psychologii inteligencja to ogólna zdolność, która umożliwia nam uczenie się na podstawie doświadczeń.

* Inteligentne zachowanie – jest jednym z przejawów inteligencji, ale nie jest jej główną właściwością ani podstawową cechą, nie jest miarą inteligencji.

* Zrozumienie – wewnętrzna miara sposobu, w jaki mózg zapamiętuje zdarzenia i używa ich do przewidywania przyszłości. Nie ma możliwości dokonania pomiaru zrozumienia na podstawie zachowania.

* Myśl – łańcuch wspomnień. Percepcja i zachowanie to prawie to samo. Na początku jest myśl, dopiero ona powoduje działanie wywołujące skutki zgodne z oczekiwaniem, np. kora przewiduje widok przesuwającego się ramienia, to oczekiwanie powoduje wydanie polecenia ruchu, który zamienia oczekiwania w rzeczywistość.

* Świadomość – powstawanie wspomnień w pamięci deklaratywnej (co ciekawe, wg. Raela: „świadomość to zdolność uwewnętrznienia wiedzy zewnętrznej” – Maitreya, str.32).

* Kora nowa – siedlisko inteligencji, jej struktura jest odzwierciedleniem hierarchicznej struktury rzeczywistości. Ma 2 mm grubości i zawiera ok. 30 mld. neuronów, tylko u ludzi jest aż sześciowarstwowa (u delfinów tylko 3 warstwy, u gadów brak). Następuje w niej dwukierunkowy przepływ informacji, w jedną stronę płyną bodźce pochodzące ze zmysłów, w drugą oczekiwania pochodzące z pamięci lub bodźce motoryczne, które uzupełniają dane wejściowe. Podstawową funkcją kory nowej jest używanie wspomnień do przewidywania przyszłych zdarzeń, łącząc zapis niezmiennej struktury ze szczegółami aktualnych bodźców wejściowych.
Nie potrafi utworzyć modelu samego mózgu, ponieważ nie ma w nim żadnych narządów zmysłów, stąd wrażenie niezależności umysłu od ciała. Mózg jako narzędzie do przetwarzania wzorców postrzega swoje ciało tak samo, jak pozostałe elementy świata.

* Algorytm korowy – wg. spostrzeżenia Vernona Mountcastle’a, neuropsychologa z Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Baltimore (1978 – An Organizing Principle for Cerebral Function), skoro wszystkie obszary kory nowej wyglądają tak samo, to zapewne wykonują te same podstawowe działania. Czyli jeden uniwersalny algorytm do wykonania wszystkich czynności, przetwarzania informacji niezależnie od ich rodzaju (np. obraz, dźwięk, ruch). Różnice pomiędzy obszarami kory nie wynikają z różnych funkcji, jakie pełnią, ale z różnych obszarów, z którymi się komunikują.

* Pamięć autoasocjacyjna – kojarzy wzorzec  przestrzenny lub czasowy z nim samym. Pozwala odzyskać kompletny wzorzec w jego oryginalnej postaci, nawet kiedy do odzyskania użyta zostaje jego fragment lub uszkodzona wersja. Używa niezmiennych reprezentacji, czyli przechowuje nie zapis absolutny, tylko relacje, np. względną wysokość tonów i interwały, w postaci, która pozwala uchwycić najważniejsze relacje, a nie szczegóły sytuacji. Pamięć przechowuje i odczytuje wzorce tylko sekwencyjnie.

* Hierarchiczna (zagnieżdżona) struktura – każda rzecz składa się ze zbioru mniejszych obiektów, a większość obiektów to część obiektów bardziej złożonych. Hierarchia zagnieżdżonych sekwencji umożliwia dzielenie i wielokrotne używanie obiektów z niskich poziomów, np. słów, fonemów i liter. Świat jest jak muzyka. Mózg zapamiętuje świat taki, jak jest zbudowany, nie jak wygląda.

* Sztuczna inteligencja (AI) – nieudana próba konstrukcji inteligentnie zachowujących się maszyn, przy użyciu komputerów i algorytmów matematycznych. Koncepcja powstała na podstawie błędnej idei testu Turinga, utożsamiającego inteligencję z inteligentnym zachowaniem, bez wnikania w szczegóły funkcjonowania mózgu.

* Sieci neuronowe – ślepa uliczka rozwoju inteligentnych maszyn, w której nie doceniono wagi połączeń zwrotnych w mózgu. Posiadają następujące wady:
- Przetwarzanie wzorców statycznych – nie uwzględnia upływu czasu, czyli zapisu tego, co się wcześniej wydarzyło.
·         - Nie używanie informacji zwrotnej – brak przepływu informacji wyjściowej do warstwy wejściowej.
·         - Nie uwzględnianie fizycznej architektury mózgu, np. jego hierarchicznej organizacji.

niedziela, 10 października 2010

Tajemnicze strzały

W internecie krąży filmik, rzekomo przedstawiający strzelanie do ocalałych pasażerów z katastrofy samolotu prezydenckiego. Historia żyje własnym życiem, okazało się że filmujący został później zamordowany w szpitalu w tajemniczych okolicznościach, itd.itp.

Rzeczywistość jak zwykle różni się od urojeń. Dziennikarz nigdy nie istniał, w żadnej redakcji nikt o nim nie słyszał, nie figuruje na żadnej liście osób zaproszonych. Sam film został nakręcony przez pracownika okolicznej stacji obsługi samochodów, oddalonej od miejsca katastrofy o kilkaset metrów. Żyje on nadal i ma się całkiem dobrze, podobnie jak drugi mężczyzna pokazany na filmie, w jego telefonie ciągle jest film i może go pokazać każdemu chętnemu. Przyznaje, że słyszał jakby 2..3 przytłumione wystrzały (paląca się amunicja?), ale niczego podejrzanego nie widział, nie był świadkiem mordowania kogokolwiek.

sobota, 9 października 2010

Szkodliwość społeczna tradycyjnych religii

Niektórzy Czytelnicy mogą nie dostrzegać, co "złego" jest w pięknych wypowiedziach Jana Pawła II dotyczących tradycyjnego modelu rodziny, w tym że ksiądz na kazaniu opowie wiernym jacy mają być, postraszy piekłem i zainkasuje "co łaska" za śluby oraz pogrzeby.

Kiedyś takie podejście było jak najbardziej słuszne i pożyteczne, ale sytuacja była zupełnie inna. Ludzkie umysły były uwięzione w ciałach, więc przy braku możliwości dostrzegania prawdziwej natury konkretnego człowieka trzeba było się posługiwać stereotypami. Ludzie żyli w małych lokalnych społecznościach, prawdopodobieństwo poznania kogoś choćby z sąsiedniej wioski było nikłe, więc wszelkie odchylenia od "normy" stanowiły niebezpieczeństwo dla społeczności. Nieliczni "inni" po prostu musieli się dostosować do powszechnie panujących obyczajów.
Gdy ktoś zawierał małżeństwo, to raczej mógł zakładać wierność swojej drugiej połówki, bo taki był zwyczaj.

W dzisiejszych czasach sytuacja jest zupełnie odmienna. Najpierw ludzie nauczyli się czytać i pisać listy (jeszcze kilkadziesiąt lat temu to nie była powszechna umiejętność), później rozwinęła się telekomunikacja (radio, telewizja, telefon, a szczególnie Internet). Dzięki temu każdy może wyrażać swoją indywidualną osobowość i może spotykać podobnych sobie ludzi w skali globalnej, nie jest ograniczony lokalnymi warunkami.

Dla przykładu, osoba która jest raczej monogamistą, ale od czasu do czasu lubi lub potrzebuje romansu poza stałym związkiem, po protu tak nie może ciągle z tym samym partnerem. To taki łagodny przykład, nie chcę rozprawiać o ekstremalnych przypadkach, jak odmiany BDSM (fetyszyzm i sadomasochizm).
Kiedyś taka osoba zawierała małżeństwo właściwie "z pierwszą lepszą" osobą, po ślubie musiała zacisnąć zęby i się dostosować, choćby z tego powodu by nie urazić partnera.

Teraz, dzięki Internetowi, nie będzie mieć większego kłopotu ze znalezieniem drugiej osoby, której sprawia przyjemność to samo. I będą szczęśliwi w związku ze sobą. Choć dla osób postronnych ich postępowanie może wydawać się szokujące. Ale co kogo obchodzi zdanie innych, nie ich łóżko, więc niech się nie wtrącają. Nikt nikomu niczego nie narzuca, niech ci też żyją sobie jak im pasuje, znajdą sobie kogoś kto im odpowiada.

A kiedy obydwoje będą szczęśliwi, to będzie dwoje szczęśliwych ludzi więcej, świat będzie bardziej szczęśliwy. Szczęście promieniuje na otoczenie.
Chyba nikt nie chce, by świat przyszłości wyglądał tak:

(ciekawe prorocze nawiązanie do wypowiedzi przywódcy największej partii opozycyjnej;)
Kiedyś ludzkość musi wreszcie wyjść poza obecny stan zdziecinnienia.

Podsumowując, tradycyjne podejście religii we współczesnych czasach przestało mieć rację bytu, dzięki rozwojowi telekomunikacji globalnej jest już niepotrzebne. Kiedyś wynikało z warunków życia lokalnej społeczności, nie z nakazów nadprzyrodzonego bytu.
Lepiej by ludzie byli sobą niż cierpieli żyjąc w kłamstwie, współczesny świat im to już umożliwia. Różnorodność nie jest zła, gdyż wzbogaca całe społeczeństwo. Ludzie będą coraz różniejsi, od tego nie ma odwrotu, wymaga tego choćby coraz większa specjalizacja zawodowa.

piątek, 8 października 2010

Odmienne orientacje

Jeszcze chyba tylko tego tematu nie omawiałem;)
A wzbudza w społeczeństwie sporo kontrowersji, spowodowanej głównie brakiem wiedzy. W szkole boją się o tym mówić, jak wprowadzono lekcje wychowania seksualnego to często są prowadzone przez księży lub katechetki. Niewiedza prowadzi do strachu, strach do agresji. Miesza się pojęcia i demonizuje, stosuje uproszczone i nieprawdziwe klasyfikacje, wszystkie odmienności wrzuca do jednego worka "zboczenia".

Nie można porównywać homoseksualizmu do pedofilii, to zupełnie różnie zagadnienia.
Pedofila pociągają małe dzieci, i tyle. Często nad tym nie panuje, to choroba, niebezpieczna dla otoczenia. Wynika z traumatycznych przeżyć w dzieciństwie lub uszkodzeń mózgu (np. guzki).

Homoseksualizm to co innego. To po prostu pociąg do osób tej samej płci, taki sam jak u heteroseksualisty do płci odmiennej. "Wyleczenie" z homoseksualizmu jest czymś równie niedorzecznym jak z heteroseksualizmu.
Homoseksualizm nie jest "nienaturalny", występuje również wśród zwierząt. Sam na własne oczy widziałem na ulicy bawiące się ze sobą pieski, suczki wśród nich nie było;)
Istnieją różne "poziomy" homoseksualizmu, niektórzy ludzie są wyłącznie homoseksualni (ci nie mają innego wyjścia jak związek z osobą tej samej płci), niektórzy wyłącznie heteroseksualni, większość jest gdzieś pomiędzy, ale boją się przyznać. Rozkład jak z inteligencją - według krzywej Gaussa.

Geje są jak najbardziej mężczyznami, lesbijki są kobietami, tylko pociąga ich własna płeć.

Zupełnie innym zagadnieniem jest transseksualizm. Nie ma nic wspólnego z homoseksualizmem, jest to nieutożsamianie się ze swoją własną płcią. Czyli umysł kobiety w ciele mężczyzny lub umysł mężczyzny w ciele kobiety. Jak z homoseksualizmem, transseksualizm też może mieć różne poziomy nasilenia.

Żeby kwestie damsko-męskie jeszcze bardziej skomplikować, transseksualiści mogą być zarówno homoseksualni jak i heteroseksualni. Czyli np. umysł mężczyzny-geja w ciele kobiety, który ma pociąg do innych mężczyzn.

Istnieją też hermafrodyci, czyli osoby z narządami zarówno męskimi jak i żeńskimi, i to niekoniecznie w komplecie. Np. piękna blondynka z wielkimi piersiami i z siusiakiem.
Hermafrodyci też mogą być homoseksualni i transseksualni.

Dla niektórych homoseksualizm może wydawać się czymś obrzydliwym, jednak dla homoseksualisty związki heteroseksualne wydają się obrzydliwe. I nic na to się nie poradzi, kwestia gustu. Zamiast się irytować, co i z kim inni wyprawiają w łóżku, lepiej nie dociekać. To ich prywatna sprawa.

A na co dzień homoseksualiści są normalnymi ludźmi, często mają spore dokonania w nauce czy sztuce. I jako tacy są przydatni społeczeństwu.
Natomiast nie da się kogoś "nawrócić" na inną orientację, więc oni nikomu nie zagrażają.

---dodane---
Badania nad zjawiskiem homoseksualizmu to zaledwie ostatnie 20 lat, wcześniej to był temat tabu, związany z całkowitą niewiedzą. Dlatego dopiero w ostatnich latach coś się zmienia na lepsze w sytuacji homoseksualistów, wcześniej ci ludzie się ukrywali albo żyli w poczuciu winy.

Jako że mnie mężczyźni jakoś nie wydają się pociągający, o gejach nie będę się wypowiadał, lepiej po prostu się nie zastanawiać. Ale kompletnie nie rozumiem, co może być okropnego w widoku całujących się tu i ówdzie pań. Wszelkim mężczyznom-zatwardziałym wrogom homoseksualizmu proponuję najpierw wyobrazić sobie taki widok i dopiero wtedy szukać argumentów przeciwko zjawisku.

środa, 6 października 2010

Ksenofobia

Temat mieszkańców innych światów wzbudza mnóstwo niepotrzebnych objawów psychozy i paranoi (to jeden z powodów dla którego go podejmuję:). Jeszcze można zrozumieć, że ciemny lud się boi, bo przerażają go również demony spiskujące przeciwko Kościołowi i tradycyjnym wartościom (fobia często wykorzystywana przez księży dla własnych korzyści). Ale żeby naukowcy też się bali, to już dziwne, przecież bądź co bądź to powinni być najinteligentniejsi z ludzi. Przykładem jest choćby próba ustanowienia "ambasadora Ziemi" na wypadek przypadkowego odkrycia życia gdzieś hen daleko poza Ziemią, kiedy tymczasem archiwa wojskowe zawierają niepodważalne dowody na odwiedziny Ziemi (o innych dowodach nie wspominam, raporty wojskowe są najbardziej wiarygodne).

Może spróbuję rozwiać kilka wątpliwości:
  • Obcy rzekomo mieliby porywać ludzi by przeprowadzać na nich eksperymenty. Czyli potrafią swobodnie pokonywać odległości międzygwiezdne, a nie wynaleźli jeszcze tomografii komputerowej. To by była chyba dobra wiadomość! Taki tomograf kosztuje miliony, a rynek jest ograniczony. Rozszerzenie rynku poza planetę bardzo by ucieszyło producentów. Obcy mogliby nie mieć ludzkich pieniędzy, ale przecież swoboda podróżowania daje dostęp do nieograniczonych zasobów cennych minerałów, więc jest czym płacić, dowolnie wysokie rachunki. Wiele gałęzi gospodarki skorzystałoby na takich kontaktach.
  • Obcy mogliby okazać się agresywni i lubować się w wojnach. To oczywista bzdura, ponieważ statku kosmicznego nie zdołałby pilotować ani człowiek (zbyt powolny), ani nawet komputer. Do tego potrzebny byłby rozwój sztucznej inteligencji, czyli statki obywałby się bez pilotów. Brak potrzeby rozmnażania i szkolenia pilotów z kolei oznacza, że można naprodukować dowolną ilość statków. Gdyby miały walczyć ze sobą same maszyny, to byłoby już całkiem bez sensu. Prościej jest zasiąść do partii szachów lub gry komputerowej, i w ten sposób też dowieść kto ma rację w sporze.
    Widywani na filmach "mistrzowie sztuk walki" tak naprawdę nie myślą, wykonują tylko wyuczone i wytrenowane czynności. Dzięki schematyczności mogą przewidzieć zachowanie przeciwnika i odpowiednio szybko zareagować. Wygrywa ten, który zna więcej technik walki (stylów) i zastosuje nieznany przeciwnikowi. Jak widać, do bijatyki nie potrzeba rozumu.
  • Obcy mogliby próbować podbić Ziemię i zniewolić jej mieszkańców. Tylko niby po co? Łatwo to sobie wyobrazić - przylatują, wyrzucają tych durni z władz od ich koryta i wprowadzają własne rządy. To samo miało miejsce już w czasach podbojów dokonywanych przez Imperium Rzymskie, dzięki temu wybrzeże Morza Śródziemnego rozkwitało gospodarczo i kulturowo. Dla władz to oczywiście problem w postaci utraty koryta, ale dla mieszkańców Ziemi same korzyści - dostęp do wiedzy i techniki, lepsze perspektywy w życiu związane z lotami w kosmos.
    Podbijanie Ziemi dla zdobycia niewolników nie miałoby oczywiście sensu, gdyż ci nowi niewolnicy byliby wyjątkowo trudni w kontrolowaniu - szybko przenikałaby do nich nowa wiedza oraz technika, organizowałby się coraz skuteczniejszy ruch oporu, aż w końcu niewolnicy obróciliby się przeciwko swoim panom. Już prościej stworzyć dzięki inżynierii genetycznej jakiegoś idealnego niewolnika i powielać go dzięki klonowaniu.
  • Obcy mieliby chcieć przejąć Ziemię dla siebie. Też trochę bez sensu, Ziemia nie oferuje niczego, czego nie mogą mieć inne planety. Bogactwa naturalne powinny występować wszędzie, a z budową podziemnych miast nie powinno być technicznych problemów (może takie już są w Układzie Słonecznym?). Planet we właściwej odległości od ich gwiazd dla możliwości istnienia na ich powierzchni życia też powinno być dużo więcej niż zamieszkałych, na pustych można sobie urządzić ogrody.
Jak widać, strach przed obcymi to tylko nieuzasadniona racjonalnie fobia przed nieznanym, lęk przed innością. Przed przyszłością, której nie da się przewidzieć na podstawie zapamiętanych wzorców z przeszłości.

Prawdziwym zagrożeniem jest drugi człowiek urodzony na tej samej Ziemi. Tego zagrożenia nie da się odsunąć  przy pomocy wojen lub zaostrzania prawa. Jedynym sposobem uniknięcia tego zagrożenia jest po prostu traktowanie innych ludzi z szacunkiem, niezależnie od tego kim są, jacy są, skąd pochodzą. Agresja zawsze jest wynikiem strachu.

Skłócanie ludzi, czyli pobudzanie w nich strachu przed innymi, to najbardziej szkodliwe społecznie zachowanie. Nikomu oprócz władz i religii nie jest potrzebne, wykorzystują one strach do manipulowania ludźmi.

Przykładem jest problem z terroryzmem. Społeczeństwa Zachodu straszy się fanatykami ze Wschodu, tych ze Wschodu straszy się Zachodem. Ogromne pieniądze z podatków idą do kieszeni nielicznej garstki zaopatrującej armię oraz służby graniczne. Wysyłanie wojsk oczywiście nie przynosi rozwiązania problemu, bo nie może, tylko go nasila. Organizacje terrorystyczne mają coraz więcej chętnych, szukających zemsty za śmierć i kalectwo kogoś z rodziny. I tak biznes się kręci.
A przecież jedynym (i najtańszym) rozwiązaniem problemu byłoby potraktowanie innych z szacunkiem, wręcz ufundowanie wakacji na Zachodzie ich dzieciom, by mogły lepiej się zapoznać z korzyściami oraz błędami innej kultury, a kiedyś zastosować nabytą wiedzę dla ulepszenia własnej społeczności.