środa, 26 października 2016

Dlaczego komunizm nie zadziałał?

Pozornie system wyglądał na doskonały. Ale istnieją dwa powody ku temu, dlaczego nie chciał zadziałać w praktyce.

Otóż był to system nie uwzględniający predyspozycji wszystkich obywateli, opierał się na prześladowaniu bogatych. Tak jak kapitalizm opiera się na prześladowaniu biednych (więc też w końcu upadnie), a faszyzm na prześladowaniu mniejszości.
To wymagało istnienia potężnego systemu inwigilacji obywateli, aby wyłapywać wrogów, czyli potencjalnych kapitalistów lub agentów zagranicznych kapitalistów. Po wyeliminowaniu bogatych zostawali sami biedni.

Drugi powód wynikał z wzorowania się organizacyjnego i gospodarczego na kapitalizmie. To były państwa-korporacje, urządzone na wzór kapitalistycznych korporacji, z ich pionową hierarchią o strukturze piramidy, oraz uzależnieniu każdego aspektu działalności od przepływu pieniądza..
Wadą takiej organizacji jest tworzenie się mniejszych koterii, skupienie się na rywalizacji o stanowiska i zanik kreatywności (każdy w hierarchii ma szefa i podwładnych, na których zrzuca odpowiedzialność). Stalin nie został przywódcą bo był najzdolniejszy i miał najlepsze pomysły, ale najskuteczniej wyeliminował konkurentów do stołka, fizycznie (znaczna część zbrodni komunistycznych to było mordowanie komunistów przez komunistów, by zająć ich stanowiska).
Korporacje próbują radzić sobie z brakiem innowacyjności poprzez wykupywanie dziesiątek małych garażowych firemek z ciekawymi pomysłami, jak jeden na sto odniesie sukces rynkowy, to inwestycja się zwraca. Państwa-korporacje, pomimo wielu genialnych obywateli i uczonych, były uzależnione od licencji i kradzieży pomysłów zza zachodniej granicy.

Jednak na ówczesnym poziomie rozwoju techniki (technologii produkcji i telekomunikacji) nie było możliwości zorganizowania innego systemu. Mógł być albo kapitalizm prywatny, albo jego lustrzane odbicie w postaci komunistycznego kapitalizmu państwowego.

środa, 19 października 2016

Inne modele gospodarki? Cz.2

Wszyscy reformatorzy uparcie powielają kapitalistyczny model gospodarki z przedsiębiorstwami produkującymi na rynek. I później się dziwią, że nie za dobrze działa w wersji państwowej. Jakby się nie dało inaczej, z pominięciem rynku.

Jednym z najpowszechniej spotykanych poza-rynkowych urządzeń jest komputer PC. Pozornie podobnie jak na rynku, są ograniczone zasoby (w tym przypadku pojemność pamięci operacyjnej, dysku twardego i wydajność procesora), oraz użytkownicy chcący skorzystać z tych zasobów (usługi systemowe i programy), nawet w wielu użytkowników (ludzi) jednocześnie w przypadku serwerów.
W systemie rynkowym to ilość pieniędzy stojących do dyspozycji użytkowników decyduje o poziomie dostępu do zasobów, co powoduje dalekie od optymalności wykorzystanie zasobów (nadmiar niewykorzystanych zasobów, na przykład w miastach mnóstwo prywatnych samochodów nie używanych przez 99% czasu), ale jakoś je rozdziela. Później do tego dorabia się ideologię, że to sprawiedliwe, bo bogaci są jakimiś nadludźmi, a biedni sami są sobie winni.
W rynkowej odmianie socjalistycznej wszyscy mają po równo pieniędzy, a więc równy, a właściwie równie ograniczony dostęp do zasobów.
Natomiast w komputerach jest zupełnie odmiennie niż w obydwu przypadkach. W środku nie ma żadnego rynku, pieniędzy i przedsiębiorstw, jest system operacyjny, którego zadaniem jest oszacowanie dostępnych zasobów komputera i ich dynamiczne przydzielanie użytkownikom w zależności od ich potrzeb. W ten sposób każdy użytkownik ma możliwość skorzystania z pełni zasobów komputera kiedy potrzebuje. Choć czasem chwilę trzeba poczekać na swoją kolej, ale przez większość czasu większość zasobów pozostaje niewykorzystana.

poniedziałek, 10 października 2016

Inne rodzaje gospodarki?

Współcześnie dominuje jeden model gospodarczy - gospodarka rynkowa. Ma różne odmiany: producenci prywatni lub państwowi, mniejsza lub większa regulacja. Zasadniczo polega na tym, że funkcje producenta oraz konsumenta są rozdzielone, a pomiędzy nimi pośredniczy jakaś forma wymiany rynkowej (pieniężna, barter).

Wszyscy tak przywykli do tego modelu, że wszelkie próby ulepszenia świata sprowadzają do modyfikacji gospodarki rynkowej, zmian w przepływie pieniądza. A to jak kopanie się z koniem.

Zapomina się, albo nie zauważa, że towary i usługi nie muszą pochodzić z rynku, mogą być inne ich źródła, pozarynkowe i nie oparte na wymianie, na przykład:
  1. Samodzielne wykonywanie na użytek własny, rodziny, przyjaciół.
  2. Wykonywanie przez automaty domowe i osiedlowe. Przykładowo, pralki wyeliminowały zawód praczki, a także konieczność własnoręcznego prania.
  3. Wykonywanie przez różne społeczności i udostępnianie za darmo wszystkim chętnym. Dotyczy to przede wszystkim dóbr wirtualnych (np. programy komputerowe, gry, muzyka, niektóre filmy, plany konstrukcyjne), jako że są możliwe do bezkosztowego powielania.
  4. Współdzielenie zasobów przez jakąś społeczność.
W 2009 roku Elinor Ostrom dostała nagrodę Nobla za badania dotyczące dóbr wspólnych. Zdefiniowała 8 warunków, których spełnienie umożliwia zarządzanie dobrem wspólnym przez społeczność, bez jego prywatyzowania lub upaństwawiania:
  1. Jasno zdefiniowane granice dobra wspólnego (umożliwiające wyłączenie z korzystania zewnętrznych aktorów).
  2. Zasady regulujące korzystanie z dobra dopasowane do lokalnych warunków.
  3. Możliwie demokratyczne procesy ustanawiania zasad zarządzania dobrem.
  4. Monitorowanie/kontrola dotrzymywania zasad przez albo członków wspólnoty, albo zewnętrznych aktorów odpowiedzialnych wobec niej.
  5. Stopniowe sankcje w razie złamania zasad (umożliwiające sporadyczne łamanie jako reakcję na nieprzewidziane krytyczne sytuacje, np. suszę w przypadku zarządzanych wspólnie systemów irygacyjnych).
  6. Mechanizmy do rozwiązywania konfliktów wykazujące się niskimi kosztami i efektywnością.
  7. Akceptacja instytucji wspólnego zarządzania dobrem przez instytucje zewnętrzne, np. rząd.
  8. W przypadku większych skalowo dóbr wspólnych (np. dużych basenów wód gruntowych) istnienie wielopoziomowych instytucji (ang. nested enterprises).
Wcześniej nauki ekonomiczne, socjologiczne i politologiczne w ogóle nie znały pojęcia dóbr wspólnych (przynajmniej te amerykańskie). Z powodu braku teorii zarządzania nimi uważano, że rzecz może być albo prywatna, albo niczyja, a niczyją lepiej sprywatyzować, inaczej doprowadzi to do tzw. tragedii wspólnego pastwiska.
Nie dostrzegano, że wokół dóbr wspólnych tworzą się wspólnoty które nimi zarządzają i wyciągają konsekwencje wobec osób nie przestrzegających zasad, włącznie z utratą dostępu.