piątek, 22 lipca 2011

Wypadki drogowe a lekcje religii w szkole

Właśnie zdałem sobie sprawę, że istnieje korelacja pomiędzy religijnością a ilością wypadków drogowych. Polska to najbardziej religijny kraj Europy i ma najbardziej tragiczne statystyki wypadków. To nie przypadek.

Istnieje nawet niechęć do zapinania pasów bezpieczeństwa, w tym celowe obchodzenie sygnalizacji ich niezapięcia w nowszych samochodach, gdyż... "co komu pisane, to go nie minie" (dosłownie takie tłumaczenie, słyszałem je wielokrotnie).

Mówi się, że szybkość zabija. Nic bardziej mylnego. Sam uważam, że wiele ograniczeń prędkości jest zbyt niskich i często w bezsensownych miejscach. Na niektórych (głównie szerokich) drogach zbyt niska prędkość wywołuje senność, dekoncentrację.
Jednak w miastach są piesi i inni uczestnicy ruchu, w tym rowerzyści i włączający się z bocznych uliczek, więc ograniczenia są uzasadnione. W dodatku w mieście szybkość nie skróci czasu przejazdu, tylko znacznie zwiększy zużycie paliwa.

Zabija natomiast brawura. Dosyć często widuję manewr wyprzedzania, gdy nie ma żadnej widoczności  z naprzeciwka. Najczęściej w cudowny sposób takiemu kierowcy udaje się zjechać nie więcej niż kilka metrów (albo i mniej) przed nadjeżdżającą ciężarówką. To dziwne, ale nigdy osobiście nie widziałem takiego wypadku. Jedynie zaledwie kilka rozbitych już wcześniej samochodów, z których nikt nie ocalał.
Kiedy zaczęli budować na środku drogi wysepki ze znakami byłem pewien, że kierowcy będą się na nie regularnie nadziewać. Nie omyliłem się. Rozpoczyna taki jak zwykle manewr wyprzedzania, a tu mu ktoś nagle słupa na środku drogi postawił. Efektem, wbrew wyobrażeniu urzędników, nie jest powstrzymanie się od wyprzedzania w niedozwolonych miejscach, ale skoszone słupki. Mnie osobiście pomysł też się nie podobał, gdyż wszelkie przeszkody na drodze są bardzo niebezpieczne - utrudniają wyprzedzanie samochodami ze słabszymi silnikami, mogą zostać niezauważone w nocy, deszczu czy mgle. Ktoś nie pomyślał.
(Urzędnicy często nie myślą, np. jest droga dwujezdniowa, na której są skrzyżowania z bocznymi drogami, na na jej środku ktoś żywopłot posadził albo postawił barierkę energochłonną na wysokości reflektorów samochodu, by przed wjazdem trzeba było zgadywać czy ktoś jedzie. Zamiast skręcać w lewo można byłoby pojechać w prawo i zawrócić, ale ktoś zlikwidował zawrót i trzeba daleko jechać.)

Polscy kierowcy nie są nieinteligentni, nie ryzykują, tylko mają wpojoną wiarę w byty nadprzyrodzone lub cudowne przedmioty, które ich chronią, oraz w nieuniknione przeznaczenie. To wszystko efekt zaszczepiania zabobonów w szkołach.
W wiadomościach telewizyjnych zamiast głupot wygadywanych przez polityków mogliby pokazywać fotografie rozbitych w danym dniu samochodów w śmiertelnych wypadkach, może to by coś pomogło. Nie potrzeba szukać dalekich wojen i zamachów terrorystycznych.

wtorek, 19 lipca 2011

Wypłaty ubezpieczeń komunikacyjnych

Ostatnio czytałem o zaniżonych odszkodowaniach wypłacanych przez ubezpieczycieli samochodów. Jednak ludzie zupełnie nie potrafią korzystać z ubezpieczenia.

Najważniejsze, to podczas zgłaszania szkody wybrać opcję bezgotówkową. Wtedy wstawia się samochód do jednego ze wskazanych warsztatów (z którym ubezpieczyciel ma umowę) i odbiera naprawiony, reszta nic nie obchodzi. Ubezpieczyciel ma obowiązek przywrócić samochód do stanu sprzed powstania szkody. Czasem trzeba dopłacić tzw. "udział własny", w zależności od warunków ubezpieczenia.
Nie ma nawet problemu z naprawą w autoryzowanych serwisach producenta, które nie słyną z niskich cen.

Najczęstszy błąd ubezpieczonych polega na chciwości, wybierają gotówkę w nadziei, że uda się znaleźć tańszy warsztat. A guzik, bo wtedy wycena będzie zupełnie inna (choć teoretycznie powinna być taka sama), nie starczy nawet na najtańszą naprawę. To trochę na granicy prawa, ale przecież ubezpieczyciele doskonale zdają sobie sprawę z tego, że każdy będzie chciał wziąć jak najwięcej pieniędzy, a naprawić jak najtaniej.
Nie wiem skąd wynika różnica wycen, może to tajne zalecenie kierownictwa firmy ubezpieczeniowej (jawnie nie mogliby tego nakazać, bo to nielegalne), może jakieś nieformalne układy warsztatów z rzeczoznawcami, może po trochu jedno i drugie.

Kiedyś miałem zdarzenie, że ktoś uderzył na parkingu drzwiami w mój samochód, powstał niewielki ślad. Rzeczoznawca wycenił szkodę na ok.100zł, autoryzowany serwis producenta naprawił za 1000zł, a ubezpieczyciel bez problemu mu zapłacił (kiedy warsztat wycenia szkodę na więcej niż była wycena rzeczoznawcy, przesyła ubezpieczycielowi prośbę o korektę, a ten wysyła rzeczoznawcę do warsztatu, a tam się jakoś dogadują).

Istnieje również trzecia możliwość, czyli naprawa w dowolnym warsztacie i przekazanie faktury ubezpieczycielowi. Teoretycznie powinno się udać, ale w praktyce tutaj również należy spodziewać się kłopotów (ubezpieczyciel może domniemywać zmowę pomiędzy ubezpieczonym a warsztatem, typu: "naprawisz za 2 tysiące, wystawisz fakturę na 4 tysiące, a resztą się podzielimy"). Lepiej wybrać pierwszą możliwość i mieć święty spokój, nie ma szans zarobienia na szkodzie.

Druga zasada, to do kolizji zawsze wzywać policję. Inaczej sprawca ma spore możliwości wymigania się. Podpisane oświadczenie o winie nie wystarczy, ubezpieczyciel wezwie sprawcę do potwierdzenia. A sprawcy po prostu może się nie chcieć przyjść, nie ma takiego obowiązku prawnego.

piątek, 15 lipca 2011

Typy cywilizacji kosmicznych

Rosyjski astronom Mikołaj Kardaszew zaproponował następującą klasyfikację cywilizacji:
  • Typ 0 - wykorzystująca energię spalania roślin i paliw kopalnych. Mieszkańcy są podzieleni na państewka i skłóceni. Może zostać unicestwiona wojną atomową.
  • Typ I - wykorzystująca energię planety. Wymaga komunikacji i współpracy globalnej.
  • Typ II - wykorzystująca energię gwiazdy (np. Freeman Dyson zaproponował otoczenie ją sferą). 
  • Typ III - wykorzystująca energię galaktyki.
Każdy stopień odpowiada 10-miliardowemu wzrostowi konsumpcji energii.

Jak widać, w ostatnich latach Ziemia znajduje się na przełomie typu 0 i I, państwa coraz ściślej współpracują, a groźba wojny atomowej została z zasadzie zażegnana.

Ale nie zgadzam się z powyższą klasyfikacją. Jej błąd polega na założeniu istnienia ciągłego wzrostu gospodarczego, a ten wiąże się ze wzrostem konsumpcji. A to niemożliwe, ludzie nie mogą jeść coraz więcej, kupować kolejnych samochodów (choćby problem z garażowaniem, kilkoma jednocześnie też nie można jeździć) czy telewizorów. Sztucznie próbuje się nadal napędzać wzrost gospodarczy poprzez wprowadzanie zasady planowanego zużycia, ale to też ma swoje ograniczenia i zgubne skutki. Mieszkania również mają ograniczoną powierzchnię, nie da się w nich magazynować zbyt wielu przedmiotów. Właściwie ludzie kupują rzeczy z powodu poczucia pustki i bezsensu, ale wkrótce zaczną zauważać, że to daje tylko krótkotrwałą ulgę, w życiu są ważniejsze sprawy.
Natomiast obserwuje się tendencję do zmniejszania zużycia energii przez pojazdy, urządzenia i źródła światła.

Czyli zarówno wzrost gospodarczy, jak i wzrost zużycia energii, są krótkotrwałe, przy braku wzrostu ilości mieszkańców osiągną kiedyś pewien maksymalny pułap, na którym się zatrzymają. Dotychczas są podtrzymywane bogaceniem się mieszkańców krajów trzeciego świata i eksportem do nich produktów z krajów wysoko rozwiniętych.

Po przybyciu na planetę o bardzo wysoko rozwiniętej cywilizacji zobaczylibyśmy raczej dziewicze lasy i pojedyncze wioski z drewnianymi domkami. Nic nie zdradzałoby, że pod powierzchnią znajdują się luksusowe apartamenty, kompleksy przemysłowe dostarczające niezbędnych produktów i laboratoria badawcze, dostępne dla każdego mieszkańca pragnącego rozwijać swoje pasje.
Do zmotywowania tubylców nie trzeba wszczepiać strachu przed przyszłością i wyskakujących jak króliki z kapelusza rachunków do zapłacenia. W przyrodzie ten problem nie istnieje, zwierzęta nie posiadają pieniędzy, wbrew poglądom darwinistów też wcale nie motywuje je strach przed drapieżnikami, ale... wybredność samic. Im bardziej kolorowy, tym przychylniejsze.
Czyli taka cywilizacja charakteryzowałaby się brakiem pieniędzy, swobodą obyczajową i nieformalnymi związkami, które łatwo zerwać.

-----
Bibliografia:
Mikołaj Kardaszew, Transmission of Information by Extraterrestrial Civilizations, "Soviet Astronomy AJ", 8/1965 (str. 217-221).

wtorek, 12 lipca 2011

Przewidywania w sprawie trójwymiarowej telewizji

Właśnie czytam sobie książkę fizyka Michio Kaku "Wizje, czyli jak nauka zmieni świat w XXI wieku" (1997 rok).
W rozdziale "Przyszłość kwantowa" pisze:
Aktualnie wprowadzenie trójwymiarowej telewizji nie jest jeszcze możliwe ze względu na brak komputerów o odpowiedniej pamięci niezbędnej do przechowywania olbrzymiej ilości informacji, których wymagają obrazy holograficzne. W Laboratorium Środków Przekazu w MIT powstały co prawda prototypowe obrazy holograficzne generowane przy pomocy komputera, ale są one niedoskonałe: zmiana kąta widzenia na skuter ruchu głową na boki powoduje niewielkie przekształcenia obrazu, tak jak w przypadku oglądania obiektów trójwymiarowych. Jeśli natomiast porusza się głową w górę i w dół, zmieniając kąt widzenia, nie pociąga to za sobą żadnych zmian perspektywy.
Przy obecnym poziomie rozwoju techniki odbiornik telewizji holograficznej musiałby być ogromny. Do stworzenia każdego obrazu należałoby wykorzystać wielkie centra superkomputerowe, a nawet proste widoczki zmieniałyby się z niewielką szybkością. Natomiast przesyłanie obrazów zwykłymi kablami lub przewodami telefonicznymi byłoby po prostu niemożliwe.
Tymczasem koło połowy przyszłego wieku, kiedy komputery będą w stanie przetwarzać informację kodującą trójwymiarowe obrazy, telewizja trójwymiarowa może stać się rzeczywistością.
Nie minęło pół wieku, zaledwie 10 lat później telewizory trójwymiarowe były już powszechnie dostępne w sprzedaży.
Tak to bywa, jak fizycy wypowiadają się o technice. Technika to nie kwestia poznania kolejnych praw fizyki, ale umiejętnego użycia już znanych.

Telewizja trójwymiarowa wiąże się z podwojeniem ilości klatek, oddzielnie dla prawego i lewego oka.
Najprościej to zrobić metodą anaglifową, czyli przepuścić obraz przez filtry różnych kolorów. To było możliwe nawet w czasach kolorowej kliszy filmowej, tym bardziej na płytach DVD. Do oglądania służy zwykły odbiornik telewizji kolorowej i specjalne okulary z kolorowymi szkłami. Jednak efekt jest daleki od doskonałości.

Ale przewidywania co do niewystarczającej wydajności komputerów w pewnym sensie się sprawdziły. Chociaż z zupełnie innych powodów - zastosowania metody kodowania (MPEG4/H.264) wymagającej dużej mocy obliczeniowej oraz wprowadzenia obrazów w rozdzielczości HD (720 linii) i FullHD (1080 linii, czyli 2x więcej niż w obrazie tradycyjnej rozdzielczości, 4x więcej pikseli obrazu).

Sprawdzałem na swoim komputerze o średniej wydajności (procesor Core2Duo 2,4GHz, karta graficzna GF GT440), ledwo daje radę kodować w czasie rzeczywistym obraz w standardowej rozdzielczości (w praktyce ze względu na kinowe proporcje 404 lub 540 linii), często się nie wyrabia. Nie wspominając o filmach 3D, tutaj są problemy nawet z ich odtwarzaniem.

Co dziwne, to ograniczenie zdaje się nie dotyczyć... telefonów komórkowych. LG wprowadził ostatnio na rynek model Swift 3D P920, który potrafi wyświetlać obrazy 3D, nagrywać filmy 2D w rozdzielczości FullHD, oraz 3D w rozdzielczości HD (fot.):
Tak na oko, do tego wyczynu potrzeba byłoby 5x większej mocy obliczeniowej niż dysponuje mój komputer. Najnowsze i najszybsze komputery osobiste na rynku mogłyby nie dać rady. Co prawda architektura różna, ale pewien niedosyt pozostaje. Gdyby nie dominacja systemu operacyjnego Windows, działającego tylko na jednej architekturze sprzętowej, dysponowalibyśmy komputerami dziesiątki razy szybszymi niż obecnie.

Inną ciekawostką w ofercie LG są telewizory 3D, które wymagają okularów polaryzacyjnych - bez zasilania i migających przesłon, nie wywołujących bólu głowy.
Na blogu rzadko wspominam o nowościach na rynku, nie będę wyręczał działów marketingu. Ale tym razem taka ciekawostka, bez wątpienia z przyszłością (przynajmniej do czasu powstania telewizorów 3D nie wymagających okularów, jak w przypadku w.w. telefonu lub konsoli Nintendo Game Boy Advance 3D).

niedziela, 10 lipca 2011

Nieśmiertelne zwierzęta

Niektóre gatunki zwierząt nie posiadają ograniczeń wielkości organizmu, nie zaobserwowano też u nich objawów starzenia się. W naturze giną z powodu chorób, głodu lub drapieżników, jednak w ogrodach zoologicznych mogą być trzymane dowolnie długo (lepiej ich nie przekarmiać, bo zabraknie miejsca).
Należą do nich: homary, flądry (tylko samice), jesiotry, rekiny i aligatory.

Pozwala to przypuszczać, że długość życia zapisana jest w genach, które kiedyś zostaną zidentyfikowane.

sobota, 9 lipca 2011

Ważenie duszy

Skoro zmiany zagęszczenia siły życiowej/ eteru mogą powodować zmiany grawitacji, można to zbadać.

W 1854 roku niemiecki anatom Rudolf Wagner spekulował, że powinna istnieć jakaś substancja, z której jest zbudowana dusza.
W 1896 roku dr Duncan MacDougall, amerykański lekarz z Haverhill w stanie Massachusetts i członek Amerykańskiego Stowarzyszenia Badań nad Zjawiskami Nadprzyrodzonymi (ASPR), postanowił zważyć ową duszę. Dusza powinna opuszczać ciało człowieka w chwili śmierci, więc aby ją zważyć wystarczy sprawdzić, czy występuje jakaś zmiana wagi u konającego człowieka. Do tego posłużyła waga przemysłowa zamieniona w łóżko.

Pierwszy ochotnik, umierający na gruźlicę, znalazł się 10 kwietnia 1901 roku. W chwili jego śmierci, ok. godziny 21-wszej, zauważono gwałtowny spadek wagi o 21 gramów. Do maja 1902 roku przebadano jeszcze 5 ochotników, zmierzona utrata wagi wyniosła 14, 10 i 14 gramów, przy ostatnim nie zaobserwowano niczego (zmarł w trakcie ustawiania wagi). Problemem okazało się dokładne określenie czasu zgonu oraz precyzja wag.
Kolejne eksperymenty przeprowadził na 15 otrutych psach, jednak nie odnotowano zmiany wagi (co rzekomo miało dowodzić, że psy nie posiadają duszy).

Kilka lat później, 1 marca 1907 roku, „New York Times” opublikował artykuł na ten temat. Sam MacDougall opublikował raport z badań w czasopiśmie „American Medicine”, a także wewnętrznym periodyku ASPR.

Pojawili się sceptycy i zwolennicy, jednak nikt nie powtórzył doświadczeń na ludziach. Lewis Hollander zaobserwował zmianę wagi podczas śmierci owiec (od 18 do 780 g.), ale nie udało się to w przypadku kóz i jagniąt.

Laura Gilpin napisała wiersz „Waga duszy” (The Weight of a Soul), powstał również film "21 gramów" (21 grams):

Oczywiście zmiana wagi nie świadczyłaby o ucieczce duszy, lecz zmianie poziomu siły życiowej (różni ludzie, podobnie ja różne zwierzęta, w chwili śmierci posiadają inny jej poziom, dlatego pomiar za każdym razem da inny wynik). Według obyczajów panujących w Indiach lekarze nie odłączają człowieka od aparatury podtrzymującej życie, dopóki nie mają pewności, iż ich prana nie zanikła.

Współcześnie (a właściwie od zawsze) znane są konstrukcje skupiające lub kierujące ów eter, można pokusić się o pomiary zmiany masy przedmiotów nieożywionych. Były takie doświadczenia (entomologa Grebiennikowa oraz fizyka Kozyriewa).

To jeden z powodów, dlaczego gromadzę te informacje na blogu. Współcześni naukowcy nie rozumieją tych zagadnień - bo niby skąd mieliby je znać? Dlatego odrzucają wszelkie anomalne wyniki badań, gdyż kojarzą im się z siłami nadprzyrodzonymi, które przecież z zasady nie istnieją. Bo faktycznie nie istnieją, ludzie uważają za nadprzyrodzone to, czego nie rozumieją. Jeszcze 200 lat temu pioruny były nadprzyrodzone, ale później zrozumiano zjawiska elektryczne, co jednak się przydało.

piątek, 8 lipca 2011

Odbiornik duchów - ciąg dalszy

W uprzednio wspomnianej anonimowej książeczce pt. "Orgon" znalazł się ciekawy przykład odbiornika tych fal, zbliżony do konstrukcji, którą opisywałem we wpisie 'odbiornik duchów' (rys.):
Okazało się, po co otwór w jednej z okrągłych aluminiowych tarcz - aby nacelować na źródło transmisji.

Jak widać, odbieranie sygnałów od cywilizacji pozaziemskich może okazać się znacznie prostsze niż to sobie naukowcy wyobrażają. Każdy zainteresowany bez problemu zbuduje sobie taki odbiornik, konstrukcja jest na poziomie zaawansowania radioodbiorników z zabawkowych zestawów elektronicznych dla małych dzieci. I kto by w kosmosie używał radia?

czwartek, 7 lipca 2011

Właściwości bioenergii - ciąg dalszy

Dawno temu już opisywałem poznane właściwości bioenergii (eteru), nazywanej przez Wilhelma Reicha orgonem. Ostatnio na stronie www maycom.pl/orgon ukazała się anonimowa książeczka z kolejnymi właściwościami:
  • Płynie ruchem wirowym, z południa galaktyki ku północy.
  • Izotopy promieniotwórcze ściągają eter, przez co zmniejszają jego ilość w otoczeniu.
  • Skierowany na materiał radioaktywny dopala go, dezaktywuje (skraca czas połowicznego rozpadu).
  • Licznik Geigera-Müllera reaguje w rzeczywistości na podwyższone stężenie eteru (może coś w tym być, gdyż zawiera komorę ze zjonizowanym gazem). 
  • Płynie ku wnętrzu gwiazd i planet (zawierają materiał radioaktywny), jego nacisk powoduje powstanie grawitacji (Wątpię w słuszność tej hipotezy, grawitacja to raczej efekt istnienia gradientu, zniekształcenia przestrzeni oraz ruchu wirowego znajdujących się w niej cząstek, a nie wynik mechanicznego nacisku. Ale powiązania pomiędzy ruchem eteru i siłą grawitacji mogą być ciekawe, gdyż ruch eteru można wywołać przy pomocy pól elektromagnetycznych, jak i form geometrycznych, jak to miało miejsce w latadle Grebiennikowa. Eter płynie cyklicznie, w fazie tworzenia materii w jej kierunku, w fazie jej nieistnienia w przeciwnym).
  • Opływając planety będące w koniunkcji zmienia nacisk na płyty tektoniczne, co  może wywoływać trzęsienia ziemi.
  • Pojazdy napędzane eterem, zasłaniając go, mogą zmieniać ruch planet i asteroid.
  • Dwa rzędy unoszących się pojazdów mogą  podciągać wodę w jeziorze do góry, pomiędzy nimi tworzy się suchy pas (bardzo ciekawe, czyli nie chodzi o odpychanie wody, ale przyciąganie).
  • Stężony, skupiony, zakumulowany eter zmienia szybkość upływu czasu w stosunku do otoczenia.
  • Wypełnia przestrzeń między jadrem atomu a elektronami. Wir eteru może wzmacniać lub osłabiać wiązania międzyatomowe, w zależności od kierunku wirowania.
  • Podczas przemieszczania się bez osłon poprzez powietrze (motocykl, narty, wiatr) organizm ładuje się energią.
Obeliski i świątynie, dzięki kształtowi, służyły wzmacnianiu energii wewnątrz. Tabernakulum w kościołach chrześcijańskich miało identyczną budowę jak akumulator orgonowy Reicha (wewnątrz złoto, na zewnątrz drewno - warstwy przewodnika i izolatora organicznego). Opisano również funkcję salagramów - kolorowych kamieni, z wyrytymi na obwodzie obręczami i odciskami kopytek, opisane również w "Mahatmaya Tulasi".

Oczywiście to nie jest energia w sensie rozumianym przez fizykę (zdolność wykonania pracy), ale raczej rodzaj pierwotnej (przedmaterialnej), niematerialnej substancji, przenikającej przestrzeń i utrzymującej w istnieniu materię. Zhang Zai (XI w.) pisał:
Kiedy qi gęstnieje, staje się widoczna, wtedy pojawiają się kształty pojedynczych rzeczy. Gdy rozprasza się, przestaje być widoczna, jej kształty znikają. Czy kiedy jest zagęszczona można powiedzieć coś innego niż to, że jest przemijająca? A czy kiedy jest rozproszona można pochopnie stwierdzić, że wtedy nie istnieje?