piątek, 23 września 2011

środa, 21 września 2011

Szkoła ogłupia

Anglojęzyczny film sir Kena Robinsona "School kills creativity":
Ogólnie chodzi w nim o to, że aby dostarczać pracowników dla współczesnego archaicznego systemu gospodarczego, szkoła tworzy niewolników - dysponujących tą samą wiedzą, tak samo myślących, tak samo się zachowujących, tak samo się ubierających, bezrefleksyjnie słuchających poleceń. Czyli po prostu TRESURA.

Zresztą sam nigdy nie lubiłem szkoły, bo to jakieś chore. Robić co każą tylko dlatego, aby dostawać jakieś tam oceny, cyferki gdzieś tam zapisane. To przygotowanie do pracy, czyli robienia co każą, aby dostawać jakieś tam pieniądze, czyli zapisane kartki papieru (albo i to nie, większość pieniędzy to zmiana namagnesowania komputerowych nośników danych). Nie można zająć się jakimiś zainteresowaniami, bo program nauczania ich nie przewiduje i trzeba czekać całymi latami, aż łaskawie nauczyciel opowie. Albo i nie, zależy do jakiej szkoły się trafi.
W czasach podstawówki lubiłem rysować, nawet dostawałem nagrody w konkursach na które przypadkiem trafiałem. W szkole za to dwóje z plastyki, bo nauczycielka uważała, że rysunki były zbyt poważne jak na głupie dziecko i rodzicie rysowali. Nauczycielka języka polskiego wzywała rodziców, bo siedziałem sobie na ostatniej ławce i projektowałem jakieś mechanizmy. Matematyczka też się wkurzała, bo nudziłem się na klasówkach i rozwiązywałem zadania wszystkich grup, czyli za dużo i nie wiedziała co z tym zrobić. Gdzieś do połowy podstawówki interesowałem się pojazdami, zasadą działania ich mechanizmów (za to na egzamin prawa jazdy nie musiałem się uczyć, pamiętałem wszystko), później temat się wyczerpał i w drugiej połowie podstawówki zainteresowałem się konstrukcjami elektronicznymi. Chciałem się dostać do technikum elektronicznego, egzamin nie był trudny, ale dyrektor się uwziął, że bez łapówki mnie nie przyjmie i tak trafiłem do liceum humanistycznego...

W poprzednim filmie ksiądz się chwalił, że edukacja w Europie to osiągnięcie Kościoła. Chyba jednak miał rację, stąd tak głupi system edukacji. On nie służy niczemu innemu, jak ograniczaniu ludzi, zgodnie z katolicką doktryną, że z gruntu są źli, więc trzeba ich zmienić, naginac do jakiegoś ideału.
Ale czasy się zmieniły. Od roboty są roboty (niemal każda czynność to sekwencja, można ją zautomatyzować), a od wiedzy są bazy danych. Szkołę przyszłości (a właściwie teraźniejszości) wyobrażam sobie tak: zestawy multimedialnych prezentacji (zawierających m.in. animację komputerową), ukazujących wiedzę z różnych dziedzin oraz laboratoria i warsztaty, w których można rozwijać własne zainteresowania. Nauczyciele uwolnieni od konieczności setnego powtarzania tego samego będą mogli podejść do każdego ucznia indywidualnie i pomagać mu w jego działaniach.
Niech wreszcie rządzący pojmą, że ludzie sami wiedzą jak zagospodarować swój czas i nie trzeba im rzucać kłód pod nogi, aby mieli się czym zająć.

sobota, 17 września 2011

Nergal satanistą?

Był incydent z porwaniem Biblii, teraz księża i inni fanatycy domagają się usunięcia Nergala (Adama Darskiego) z publicznej telewizji za rzekome propagowanie satanizmu.

Ewidentnie nie jest satanistą, w dodatku satanizm to zupełnie co innego, niż powszechnie się sądzi (czarownice palono nie ze względu na ich kult Szatana, ale powiązania z wierzeniami przedchrześcijańskimi i gnostyckimi, Kościół niszczył konkurencję). Ale załóżmy, że jednak jest satanistą.

Wtedy podarcie Biblii byłoby rytuałem religijnym. Więc miałby całkowite prawo to zrobić. Jedna religia nie może oceniać praktyk innej religii (inaczej np. Zielonoświątkowcy mogliby się domagać delegalizacji Kościoła Katolickiego z powodu szerzącego się w nim bałwochwalstwa, co obraża ich uczucia religijne, a Muzułmanom nie podoba się uważanie Jezusa za boga, gdyż może być tylko jeden Bóg).
Jest jeszcze ciekawiej. Jakiekolwiek konsekwencje spotykające Nergala z powodu jego satanizmu to byłaby ewidentna dyskryminacja na tle religijnym. Przecież w Polsce formalnie jest wolność światopoglądu i religii.

A oto i kolejny opętany przez Szatana:

czwartek, 15 września 2011

Perspektywy kryzysu finansowego

Politycy uspokajają, że za kilka lat (czyli za rządów kogoś innego) będzie lepiej, zaczną spłacać długi. Albo kłamią (jak zwykle), albo są totalnie głupi, a przynajmniej nie potrafią wykonywać prostych działań matematycznych (a konkretnie potęgowania).

Z Ameryki przyszła moda na "nowoczesny system bankowy". Chodzi w nim o to, że co roku państwo wydaje więcej, niż wynoszą wpływy (tzw. "deficyt budżetowy"). Albo zadłuża się w banku, albo emituje obligacje, które potem banki wykupują. Po określonym czasie musi te obligacje spłacić wraz z odsetkami. Lecz aby utrzymać dotychczasowy poziom wydatków, musi zaciągnąć kolejny kredyt, którym spłaca poprzedni i ma na nowe wydatki.

W dużym uproszczeniu można to przyrównać do wzięcia długoterminowego kredytu, oprocentowanego w skali rocznej. Proste wyliczenie dla 1'000$ i 8% w skali rocznej: 1rok - 1'080$, 2rok - 1'166$, 3rok - 1'260$, 4rok - 1'360$, 5rok - 1'469$, 10rok - 2'159$, 15rok - 3'172$, 20rok - 4'660$, 25rok - 6'848$, 30rok - 10'063$, 35rok - 14'785$, 40rok - 21'725$, 50rok - 46'902$, 60rok - 101'257$, 70rok - 218'606$, 80rok - 471'955$, 90rok - 1'018'915$, 100rok - 2'199'761$, 150rok - 103'172'350$... itd.

Wzór wygląda tak: y=1000*1,08^x (1000 - bazowa kwota, potęga x - ilość lat), można samemu policzyć.

Początkowo wzrost zadłużenia jest rekompensowany przez "wzrost gospodarczy", ale później nic już nie jest w stanie go opanować. Czyli kryzys będzie się pogłębiał, nic nie można zrobić, matematyka na to nie pozwala (ludzie musieliby po 100latach kupować 2tyś. razy więcej dóbr, aby utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, pozwalające na spłatę zadłużenia przez państwo). Żadne reformy ani cięcia wydatków nie pomogą, jeśli dług wisi niespłacany ponad 20 lat. Ten przykład to tylko uproszczenie, ale pokazuje według jakiej krzywej zmienia się poziom zadłużenia w czasie (początkowo wzrost jest niemal liniowy, ale w pewnym momencie ta krzywa jest już prawie pionowa, ponieważ to funkcja wykładnicza):
Ostatni kryzys w USA to właśnie echa zadłużenia podczas Wielkiego Kryzysu i II Wojny Światowej.
Czyli to już koniec świata jaki znamy. Z roku na rok sytuacja będzie się coraz szybciej pogarszać, po przejściu przez punkt przegięcia krzywej dług zaczyna się podwajać co kilkanaście lat, później co kilka lat, następnie co kilka miesięcy. Jest niemożliwy do spłacenia, nawet jeśli nagle państwo przestałoby się dalej zadłużać, ale tego też nie da się przeprowadzić, gdyż deficyt budżetowy jest kluczowym elementem mechanizmu kreacji pieniądza.
Albo ludzie się wymordują, albo stworzą zupełnie inny świat. Powinni zacząć od zatrudnienia matematyka, choćby z podstawówki.

Już kiedyś Indianie się na tym nacięli. W 1625roku sprzedali Holendrom tereny Manhattanu za 24 dolary. Gdyby wpłacili do banku na lokatę, dzisiaj mieliby ponad 3 miliardy.

środa, 14 września 2011

Jak fałszować zeznania podatkowe

Amerykański fizyk Frank Benford w 1938 roku odkrył ciekawą prawidłowość występującą w przyrodzie (właściwie to odkrywcą był w 1881 roku Simon Newcomb) - otóż jeśli weźmie się dowolny zbiór liczb opisujących zjawiska naturalne, to okaże się, że najwięcej z nich zaczyna się od jedynki. Wynika to z faktu, iż wiele procesów zmienia swoją wartość według krzywej ekwipotencjalnej (gdyż logarytm rośnie liniowo).
Poszczególne cyfry występują z następującą częstotliwością:
  1. 30,1%
  2. 17,6%
  3. 12,5%
  4. 9,7%
  5. 7,9%
  6. 6,7%
  7. 5,8%
  8. 5,1%
  9. 4,6%
Kiedy ktoś zmyśla cyfry  (np. próbuje sfałszować sprawozdanie finansowe lub wyniki badań) i nie zna prawa Benforda, ich rozkład będzie zupełnie inny. Urząd skarbowy nie musi badać zeznań na chybił trafił, tylko podliczy częstotliwość występowania poszczególnych cyfr i już wie, że coś się dzieje...

wtorek, 13 września 2011

Nowe CB-Radia

Na rynku ukazały się dwa ciekawe modele radiotelefonów CB.

Dotychczas był spory problem przy instalacji ich w samochodach osobowych, bo rzadko który ma jakąś wnękę, gdzie można upchnąć skrzynkę tak, aby nie przeszkadzała. I nie kusiła złodziei.
Natomiast używanie radiotelefonów ręcznych w samochodach jest mniej wygodne, posiadają wyraźnie słabsze parametry odbiornika oraz małe piskliwe głośniki, od których uszy bolą. Próbowano też umieszczać całą elektronikę radiotelefonu w mikrofonie (nadal produkowana Cobra 75 WX ST), ale ten był ciężki i z grubym kablem (zasilanie, antena), głośnik też nie najlepszej jakości. Swego czasu istniał radiotelefon CB zintegrowany z samochodowym radioodtwarzaczem (jeszcze kasetowym).

Ale wreszcie znalazł się sposób.
Pierwszym z modeli jest Yosan CB-100, którego dystrybutorem jest firma Merx:
Posiada odłączany niewielki panel przedni (108x36mm), natomiast sama skrzynka może być umieszczona gdziekolwiek, choćby pod siedzeniem pasażera. Rozwiązanie to od lat jest standardem w radiotelefonach krótkofalarskich i wielu profesjonalnych, wreszcie trafiło do świata CB.

Drugi jeszcze ciekawszy. To Lafayette Venus, importowany m.in. przez Avanti:
Posiada on wszystkie przyciski oraz wyświetlacz wbudowane w mikrofonie, gdzie też znajduje się dodatkowy głośnik. Również rozwiązanie znane z niektórych radiotelefonów profesjonalnych.

Obydwa urządzenia mają identyczny wygląd skrzynki, wyświetlacz, parametry oraz funkcje, więc najpewniej powstają w tej samej fabryce w Chinach:
  • Modulacja AM/FM
  • Multistandard (częstotliwości obowiązujące w całej Europie, prawdopodobnie możliwość rozblokowania do 5 czterdziestek, ale rzadko która antena ma taką szerokość pasma) 
  • Moc wyjściowa 4W (prawdopodobnie możliwość rozblokowania do 8W)
  • Czułość odbiornika 0,2uV 
  • 38 kodów CTCSS (tylko modulacja FM)
  • Wyświetlanie wybranego kanału i częstotliwości
  • Skanowanie z regulowaną na 4 poziomach czułością
  • Pamięć kanałów 
  • Kanały priorytetowe
  • Trzy możliwe kolory podświetlenia wyświetlacza (seledynowy, czerwony i bursztynowy)
  • Sygnalizacja zapobiegająca ciągłemu nadawaniu - TOT
  • Dźwiękowa sygnalizacja końca nadawania - Roger Beep
  • Regulacja głośności
  • 9-poziomowa lub automatyczna (ASQ) regulacja bramki szumowej
  • Wskaźnik mocy odbieranego sygnału
  • Bezpośredni dostęp do kanałów 19 i 9
  • Skokowa regulacja czułości odbiornika - Local/DX
  • Blokada przycisków
  • Kabel z szybką złączką RJ-45
  • Gniazdo mini Jack (3,5mm) do podłączenia zewnętrznego głośnika
  • Wymiary jednostki 136x108x29mm. 
Przyciski są trójfunkcyjne, więc niezbędne jest zapoznanie się z instrukcją obsługi (rozróżniane krótkie i dłuższe naciśnięcie). Cena ok. 400+/-50zł.

Skoro już można zainstalować na stałe radiotelefon tak, aby nie rzucał się w oczy, pozostaje kwestia anten. Na podstawie magnesowej to ostateczność (zbieranie zakłóceń, rysowanie lakieru, niewielkie zasięgi). Do ciekawszych anten CB, przypominających radiofoniczne, należą: President Vermont, Sirio Tajfun oraz montowany na tylnym błotniku President Indiana. Natomiast w przypadku anten montowanych na uchwycie, lepiej nie korzystać z uchwytów dla anten CB (tragiczna jakość wykonania), lecz dla anten krótkofalarskich (japońskich firm Diamond i Comet - sklepami dla krótkofalowców są m.in.: Avanti, In-Radio i Radio-Sklep). Przy wyborze anteny CB nie należy brać pod uwagę parametru "wzmocnienie" (dB), z reguły jest wyssany z palca, narzuciła to nieuczciwa konkurencja.

poniedziałek, 12 września 2011

UFO w sztuce - kontrargumenty

Na blogu prezentowałem już reprodukcje.
Okazuje się, że niektóre z nich mogą być inaczej interpretowane. Typowy sceptycyzm - to nie cywilizacja pozaziemska tylko anioły (A niby anioły nie pochodzą z cywilizacji pozaziemskiej? Bynajmniej nie są z tej Ziemi.) itp. Przecież kiedyś ludzie nie posiadali ani wiedzy, ani słownictwa technicznego, więc używali sformułowań znanych z życia codziennego (Dla nich samolot to był ptak lub smok, wiedza to magia, technika to cuda). Ale rozchodzi się o jeden z obrazów:
Postać klęcząca przed krzyżem to najprawdopodobniej święty Hieronim, często malowany z leżącym obok czerwonym kardynalskim kapeluszem. Obraz Albrechta Durera:

niedziela, 11 września 2011

Rewolucyjny śmiech

Jedno z rewolucyjnych przemówień Raela:
Literki CC w prawym dolnym rogu służą włączaniu napisów, można wybrać polskie.

Że też księża katoliccy z papieżem na czele nie zaczną opowiadać dowcipów i nakłaniać ludzi do śmiechu. Tylko usypiają umysły wszczepiając poczucie winy, powtarzając w kółko: "jesteście źli, grzeszni, obarczeni winą grzechu pierworodnego, świat jest zły, grzeszny, wszędzie diabeł czyha i jego słudzy homoseksualiści, macie cierpieć za swoje winy bo nagroda jest tylko w niebie, strzeżcie swojej nadprzyrodzonej duszy i zapłaćcie za sakramenty które was oczyszczą...". Najwidoczniej ludzie lubią się dołować. O co w tym chodzi, opisałem tu i tu.

Ja chętnie bym zorganizował ekipę, by wspólnie pośmiać się na przemówieniu jakiegoś polityka. Zgodnie z psychologią tłumu reszta sali powinna podchwycić i będzie zabawnie. Z księży będzie trudniej, już Człowiek-Motyl miał problemy.

W filmie jest mowa o fundacji Clitoraid, finansującej operacje rekonstrukcji łechtaczki u okaleczonych afrykańskich kobiet.

sobota, 10 września 2011

Jedność bytów

Ciekawy przykład znalazłem w książce Christopha Drossera "Matematyka - Daj Się Uwieść": Wolfgang Goethe umiera, wydaje ostatnie tchnienie, a proste obliczenie pokazuje, że z każdym oddechem wdychamy 6 molekuł tamtego powietrza.
Można to przemnożyć przez ilość oddechów w życiu (ok. 872mln)  i wyliczyć, ile z każdym oddechem wdychamy molekuł, które konkretna osoba wydychała. Teraz pomnożyć przez ilość ludzi na Ziemi...

piątek, 9 września 2011

Prawo jazdy i dowód rejestracyjny nie będą potrzebne?

Zbliżają się wybory, politycy obiecują gruszki na wierzbie. Jednak szef MSWiA (nazwisk polityków celowo nie wymieniam na blogu) ma dosyć ciekawy pomysł - zlikwidowanie obowiązku posiadania przy sobie przez kierowcę prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego. Trochę dziwne, że dopiero "po wyborach" (aha, wcześniej nie było spieszno).
Ale jak poczytałem komentarze pod tą informacją, to się przeraziłem intelektem osób wypowiadających się. Nic dziwnego, że tyle nieszczęść na świecie, skoro ludzie mają problem z tak banalną kwestią. Zresztą często mam wrażenie, iż większość ludzi w ogóle nie myśli, tylko powtarza pewne wyuczone czynności. Łatwo ich rozpoznać, wystarczy skonfrontować z sytuacją, na którą nie mają zakodowanego wzorca zachowania.

Pierwsze z zastrzeżeń dotyczy prowadzenia samochodu przez osoby niepowołane (czyli złodziei). Nawet jak kradzież samochodu nie została jeszcze zgłoszona, to przecież po rutynowej kontroli w serwerach zostają logi. Jeśli policjant nie będzie dysponował komputerem, telefonem czy krótkofalówką aby sprawdzić u dyspozytora, to zostanie notatka służbowa (zawsze spisują legitymowane osoby). Będzie wiadomo, kto prowadził samochód, policja później do niego zapuka.
To samo z pojazdami wypożyczonymi lub w leasingu.

Drugie z zastrzeżeń dotyczy przeglądów technicznych. Najwidoczniej diagnosta będzie miał obowiązek zgłosić fakt dokonania przeglądu (o ile teraz tego nie robi, z pewnością musi przechowywać te informacje, zresztą później przysyłają pocztówki z przypomnieniem o kolejnym przeglądzie, a po zmianie samochodu przestają przysyłać).
Kolejne to ubezpieczenie, zapewne jest podobnie.

Mam tylko nadzieję, że w końcu sprawią sobie porządne krótkofalówki, bo jak na razie w większości rejonów Polski nie ma tam nawet minimum prywatności, każdy zainteresowany może sobie posłuchać danych personalnych, w tym osób zgłaszających zawiadomienia.

Przekroczyć Horyzont Zdarzeń - dodatki

"Rozpoczęcie Kolejnego Cyklu" - dodatek do cz. II:


"Aintriam" - dodatek do cz. III:

"Templariusze" - Dodatek do cz. IV:

czwartek, 8 września 2011

Teoria Nassima Harameina - komentarz [2]

W filmie nie było słowa wyjaśnienia, czym są owe struktury geometryczne w próżni. Nie wiem czemu. Może autor sam tego nie wie?
Oczywiste, że próżnia nie ma żadnych linii i kropek. To są fale stojące i ich węzły. Próżnia przypomina nieco ciecz. Powstaje w niej bąbelek. Ścianka tegoż bąbelka stanowi granicę. Granica to powstawanie skończonej objętości. W skończonej objętości tworzą się fale stojące, ich długość/częstotliwość jest wynikiem dążenia układu do najniższej energii (podobnie jak atomy w sieci krystalicznej znajdują się w miejscach o najniższej energii). Na przecięciu się linii (fal stojących) powstaje węzeł (punkt), wokół niego tworzy się mniejszy bąbelek i tak w nieskończoność.

Właściwie punkt prawdopodobnie nie tyle powoduje powstanie bąbelka, co kolistej fali (Zasada Huygensa). Dlatego cały układ będzie się bez przerwy powiększał, skala będzie ekspandować, a jednocześnie dłuższa fala to niższa częstotliwość, więc czas będzie zwalniał.
W tym przypadku fala kulista ma skończoną prędkość, fala stojąca nieskończoną, dlatego może wytworzyć się taki układ. Punkt to miejsce, gdzie istnieje inny Wszechświat.

Może za 100 lat naukowcy sami do tego dojdą:)
Ale mają na to czas, ta wiedza przewyższa współczesną o całe tysiąclecia. Fotografia przedstawia Kwiat Życia ze Świątyni Ozyrysa z Abydos, wypalony czymś w rodzaju lasera, a cała budowla z przyciętych bloków kamiennych ważących dziesiątki ton powstała zanim uformowały się skały dookoła niej. Istnieje jeszcze sfinks stojący przed bramą do chińskiego Zakazanego Miasta, trzyma pod łapą analogiczną kulę.

Teoria Nassima Harameina - komentarz

Trochę wpisy nie po kolei, ale właśnie wylazłem z wanny i mam parę uwag do teorii Nassima Harameina, więc piszę na gorąco.

Film zawiera kilka genialnych spostrzeżeń (jedynie z tym źródłem "mocy" Jezusa nie mogę się zgodzić).
Stwierdzenie, że planety nie krążą dookoła Słońca, lecz w przestrzeni ruchem spiralnym, jest niesamowite (rys.):

Padło też inne ważne stwierdzenie - iż w centrum każdej galaktyki jest czarna dziura. Ulega ona eksplozji, tworząc galaktykę, która później zapada się w sobie i ten cykl może się powtarzać.
Pierwsze ze stwierdzeń wiąże się z wyjaśnieniem, że ruch atomów, planet i galaktyk nie jest pozostałością Wielkiego Wybuchu, tylko wynika z dynamiki przestrzeni. Czyli mogłyby się one poruszać w nieskończoność.
Z kolei to drugie umożliwia cykliczne tworzenie się galaktyk, praktycznie w nieskończoność. Nie musiały więc mieć początku, ani nie muszą mieć końca.

W takim razie po co jeszcze komu koncepcja Wielkiego Wybuchu tworzącego Wszechświat? Przecież jego składniki mogłyby się odradzać w nieskończonej ilości cykli.

Za teorią Wielkiego Wybuchu przemawia obserwowane zjawisko przesunięcia ku czerwieni widma gwiazd. Im dalsza gwiazda, tym obserwowane większe przesunięcie.
Kiedyś tłumaczono to sobie efektem Dopplera - im bardziej oddalony obiekt, tym szybciej się oddalał, stąd takie obserwacje. Kiedy się zsumuje znane prędkości gwiazd, ich tory zbiegają się w jednym punkcie.
Jednak współczesna fizyka nie już tłumaczy tych obserwacji efektem Dopplera, gdyż pierwotna prędkość materii musiałaby być szybsza od światła. Wyjaśnieniem jest rozszerzanie się przestrzeni. To nie gwiazdy się oddalają, to przestrzeń pomiędzy nimi się powiększa.

Nigdy nie lubiłem teorii Wielkiego Wybuchu. Kiedy w dzieciństwie o tym się dowiedziałem, byłem przekonany, że coś tu jest nie tak. Skoro przesunięcie ku czerwieni jest proporcjonalne do odległości, to oznacza, że zmniejszenie częstotliwości fali jest właściwością samej przestrzeni, a nie prędkości oddalania się obiektów. Tak bardzo się nie omyliłem, bo później się okazało, że to przestrzeń się rozszerza.

Dlatego polubiłem Teorię Ekspandującej Skali Wszechświata (EST). Elegancko łączy w sobie Teorię Względności z Mechaniką Kwantową.
Fizycy wyobrażają sobie Wszechświat jako balon (symbolizujący przestrzeń), na którym nalepione są monety (symbolizujące galaktyki). Podczas nadmuchiwania przestrzeń się rozszerza, monety oddalają się od siebie.
Ale zaraz... , coś tu nie pasuje. Fizycy nie zauważyli, że sama materia jest generowana z otaczającej przestrzeni, jest jej integralną częścią.
Cóż to oznacza. Wyobraźmy sobie balonik - Wszechświat, na którym NARYSOWANO różne przedmioty, wykonane z materii. Kiedy balonik się rozszerza, przedmioty się... powiększają (!). Czyli wraz z rozszerzaniem się Wszechświata rosną gwiazdy, planety, atomy. Wszechświat zmienia skalę, z mniejszej na coraz większą. Dla obserwatora z wnętrza Wszechświata zjawisko jest nieodczuwalne, gdyż nie dostrzega żadnej miary odniesienia poza swoim Wszechświatem.

Czyli Wszechświat rozszerza się w nieskończoność, przy okazji zwalniając szybkość upływu czasu. Ta zmiana skali odbywa się skokowo, dlatego wielkości w świecie subatomowym zmieniają się skokowo, o określone wartości (tzw. kwanty). Nie miał żadnego początku, ani nie ma końca.

Ale ta teoria miała dotychczas słaby punkt - powstawanie galaktyk i wszelki w niej ruch naukowcy uważali za konsekwencję Wielkiego Wybuchu. Nassim Haramein udowodnił, że tak nie jest.

Wygląda na to, że istnieje nieskończona ilość Wszechświatów, różniących się skalą przestrzeni i czasu. Nie miały one ani początku, ani końca.
Każdy Wszechświat jest punktem Plancka (kropka średnicy 1,616*10^-33cm) kolejnego Wszechświata...

środa, 7 września 2011

Czy Jezus był schizofrenikiem?

Oprócz kwestii seksualności, drugim tematem tabu niechętnie poruszanym przez naukowców jest religia.

Niejaki Leszk Nowak próbował dociec u polskich psychiatrów, czy Jezus cierpiał na chorobę psychiczną. Psychiatrzy dosyć trafnie zdiagnozowali niezdrową obsesję na tym punkcie, ale też nie odważyli się wydać opinii negatywnej o Jezusie, większość w ogóle odmówiła komentarza.

Nie twierdzę, że Jezus mógł być chory (mam powody przypuszczać, iż mówił prawdę), ale przykład obrazuje, że u naukowców nad chęcią dociekania prawdy wyżej stoi instynkt samozachowawczy. To powoduje unikanie potencjalnie kontrowersyjnych tematów.
A co, gdyby odkryto dokumenty przeczące oficjalnej historii religii?

---dodane---
Dowód na poczytalność Jezusa: to nie Jezus twierdził, że chodził po wodzie, to świadkowie tak twierdzili.

Egipska Kamasutra

Podobno naukowcy są tacy uczciwi, nigdy nie zatajają odkryć, ble, ble, ble...

W 1825 roku na cmentarzysku w pobliżu Deir el-Medineh odkryto klika papirusów. Finansujący wykopaliska włoski konsul Bernardin Drovetti sprzedał je Instytutowi Archeologicznemu w Turynie.
Okazało się, że papirus Nr 55001 (20cm szeroki i 259cm długi) nie jest Księgą Umarłych, a dwanaście obrazków zawiera sceny erotyczne. Nie pozostało nic innego, jak wrzucić go w kąt szafki z truciznami, gdzie przeleżał sobie ponad wiek. Przez ten czas nikt nawet nie próbował opracować go naukowo, jedyne dotychczas badania przeprowadził w 1973 roku szwajcarski lekarz i egiptolog Joseph Omlin.
Obecnie papirus jest częściowo wystawiony na widok publiczny w muzeum w Turynie, jednak nikt nie może oglądać kontrowersyjnych fragmentów.

Ten przykład obrazuje, z jak błahych powodów naukowcy zatajają odkrycia.

poniedziałek, 5 września 2011

sobota, 3 września 2011

Sytuacja polityczna w Afryce

Skoro w telewizji jak zwykle gadają głupoty, postanowiłem dowiedzieć się bezpośrednio u Murzynów co i jak.

Okazuje się, że nie chcą u siebie ani wtrącania się państw Zachodnich w ich wewnętrzne sprawy, ani wprowadzania demokracji, bo ta u nich nie może się sprawdzić i doprowadzi do wewnętrznych konfliktów, które zostaną wykorzystane przez zagraniczne korporacje do rabowania zasobów naturalnych.

Chcą, aby w Afryce powstało kilka państw narodowych, składających się z mniejszych plemion, współpracujących ze sobą na zasadzie unii, ze wspólną walutą niezależną od zachodnich banków i reprezentacją na zewnątrz kontynentu.

Otóż w Afryce sytuacja społeczna jest zupełnie inna niż w Europie czy w Stanach Zjednoczonych. Posiadają silne struktury plemienne. Dla nich obce są takie pojęcia jak: polityka, partie, liberalizm czy konserwatyzm. Podczas wyborów po prostu zagłosują na reprezentantów swojego plemienia, bo to jak rodzina.
W obecnych sztucznych granicach państwowych, powstałych wskutek podziału stref wpływów przez mocarstwa kolonialne, jedne plemię jest liczniejsze niż drugie. Więc zawsze w demokratycznych wyborach wygrywać będą reprezentanci jednego z plemion, a rząd zgodnie z tradycjami będzie dbał o własną rodzinę i plemię, mniej przejmując się pozostałymi. Pozostałe, spychane na margines, znajdą się w gorszej sytuacji materialnej i będą musiały znosić narzucanie się władzy innego plemienia. W końcu się zbuntują i dojdzie do wojny domowej.

Władzy plemiennej nie należy też utożsamiać z dyktaturą. Nie ma mowy, by do władzy doszedł ktoś podobny do Hitlera (chyba, że będzie marionetką narzuconą przez Zachód). Władca plemienny to nie człowiek z zewnątrz, plemię jest jego bliższą lub dalszą rodziną, a nie zbiorowiskiem obcych sobie ludzi. Te więzy społeczne są bardzo silne, istnieją od tysiącleci.

Sytuację można by porównać do hipotetycznego połączenia ze sobą Niemiec i Polski w jedno państwo, gdyby ktoś chciał nas tym uszczęśliwić (np. ONZ wysłałoby swoje wojska). Żyłoby w nim 80mln. Niemców i 40mln. Polaków. Podczas "demokratycznych" wyborów Niemcy głosowaliby raczej na Niemców, Polacy na Polaków, w ten sposób państwo zawsze miałoby niemiecki rząd i niemiecką większość w parlamencie, narzucające swoją władzę Polakom. Dziwnym "zbiegiem okoliczności" Niemcom żyłoby się znacznie lepiej w tym kraju, dostawaliby posady urzędnicze, szybciej awansowaliby w firmach, lepiej by zarabiali, w szkołach lekcje też odbywałyby się w języku większości. W czasach kryzysu to Polacy byliby w pierwszej kolejności zwalniani z pracy. Oczywiście Polacy byliby niezadowoleni, ale jakiś Murzyn z Afryki nie rozumiałby w czym problem - przecież jedni i drudzy są biali, nie różnią się wyglądem, kultura i jej wartości też są podobne.

---komentarz---
To nie jest kwestia wrogości pomiędzy narodami. Tak jak więzi w rodzinie są silniejsze niż poza rodziną, tak samo więzi międzyludzkie w narodzie są silniejsze niż więzi między narodami.
Jeśli chodzi o Unię Europejską - to unia państw narodowych. I jako taka może funkcjonować, bo na współpracy lepiej się wychodzi niż na konflikcie. Z biegiem czasu wskutek migracji ludności wewnątrz Unii Europejskiej pojawi się jeden naród europejski i jedno państwo europejskie. Ale tego nie da się przeprowadzić metodami administracyjnymi, to proces samoistny, potrzeba na to pokoleń, może nawet setek lat. Migracja jest utrudniona m.in. prawem własności do nieruchomości i lokalnymi znajomościami. Kiedyś Unia Europejska to będzie unia mniej lub bardziej autonomicznych regionów.
Później ten proces praktycznie się zatrzyma. Powstaną unie obejmujące całe kontynenty, współpracujące ze sobą. Ale migracje pomiędzy kontynentami będą minimalne, lecz to nie kwestia wrogości pomiędzy rasami ludzkimi, po prostu każdy kontynent zagwarantuje swoim mieszkańcom pełnię możliwości samorealizacji.

piątek, 2 września 2011

Transkomunikacja

Wspominałem już o tym zjawisku.
Tym razem filmy "Transkomunikacja - Fantazja Czy Rzeczywistość?":

Oraz "Transkomunikacja - Jak Nawiązać Kontakt":

Oczywiście niekoniecznie to świadczy o istnieniu duchów. Jeśli zjawisko faktycznie istnieje, da się je również wytłumaczyć działaniem podświadomości osoby nagrywającej głosy, która ma dostęp do wszechobecnego pola informacyjnego.