Ostatnio czytałem o zaniżonych odszkodowaniach wypłacanych przez ubezpieczycieli samochodów. Jednak ludzie zupełnie nie potrafią korzystać z ubezpieczenia.
Najważniejsze, to podczas zgłaszania szkody wybrać opcję bezgotówkową. Wtedy wstawia się samochód do jednego ze wskazanych warsztatów (z którym ubezpieczyciel ma umowę) i odbiera naprawiony, reszta nic nie obchodzi. Ubezpieczyciel ma obowiązek przywrócić samochód do stanu sprzed powstania szkody. Czasem trzeba dopłacić tzw. "udział własny", w zależności od warunków ubezpieczenia.
Nie ma nawet problemu z naprawą w autoryzowanych serwisach producenta, które nie słyną z niskich cen.
Najczęstszy błąd ubezpieczonych polega na chciwości, wybierają gotówkę w nadziei, że uda się znaleźć tańszy warsztat. A guzik, bo wtedy wycena będzie zupełnie inna (choć teoretycznie powinna być taka sama), nie starczy nawet na najtańszą naprawę. To trochę na granicy prawa, ale przecież ubezpieczyciele doskonale zdają sobie sprawę z tego, że każdy będzie chciał wziąć jak najwięcej pieniędzy, a naprawić jak najtaniej.
Nie wiem skąd wynika różnica wycen, może to tajne zalecenie kierownictwa firmy ubezpieczeniowej (jawnie nie mogliby tego nakazać, bo to nielegalne), może jakieś nieformalne układy warsztatów z rzeczoznawcami, może po trochu jedno i drugie.
Kiedyś miałem zdarzenie, że ktoś uderzył na parkingu drzwiami w mój samochód, powstał niewielki ślad. Rzeczoznawca wycenił szkodę na ok.100zł, autoryzowany serwis producenta naprawił za 1000zł, a ubezpieczyciel bez problemu mu zapłacił (kiedy warsztat wycenia szkodę na więcej niż była wycena rzeczoznawcy, przesyła ubezpieczycielowi prośbę o korektę, a ten wysyła rzeczoznawcę do warsztatu, a tam się jakoś dogadują).
Istnieje również trzecia możliwość, czyli naprawa w dowolnym warsztacie i przekazanie faktury ubezpieczycielowi. Teoretycznie powinno się udać, ale w praktyce tutaj również należy spodziewać się kłopotów (ubezpieczyciel może domniemywać zmowę pomiędzy ubezpieczonym a warsztatem, typu: "naprawisz za 2 tysiące, wystawisz fakturę na 4 tysiące, a resztą się podzielimy"). Lepiej wybrać pierwszą możliwość i mieć święty spokój, nie ma szans zarobienia na szkodzie.
Druga zasada, to do kolizji zawsze wzywać policję. Inaczej sprawca ma spore możliwości wymigania się. Podpisane oświadczenie o winie nie wystarczy, ubezpieczyciel wezwie sprawcę do potwierdzenia. A sprawcy po prostu może się nie chcieć przyjść, nie ma takiego obowiązku prawnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz