środa, 20 kwietnia 2011

Rządy partii opozycyjnej do wszystkiego

Owa partia tradycyjnie w Radomiu wygrywa wybory. Nazwy nie wymienię, ze względu na jej zwodniczość i zakłamanie. Ale jak teraz "dojdzie do władzy" (ciekawe sformułowanie, zamiast "wygra wybory"), to będzie tak w całej Polsce.

Geniusze zatrudnieni w gminie znaleźli kiedyś ciekawy sposób mierzenia budynków przed sprzedażą. Otóż dodają po kilkanaście centymetrów na każdej ścianie "na tynki", natomiast szerokość pomieszczenia mierzą od tafli szyby, bo parapet to ponoć powierzchnia użytkowa lokalu. A najlepszy był sposób mierzenia powierzchni dwóch sąsiadujących budynków - od powierzchni większego budynku, należącego do gminy, została ODJĘTA powierzchnia mniejszego sąsiadującego budynku. W ten sposób powierzchnia gminnego budynku uległa pomniejszeniu, a co za tym idzie jego koszty utrzymania. Teraz idą w zaparte, twierdzą że pomiar był prawidłowy, tylko drugi budynek został w międzyczasie dobudowany. A obydwa stoją od przeszło 30 lat.
Nie opowiem o szczegółach rozliczeń (m.in. opłacania gminnych rachunków za prąd z pieniędzy wspólnoty, bo gmina ma większość).

Ciekawa matematyka została zastosowana podczas głosowania wspólnoty mieszkaniowej. Gmina ma 75%, reszta współwłaścicieli 25%. Więc gmina "tu rządzi", decyduje. Według prawa, na wniosek 1/5 współwłaścicieli, można wprowadzić głosowanie 1:1 (jeden głos na współwłaściciela). Ale gdzie tam, według gminy 1/5 to 30%, więc współwłaściciele nie mają wymaganej ilości.

W skali Radomia też te rządy ciekawie wyglądają. Otóż likwiduje się kilkanaście szkół średnich, gdyż w Polsce jest zapotrzebowanie na ludzi po zawodówkach. A że mało kto chce iść do zawodówki, większość woli licea, to trzeba ich przymusić, by jednak zmienili zdanie, dla ich dobra, bo sami nie wiedzą co czynią. Licea to mają być tylko dla przyszłych prawników oraz lekarzy.
Jakoś nikt nie pomyślał, że egzaminy zawodowe w zawodówkach, w których ludzie są bo tego chcą, zdaje niewielki odsetek uczniów. A jak ktoś nie chce danego zawodu, to nie da się do niego przymusić, nigdy nie będzie dobry w tym co robi. Powstaną kolejne rzesze partaczy, za to z dyplomami zawodowymi.

Bo Polska to taki dziwny kraj, w którym panuje kult papierka. Nieważne co kto ma w głowie, gdyż niewiele jest zawodów wymagających wiedzy. A do większości  tych co są i tak wystarczy krótkie przeszkolenie lub praktyka zawodowa.
Ostatnio pojawia się problem ludzi z wyższym wykształceniem, którzy nie mogą znaleźć pracy. A nie mogą dlatego, bo jest zapotrzebowanie na malarzy pokojowych (to chyba obecnie najlepsze i najbardziej dochodowe zajęcie, malarz pokojowy poradzi sobie w każdym rejonie kraju). Nie dlatego, jak się przypuszcza, że szkoła wyższa, w której się uczyli, ma zbyt niski poziom. Bo przecież pracodawca i tak może przeszkolić pracownika do konkretnego zajęcia, co zresztą robi. W Polsce mało jest pracy wymagającej wysokich kwalifikacji, gdyż niemal niczego nowego się nie konstruuje, a do sprowadzania towarów z Chin nie trzeba inżyniera. Usługi remontowo-budowlane też mają swoją chłonność.

Nie za bardzo wiem, w czym tkwi problem. Nie w braku pracowników fizycznych, gdyż ich można zastąpić maszynami, ręczna produkcja to relikt przeszłości, stosuje się ją tam, gdzie pensje są tak niskie, iż automatyzacja się nie opłaca. A Europa do takiego rejonu nie należy.
Może w braku przedsiębiorczych ludzi, gdyż wyjechali za granicę, i nie ma kto zorganizować pracy na miejscu. Brak robotników to na razie nigdzie indziej nie jest problemem, gdyż wszędzie korzysta się z usług emigrantów.

Brak komentarzy: