Okazuje się, że miałem rację, iż zderzenia należy rozpatrywać z zasady zachowania energii, nie zaś pędu.
To, co stanowi "rewolucję" współczesnej nauki, zupełnie nowe podejście, jest w zasadzie znane od końca XVII wieku.
Otóż pojęcie pędu (p=m*V) wymyślił Newton. Zauważył, że poruszający się obiekt posiada coś związanego z jego prędkością. Po dziś dzień uczą o pędzie na szkolnych lekcjach fizyki, a dzieci nie mają odwagi kwestionować zdanie nauczycieli, a później im zostaje wypaczony obraz rzeczywistości. I tak to się ciągnie.
Pojęcie pędu zostało obalone już przez Wilhelma Leibniza. Wprowadził on pojęcie vis vita (ukryta siła), które dotyczyło energii poruszającego się obiektu, która jest proporcjonalna do kwadratu prędkości, czyli energii kinetycznej.
Zostało to potwierdzone doświadczalnie przez Émilie du Châtelet, chyba pierwszą kobietę-naukowca. Jednak w owym czasie uważano, że kobiety nadają się tylko do siedzenia w domu i rodzenia dzieci, więc niewielu ludzi o niej słyszało.
Kwadrat prędkości występuje również w słynnym równaniu Einsteina E=m*CC.
Nic dziwnego, że naukowcy widząc fotografię jakiegoś obiektu, który w ciągu jednej klatki zatacza pełny okrąg, snują fantastyczne teorie o antygrawitacji, a najpewniej o oszustwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz