czwartek, 9 czerwca 2011

Spontaniczne samospalenie się

Pozostaje jeszcze rozwiązanie zagadki spontanicznego samospalenia się. W tym bardzo rzadkim zjawisku człowiek nagle staje w płomieniach i spala się na popiół, natomiast żaden przedmiot z otoczenia nie ulega podpaleniu. Trochę to nieintuicyjne, przecież w organizmie znajduje się woda i powinna ugasić ogień. Ale zamiast poszukiwaczy sensacji, za wyjaśnienie powinni wziąć się chemicy i biolodzy.

Skoro przedmioty z otoczenia nie ulegają uszkodzeniu znaczy, że reakcja jest bardzo gwałtowna. Bo to zapewne nic innego jak reakcja chemiczna. Ogień też jest reakcją chemiczną, łączeniem się różnych substancji ze sobą, któremu towarzyszy wyzwalanie energii w postaci ciepła. Można sobie nawet wyobrazić "zimny ogień", wyglądający na spalanie, a jednak nie dający ciepła (zimne ognie były kiedyś dostępne w sprzedaży).

W każdej komórce organizmu, w każdej sekundzie, następuje jednocześnie tysiące reakcji chemicznych. Ich intensywność jest kontrolowana przez katalizatory zwane wolnymi rodnikami. Ten system w każdej chwili może zawieść, powodując rozsypanie się komórki w proch.

Nawet woda jest rozbita na aktywne chemicznie jony (H+ i OH-), łącznie są niepalne, jednak każdy z nich z osobna już tak. Krążą plotki o substancjach chemicznych, które mogą powodować rozpad wody na wodór i tlen. Gdyby zastosować coś takiego w samochodowym zbiorniku paliwa, wystarczy nalać wodę, ta zostanie rozbita na wodór i tlen, spalane w silniku lub ogniwie paliwowym na wodę, z rury wydechowej ulatywałaby czysta para wodna. Bez elektrolizy potrzebującej elektryczności. Ciekawe, dlaczego nie ma takich samochodów w handlu?

Czyli spontaniczne samospalenie się to nic innego jak reakcje chemiczne w organizmie, które z jakiś względów (uszkodzenie DNA? dieta? styl życia? przypadkowa interferencja fal radiowych?) wymykają się spod kontroli.

Takim oto sposobem nie zostało już żadnych niewyjaśnialnych zjawisk do wyjaśnienia. Ten blog staje się coraz nudniejszy.

Brak komentarzy: