Opiera się na zasadzie Macha - każdy ruch jest względny, można go liczyć tylko względem jakiegoś punktu odniesienia. Zmiana punktu odniesienia zmienia wyniki obliczeń. Aż dziw bierze, że fizycy nie stosują jej w Teorii Względności, wyobrażając sobie ruch jako coś absolutnego. A nawet w obliczeniach dotyczących pędu (przecież pozornie nieruchomy obiekt, leżący na powierzchni ziemi, porusza się wraz z ruchem obrotowym planety z prędkością 1666 km/h).
Aby przesunąć jakiś pojazd, do kadłuba trzeba przyłożyć siłę. Ma to pewne wady:
- Bezwładność związana z masą.
- Przeciążenia działające na członków załogi.
- Konieczność zużycia energii, a więc jej wcześniejszego gromadzenia. Ograniczone zapasy paliwa.
Jak się domyślam, z równań tych wyniknie, że trzeba zastosować przyspieszanie lub opóźnianie linii sił magnetycznych, czyli w najprostszym przypadku wirowanie pola wokół osi (patrząc z góry lub dołu linie sił będą przypominać swastykę).
Przestrzeń jest całkowicie bezważka, więc energia potrzebna do jej przesuwania powinna zbliżać się do zera. Na kadłub nie będzie działać żadna siła (nie ma czegoś takiego jak odpychanie od przestrzeni), więc nie będzie przeciążeń, niezależnie od wykonywanych manewrów. Natomiast doszłoby do ciekawego odwrócenia sytuacji - przeciążenia zadziałałyby na każdy obiekt, który znalazłby się w przesuwanej przestrzeni, czyli w zasięgu linii sił pola magnetycznego.
To coś podobnego do napędu magnetohydrodynamicznego łodzi podwodnych (oficjalnie taki nie istnieje), w którym pole elektromagnetyczne powoduje przesuwanie się wody dookoła kadłuba.
Jednak pola elektromagnetyczne są ograniczone do prędkości światła, to samo ograniczenie obowiązywałoby więc wobec przesuwanej przestrzeni. By ją przesuwać jeszcze szybciej, należałoby oddziaływać jakimiś falami szybszymi od światła. Czyli pole elektromagnetyczne pędnika musiałoby być generowane nie tylko przez ruch elektronów, lecz również protonów. W pędniku znajdowałaby się kula wirującej plazmy.
Przestrzeń może być przesuwana szybciej od światła, ale co z obserwatorami z zewnątrz? Z ich punktu widzenia obiekt poruszałby się szybciej niż światło, przez co według Teorii Względności jego obserwowana masa musiałaby być większa niż nieskończoność. Tu mam przeczucie, że fizycy popełnili ten sam błąd, co przy próbie wyjaśnienia tzw. "katastrofy w nadfiolecie". Obserwacja odbywa się przy pomocy światła, światło jest zbudowane z kwantów zwanych fotonami, więc wszelkie widoczne zmiany są skokowe. Prawdopodobnie obserwowana masa wzrastałaby przy zbliżaniu się do prędkości światła, ale niedostrzegalnymi skokami. Tuż przed osiągnięciem i przekroczeniem prędkości światła zatrzymałaby się na jakimś maksymalnym poziomie, gdyż dalszy obserwowany wzrost masy musiałby odbyć się o wartość mniejszą od pojedynczego kwantu (rys - czerwona linia pokazuje wzrost masy, po przybliżeniu okazuje się, że jest schodkowa):
Napęd wykorzystujący nieznane dotychczas fale byłby ograniczony szybkością tych fal. Jak mniemam, byłaby to 7-krotność lub 14-krotność prędkości światła (tak zeznają świadkowie, rzekomo zabrani na przejażdżkę). Najbliższe gwiazdy wiązałyby się z kilkumiesięczną lub kilkuletnią wyprawą, a to trochę zbyt wolno do swobodnego podróżowania po galaktyce. Ale od czegoś trzeba zacząć.
1 komentarz:
Bardzo interesujący artykuł. Można z niego wynieść wiele interesujących ciekawostek. Co do cięć kosztów, zgadzam się, że oszczędzanie na ludziach, pracownikach, to jest najgorsze co pracodawca może zrobić i najbardziej prymitywne. Zerowy poziom kreatywności, jak można wyjść z dołka finansowego.
Prześlij komentarz