poniedziałek, 27 września 2010

Zagadka UFO rozwiązana

Odpowiedź zależy od wyjaśnienia kwestii, skąd wzięło się życie na Ziemi. Naukowcy przez ostatnie 150 lat uparcie utrzymywali, że przez setki milionów lat samo sobie wyewoluowało z materii nieożywionej. Ignorowano (i nadal się ignoruje) dowody przeciwne, gdyż wyjaśnienie ich przeraża - tam, gdzie coś jest nieznane, wkracza wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Więc wmawia się, że ewolucja jest faktem, bo musi być faktem, nie ma innego wyjścia. To absolutnie nie jest podejście naukowe, ponieważ nagina fakty do wyobrażeń i ignoruje te niewygodne.
Przykładem jest choćby datowanie izotopowe potas-argon. Nie wiem jakim cudem ustalono okres połowicznego rozpadu na 600mln.lat, teraz ta liczba figuruje w podręcznikach fizyki i uznawana jest za niepodważalny dogmat. Ciekawe efekty daje zastosowanie tej metody do młodych skał o znanym czasie powstania (dokładnie wiadomo, kiedy nastąpiła erupcja wulkanu i uformowanie się skały wulkanicznej). Zamiast spodziewanych kilkudziesięciu lat wychodzą setki tysięcy, a nawet miliony lat. Łatwo poradzono sobie z tą zagadką - po prostu uznano, że nie należy stosować datowania izotopowego dla skał młodszych niż 100 tysięcy lat. Tylko co w przypadku, kiedy niemal wszystkie skały wulkaniczne powstały zaledwie kilka do kilkudziesięciu tysięcy lat temu w wyniku kataklizmu?
Udowodniono również, że warstwy skalne (a właściwie to laminy) formują się jednocześnie (bocznie), więc głębokość nie świadczy o czasie ich powstania, wyżej położone nie są młodsze od głębszych. Powstawanie skał pokazały współczesne wybuchy wulkanów, m.in. św. Heleny. Tematykę już omawiałem więc nie będę się powtarzał, do celów dalszego omówienia zakładam, że życie na Ziemi mogło powstać dosyć szybko i zaledwie kilkadziesiąt lat temu. To kwestia prawdopodobieństwa, jeśli dowiem się o istnieniu choć jednego niepodważalnego dowodu na ewolucję trwającą miliony lat, to zmienię zdanie.

Rozwiązanie zagadki "nagłego" powstawania nowych gatunków jest proste - skąd współcześnie biorą się nowe gatunki?
I nasuwa się kolejne pytanie - co zrobiliby naukowcy, kiedy dostaliby możliwość w miarę swobodnego podróżowania w kosmosie? Już teraz są plany przeniesienia glonów na Marsa, by wytworzyły tlen niezbędny dla kolejnych form życia, w miarę możliwości zmodyfikowanych genetyczne by lepiej przystosować je do nowego środowiska. Na przeszkodzie stoją koszty i ryzyko związane nawet z tak pobliskimi lotami, ponieważ napęd rakietowy nie za bardzo się nadaje, ledwo sprawdza się w lotach na orbitę, a Księżyc to już granica możliwości. Okazuje się, że inne możliwości napędu są bardzo proste, wystarczyło tylko odrzucić przestarzałe wzorce zaczerpnięte z mechaniki i trochę pomyśleć.
Prawdopodobnie życie na Ziemi utworzyli jacyś ludzie z innego świata, niewiele różniący się fizycznie od nas, na ulicy byliby nieodróżnialni, co najwyżej wzięci za cudzoziemców. Żadne jaszczury, modliszki, krewetki, kałamarnice, małe szare karły z wielkimi łysymi czachami, po prostu ludzie.

I tu niestety wkraczam w sferę ufologii. To dziedzina często skupiająca najdziwniejszych ludzi, szukających rozrywki i odskoczni od rzeczywistości, wyrządzających przy tym mnóstwo szkód. Rzetelność często nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Ktoś coś zobaczy, ktoś coś usłyszy, ktoś coś dopowie, ktoś coś spreparuje, mnożą się przeróżne mity oraz teorie spiskowe. Ten, kto chce się czegoś dowiedzieć, wpada w to bagno i się topi. Dlatego poważni naukowcy unikają tematyki. Temat ciekawy i coś jest na rzeczy, ale szkoda czasu zmagać się z takimi idiotycznymi "dowodami" jak poniższy:
Raelianie mają ten sam problem - próbując komuś wyjaśnić swoje przesłanie, automatycznie wpadają w szufladkę w mózgu z napisem "dziwaczności", gdzie mieszkają baśniowe stworki i mało kto dalej słucha, co naprawdę mają do powiedzenia.

Z reguły widywane pojazdy posiadają kształt dysku, co świadczy o wiarygodności przekazów. Jak wygląda statek kosmiczny, każdy wie z literatury i filmów, ale nie, wbrew wszystkiemu ludzie uparli się widywać dyski, bez żadnych dysz rakietowych i czasem świecące się. To ewidentnie świadczy o zastosowaniu elektromagnetyzmu, wirującego pola magnetycznego, choć do niedawna nikt nie miał pojęcia jak prawa Maxwella zaprząc do napędu.
Jeszcze w latach pięćdziesiątych, kiedy doniesienia były nieliczne, widywano podróżujących tymi statkami ludzi. Oj, coś się nie zgadzało - ewolucja! Przecież na innych planetach nie może być ludzi. Mało kto uwierzył w tamte przekazy, a zaczęły się mnożyć najprzedziwniejsze stwory, jakie tylko zdołała wymyślić wyobraźnia. Sen można odróżnić od jawy tylko na podstawie nierzeczywistych okoliczności. Sam czasami orientowałem się jedynie po tym, iż rozkład pomieszczeń w znanych mi budynkach był zupełnie inny, a spotykałem tam nie tylko ludzi.

Należałoby poruszyć kwestię postawy rządów. Te z pewnością gromadzą doniesienia od swoich wojskowych, bo nie mają innego wyjścia, trzeba coś z nimi zrobić. Ale nie mają pojęcia, o co w tym chodzi (a ufolodzy im nie powiedzą, bo sami nie wiedzą:), czy jest jakieś zagrożenie, więc na wszelki wypadek nie informują o tym opinii publicznej, by niepotrzebnie nie wzbudzać sensacji. Sprawa z pozoru dziwna - są obserwacje, są dane z radarów, są filmy, te pojazdy bawią się w kotka i myszkę z samolotami wojskowymi, są [niektóre] piktogramy w zbożu. Jakiś horror, czy coś:)

Nasuwa się pytanie - dlaczego ci ludzie z gwiazd nie chcą nawiązać oficjalnych kontaktów? Odpowiedź - a czy ludzie z Ziemi chcą? Czy może wystraszą się nieznanego i staną się agresywni? Czy którekolwiek państwo, posiadające w swoich archiwach niepodważalne dowody, zechciało zbudować ambasadę i oficjalnie zaprosić gości? To kwestia elementarnej kultury osobistej, nie odwiedza się kogoś nie będąc zaproszonym, a jeśli chce się być zaproszonym należy się zaanonsować, nawet Koran kładzie na to szczególny nacisk. Jakoś władze nie mają dosyć rozumu, by wpaść na ten najbardziej oczywisty pomysł. Latają im spodki ostentacyjnie przed samymi nosami, a ci debile nie wiedzą, co z tym zrobić.
Przybysze postępują bardzo racjonalnie. Ludźmi kieruje nadzieja i obawa, lecz dopóki ciekawość nie przezwycięży strachu, nie ma możliwości kontaktów pomiędzy odmiennymi kulturami.
Coraz liczniejsze doniesienia o obserwacjach świadczą o tym, że tamci chcą oswoić ludzi ze swoją obecnością. W ciągu ostatnich 20-tu lat świat bardzo się zmienił, mentalność również, a to dopiero początek. Dzięki Internetowi ludzie zaczynają rozumieć, że wszyscy "inni"  też są ludźmi, niezależnie od koloru skóry, narodowości, preferencji, religii.

Zetknąłem się z informacjami, o niemożliwej do ustalenia wiarygodności, że niektóre państwa próbowały zestrzelić UFO, co czasem kończyło się zniszczeniem atakujących samolotów. To nie świadczy o wrogości przybyszów, bo to oni zostali zaatakowani. Atakowanie tego typu pojazdu może być niebezpieczne, ponieważ sztuczna inteligencja nadzorująca jego mechanizmy ma ustawiony priorytet na ochronę załogi. W przypadku wykrycia niebezpieczeństwa automatycznie zareaguje, zanim ktokolwiek zdąży zauważyć co się dzieje. Nie da się zmniejszyć czułości, gdyż może się okazać, iż atakujący dysponuje nowym rodzajem broni, tym razem skutecznym. Inaczej dałoby się wyprowadzić ją w pole dzięki podstępowi (zainstalowanie potężnej broni na prymitywnej maszynie, pozornie nie stanowiącej większego niebezpieczeństwa).

Często pada jeszcze jedno pytanie - dlaczego oni nie pomogą ludzkości rozwiązać problemów? Odpowiedź jest prosta - ludzie doskonale potrafią sami sobie poradzić, o ile tylko chcą. Jeśli nie popełniają błędów, to niczego na nich się nie nauczą. Analogiczny problem do zagadnienia, dlaczego Bóg (jeśli istnieje), pozwala na zbrodnie i nieszczęścia. Ale czy na pewno Święte Księgi ludzkości mówią o nadprzyrodzonym duszku? Przeczytałem Biblię i Koran, lecz jakoś nie odniosłem takiego wrażenia, nie było tam niczego nieznanego od kilkudziesięciu lat (!) z książek i filmów science-fiction (niewidzialność, wskrzeszanie zmarłych dzięki kopii DNA i umysłu, przenikanie ścian, podróże poprzez poza-przestrzeń  itd.), a nawet osiągalnego przy aktualnym stanie wiedzy ("niepokalane poczęcie" czyli zapłodnienie in-vitro, kreacja nowych gatunków dzięki inżynierii genetycznej).
Natomiast Wszechświat kieruje się tylko przypadkiem i minimalizacją energii - galaktyki, gwiazdy, planety, kryształy są tego wynikiem. Materia sama w siebie nie jest inteligentna, Wszechświat może być inteligentny tylko dzięki skupieniu materii w inteligentną istotę, kiedy ta istota umiera, materia się rozprasza. Próżnia nie jest inteligentna (choć nie jest pusta).
Cóż, świat leci do przodu jak oszalały i nie wszyscy za nim nadążają.

Co jest bardziej nieracjonalne - wiara w nadprzyrodzonego ducha czy w życie na innych planetach? Bo to drugie istnieje niemal na pewno, a wiara w byty nadprzyrodzone zawsze okazywała się wynikiem niedostatecznej wiedzy.

---dodane---
Może parę słów wyjaśnienia, dlaczego na pewno takie pojazdy są sterowane sztuczną inteligencją i nie muszą (ani nie mogą) mieć pilotów. Otóż pilot (np. samolotu) przechodzi długotrwały trening w różnych warunkach, by nauczyć się procedur. Później tylko powtarza wyuczone czynności, niczego nie pozostawia się przypadkowi i kreatywności pilota, bo po prostu w nietypowych sytuacjach nie ma czasu na myślenie, trzeba działać. Nic nie stoi na przeszkodzie (oprócz poziomu techniki), by zastąpić pilota wyspecjalizowaną sztuczną inteligencją, co ma tylko same zalety: nieporównanie szybszy czas reakcji, uwzględnianie informacji z niedostępnych człowiekowi zmysłów (czujników), nigdy się nie męczy ani nie dekoncentruje. Sztuczna inteligencja jest również bardzo niezawodna (to nie komputer), gdyż tak jak mózg człowieka może sprawnie funkcjonować pomimo uszkodzenia znacznej części neuronów. To byłaby wyspecjalizowana sztuczna inteligencja, bez możliwości rozwijania umiejętności nie związanych ze swoim przeznaczeniem, więc nie może być mowy o jakimś buncie czy niesubordynacji.
Przy prędkościach osiągalnych przez takie pojazdy (nawet kilkadziesiąt tyś. km/h w atmosferze, poza nią to licho wie) po prostu nie ma czasu na machanie jakąś wajchą przez pilota, w przypadku wykrycia kursu kolizyjnego (z innym pojazdem, asteroidą itp.) człowiek nie zdążyłby zareagować.
Charakterystyczną cechą takich pojazdów byłoby puste wnętrze, żadnych przyrządów sterowniczych, wskaźników. Ingerencja człowieka ograniczałaby się tylko do wydania ustnego polecenia, co pojazd ma robić i gdzie się udać. Jak samochód z szoferem.
Jedynym uzasadnieniem sterowania przez człowieka mogłaby być tylko przyjemność pilota, ale w tym przypadku i tak odczucia nie różniłyby się od gry komputerowej. Ręczne sterowanie możliwe byłoby jedynie przy minimalnych prędkościach.

W tym zakresie wizerunki pilotów statków kosmicznych, pokazywane w filmach, są całkowicie błędne. Ludzie nie daliby sobie rady w trójwymiarowym środowisku bez punktów orientacyjnych, oraz z licznymi przeszkodami.

Brak komentarzy: