wtorek, 21 września 2010

Po drugiej stronie lustra

W serialach "StarTrek (Voyager)" i "Stargate (SG-1)" pokazany jest ciekawy sposób maskowania - polega na "przesuwaniu materii w fazie". Nie jest wyjaśnione dokładnie o co chodzi, ale podejrzewam, iż materia będąc falą (deBroglie'a) może zostać przesunięta o 90 stopni, wtedy jakby zniknie z naszej rzeczywistości. Ona nadal tam będzie, tylko nie reagując z fotonami stanie się dla nas całkowicie niewidzialna, przezroczysta. Będąc w przeciwnej fazie nie zareaguje z materią w naszej rzeczywistości, będzie mogła ją bez żadnych problemów przenikać. Jedynym oddziaływaniem, według aktualnego stanu wiedzy, pozostanie oddziaływanie grawitacyjne, ale dla niewielkich mas (mniejszych od Księżyca) będzie raczej pomijalne i bardzo trudne do wykrycia - grawitacja to najsłabsze oddziaływanie znane współczesnej fizyce.

Ja wyobrażam sobie to przesuwanie materii w fazie nieco inaczej. Otóż materia jest generowana z pewnego ośrodka zwanego obecnie "polem kwantowym", to zakłócenie równowagi "wirtualnych cząsteczek i antycząsteczek". Uważam, iż to generowanie jest zsynchronizowane w całym Wszechświecie, odbywa się jednocześnie. Inaczej poszczególne cząsteczki byłyby w innej fazie tworzenia/zanikania, więc mogłyby być częściowo lub całkowicie przezroczyste dla naszej rzeczywistości. To jakby czas płynął skokowo, zdarzenia składały się z następujących po sobie "zamrożonych", nieruchomych chwil. Tak jak klatki obrazu z taśmy filmowej lub generowane przez komputerową rzeczywistość wirtualną (np. gry). I znowu istnieje teoretyczna możliwość przesunięcia materii w fazie, "pomiędzy klatki". To otwiera nowe nowe możliwości, jak całkowita niewidzialność, natychmiastowe podróże na ogromne odległości czy nawet w czasie.

Mogą wręcz istnieć dwa przenikające się Wszechświaty, tego drugiego nie dostrzegamy gdyż jest w przeciwnej fazie. 

Naukowcy już dawno zauważyli, że coś się nie zgadza w widzialnym Wszechświecie, brakuje ok. 80% masy i galaktyki nie mogłyby się utrzymywać w całości. W 1933 roku Fritz Zwicky zaproponował teorię "ciemnej materii", składającej się z egzotycznych cząstek o dużej masie, całkowicie niewidzialnych i przenikliwych, tzw. WIMPów (weakly interacting massive particles).

Jest jeszcze jedna rzecz, w której coś się nie zgadza. Otóż neutrina (elektrony bez ładunku elektrycznego) posiadają wyłącznie spin lewoskrętny, co burzy zasadę symetrii w fizyce. Dwaj nobliści, Tsung-Dao Lee i Chen Ning Yang, wysunęli koncepcję "lustrzanej materii", alternatywnej dla teorii WIMPów. Według niej istnieją cząsteczki będące bliźniakami znanych nam, różnią się kierunkiem spinu (wirowania), przez co są całkowicie niewidoczne, oddziałują tylko grawitacyjnie. Przedmiot wykonany z lustrzanej materii można by dotknąć, wziąć do ręki, ale nie zobaczyć.

Czyżby Tardis, statek kosmiczny i wehikuł czasu z filmu "Doktor Who", który może przybierać dowolne kształty (popsuł się i wygląda jak angielska policyjna budka telefoniczna), a w środku jest większy niż na zewnątrz,  nie do końca jest fikcją i przy odpowiednio zaawansowanej wiedzy byłby możliwy do realizacji? (wskazówka - drzwi wejściowe zmieniałyby fazę/spin materii wchodzącego do środka człowieka).

Brak komentarzy: