czwartek, 17 marca 2011

Ach ta młodzeż

Profesor Jan Hartman, filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego, na łamach katolickiego "Tygodnika Powszechnego" opublikował artykuł, w którym narzeka na współczesną młodzież. Z kilkoma tezami się nie zgadzam:
  • 'Nie dla niego wysmakowane dysputy, elegancja i styl' - Wysmakowane dysputy to onegdaj prowadzili ludzie, którzy niewiele rozumieli ze świata. Próbując zamaskować swoją niewiedzę i udowodnić swoją ważność, bredzili od rzeczy, im coś bardziej było pogmatwane, tym lepiej. Inni oczywiście nic z tego nie rozumieli, ale się nie przyznawali by się nie kompromitować, więc zachwycali się wysmakowaną formą wypowiedzi owego autorytetu. To wiązało się z naciskami konformistycznymi w grupie o strukturze hierarchicznej. Ślepy prowadził ślepego.
  • 'Samo słowo "prawda" kojarzy im się z religią, a religia z czymś mglistym i nudnym. Z religią kojarzy się również "etyka". Etyka to dekalog, a dekalog to "nie zabijaj" i "nie kradnij". (...) A słowo "moralność"? To z pewnością coś z seksem, ale dzisiaj są "inne czasy", to znaczy "pewne rzeczy, które dawniej były niedozwolone, dzisiaj po prostu wszyscy robią"' -  Niby z czym ma się kojarzyć słowo "prawda"? To księża ciągle powołują się na prawdę, ich prawdę, a inna prawda nie jest prawdą. Księża zdewaluowali słowo prawda. Istnieją różne punkty widzenia, nie ma prawd absolutnych i coraz więcej ludzi zdaje sobie z tego sprawę.
    Podobnie jest ze słowem "moralność", księża do znudzenia powtarzają je w kontekście seksualności, że rzekomo niemoralne jest używanie prezerwatyw, ale już zrzucenie bomby na jakąś wioskę na końcu świata, wskutek czego dzieci zostają okaleczone lub pozbawione rodziców, tu ksiądz nie mówi o moralności.
  • Wiedzą, że trzeba się realizować, a w życiu, w którym nie ma miłości i rodziny, nie może być sukcesu - Rodzina ma też negatywne strony, jak niszczenie więzi międzyludzkich. Zamykanie się w czterech ścianach, traktowanie drugiego człowieka jak swoją własność.
    Człowiek może się realizować tylko dzięki interakcji z innymi ludźmi, a małżeństwo je ogranicza. Traktowanie drugiego człowieka jak swoją własność prowadzi do zazdrości, a zazdrość do patologii. Mąż nie może mieć koleżanek, gdyż żona jest podejrzliwa, więc co najwyżej jego kontakty społeczne ograniczają się do pójścia do pracy, a później ewentualnie z kolegami na piwo. Nie może mieć co wartościowszych kolegów, a szczególnie sprowadzać ich do domu, bo może odbiją mu żonę. Z kolei żona nie ma kolegów, ani co ciekawszych koleżanek, szczególnie żadnej nie przedstawi mężowi.
    A jak już są dzieci, a małżonkowie są sobą znudzeni (klamka zapadła, w końcu papierek rozleniwia w próbach podtrzymania atrakcyjności związku, bo i po co?), to dopiero jest tragedia. Kłócą się z byle powodu, a dziecko nic z tego nie rozumie, dorasta z patologicznym obrazem świata i ludzi.
  • Należy też zadbać o swoje zdrowie i uprawiać sport. Poza tym należy podróżować, żeby poznawać inne kultury. A od polityki to już na pewno powinno się trzymać z daleka. - Co złego w utrzymywaniu sprawności fizycznej? Mężczyźni mają jakieś tam wymagania wobec kobiet, kobiety też coraz częściej się przyznają, że mają wymagania wobec mężczyzn, taki siedzący z piwem cały dzień przez telewizorem i myjący się raz na dwa tygodnie to trochę za mało.
    W poznawaniu innych kultur też nie ma nic złego, poszerzają się horyzonty. Jedynie księża się martwią, że coraz trudniej im omamić masy swoimi prawdami.
    Natomiast polityka nie jest ciekawa, chyba w żadnym innym kraju na świecie nie poświęca się jej zbytniej uwagi. Jedna czy dwie wzmianki w wieczornych wiadomościach o jakimś wydarzeniu, to wszystko, w Polsce który polityk nie powie głupoty, wszędzie to komentują. Tego się nie chce słuchać.
  • 'Grekom chodziło o to, iż jesteśmy bardzo marni i musimy ciężko pracować nad sobą, po to, by stać się lepszymi niż dotąd ludźmi.(...) Współczesna młodzież myśli zaś, że wszyscy są równi i wiele warci, a wysiłki nie służą temu, aby przezwyciężyć własną nędzę, lecz spełnieniu pragnień' -Lepszymi w jakim sensie? Najważniejsze, by ludzie nie przekraczali pewnych granic (celowe szkodzenie innym, w szczególności morderstwo), wtedy rozwijanie własnego potencjału wzbogaca społeczność.
    A ludzie są równi. Wszyscy są wiele warci, a jednocześnie nic nie warci, bo ludzie są tylko chwilową konfiguracją materii, pyłkiem w kosmosie. Wywyższanie jednych ponad innych zawsze źle się kończy.
  • "Pomagam, bo sam mogę kiedyś potrzebować pomocy" - to niezupełnie przejaw egoizmu. Ludzie, troszcząc się o innych, jednocześnie pomagają sobie. Człowiek może się rozwijać tylko dzięki społeczności, a społeczność korzysta z rozwoju jej członków, to działa w obydwie strony. Nie ma sensu ideologizować pomocy, bo przestrzeganie ideałów też może sprawiać wewnętrzną przyjemność, pomimo zewnętrznego dyskomfortu.
To nie jest jałowość i trywialność umysłów młodzieży, ale coraz większa skłonność do dostrzegania rzeczy takimi, jakimi są, bez zbędnego ideologizowania. Dawniej ludzie, nie rozumiejąc praw rządzących światem, potrzebowali ideologii czy religii, które nimi kierowały, lecz coraz lepsze zrozumienie sprawia, że ideologie czy religie stają się niepotrzebne.
To jak z dzieckiem, kiedy jest małe i niewiele rozumie, słyszy nakazy i zakazy, lecz nie wie po co one są. Wie, że nie wolno wkładać niczego do kontaktu, choć nie jest w stanie zrozumieć czym jest prąd elektryczny. Lecz w miarę dorastania coraz lepiej pojmuje otaczającą rzeczywistość. Dorosły nie wtyka przypadkowych przedmiotów do kontaktu z tego powodu, że rodzice kiedyś mu zakazali, ale dlatego, że wie czym jest prąd i jakie ryzyko niesie, żadna ideologia nie jest mu potrzebna.

Jahwe na zapytanie Mojżesza odpowiedział: "jestem tym, kim jestem". To nie jest spłycanie ani banał, lecz specyficzny stan umysłu, w którym dostrzega się rzeczy takimi, jakimi są, zamiast ich wyobrażeń. Gdyby Jahwe zaczął się rozwodzić nad swoim pochodzeniem czy stanowiskiem, nie opowiadałby o obiektywnej rzeczywistości, ale o swoim subiektywnym wyobrażeniu.
Kiedy człowiek opowiada, że jest taki a taki, tym a tym, ważnym lub nieważnym, to opowiada właśnie o wyobrażeniu siebie, a nie o rzeczywistości. Zapytani ludzie powiedzieliby coś zupełnie innego o danym człowieku. Ludzie często myślą o sobie, jacy to są ważni, choć tak naprawdę nikogo innego to nie obchodzi, wręcz wywołuje śmieszność.

Prawdę można rozpoznać właśnie po tym, że jest banalna, prosta i oczywista. To szczególnie widać w fizyce, gdzie pozornie skomplikowane zagadnienia da się opisać prostymi zasadami i równaniami. Jeśli coś jest skomplikowane, to zazwyczaj wynika z maskowania niezrozumienia.

    1 komentarz:

    Anonimowy pisze...

    Tym razem nie komentuję żeby polemizować z treścią czy uzupełniać fakty, ale żeby pochwalić :)
    Bardzo dobry wpis, mądry i naprawdę wartościowy. Bardzo mi się podobał. Zwłaszcza spodobało mi się sformułowanie "ludzie są tylko chwilową konfiguracją materii, pyłkiem w kosmosie", muszę to gdzieś zapisać :)