poniedziałek, 6 czerwca 2011

Karalność stalkingu

Dzisiaj wchodzą przepisy zakazujące nękania, m.in. przy pomocy SMSów. Według mnie pomysł jest totalnie idiotyczny, teraz to dopiero zacznie się znieczulica. Aż strach będzie się do kogokolwiek odezwać, bo nie wiadomo, czy ktoś się o coś pogniewał i trzeba się pogodzić, czy doznał urojeniowych stanów lękowych.

Może podam parę przykładów jak należy rozwiązywać takie problemy. Bo uciekanie, ukrywanie się i zrywanie kontaktu to najgorsze rozwiązanie z możliwych, tylko pogłębia konflikt.
Należy zrozumieć, że życie różnie się układa, często wbrew czyjejś woli. I nigdy nie można traktować ludzi z wyższością, wykazywać brak szacunku. To właśnie niektórych irytuje i prowadzi do agresji, powstaje konflikt. Należy traktować tak, jak samemu chciałoby się zostać potraktowanym w podobnej sytuacji. Jeśli uszanuje się czyjąś godność, wtedy często zyskuje się sprzymierzeńca. Ludzie pokrzywdzeni przez los, jeśli się ich dobrze potraktuje, potrafią być wierni nawet ryzykując własne życie. Jest na to wiele przykładów historycznych, np. zwolennicy Dawida, Jezusa, Spartakusa oraz Janosika wywodzili się z marginesu społecznego.

Zdarzało się, że otrzymywałem SMSy z wyzwiskami i groźbami. Na to ja odpowiadałem, że chętnie się zaprzyjaźnię, a nawet osobiście spotkam i pogadamy. Aż tak odważnego dotychczas nie było, a SMSy ustały.

Niedawno uczepiła się mnie pewna 26-latka z podstawowym wykształceniem, robiąca błędy w co drugim słowie (np. "spulne"). Niby świetnie (w końcu kobieta to kobieta, niezależnie od zawartości jej pamięci), ale nie za bardzo można by z taką znaleźć wspólne tematy rozmów. Więc odpowiedziałem, że miło mi poznać, a między słowami wynikało, iż jestem biedny jak mysz kościelna. I mam spokój, więcej nie napisała.

Z natrętnymi znajomymi można sobie w ten sposób poradzić, że umawia się na spotkanie np. po tygodniu lub kilku. A najlepiej zebrać w większym towarzystwie. Bo bez umówienia przecież nie wypada do nikogo przyłazić. Na tym obydwie strony korzystają, gdyż o prawdziwych sprzymierzeńców trudno, a nigdy nie wiadomo, kiedy okażą się potrzebni, co przyniesie przyszłość.

Z zakochanymi bez wzajemności jak dotąd nie miałem problemów. Ale też ucieczka to żadne rozwiązanie. Można by spróbować wytłumaczyć, że jeden człowiek nie jest własnością drugiego, a to, kto kogo wybiera, rządzi się nieraz tak zawiłymi przesłankami, iż nie można porażki brać do siebie. Jeśli nie zostało się wybranym,  nie oznacza bycia kimś gorszym. Na zawód miłosny najlepszym lekiem jest kolejna miłość, której ktoś tam na pewno też szuka.
Psycholodzy zalecają w takim przypadku zerwanie kontaktów, ale jakoś nie jestem do tego przekonany, gdyż to prowadzi do konfliktu.
Ale mówię o prawdziwych uczuciach, kiedy ktoś po prostu bardzo polubi, z jakiegokolwiek powodu. Nie za bardzo mam koncepcję, co zrobić z kimś prymitywnym, o obsesji wyłącznie na tle seksualnym. Jakoś nie wierzę w taką obsesję - to jak z samochodami. Są prawdziwe cacka (Ferrari, Lamborghini, Aston Martin). Kiedy widzi się takie na ulicy, można podziwiać, można pomarzyć o posiadaniu. Ale są różne marki, różne modele, każdy nieco inny i każdy doskonały. Chyba, że to zaburzenie na tle psychiatrycznym - musi być ta osoba i nie może żadna inna. Ale raczej częściej byłaby to chęć zemsty za jakieś urojone krzywdy, wtedy powinna pomóc rozmowa i wzajemne wyjaśnienie sobie nieporozumień.

Przypomniał mi się dowcip o policjantach goniących złodzieja. Gonią bo widzą, że ktoś ucieka. A ucieka, bo widzi policjantów.

Podsumowując, może to nie być nękanie, ale po prostu brak życzliwości międzyludzkiej pomiędzy stronami. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważną rolę w ich życiu wywierają powiązania towarzyskie.
Może lepszy skutek od zakazywania kontaktu dałoby zakazanie wywyższania się ponad innymi? Tu tkwi sedno problemu. Z braku takowych przepisów zdarzało mi się użyć wyzwiska "nadęta ropucha".
W razie czego, współczesne telefony mają opcję blokady połączeń i wiadomości od wybranych adresatów, ale zawsze lepiej najpierw spróbować dojść do porozumienia aby niepotrzebnie nie pogłębiać konfliktu, dopiero później sięgnąć po bardziej stanowcze środki.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Owszem - rozmowa dużo daje, ale jeżeli ktoś notorycznie komuś grozi, to co da rozmowa, skoro człowiek się po prostu boi, że zostaną spełnione groźby? Albo jak komuś porywają najbliższą osobę i dostaje groźby, to jak ma porozmawiać z porywaczem?
Po części się zgadzam z tym, że rozmowa pomaga, ale nie zawsze...

Prince pisze...

Muszę powiedzieć że w dużej mierze zgadzam się z tym co autor artykułu tutaj napisał ale jednak nie w zupełności (bo np. nie wyobrażam sobie propozycji rozmowy komuś kto mi grozi bądź komuś kto zamierza mi zrobić krzywdę jeśli okoliczności potwierdzają ten zamiar).
A wracając do sedna sprawy to muszę powiedzieć że miałem nie tak dawno z tego tytułu pewną nieprzyjemną sytuację; chodzi o sprawy sercowe

Rafał M. pisze...

Faktycznie, niektórzy są niereformowalni i rozmowa nic nie daje.

A z kobietami jest jeszcze o tyle specyficzna sytuacja, że wydaje im się, iż wszyscy czytają im w myślach. Pomyślą coś i tak ma być, ale otoczenie nie ma pojęcia o co im chodzi, bo niczego nie mówią.
Poza tym są kompletnie niekoleżeńskie, próbę zaprzyjaźnienia się traktują jako zniewagę. Jak nie chcą związku, ich sprawa, ale jak mężczyzna mówi "chcę się zaprzyjaźnić", to kobieta rozumie "nie podobasz mi się". Cóż z tego, że go nie chce, ale nie zniesie, że ona się mu nie podoba.