Wyznawcy doktryny ewolucji Darwina jako niepodważalny dowód przytaczają wyspy wulkaniczne na Pacyfiku, na gdzie rzekomo występują wyłącznie zwierzęta pływające i latające oraz rośliny, których nasiona mogły zostać przywiane przez wiatr. Z reguły są to gatunki nie występujące nigdzie indziej, które wyewoluowały w tym "naturalnym laboratorium".
Kolebką teorii ewolucji są Wyspy Galapagos. Weźmy je pod lupę. Żyją tam nie umiejące pływać szczury, żmije, jaszczurki oraz skorpiony.
A także olbrzymie żółwie lądowe, ważące niemal pół tony. Być może ich miniaturowi przodkowie przypłynęli - nic z tych rzeczy. Skamieniałości tych żółwi znajduje się niemal na całym świecie, w Nebrasce, Wyoming, Francji, Indiach, Brazylii, Libanie oraz na Malcie. Są datowane na okres 55-36mln.lat temu.
Oraz legwany. Występują dwa gatunki, jeden z nich unika wody, drugi przeciwnie. Mogły wyewoluować od wspólnego przodka, analiza DNA by to potwierdzała. Ich linie rozwojowe rozdzieliły się 20mln.lat temu ("BdW", 15 lipca 1999). Bliscy krewni legwana morskiego żyli na całym świecie w czasach dinozaurów i wymarli 100mln.lat temu.
Wszystko by się zgadzało gdyby nie oficjalne datowanie wieku tych wysp, czyli co najwyżej 5mln.lat. Więc to nie nowe gatunki, lecz wymarłe gdzie indziej. Co się z nimi działo w międzyczasie, tego nikt nie wie. Naukowcy przypuszczają, że kiedy jedna część wysp wznosiła się nad wodę, drugi jej koniec opadał. W ten sposób wyspy wędrowały sobie po oceanie przez kilkadziesiąt milionów lat, a zwierzaki przeskakiwały z jednej skały na drugą. Oczywiście nie ma żadnego dowodu na wędrowanie wysp.
Żyją też sobie nietypowe jak na wybrzeża Ameryki Południowej lwy morskie. Lecz nie wyewoluowały na Galapagos, dziwnie przypominają te z Kalifornii.
Spostrzeżenia pochodzą z książek Hansa-Joachima Zillmera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz