Rozwinę wątek z poprzedniego wpisu.
Pozornie wydaje się, że nikt nie kontroluje Internetu, przez co niektóre strony mają "nieodpowiednie" treści.
Ale kontrola jest, lecz zdecentralizowana. Każda strona ma swoje zwyczaje oraz administratora posiadającego władzę absolutną, by wymusić ich przestrzeganie. Administratorzy nie tolerują jakichkolwiek odstępstw od przyjętych reguł.
Te zwyczaje mogą różnić się drastycznie w zależności od miejsca, ale każdy może znaleźć w sieci swoją niszę. Jeśli coś gdzieś nie odpowiada, nie ma sensu się irytować, tylko trzeba z tamtąd uciekać.
To jak z telewizją satelitarną z tysiącami kanałów, wystarczy przełączyć na inny.
Dla młodych ludzi sieć nie jest szkodliwa, gdyż zazwyczaj znają jej reguły. Starsi nie rozumieją, próbują przenosić ograniczenia ze świata rzeczywistego do zupełnie odmiennego wirtualnego. A w wirtualnym też jest władza, i to dyktatorska, różnica tkwi w swobodzie wyboru państwa z własnym dyktatorem oraz możliwości stworzenia nowego.
2 komentarze:
Współczesne państwa i grupy trzymające w nich władzę nie sądzę aby były za czymś takim jak całkowita wolność sieci. W miarę postępów technoligii kontrola będzie się zaostrzać. Pewne formy kontroli są już tej chwili, choć prawie niezauważalne.
dlatego nie nalezy zapominać o Folwarku Zwirzęcym Orwella i roku 1984
Lecz w Internecie każdy jest równy. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest bogaty lub ma armię, czy to mały murzynek z afrykańskiej wioski, wewnątrz sieci szanse są wyrównane. Na każde ograniczenie znajdzie się sposób.
Prześlij komentarz