W poprzednim wpisie wspomniałem, że nikt nie zna zasady działania obróbki elektroerozyjnej. Próbowałem sobie wyobrazić, co tam się dzieje i w jakieś pól godziny miałem odpowiedź. Nie wiem, co naukowcom zajęło dziesięciolecia:)
Oficjalnie tak to wygląda - jest obrabiany przedmiot (metalowy) i elektroda miedziana, do elektrody podłączone wysokie napięcie, a całość zanurzona w płynie dielektrycznym (np. nafcie - pod powierzchnią nie zapali się z powodu braku dopływu tlenu). Iskra uderza z elektrody w materiał, powodując odparowanie materiału. Elektroda powinna więc mieć wysoki ujemny potencjał.
Problem w tym, że to nie działa, trzeba do elektrody doprowadzić dodatni potencjał.
Naukowców zwiodła na manowce koncepcja prądu elektrycznego w przewodniku, który jest ruchem elektronów. A tutaj mamy do czynienia z plazmą, w niej poruszają się zarówno ładunki dodatnie jak i ujemne.
Tak to teraz wygląda:
1) Powstaje pole elektryczne pomiędzy elektrodą a obrabianym przedmiotem.
2) Zaczynają poruszać się elektrony od przedmiotu w kierunku elektrody.
3) Powstaje plazma (zjonizowany gaz) pomiędzy nimi.
4) W plazmie mogą się poruszać także ładunki dodatnie. Od elektrody odrywają się atomy miedzi, a właściwie ich dodatnie jądra (elektrony płyną w przeciwna stronę), które są przyspieszane w polu elektrycznym, uderzają w obrabiany przedmiot, dzięki dużej masie mają dużą energię i wybijają atomy z przedmiotu. Dlatego elektroda tak szybko się zużywa.
Proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz