Kontynuuję poprzedni temat. Tym razem parę słów o stereotypach dotyczących kobiet. Może się komuś przyda, gdyż mężczyźni niewiele rozumieją, lekcje religii tylko pogarszają sprawę.
Niedawno gdzieś czytałem kompletną bzdurę - że kiedy mężczyzna mówi kobiecie o miłości, chodzi mu o seks, a kiedy kobieta, o głębszy związek. Podobno udowodniły to badania, ale kompletnie nie mogę sobie wyobrazić, jak je przeprowadzono.
Otóż próba przyznania się obcej kobiecie do uczucia praktycznie zawsze kończy się nie łóżkiem, ale paniczną ucieczką. Nie uwierzy, a jak uwierzy, to będzie jeszcze gorzej.
Czyli najpierw łóżko, później związek (albo odwrotnie, zależy od przypadku), a dopiero w następnej kolejności można coś tam się kobiecie przyznać do uczuć. Nigdy wcześniej, lepiej ugryźć się w język. Z kobietą trzeba powoli, ma to związek z fizjologią.
Tutaj kryje się też pewien błąd, często powielany przez kobiety. Mogą uznać zakochanego w sobie mężczyznę za podrywacza, gdyż uważają, że tak samo zachowuje się także wobec innych kobiet. Więc wybierają kogoś, komu tylko tak sobie na nich zależy, bo robi wrażenie "porządnego". Zazwyczaj kończy się na tym, że taki żłopie piwsko i ogląda mecze w telewizji, a kobieta odkrywa swoje potrzeby, lecz go nic nie rusza.
Więc rada dla kobiet - jak jest napalony, to dobrze, będzie z niego więcej frajdy. Choć lepiej zawczasu jakoś się upewnić, czy tak samo nie traktuje innych kobiet.
Zdarza się, że mężczyźnie spodoba się w tej jednej kobiecie jakaś cecha lub zestaw cech i mógłby z nią spędzić całe życie, jakaś taka sympatyczna się wyda. Rzadko bo rzadko, ale jednak.
Wbrew temu co kobiety sądzą, pociąg u mężczyzn nie wynika z ich przedmiotowego traktowania. Przedmiotowe traktowanie innych ludzi to kwestia zupełnie niezależna od seksualności, świadczy raczej o skłonnościach psychopatycznych (ok. 5% społeczeństwa). Ostatnio coraz częściej to też skutek oglądania filmów pornograficznych o banalnych scenariuszach, przez które mężczyźni nie zdają sobie sprawy, jak dużą rolę w seksualności kobiecej odgrywa psychika, zmysłowość. To nie tylko pobudzanie jakiegoś organu, ale całego ciała i umysłu.
Już kilkadziesiąt lat temu odkryto, że kobiety też mają swoje potrzeby. Wcześniej, od czasów średniowiecza uważano, że nie, tylko diabeł kobietę opętał by mężczyznę przywieść do grzechu. Bo seksualność kobieca jest inna od męskiej, stąd trudności w zrozumieniu.
Kobieta długo się rozkręca, a jak już rozkręci, to też długo hamuje. Potrzeba czasu, stąd zazwyczaj unikanie przypadkowych kontaktów. Niechęć do "szybkich numerków" nie wynika z jakiś potrzeb uczuciowych, ale z fizjologii. Tylko potrzebują więcej czasu. Tak naprawdę kobiety uwielbiają się kochać, sprawia im to dużo więcej przyjemności niż mężczyznom. Coraz częściej są skłonne do seksu bez zobowiązań, więc lepiej nie okłamywać ich co do intencji. Wbrew pozorom o stały związek trudniej, gdyż wtedy są bardziej wybredne w doborze partnerów.
Mają też ciało przystosowane do długotrwałej przyjemności. Im więcej ma, tym więcej chce. Rekord w Księdze Guinnessa to ponad setka kochanków pod rząd. Natomiast mężczyźni to krótkodystansowcy, przy drugiej już nie wyrabiają.
W dodatku praktycznie całe ciało kobiety może dostarczać jej przyjemność, dosłownie każdy zakamarek, ale to cecha indywidualna, zmienna losowa, wymaga długotrwałego odkrywania co i jak w konkretnym przypadku.
Zasada w łóżku jest taka, że wszytko można, ale nic na siłę, są różne indywidualne preferencje i należy to uszanować.
Powyższe stwierdzenia nie zawsze się sprawdzają. Najczęściej wynika to z kościelnego poczucia winy wpajanego kobietom. Mogą mieć różne blokady psychiczne, gdyż były nauczane ignorować swoje potrzeby. Kobiety mogą mieć też fobie nabyte, wynikające z dotychczasowych nieudanych kontaktów z mężczyznami nierozumiejącymi ich potrzeb.
Bardzo często też (>40%) wymagają uczucia i potrzebują zaufania, gdyż po prostu wstydzą się czegoś w swoim ciele i obawiają się kompromitacji.
Wbrew temu co kobietom się wydaje, potrzebują w mężczyźnie oparcia. Wybiorą nawet chama i prostaka, zniechęca je tylko tchórzostwo i brak higieny osobistej.
Inną potrzebą jest doświadczanie emocji, nie tylko tych pozytywnych, ale całej harmonii. Kiedy wszytko jest dobrze, to coś im tam brakuje. Dlatego tak niechętnie opuszczają pijaków, którzy je biją (poza przypadkami maltretowania). Oczywiście bić nie wolno, pod żadnym pozorem. Ale częstym błędem mężczyzn jest słuchanie poleceń swoich żon. Należy brać pod uwagę zdanie kobiety i je uszanować, do niczego nie zmuszać, ale ostateczną decyzję to powinien podejmować mężczyzna. Kobieta pozłości się i sobie powrzeszczy, ale w takim przypadku nie wolno ustępować (nieświadomie w ten sposób wypróbowują mężczyzn), ostatecznie jej przejdzie i można przytulić, dopiero wtedy porozmawiać.
Częstym stereotypem wśród kobiet jest ten, że mężczyźni nadmiernie myślą o seksie. Tak naprawdę nie mają wielkich potrzeb, praktycznie nigdy nie opowiadają o tym we własnym gronie. Mężczyźni nie są bardziej poligamistami od kobiet, fizjologia im na to nie pozwala, ograniczenia zdolności produkcyjnych. To raczej kwestia kulturowa.
W seksualności nie ma nic złego ani grzesznego, to jedna z czynności organizmu, obok jedzenia czy spania.
Cóż jeszcze dodać.
Może kwestia zdrad. Należy zrozumieć, że jeden człowiek nie może być własnością drugiego (właśnie przypieczętowaniu własności służy tradycyjna instytucja małżeństwa, w niektórych krajach nawet nie ma rozwodów). A długotrwale zaniedbywana kobieta może w końcu nie wytrzymać, to jakby komuś odmawiać jedzenia. W odróżnieniu od mężczyzny sama sobie nie zawsze poradzi, gdyż to nie skupia się tylko w jednym miejscu ciała.
Każdy związek to też kwestia indywidualnych ustaleń, których należy się trzymać. Nie ma jednego wspólnego dla wszystkich schematu szczęścia. Jedni wolą być tylko ze sobą, inni wielokąty itp., kwestia gustu. Ale nie wolno kłamać, najgorsze to utrata zaufania, ciężko odrobić.
Jak trzeba się rozstać, to trudno. Ale też nie można siebie nawzajem obwiniać, lepiej rozejść się w przyjaźni. Szkoda całkiem przekreślać dotychczasowej znajomości, bo wiele pozytywnego też łączyło. Rozdrapywanie ran prowadzi donikąd. Na nieudaną miłość najlepszym lekarstwem jest nie myśleć o tym, tylko poszukać sobie kogoś innego. Ktoś tam też jest samotny i kogoś szuka, lepiej nie przegapić okazji. Tak to bywa w życiu, coś się traci, ale w zamian można coś zyskać. To próby zatrzymania zmian prowadzą do nieszczęść.
Wbrew temu co twierdzą przeciwnicy rozwodów, to nie rozstanie rodziców szkodzi dzieciom, ale przepychanki, kłótnie i awantury, brak wzajemnego szacunku, a dziecko jest w centrum tego konfliktu. Przecież dziecko nadal ma rodziców, tylko z jakiś powodów, których nie można przed dzieckiem ukrywać aby nie myślało, że to jego wina, nie mogą być już dłużej ze sobą.
Jak dotąd tyle udało mi się wybadać, może ktoś coś jeszcze doda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz