Jeśli stoimy na powierzchni ziemi, to widzimy jak samochód rusza, przyspiesza i oddala się. My niczego nie doświadczymy.
Jeśli jesteśmy w samochodzie, to widzimy, jak świat za oknem zaczyna się poruszać w tył. Można przyjąć, że to samochód jest punktem odniesienia. Tylko coś tu nie pasuje - to my w samochodzie doświadczamy przeciążeń, więc wiemy, że się poruszamy.
Nie bardzo rozumiałem naturę tego zjawiska, dlaczego siedząc w samochodzie nie widzimy, jak przechodnie pod wpływem przeciążenia przewracają się.
Jak od czasów Newtona wiadomo, każdy układ inercjalny jest dobry, nie ma preferowanego przez naturę. Można sobie wybrać taki, jaki pasuje, np. ułatwia obliczenia. Z nieinercjalnymi jest trochę bardziej skomplikowana sytuacja.
Można za układ odniesienia przyjąć Ziemię, wtedy Słońce, planety i gwiazdy krążą woków niej (po dosyć skomplikowanych orbitach).
Można za układ odniesienia przyjąć Słońce, wtedy to Ziemia i planety krążą wokół niego (po łatwiejszych do matematycznego opisania orbitach).
Wyobraźmy sobie uproszczony Wszechświat, w którym nic nie ma, prócz próżni i dwóch oddalających się statków z prędkością 0,9 prędkości światła, ruch jednostajny prostoliniowy. Nie ma innego układu odniesienia, więc możemy wybrać dowolny.
Jeśli spojrzymy ze statku A na statek B, będzie się oddalał z prędkością 0,9C, wystąpią na nim pozorne efekty relatywistyczne (tak jak istnieją "siły pozorne" w mechanice), czas się wydłuży, masa wzrośnie.
Jeśli spojrzymy ze statku B na statek A, sytuacja będzie analogiczna, to A się oddala, to na nim wystąpią efekty relatywistyczne.
Jeden ze statków zaczyna wykonywać manewry. Dlaczego przeciążenia wystąpią w nim, nie w drugim statku, skoro nie ma innych punktów odniesienia???
Podejrzewam, że winien jest PUNKT PRZYŁOŻENIA SIŁY przyspieszającej. Jeśli jest przyłożona siła do samochodu, to przekształcona energia powoduje przeciążenia. Analogicznie w samolocie myśliwskim, to siła jest przyłożona do samolotu i wciska pilota w fotel.
Zderzak Łągiewki wykazuje, że tą siłę możemy skierować na inny obiekt, np. wirującą masę lub wyrzucaną kulkę, wtedy nie doznamy przeciążeń podczas zwalniania.
Kluczowy w rozróżnianiu układu inercjalnego, w którym nie ma przeciążeń, od nieinercjalnego, w którym istnieje przyspieszenie, jest właśnie PUNKT PRZYŁOŻENIA SIŁY.
W przypadku pojazdu latającego z napędem elektromagnetycznym, siła napędzająca nie musi być przyłożona do kadłuba, może do świata zewnętrznego (!).
Czyli pojazd znajduje się w swoim własnym inercjalnym układzie odniesienia, nie doświadcza żadnych przeciążeń. To świat zewnętrzny się porusza. Pędnik elektromagnetyczny przyspiesza świat zewnętrzny, gdyż punkt przyłożenia siły jest do niego podczepiony, nie do statku.
Kiedy stoimy na powierzchni ziemi, na widok manewrującego statku nie przewrócimy się. Lecz tylko z powodu różnicy mas. Ta sama siła, przyłożona do kadłuba statku, nada mu ogromne przyspieszenie. Natomiast świat zewnętrzny ma o wiele większą masę od masy statku, więc jego przyspieszenie, którego doznamy, będzie niemierzalne, praktycznie zerowe. Ta siła rozłoży się na ogromną masę całego Wszechświata.
Jest jedna siła F wytwarzana przez pędnik statku.
Jeśli jest przyłożona do świata zewnętrznego, to doznaje on przyspieszenia a=F/m, gdzie m to masa świata zewnętrznego, w praktyce zbliżona do nieskończoności, więc przyspieszenie jest praktycznie zerowe.
Na zasadzie akcji i reakcji, statek podlega przyspieszeniu a'=F/m', gdzie m' jest masą statku. Jest ona niewielka, więc przyspieszenie ogromne. I... brak przeciążeń (!).
--- dodano 18 października 2009 ---
Miałbym ważną uwagę dla pilotów, szczególnie samolotów wojskowych. Gdyby kiedykolwiek zauważyli dziwny pojazd latający, nie posiadający skrzydeł ani dysz rakietowych i wykonujący manewry pozornie przeczące prawom fizyki, to pod żadnym pozorem nie powinni zbliżać się do niego!
Taki pojazd znajduje się we własnym inercjalnym układzie odniesienia, co oznacza, że wszelkie obiekty znajdujące się poza nim są w układzie nieinercjalnym. W efekcie działające przeciążenia mogą rozerwać nadlatujący samolot. A potem będzie na załogę obiektu, że niby dysponuje jakąś superbronią i ma wrogie zamiary:)
--- dodano 19 października 2009 ---
Gdyby kiedykolwiek doszło do powyższej sytuacji, świat nigdy by się o niej nie dowiedział. Rozumowanie wojskowych, służb bezpieczeństwa oraz polityków jest proste - uważają ludzi za skończonych idiotów, którzy na wieść o potencjalnym niebezpieczeństwie wpadną w panikę. Ludzie niby zaczną wrzeszczeć, biegać bez sensu oraz tratować się nawzajem. Lecz jak ludzie się faktycznie się zachowają, to sam Czytelnik na swoim przykładzie zobaczy.
1 komentarz:
Rozumowanie wojskowych, służb bezpieczeństwa oraz polityków jest proste - uważają ludzi za skończonych idiotów...
Nie tylko, po prostu za pożytecznych idiotów których należy skubać coraz bardziej z dochodów. A najlepiuej żeby zostali niewolnikami rat na 50 lat.
Prześlij komentarz