Dzisiaj w radioodbiorniku usłyszałem wypowiedź pewnego astronoma, że podróże poza nasz układ planetarny nie będą nigdy możliwie z racji odległości itp.
Przeanalizujmy wątek logicznie, bo ktoś tu ma z tym problem:)
1) Kwestia komunikacji międzygwiezdnej. Fale elektromagnetyczne są zbyt powolne. To się zgadza. Więc są dwa rozwiązania, można albo pogodzić się z tą niemożliwością, popaść w marazm i marudzić, że nigdy się nie uda, albo podejść konstruktywnie do problemu. Jeśli fale radiowe mają jakieś tam ograniczenie, to trzeba zrezygnować z ich stosowania i poszukać innego wyjścia. Trudno je znaleźć, gdy się nie szuka. Jeśli jakaś tam teoria sprzed stulecia czegoś zabrania, to zawsze można zmienić teorię, gdyż każda jest tylko subiektywnym tworem umysłu.
Może są szybsze cząstki lub fale? Można pójść jeszcze dalej, zrezygnować z nośnika informacji. Sama informacja, bez fizycznej energii, jest tworem abstrakcyjnym, więc nie podlega ograniczeniom prędkości. To jak z tymi sprzężonymi elektronami, gdy coś się z jednym dzieje, to drugi natychmiast reaguje, niezależnie od odległości.
2) Kwestia konstrukcji statków. Są dwie możliwości napędu, choć wykorzystuje się tylko jeden. Jest nim napęd chemiczny, działający na zasadzie odrzutu czy też eksplozji. Na pierwszy rzut oka ma on wadę dyskwalifikującą - ograniczenia w ilości zabieranego paliwa. To jak ze statkiem morskim, który płynie dotąd, aż mu się paliwo skończy. Albo balon z otworem, który leci aż wyczerpie mu się powietrze pod ciśnieniem.
Drugą możliwością jest napęd elektromagnetyczny, ma tę zaletę, że materiał pędny nigdy mu się nie wyczerpie. Jest jak nadajnik radiowy, wysyła fale dopóki ma zapewniony dostęp energii. Albo analogia ze statkiem z silnikami elektrycznymi - paliwo się nie skończy, jedynie może się wyczerpać źródło energii. Zbiornik paliwa a źródło energii to zupełnie różne rzeczy, zbiorniki mają pojemność.
Ten drugi sposób ma chwilowo dwa ograniczenia, takie jak znalezienie sposobu zaprzęgnięcia pól elektromagnetycznych do napędu oraz budowa źródła energii. Choć na razie nie bardzo wiadomo jak to zrobić, ale przynajmniej wiadomo, w jakim kierunku prowadzić poszukiwania. A to już coś.
Jakoś naukowcy przez blisko pół wieku nie wiedzieli, co zrobić z odkrytymi falami elektromagnetycznymi, traktowali je jako ciekawostkę przyrodniczą, bez szans na praktyczne zastosowania. Najczulszy detektor, jaki znano, czyli koherer, miał bardzo słabe parametry i wymagał regeneracji po każdym załączeniu się (znaczy się, trzeba go było postukać). Dopiero uśmialiby się, gdyby ktoś im opowiedział o urządzeniu wielkości małej paczki papierosów, przez które można by idąc ulicą rozmawiać z inną osobą na innym kontynencie, w dodatku widzieć ją. Gdzie w czymś takim zmieścić koherer, iskrownik nadawczy, kilkudziesięciometrową antenę i akumulator ołowiowy.
Jeszcze jedno wiadomo o napędzie elektromagnetycznym, choć strach o tym pisać. Statek musi mieć kształt... dysku. To wynika z rozkładu energii na powierzchni kadłuba oraz naprężeń konstrukcji.
Na koniec wypadałoby mi wystosować apel do pisarzy oraz twórców filmów science-fiction, by nadawali przedstawianym statkom kosmicznym prawidłowy kształt. Rozumiem, że to fikcja, ale niech ma choć trochę realizmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz