Każdy słyszał legendę o Mikołaju Koperniku, który swoją teorią heliocentryczną "wstrzymał Słońce i ruszył Ziemię".
Proponuję przetestować jakiegokolwiek nauczyciela, dając mu wybór poprawnej z dwóch możliwości:
1) Ziemia krąży wokół Słońca.
2) Słońce krąży wokół Ziemi.
Która ewentualność jest prawdą?
Każdy bez wahania odpowie, że pierwsza.
Paradoks w tym, że formalnie obydwie są prawdziwe (!).
Otóż tak się jakoś składa, że Wszechświat nie ma centrum. Czyli nie ma jednego punktu odniesienia. By opisać jakikolwiek ruch, musimy to zrobić względem czegoś, wybrać układ współrzędnych. Możemy to zrobić absolutnie dowolnie, jak nam pasuje. Możemy Słońce uznać za punkt odniesienia, możemy też Ziemię, albo centrum galaktyki. Lecz opisywanie ruchu Słońca, planet i gwiazd względem Ziemi jest po prostu niewygodne z matematycznego punktu widzenia, bardzo komplikuje obliczenia.
Ruch Ziemi opisujemy jako podróż wokół Słońca, ruch człowieka na powierzchni Ziemi względem tej powierzchni, to po prostu wygodne i praktyczne. Ale ten sam ruch możemy opisać względem osi obrotu planety, wtedy okaże się, że siedząc pędzimy szybciej niż dźwięk w powietrzu, możemy też względem Słońca i czegokolwiek innego.
Rewolucja w poglądach Kopernika, a później Galileusza, polegała na czymś zupełnie innym, co przeraziło Inkwizycję.
Dotychczas obowiązywała nieco zmodyfikowana koncepcja Arystotelesa, w której Ziemia stanowi centrum Wszechświata i otoczona jest sferami, na których Bóg umieścił Księżyc, Słońce, planety i gwiazdy. Zewnętrzną sferą było Niebo, na jej powierzchni mieszkali aniołowie i Bóg. Jeśli ten obraz miałby się okazać nieprawdziwy, to gdzie był dom aniołów? Oznaczałoby to, że... Bóg nie istnieje.
Współczesne chrześcijańskie wyobrażenie zaświatów powstało stosunkowo niedawno. Według wcześniejszych dogmatów Jezus i Jego matka Maryja trafili do Nieba wraz z fizycznymi ciałami. To byłoby raczej trudne, gdyby Niebo nie było fizycznie istniejącym miejscem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz