sobota, 20 sierpnia 2011

Rozwianie mitów dotyczących powstawania wynalazków

Spotkałem się z paroma opiniami, że wynalazki powstają w celu ułatwienia pracy ludzi lub w wyniku walki o przetrwanie, więc zaprzestanie przymuszania ludzi do pracy spowoduje zatrzymanie rozwoju. To całkowicie błędne rozumowanie, jest zupełnie przeciwnie.

Ktoś, kto ciężko pracuje, raczej nie wynajdzie sposobu ułatwienia sobie pracy. Po pierwsze dlatego, że nie jest wynalazcą, konstruktorem, tylko zwykłym wyrobnikiem. Wykonuje daną czynność w sposób, w jaki został tego nauczony, jak robili jego ojcowie, dziadowie i jak będą wykonywać potomkowie, jak mu szef każe. Natomiast tworzenie wynalazków zawsze wymaga zdobycia wiedzy technicznej i umiejętności zastosowania jej w praktyce, a także kreatywnego myślenia. Gdyby jednak wynalazł coś, co ułatwia mu pracę, to w gospodarce kapitałowej nigdy w życiu do tego by się nie przyznał. Nawet prosty robotnik nie jest na tyle głupi, by pójść do szefa i mu powiedzieć: "moją pracę łatwo zautomatyzować, wtedy będzie można mnie zwolnić". Gospodarka kapitałowa ma raczej tendencję do mnożenia bezsensownej pracy, jak ktoś nie ma nic do roboty albo mu się nie chce to udaje, że coś robi, aby zatrzymać pracę i źródło dochodu. To jedno wielkie pozoranctwo.
Teraz z zewnątrz przychodzi jakiś wynalazca i widzi, że ową pracę można ułatwić, wykonać mniejszym nakładem sił i czasu. Pracownicy najchętniej by go rozszarpali za coś takiego.

Drugim mitem jest rozwój techniki podczas wojen. Może i były takie przypadki, ale nie przypominam sobie, aby żołnierz kryjący się w okopie przed ostrzałem wroga w wyrachowany sposób wymyślił nową broń, przechylającą szalę zwycięstwa. Nawet jakby wymyślił, to i tak nie miałby komu o tym powiedzieć, gdyż jego bezpośredni przełożony to człowiek z dolnych szczebli wojskowej hierarchii i nie doceniłby pomysłu, raczej kazałby mu szorować kible za próbę wymigania się od biegania z karabinem.
Nawet na samym szczycie wojskowych władz są przecież żołnierze, nie intelektualiści. Podczas I Wojny Światowej Wielka Brytania wysłała na front również inżynierów i naukowców. Niemcy dysponowały nową straszliwą bronią, czyli łodziami podwodnymi, przed którymi okręty wojenne były bezradne. Zebrała się Admiralicja i szukała sposobu na zaradzenie problemowi. Najlepsze co wymyślili, to wysyłanie kowali łodziami motorowymi, by walili młotami w wystające peryskopy łodzi podwodnych. Wtedy taka oślepiona łódź podwodna nie będzie mogła dokonać ataku torpedowego, a gdyby się wynurzyła to łatwo ją zaatakować w konwencjonalny sposób. Na szczęście nie wszyscy naukowcy byli na froncie, niektórym nie pozwalał na to podeszły wiek, więc zaproponowali lepsze rozwiązania. Od tego czasu nie wysyła się inżynierów do walki na froncie, czyli nie są zmuszani do kombinowania w celu przeżycia. Nawet jak swoi przegrają, to i tak inżynierowie znajdą pracę u zwycięzcy, jak to się stało z konstruktorami z hitlerowskich Niemiec.
Teraz może wyjaśnię, dlaczego wojenne wynalazki nie są zbyt innowacyjne. Tworzą je ludzie z hierarchii naukowej, a aby piąć się po jej szczeblach jednak wymagany jest pewien konformizm, schematyczność. Naukowiec musi być "poważny", błędy mogą zniszczyć jego karierę. Jednak ci ludzie dysponują sporą wiedzą, więc mogą zaadoptować znane już sobie rozwiązania do nowych wojennych warunków. Charakterystyczną cechą naukowców jest niechęć do ryzyka i zabieranie się za rzeczy, które muszą się udać (czasami jednak nie chcą się udać, jak leczenie nowotworów, sztuczna inteligencja i pozyskiwanie energii z syntezy jądrowej, ale dla naukowców to nawet lepiej, bo mają zapewnione posady na dłuższy czas, gdyby znaleźli rozwiązanie wtedy musieliby poszukać sobie nowej dziedziny badań, często gorzej płatnej).
Zdarzają się innowacyjne wynalazki wojskowe, ale powstają one w czasie pokoju. Po prostu ktoś ma pomysł i prezentuje go wojsku, wojsko stwierdza przydatność i utajnia wynalazek. Ale to rzadkość, większość techniki trafia do wojska z powodu dawania łapówek komu trzeba przez producentów.

Prawdziwie innowacyjne wynalazki z reguły są tworzone przez pasjonatów. Dlaczego to robią, tego nikt nie wie, nawet oni sami. To takie hobby, jak zbieranie znaczków czy budowanie modeli.
Wynalazki powstają na dwa sposoby. Pierwszy to olśnienie - wynalazca widząc coś stwierdza, że można to zrobić lepiej, inaczej, albo zaadoptować rozwiązanie w innej dziedzinie. Drugi - jakieś przeczucie, że można coś zrobić, chociaż nikomu wcześniej się to nie udawało. Ten drugi sposób jest bardzo rzadki u naukowców, gdyż wymaga nakładu pracy bez gwarancji powodzenia. Można stracić czas, pieniądze (w dodatku własne, nikt inny nie sfinansuje czegoś tak ryzykownego), a w razie porażki narazić się na śmieszność.

Kiedy już powstanie wynalazek, dopiero wtedy zaczynają się schody. W najlepszym przypadku absolutnie nikogo to nie będzie obchodzić, w najgorszym można narazić się na agresję.
Przemysł jest zainteresowany tylko wtedy, kiedy wynalazek dotyczy zmniejszenia kosztów produkcji. Jeśli jednak to zupełnie nowy produkt, wtedy wszyscy zatrzaskują drzwi. Nikt nie lubi rewolucji na rynku, wszyscy zadowalają się własnym kawałkiem tortu, rzeczami banalnymi i powszechnie znanymi, które się dobrze się sprzedają. Czegoś nowego klienci nie znają, to oznacza ogromne nakłady na promocję bez pewności powodzenia (np. tablety są w sprzedaży przynajmniej od połowy lat dziewięćdziesiątych, ale dopiero teraz Apple się udało odnieść sukces, gdy wszyscy się oswoili z ideą). Nowy produkt może również zagrozić już istniejącej produkcji, a jej uruchomienie wiązało się z kosztami, które muszą się zwrócić.

Wynalazcy też mają dosyć idealistyczne podejście, ich pomysł musi być perfekcyjnie dopracowany, a to nie na rękę przemysłowi. Otóż produkt ma być tak zaprojektowany, aby się zużywał lub psuł bez możliwości naprawy, lub generował zyski z późniejszego serwisu (np. samochody, profesjonalny sprzęt) czy materiałów eksploatacyjnych (aparaty fotograficzne produkowano by sprzedawać do nich klisze, konsole do gier produkuje się by sprzedawać gry, drukarki produkuje się by sprzedawać tusze itd.). Dopracowany produkt to też trudność w jego zastąpieniu czymś pozornie "nowszym", a więc nakręcania sprzedaży pomimo sprawności starszego modelu.

Czasem jednak wynalazcy są uparci i zakładają własne firmy. Jeśli pomysł ma jakieś szanse, taka firma zostaje zakupiona przez wielką korporację. To nie korporacje z ich niebotycznym budżetem tworzą innowacje, one po prostu masowo kupują małe firmy tworzone przez garażowych wynalazców. Czasem po to, by zamknąć swoją potencjalną konkurencję, czasem by wprowadzić nowy produkt. Takich zakupów korporacja dokonuje dziesiątki rocznie, jeśli jeden na sto pomysłów odniesie rynkowy sukces to się opłaci.

---dodane---
Może opowiem jak to było z moimi pomysłami opisanymi na tym blogu. Nie motywował mnie strach ani chciwość.
W przypadku napędu elektromagnetycznego maszyn latających kierowało mnie przeczucie, że jednak da się wykorzystać pola elektromagnetyczne, chociaż zupełnie nic na to nie wskazywało. Po prostu interesuję się radiem, więc fale radiowe wydają mi się ważne, a stosowane współcześnie napędy mechaniczne (w tym rakietowy) są takie jakieś nieeleganckie. W poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek latami przeszukiwałem wszelką dostępną literaturę, od czasów starożytnych po współczesne, także literaturę science-fiction. Bardziej to zaszkodziło niż pomogło, zazwyczaj sprowadzało na manowce. Aż w końcu udało się znaleźć rozwiązanie.
Z kolei urządzenia do komunikacji wiązały się z ograniczeniami fal radiowych. Szukałem czegoś więcej, jakiegoś zjawiska umożliwiającego komunikację na dowolną odległość. Nie przyjmowałem do wiadomości, że to nigdy nie będzie możliwe. Aż natknąłem się na książki o radiestezji, natrafiłem na ślady opisów tych fal.
Tak mi się jakoś wydawało, że byłoby dziwne, gdyby Wszechświat miał niemożliwe do pokonania bariery w podróżach i komunikacji z odległymi gwiazdami, by była jakaś granica rozwoju techniki do której właśnie dochodzimy i nie dałoby się jej obejść.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

to co piszesz to jedna wielka bzdura, nie poparta zadnymi przykladami z historii, puste domniemania. poza tym masz negatywny stosunek do "prostego ludu", ze ctak powiem, uwazajac ich za idiotow. oni tez tworzyli wynalazki, poszukaj w historii. pewnie przez przypadek udalo sie tobie skonczyc "jakas" szkole, i teraz zgrywasz pawiana uwazajac sie za inteligenta. lepiej obalanie mitow pozostaw osobom majacy wiecej wiedzy na ten temat, bo jeszcze namacisz komus niepotrzebnie w glowie tymi bzdurami.