środa, 17 sierpnia 2011

Cywilizacja przyszłości

Ostatnio światowy system monetarny jest coraz bardziej rozchwiany. Islandia zbankrutowała, Grecja i kilka innych państw europejskich są blisko, podobnie jak Stany Zjednoczone. Wszystko wskazuje na to, że będzie coraz gorzej, coraz większe wahania, gdyż nie ma możliwości poprawy. Jeśli nie pozwoli się temu upaść, doprowadzi to do zamieszek i wojen.

Bardzo ciekawą wizję społeczeństwa bez pracy i pieniędzy przedstawił Jacque Fresco:

Mało kto rozumie o co tu chodzi, w Internecie roi się od bzdurnych komentarzy (m.in. mylących gospodarkę opartą na zasobach z komunizmem), więc może postaram się jakoś to wytłumaczyć. Nie będzie mi łatwo, gdyż ludzie z reguły nie znają takiej organizacji świata, więc nie mają punktu odniesienia.

Na początek należałoby zapomnieć o politykach, w takim świecie nie są oni już nikomu do niczego potrzebni. Do rozwiązania problemów ludzi potrzeba naukowej wiedzy oraz technologii, nie zaś jakiejkolwiek ideologii. Politycy tylko pozorują swoje działania, wydając mnóstwo bezsensownych przepisów, niczego innego nie potrafią. Podobnie zresztą czynią religie.
Wyobraźmy sobie populację ludzi, która nagle znalazła się na bezludnej wyspie. Musi jakoś przetrwać. Ale w tym nie pomoże żaden polityk, kapłan i żadna ideologia, potrzeba im inżyniera, który zaprojektuje domy i całą osadę, wodociągi, system nawadniania pól uprawnych itd.
Czyli oszacuje dostępne zasoby i przedstawi rozwiązanie. To jest właśnie sednem gospodarki opartej na zasobach.

Ludzie do swojego przeżycia potrzebują niewiele - jakiegoś mieszkania, wody i żywności. Kiedyś musieli na to harować w polu całe dnie, jednak dzięki współczesnej nauce i technice zaspokojenie takich potrzeb jest czymś banalnym. Zupełnie za darmo. Celowo nie robi się tego, by ludzi zniewalać długami i ich kontrolować. Gdyby Stany Zjednoczone wydawały pieniądze nie na zbrojenia, ale na mieszkania, żywność oraz opiekę medyczną, to wszyscy ich obywatele mieliby to zupełnie za darmo i jeszcze by zostało pieniędzy. Ale wtedy nikt nie brałby kredytu na zakup mieszkania, spłacanego później przez kilkadziesiąt lat, więc system monetarny by upadł (opiera się na długu). Trudno też byłoby politykom kontrolować ludzi, którzy nie boją się o swoje przetrwanie.
W niektórych państwach funduje się mieszkańcom domy oraz opiekę medyczną. Sułtan Brunei Hassanal Bolkiah jest przez to ubóstwiany przez swoich poddanych, nikomu nie przeszkadza brak demokracji. W Libii Muammar al-Kaddafi też tak robił, ale posunął się za daleko i chciał stworzyć ogólnoafrykańską walutę mającą pokrycie w złocie (czyli niemożliwą do spekulacji przez banki), dlatego rozpętała się na niego nagonka (większość informacji w mediach to kłamstwa, wiem to od Libijczyków).

Jak już wspomniałem, z technicznego punktu widzenia nie ma żadnego problemu aby budować miasta, które zaspokoją podstawowe potrzeby mieszkańców (mieszkanie z podstawowym wyposażeniem, woda, żywność, elektryczność) zupełnie za darmo. Minimalnym wysiłkiem, niemal wyłącznie dzięki pracy maszyn. Potrzebna byłaby jedynie wąska grupka ludzi, potrafiąca te maszyny konserwować, ale nie mieliby zbyt dużo do roboty. Za swoją pracę zapewne dostaliby jakieś przywileje, np. większe mieszkania w centrum miasta, pierwsze miejsca w teatrach itp. Ale nie byłaby to "władza" w obecnym rozumieniu tego słowa, zamiast rządzenia ich obowiązkiem byłaby opieka nad własną społecznością oraz reprezentowanie jej na zewnątrz. To byłaby intelektualna elita, nie polityczna czy majątkowa.

Należy rozróżnić technikę stosowaną współcześnie od używanej przez taką cywilizację. Otóż obecnie produkty tak się projektuje, by były zawodne, niemożliwe do naprawy i szybko wymieniane na nowe, inaczej producent nie ma zapewnionego ciągłego zysku (Czemu lodówka działa 10 lat, skoro nie ma zużywających się części mechanicznych? To nie inżynier nie potrafi zaprojektować lepszej, to pracodawca mu na to nie pozwoli). Gdyby zysk nie był motywacją, zasada projektowania jest zupełnie inna - modułowa budowa z łatwością wymiany zużywających się lub awaryjnych podzespołów. Urządzenia działałyby dziesiątki, setki lat, więc zapotrzebowanie na nowe byłoby minimalne.
Jednocześnie znacznie zmniejszyłaby się liczba dostępnych modeli sprzętu. Współcześnie setki modeli telewizorów, telefonów komórkowych i komputerów na półkach sklepowych to tylko i wyłącznie zabieg marketingowy (tzw. "mącipole"), aby klient nie mógł porównać ich ze sobą i wybrał kierując się świadomością marki, reklamą. Apple ma po dwa modele każdego produktu i klienci nie narzekają na brak wyboru, Nokia miała kilkadziesiąt modeli i teraz jest na skraju bankructwa, bo klienci się gubią w ofercie.

Kiedy potrzeby fizjologiczne wszystkich mieszkańców są już zaspokojone, pojawiają się inne, w tym potrzeba samorealizacji. W takich miastach znajdowałaby się baza danych z całą zgromadzoną wiedzą, laboratoria dla naukowców oraz warsztaty dla artystów. Też nie ma z tym technicznego problemu.
Każdy chętny mógłby dołączyć do jakiejś grupy naukowców (oczywiście zaczynając od samego dołu hierarchii jako pomocnik, później wskakiwałby na swoje miejsce po wykazaniu przydatności), artystów, sportowców, albo pójść własną drogą.

Tutaj niektórzy rozpościerają ponure wizje, że mieszkańcy pozbawieni troski o przetrwanie będą się lenić i nic nie robić. Nic bardziej mylnego!
Oczywiście będzie jakaś część, której nic się nie chce, ale to raczej świadczyłoby o problemach natury medycznej (typu depresja). Nawet balangowicze też się przydadzą, artyści lubią mieć widownię. Reszta mieszkańców jakoś próbowałaby zagospodarować swoje życie, rozwijać pasje. Nikt by ich nie ograniczał, cały potencjał cywilizacji stałby do ich dyspozycji. A na tym wszyscy by skorzystali.
Również kobiety zawsze i wszędzie są wybredne, nie wybiorą byle kogo, więc to też jakaś motywacja.

To współczesna cywilizacja ogranicza ludzi na wszelkie sposoby, uniemożliwiając im rozwój, przez co sama siebie unicestwia.
Weźmy taką szkołę (szkoły nigdy nie lubiłem, wyjaśniam już dlaczego). Ona nie służy niczemu innemu jak niszczeniu zapału dzieci, zniechęcaniu ich do jakiejkolwiek aktywności. Jeśli takie dziecko ma jakieś zainteresowania, to po nim, wpada w tryby maszynerii, która je przeżuwa i wypluwa. Dzieje się tak dlatego, że szkoła narzuca tok nauczania. Jeśli dziecko odrabia lekcje, to nie znajdzie czasu na rozwijanie zainteresowań. Więc albo musi porzucić swoje pasje, albo rozwijać pasje i zaniedbać pogoń za ocenami, a bez dobrych ocen ma zamkniętą dalszą karierę. Mógłby ktoś zauważyć, że przecież są szkoły profilowane. Nic z tego, to tak nie działa. Większość uczniów trafia do takich klas przez przypadek, program nauczania musi się do tego dostosować. Więc zainteresowane tematyką dziecko czeka miesiące i lata, aż nauczyciel z łaski swojej wreszcie zechce poruszyć interesujące zagadnienie, które do tego czasu albo jest już dobrze dziecku znane, albo nieznane z powodu odrabiania innych lekcji.
W szkole, aby dostawać dobre oceny, należy nauczyć się odpowiedzi na  najczęściej zadawane pytania. Nie można sobie pozwolić na przeczytanie książki z danej dziedziny, gdyż to nie wpłynie pozytywnie na ocenę, wręcz ją zaniży (z długiego tekstu nie pamięta się wymaganych szczegółów).

Potem praca. To pracownik musi się dostosować do pracodawcy, zapotrzebowania, nie odwrotnie. Czyli do pracy na danym stanowisku trafiają ludzie przypadkowi, na chybił trafił, którzy robią wszystko by zarobić minimalnym wysiłkiem. Pracownicy muszą ograniczać swoje zainteresowania do wąskiej dziedziny narzuconej przez daną pracę. Widać to choćby w słynnym "zmywaku" w Anglii, gdzie aby dostać pracę trzeba wręcz ukrywać swoje kwalifikacje.
W pracy nie ma miejsca na pasję, bo solidne wykonywanie obowiązków obniża efektywność, czyli zyski. Potem to źle wygląda w raportach i przy najbliższej redukcji zatrudnienia to najsolidniejsi pracownicy wylatują.
Jak pokazuje historia najgenialniejsi ludzie, którzy wyprzedzają swoje czasy żyją w nędzy, bo nie robią tego, na co  jest zapotrzebowanie.

Powracając do omawianej cywilizacji przyszłości. Trochę trudno wyobrazić zupełny sobie brak pieniędzy - czyżby każdy mógł brać co mu się podoba? Niby tak, ale...
Jeżeli ktoś czegoś potrzebuje, to idzie do magazynu i pobiera daną rzecz, potem ją zwraca, aby inni mogli skorzystać w potrzebie. Nasuwa się pokusa, aby ją sobie zatrzymać. Można, nic nie stoi na przeszkodzie, maszyny uzupełnią brakujące zapasy, tylko... po co to robić? Po pierwsze, nie ma pieniędzy, więc ta rzecz nie ma wartości. Po drugie, po co sobie zagracać mieszkanie, skoro zawsze kiedy zajdzie potrzeba można sobie wziąć z magazynu?

Podsumowując, współczesna ekonomia przedstawia zależności pomiędzy popytem a podażą. W świecie przyszłości nie będzie mieć zastosowania, ponieważ automatyzacja produkcji sprawia, że podaż jest praktycznie nieograniczona. To współczesny świat jest chory i szalony, ale ludzie nie znają innego i boją się zmian.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

skoro wszystko się kończy świat się kończy to pozostaje tylko jedno - trza się ROZMNAŻAĆ - w trosce o przetrwanie