poniedziałek, 26 grudnia 2011

Wódkolandia, czyli faktyczny ustrój w Polsce

Czytałem gdzieś, że kobiety szukają "zaradnych" mężczyzn. Zastanowiło mnie, czemu jednak znajdują jakiś głąbów? Odpowiedź na to pytanie podważyła wizerunkiem ustroju kraju.

Otóż dla odnoszenia sukcesów życiowych pierwszorzędną rolę odgrywają powiązania towarzyskie, po prostu ma się więcej potencjalnych okazji do działania. Inteligencja jest tu drugorzędna, bo bez okazji jej się nie wykorzysta.

Jednak w Polsce (i dalej na wschód) istnieje specyficzny model życia towarzyskiego - ludzie się gromadzą, by wspólnie pić wódkę i ponarzekać. Bez wódki nie mieliby w ogóle tematów do rozmów, samo narzekanie byłoby zbyt bolesne. Więc im ktoś ma większą skłonność do trunków, tym bogatsze życie towarzyskie prowadzi, czyli wyżej zajdzie.

Te wszystkie kierownicze stanowiska we władzach, urzędach, samorządach, firmach państwowych, klubach sportowych, to wszytko albo rodzina, albo kumple od kieliszka. Na samej górze drabiny społecznej są pijacy, i na samym dnie też są, ci ostatni od "elit" różną się tylko kumplami, którzy nie są w stanie im załatwić dobrze płatnej posady.

Reszta społeczeństwa dusi się między nimi. Niewiele osiąga, bo jak nie nadużywają alkoholu, to brakuje powiązań społecznych i nie mogą niczego zmienić.
To nie żaden spisek Moskwy, Berlina, Żydów, homoseksualistów i komunistów, po prostu ludzie nie potrafią się zorganizować i działać we wspólnym interesie.

Kiedyś wspominałem o idei ustroju geniokratycznego, jednak brakuje obiektywnych testów na inteligencję. Ale w specyficznych polskich warunkach można inaczej podejść do problemu odsuwania niepożądanych elementów od stołków.
Można wprowadzić absolutny zakaz spożywania alkoholu przez osoby sprawujące kierownicze funkcje w państwie. Alkomaty istnieją od dawna.
Znowu analogia z kierowcami - po pijaku nie można prowadzić samochodu, a co dopiero państwo!
Można sportowców badać na obecność dopingu, to i polityków się da. Przychodzi taki do pracy, musi dmuchnąć w alkomat. W każdej chwili, o każdej porze dnia i nocy, nawet podczas wakacji, mógłby przyjść niezapowiedziany kontroler i przeprowadzić testy na obecność w organizmie niedozwolonych substancji. Wynik pozytywny oznaczałby utratę stanowiska, ale strata niewielka, bo kandydatów na stołki nigdy nie brakuje.

Jak ktoś nie wierzy, że da się żyć bez wódki, to poniżej filmik z tegorocznych seminariów raeliańskich na Słowenii:

Na samym spotkaniu nie było ani kropli alkoholu, a co ludzie robili w pokojach, tego już nikt nie dociekał.

Brak komentarzy: