Czytam sobie coś. Typowe filozoficzne dyrdymały, że nie można udowodnić istnienia Boga, ani nieistnienia. Cóż, jak ktoś nie zna argumentów, to faktycznie dla niego kwestia jest nierozstrzygalna. A sprawa jest bardzo prosta.
Błąd ludzi polega na myleniu postrzegania rzeczywistości z obiektywną rzeczywistością. Otóż świat rzeczywisty nie jest hierarchiczny, panuje absolutna jedność i równość bytów - nic nie znika, nic się nie pojawia, wszystko ulega ciągłym przemianom. Hierarchia, podziały, to tylko wytwór ludzkiego umysłu.
Sama idea Boga zakłada hierarchiczność, istnienie jakiegoś bytu nadrzędnego. Natomiast Jezus głosił miłość, czyli jedność, od nikogo się nie odwracał, nie zważał na czyjejś miejsce w ludzkiej hierarchii. Hierarchiczność jest niebezpieczna, gdyż dzieli na lepszych i gorszych, prowadzi do konfliktów (dlatego w imieniu najwyższego Boga wybuchało tyle wojen). Jest oznaką prymitywnego umysłu, pogrążonego we własnych iluzjach.
Jakie są argumenty za istnieniem Boga? Ano, zupełnie żadne, poza samą ideą hierarchiczności bytów, a więc koniecznością istnienia bytu najwyższego. W kosmosie i w świecie przyrody nie ma absolutnie niczego, czego nie dałoby się wcześniej lub później wyjaśnić bez powoływania się na byt nadrzędny.
Jeśli sama hierarchiczność ma być argumentem na istnienie istot boskich, to równie dobrze można by było przyjąć mitologię grecką, egipską, indyjską czy skandynawską.
Jedynym argumentem pozostają święte księgi religii monoteistycznych. Problem w tym, że odnaleziono i przetłumaczono pierwowzory pism Starego Testamentu, były zapisane na sumeryjskich glinianych tabliczkach. Jahwe to Enlil, jedno z bóstw babilońskich, wiadomo to od połowy 19wieku.
Nie jest sprawa łatwa do rozstrzygnięcia, czy owe istoty, które stworzyły człowieka, faktycznie istniały. Ale to da się kiedyś udowodnić lub obalić w toku badań naukowych, o ile te istoty same wcześniej oficjalnie się nie skontaktują.
Natomiast w świecie jedności i równości nie ma miejsca na byty wyższe. Załóżmy, że jednak rzeczywistość ma budowę warstwową, na innych poziomach też egzystują jakieś istoty - czy to byłoby argumentem za ich rzekomą wyższością? A może są one sadystyczne lub obłąkane? Nic nie stoi też na przeszkodzie, poza pomysłowością, aby ludzie mogli zbudować broń i je niszczyć, albo więzić w klatkach. Jeśli owe stwory miałyby jakiekolwiek "moce mistyczne", można je rozpracować i wykorzystywać przy pomocy urządzeń technicznych, tworzyć naukowe cuda.
Cóż, moce nie świadczą o boskości, a magia to tylko niezrozumiała jeszcze technika. Na fotce kapłan Ori z serialu "Gwiezdne Wrota SG-1" (film daje do myślenia):
W takim razie czy to oznacza, że można robić co się chce, żadna etyka już nie obowiązuje? No, niezupełnie. Wiara w Boga była niezbędna wśród ciemnych jeszcze ludzi, aby zaszczepić im pewne normy postępowania. Utrata wiary w duszki wcale nie oznacza, że zachowanie się zmieni, normy cały czas pozostają, bo to zwyczajnie działa. Kto chce żyć w świecie opartym na kłamstwie, rywalizacji i walce, oprócz coraz węższej grupki prymitywów?
Tryumf sprawiedliwości nad niesprawiedliwością wynika po prostu z jedności i równości bytów, oraz zdrowego rozsądku - jeśli ktoś ciągnie do siebie to wszystkim trudniej się żyje, nawet ciągnącemu, a jeśli ludzie się dzielą, zachodzi zjawisko synergii i wszyscy mają nadmiar. Szczególnie to widać we wszystkich dobrach duchowych, czy raczej intelektualnych - jedna osoba ma myśl, druga też ma myśl, jeśli się podzielą, obydwaj mają wtedy po dwie myśli, czyli się podwoiło każdemu. Działa to też dla wszystkich dóbr niematerialnych (widać to chociażby w sieciach wymiany plików), z materialnymi jest nieco gorzej, ale dzięki automatyzacji możliwy jest również ich nadmiar.
Internet oraz doskonalenie technik kryminalistycznych sprawiają, że coraz trudniej jest ukryć jakieś niecne postępki. Jeśli ktoś nie chce ponieść konsekwencji swoich czynów, niech lepiej się zastanowi zanim je popełni.
Kto wie, może kiedyś powstaną urządzenia umożliwiające oglądanie obrazów z przeszłości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz