Święty graal fizyki. Ponoć ma umożliwić zbudowanie niezwykłych pojazdów, kiedy tylko da się ją opanować. To mrzonka, nawet jeśli takie zjawisko istnieje, jest nieprzydatne. Ciąg silnika gwałtownie by malał wraz z wysokością, nie dałoby się kontrolować toru lotu. Ale jest alternatywa.
Amerykański fizyk Townsend T. Brown w latach 20-tych XX wieku odkrył zjawisko elektrograwitacji. Chodzi o powstającą niewielką siłę próbującą przesunąć naładowany kondensator w kierunku dodatniej okładki.
Wyniki badań publikował także zespół naukowców pod kierownictwem R.G. Worcestera i J. Longhursta, poza tym w literaturze panuje grobowa cisza. To jeden z wielu przykładów utajniania odkryć naukowych, trzymania ludzkości w niewiedzy, w imię polityki i wojny.
Korporacja Lockheed Martin prowadzi tajne badania nad zastosowaniem elektrograwitacji. Jak coś ukryć, to najlepiej na widoku- w 1988r. telewizje całego świata obiegły obrazy wytaczanego przed hangar bombowca B-2. Uwagę przykuwał niezwykły trójkątny kształt latającego skrzydła, szokowała informacja o niewidzialności dla radarów. Ale nie wspomniano o czymś jeszcze.
Ciąg startowy silnika General Electric F118-100 na wysokości 0m wynosi wg. USAF 77kN, a wg. producenta 84,5kN. Płatowiec ma 4 silniki. Masa startowa to ok. 150-170 ton (wg. różnych źródeł). Proste obliczenia wskazują, że współczynnik siły ciągu do masy wynosi 0,2. A to trochę mało jak na samolot bojowy.
W 1952r. dr M. Rose napisał: „dodatnie pole (..) poruszające się przed statkiem powietrznym (..) działa jak bufor, który zaczyna usuwać powietrze z jego drogi. To pole działa jak klin, który osłabia barierę dźwięku”.
To rozwiązanie, z lat pięćdziesiątych, zastosowano później właśnie w bombowcu B-2. Krawędzie natarcia skrzydeł są ładowane napięciem dodatnim rzędu milionów woltów, z silników są wyrzucane strumienie ujemnie naładowanych jonów. Efekt- moc napędu rośnie z 25MW do co najmniej 100MW. Podczas startu panuje niezwykła cisza.
Nie wiem czy ziemska nauka wyjaśniła zjawisko elektrograwitacji, ale wystarczy chwilę się zastanowić. Otóż atomy składają się z ciężkiego naładowanego dodatnio jądra i krążącej wokół niego ujemnej powłoki elektronowej. Umieszczenie ich pomiędzy okładkami kondensatora (atomy są przecież w dielektryku) naładowanymi elektrostatycznie spowoduje przyciąganie elektronów w kierunku dodatniej okładki. Dielektryk, w odróżnieniu od przewodnika, praktycznie nie zawiera elektronów swobodnych. Pole elektryczne spowoduje więc zniekształcenie orbit elektronowych, staną się one jajowate zamiast okrągłych, wydłużone w kierunku okładki dodatniej. Wewnątrz atomów powstaną niezrównoważone siły próbujące przesunąć jądra atomów, a co za tym idzie całe atomy, w kierunku dodatniej okładki.
To wyjaśnienie pozwala na znalezienie kilku sposobów znacznego powiększenia powstającej siły, ale jak to zrobić to już nasza słodka tajemnica :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz