Paradoksalnie, jedyny możliwy sposób swobodnego pokonywania odległości międzygwiezdnych ma związek z miłością bliźniego, głoszoną przez Jezusa. Najwyraźniej to jakiś spójny system wiedzy, posiadanej przez tych ludzi "z nieba", łączący fizykę z etyką.
Otóż miłość to jedność. A Wszechświat jest jednością, zarówno w przestrzeni jak i w czasie.
Można spróbować zmierzyć odległość dzielącą nas od gwiazd. Będzie to straszliwie daleko, najbliższa Proxima Centauri jest oddalona o 4 lata świetlne. Najbliższe cywilizacje mogą być oddalone o 150 lat świetlnych. To nieco za daleko, jak na mechaniczny napęd rakietowy.
Chociaż, jeśli zjawiska relatywistyczne rzeczywiście występują, dla załogi takiej rakiety mogłyby minąć jedynie pojedyncze miesiące czy lata. Choć osobiście mam wątpliwości, czy zjawiska relatywistyczne nie są tylko wynikiem skończonej prędkości światła, niosącego informację, a zakłócenia zegarów w satelitach wynikają z innego poziomu gradientu grawitacji niż przy ziemi.
Skoro mierzenie Wszechświata linijką daje tylko pesymistyczne wyniki, trzeba poszukać innego sposobu. Otóż jest taki.
Prawdopodobnie świat ma budowę "warstwową", istnieją co najmniej dwie przenikające się warstwy czy też rzeczywistości. W dostrzegalnej zmysłami warstwie jest materia, w tej drugiej naturalny odpowiednik algorytmów sterujących tą materią. Po "tamtej stronie" nie ma odległości ani czasu, wszystko jest jednością.
Czyli gwiazdy nie znajdują się gdzieś tam na niebie, one są tutaj. Trzeba tylko znaleźć sposób by się tam "przebić".
Etyczny aspekt tego zagadnienia jest taki, iż ludzie nie są samodzielnymi, niezależnymi bytami, muszącymi walczyć z innymi o przetrwanie i bogactwo. Każdy człowiek jest integralną cząstką Wszechświata, komórką w wielkim organizmie, od której poprawnego działania zależy stan całego organizmu. Próbując niszczyć innych, ostatecznie niszczy się również siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz