Istnieją dobra niezbędne do przeżycia, stanowiące stałe koszty, oraz dobra pozostałe.
Poprzez stałe koszty życia to ci biedniejsi płacą proporcjonalnie więcej.
Dla bogatego kilkadziesiąt zł miesięcznie za osobę za wodę to żaden pieniądz, a biedniejszemu mocno nadwyręża budżet domowy.
Są pewne stałe koszty życia, zależne głównie od czynszu za mieszkanie i rachunków za inne media, jak by nie kombinować nie da się zejść z tych kosztów. Jeśli ktoś zarabia powyżej, to mu dobrze, ale jeśli dochody zaczynają się zbliżać lub są niższe, to sytuacja robi się naprawdę nieprzyjemna, porównywalna ze stosowaniem tortur. Jak ktoś ma powyżej to nie rozumie jaki to stres i jak bardzo wpływa na inne aspekty życia poprzez zawężone tunelowe myślenie (umysł próbuje znaleźć rozwiązanie nierozwiązywalnego problemu, choć matematyka jest bezlitosna i wydatki są wyższe niż dochody).
Gdzieś na wsi to nie ma czynszu, w zimie można palić chrustem, woda jest ze studni i tak tego się nie odczuwa, ludzie radzą sobie z emeryturami 500zł, jednak w mieście to zupełnie inna sytuacja.
Ale ludzie znający się na ekonomii nie rozumieją o co mi chodzi. Bo to wbrew ich przekonaniu że trzeba wzrostu, moje minimalistyczne podejście powoduje potencjalne skurczenie się gospodarki i wzrost bezrobocia.
Kluczowe powinno być zaspokajanie potrzeb ludzi, a nie stan gospodarki, wskaźniki ekonomiczne nie mają znaczenia i będą się wahać z tendencją spadkową (gdy ludzie mają zapewnione dobra niezbędne do przeżycia, to te wahania i stojące za nimi "kryzysy" są bez znaczenia).
W jakimś odleglejszym punkcie w przyszłości ludziom niczego nie będzie brakować, a wielkość PKB całego kraju wyniesie dokładnie 0zł, bo tak wszystko stanieje.
Ważne by ludzie mieli gdzie mieszkać i nie marzli w zimie, by woda płynęła z kranów, by w lodówce (lub osiedlowej stołówce) było coś do zjedzenia. Wtedy kryzysy przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, prąd płynie z baterii słonecznej umieszczonej na dachu niezależnie od kondycji banków, a woda w wodociągach zależy od stanu podziemnych zasobów, nie giełdy.
Ciekawy artykuł:
Bieda ogłupia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz