Sklepy wielkopowierzchniowe zastąpiły małe osiedlowe sklepiki. Czyżby to ostatni etap rozwoju? Ależ skądże. To powinno odejść do lamusa, zastąpione przez dwa inne rozwiązania:
1) Osiedlowe stołówki płatne miesięcznym ryczałtem. W czasach pralek ludzie nadal idą do sklepu, wkładają towary do wózków, stoją w kolejkach przed kasami, później taszczą te towary do domów by upchać w lodówkach, następnie wyjmują z lodówek i przez kilka godzin przygotowują sobie obiad.
Prościej byłoby opłacić miesięczny abonament (np. 100zł) i pójść sobie do osiedlowej knajpki ze "szwedzkim stołem". Szybciej, taniej, smaczniej. Gdyby były 2...3 knajpki na osiedlu, to na każdą z nich przypadłoby kilka tysięcy klientów, przy takiej skali sprzedaży można kupować bezpośrednio od producentów i zejść z marżą, więc posiłek byłby nieporównanie tańszy niż przygotowany samodzielnie.
Można też poustawiać automaty na jakieś mniejsze posiłki, typu batoniki i pizza.
Skoro uległoby zanikowi chodzenie do sklepu po produkty żywnościowe, to w zasadzie inne towary kupuje się może 1...2 razy w miesiącu, albo i rzadziej.
Więc pojawia się druga możliwość:
2) Produkcja przemysłowa na zamówienie. Wybiera się dowolny projekt z katalogu w Internecie, lub samemu projektuje, składa zamówienie, lokalna fabryka produkuje i po najwyżej 2...3 dniach przysyła, albo bezpośrednio do mieszkania, albo (co prościej) do osiedlowego paczkomatu.
Można byłoby też wyeliminować większość knajpek. No bo jaki sens jest wychodzić z domu i iść do lokalu, gdzie się płaci 5zł za szklankę herbaty lub Coca-Coli?
Powinny powstawać jakieś osiedlowe kluby, gdzie można się spotykać z ludźmi, a herbatę to można przynieść samemu lub zaparzyć sobie na miejscu, na pewno nie wyjdzie 5zł szklanka. Bo to trochę dziwne, że zrezygnowano z koncepcji społecznego osiedla mieszkaniowego, aby ludzie nie mieli gdzie wyjść poza płatnymi placówkami. Stary film:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz