Zauważyłem, że jeśli coś zaplanuję, to zawsze nie wychodzi, albo wychodzi zupełnie inaczej wskutek różnych nieprzewidzianych okoliczności. Zupełnie jakbym nie miał kontroli nad swoim życiem, czy też świat wiedział lepiej.
Wrażenie takie, że lepsza jest pasywna postawa, wtedy jakby pojawiają się i znikają różne "okienka". Wystarczy biernie czekać, można wybierać z otwartych, zanim się ostatecznie nie zamkną i przepadną, ale później pojawiają się kolejne.
Jeśli inni ludzie mają podobnie, to jakoś się nie dziwię że uważają, iż jakiś Bóg kieruje ich życiem. Jednak to wyjaśnienie z Bogiem wydaje się zbyt proste, bo w żaden sposób nie przybliża do zrozumienia zjawiska.
Kilka hipotez przychodzi mi do głowy, ale najbardziej prawdopodobną wydaje mi się taka, że to pewna właściwość Wszechświata, wynikająca z interakcji miedzy świadomościami.
Otóż, kiedy człowiek jest sam, to ma niemal nieograniczoną swobodę działania, czasem tylko przytrafia się jakiś nieprzewidziany wypadek lub kataklizm naturalny.
Natomiast im więcej ludzi dookoła, tym sytuacja staje się bardziej zagmatwana, bo na bieżącą sytuację mają wpływ nie tylko plany jednego umysłu, lecz wielu umysłów. Następują interakcje międzyludzkie i skutek to nie tylko wynik własnych chęci, lecz również chęci innych ludzi, ich zgody lub braku zgody.
Jeśli się nie chce zmuszać ludzi siłą do jakiś zachowań, to lepiej płynąć z prądem i wypatrywać "okienek", okazji do działania. Efekt końcowy jest całkowicie nieprzewidywalny, ale może być ciekawy. Lub tragiczny.
1 komentarz:
Jest coś na rzeczy.Mogę malować obrazy gdy jestem minimum parę dni sam.Obecność ludzi coś zamyka
Prześlij komentarz