poniedziałek, 30 marca 2009

Zagrożone gatunki

Kilka dni temu usłyszałem w radiu, że Korea Północna pod pozorem wysłania sztucznego satelity testuje rakietę zdolną przenieść głowicę nuklearną nad Alaskę. Nawet Rosja jest zaniepokojona poczynaniami swoich byłych przyjaciół w ustroju.

Ta wiadomość medialna to typowy przykład niezauważania przez ludzi bzdur w swoich własnych przekonaniach. Można wmówić wszystko a uwierzą, ku radości swoich władz (nawet w to, że telefony komórkowe działają w lecącym 10 km nad ziemią z prędkością 800km/h samolocie pasażerskim porwanym przez terrorystów, pomimo względów fizykalnych - ograniczenia prędkości abonenta do 250km/h i jego wysokości do 2km).

Pozornie ta informacja brzmi groźnie - mieszkańcom kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych grozi bezpośredni atak wrogiego państwa. Trzeba się bronić, może nawet przeprowadzić poprzedzające kontruderzenie. Więc gdzie tu bzdury?

Ano choćby w potencjalnym celu ataku - Alaska to przecież niemal pustkowie, w większości lasy, skały i lodowce. Mieszkańcami są foki, niedźwiedzie polarne i nieliczni Eskimosi. Gdyby spadła na nią bomba atomowa, zwykli Amerykanie najprawdopodobniej nawet by tego nie zauważyli. Stany Zjednoczone podczas zimnej wojny przetestowały tysiące bomb atomowych, zarówno na własnym terytorium jak i nad Pacyfikiem, o większości tych prób po dziś dzień opinia publiczna nic nie wie.

Straty w wyniku wybuchu jądrowego poza największymi metropoliami byłyby minimalne z uwagi na rozległe przestrzenie. Nie można tego powiedzieć o stronie atakującej, bo dla niej byłoby to samobójstwem. Nawet taka potęga militarna jak Niemcy nie odważyła się bezpośrednio zaatakować Stanów, których włączenie się do obydwu Wojen Światowych przechylało szalę zwycięstwa na stronę aliantów. Jedna Japonia, po zajęciu niemal połowy Azji, się odważyła. Skończyło się to na demonstracji bomb atomowych nad Hiroshimą i Nagasaki, dalszych pokazów nie trzeba było już przeprowadzać.

Niebezpieczeństwo ze strony północnokoreańskich komunistów groziłoby więc co najwyżej kapitalistycznym białym misiom. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, by najgorsza nawet dyktatura pałała takimi zbrodniczymi zamiarami - ludzie to ludzie, może zasłużyli, ale żeby niewinne zwierzątka. Może to zawiść pomieszała im w głowach - Koreńczykom kończy się trawa w ogródkach i chodzą głodni, a po Ameryce łażą sobie bezwstydnie tłuste niedźwiadki i nikt ich nie chce zjeść.
Wątpię też w jakość północnokoreańskiej socjalistycznej techniki - mało prawdopodobne, by taka rakieta w ogóle przycelowała w Alaskę, nie wspominając o wędrownym stadzie niedźwiedzi. Nic dziwnego, że Rosja jest zaniepokojona, do Syberii niedaleko i mogą się ugotować nie te misie co trzeba.

O co tu chodzi, to oczywiste.
Kapitaliści straszą komunistami, komuniści kapitalistami, faszyści Żydami, Żydzi antysemitami, Koścół ogniami piekielnymi i liberałami, Talibowie swoich współwieśniaków zgniłym Zachodem.
Natomiast wystraszeni ludzie jednoczą się wokół takiego straszyciela i są mu posłuszni.

Powodem odwiecznych wojen nie są obcy wrogowie z zewnątrz, ale ambicje naszych władców. Im nie zależy na całkowitym pokonaniu wroga, bo wtedy ich władza byłaby nikomu niepotrzebna.

Tak naprawdę owi "wrogowie" nie różnią się od nas niczym istotnym, tak samo chcą sobie spokojnie żyć, zastanawiają się co ugotować na obiad i czekają na kolejny odcinek swojego ulubionego serialu w telewizji.

Brak komentarzy: