czwartek, 29 grudnia 2011

Morderstwo Eksperymentu Filadelfia

Alexandra Bruce w swojej książce "Morderstwo Eksperymentu Filadelfia" (The Philadelphia Experiment murder) twierdzi, iż wszystkie atomy we wszechświecie są ze sobą połączone. Jednak istnieje techniczna możliwość wydzielenia fragmentu przestrzeni:
Przestrzeń wydzielona z przestrzeni wszechświata może powstać, gdy niewielki procent neutrin przepływających przez przestrzeń zacznie poruszać się w formie wiru obracającego się z częstotliwością około 7,5Hz. Linie sił na granicach przestrzeni są zakłócane dopóki istnieje wir. Obracające się pole jest konieczne do złamania pola linii sił pomiędzy materią przestrzeni uniwersalnej i stworzenia wewnętrznej przestrzeni oddzielonej od przestrzeni uniwersalnej.
Jeśli obracające się pole magnetyczne działa synchronicznie z podstawowym rezonansem Ziemi 7,32Hz, obiekty w obrębie takiej przestrzeni mogą zostać przeniesione względem naszej "uniwersalnej przestrzeni", gdzie zastosowano siłę. Podzielona przestrzeń jest wtedy pozbawiona mocy inercji lub grawitacji. Gdy dojdzie do podzielenia przestrzeni, jej obiekty mogą lewitować, teleportować się lub przemieszczać w czasie. Podzielona wewnętrzna przestrzeń może przechodzić przez przestrzeń uniwersalną, ale zależy ona od oporu i ostrości powierzchni pomiędzy przestrzeniami, które powinny być wystarczająco niskie, by zapobiec przebiciu powłok brakujących linii sił. Fale elektromagnetyczne - łącznie ze światłem widzialnym oraz ciepłem podczerwieni - mogą przechodzić przez granice podzielonych przestrzeni.
Czyli wirujące pole magnetyczne powoduje wydzielenie przestrzeni wewnątrz, przez co obiekty tam umieszczone nie podlegają wpływowi inercji i zewnętrznych pól grawitacyjnych, a nawet czasu. Niewiele z tego zrozumiałem w sensie technicznym, ale może komu się przyda.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Wódkolandia, czyli faktyczny ustrój w Polsce

Czytałem gdzieś, że kobiety szukają "zaradnych" mężczyzn. Zastanowiło mnie, czemu jednak znajdują jakiś głąbów? Odpowiedź na to pytanie podważyła wizerunkiem ustroju kraju.

Otóż dla odnoszenia sukcesów życiowych pierwszorzędną rolę odgrywają powiązania towarzyskie, po prostu ma się więcej potencjalnych okazji do działania. Inteligencja jest tu drugorzędna, bo bez okazji jej się nie wykorzysta.

Jednak w Polsce (i dalej na wschód) istnieje specyficzny model życia towarzyskiego - ludzie się gromadzą, by wspólnie pić wódkę i ponarzekać. Bez wódki nie mieliby w ogóle tematów do rozmów, samo narzekanie byłoby zbyt bolesne. Więc im ktoś ma większą skłonność do trunków, tym bogatsze życie towarzyskie prowadzi, czyli wyżej zajdzie.

Te wszystkie kierownicze stanowiska we władzach, urzędach, samorządach, firmach państwowych, klubach sportowych, to wszytko albo rodzina, albo kumple od kieliszka. Na samej górze drabiny społecznej są pijacy, i na samym dnie też są, ci ostatni od "elit" różną się tylko kumplami, którzy nie są w stanie im załatwić dobrze płatnej posady.

Reszta społeczeństwa dusi się między nimi. Niewiele osiąga, bo jak nie nadużywają alkoholu, to brakuje powiązań społecznych i nie mogą niczego zmienić.
To nie żaden spisek Moskwy, Berlina, Żydów, homoseksualistów i komunistów, po prostu ludzie nie potrafią się zorganizować i działać we wspólnym interesie.

Kiedyś wspominałem o idei ustroju geniokratycznego, jednak brakuje obiektywnych testów na inteligencję. Ale w specyficznych polskich warunkach można inaczej podejść do problemu odsuwania niepożądanych elementów od stołków.
Można wprowadzić absolutny zakaz spożywania alkoholu przez osoby sprawujące kierownicze funkcje w państwie. Alkomaty istnieją od dawna.
Znowu analogia z kierowcami - po pijaku nie można prowadzić samochodu, a co dopiero państwo!
Można sportowców badać na obecność dopingu, to i polityków się da. Przychodzi taki do pracy, musi dmuchnąć w alkomat. W każdej chwili, o każdej porze dnia i nocy, nawet podczas wakacji, mógłby przyjść niezapowiedziany kontroler i przeprowadzić testy na obecność w organizmie niedozwolonych substancji. Wynik pozytywny oznaczałby utratę stanowiska, ale strata niewielka, bo kandydatów na stołki nigdy nie brakuje.

Jak ktoś nie wierzy, że da się żyć bez wódki, to poniżej filmik z tegorocznych seminariów raeliańskich na Słowenii:

Na samym spotkaniu nie było ani kropli alkoholu, a co ludzie robili w pokojach, tego już nikt nie dociekał.

sobota, 24 grudnia 2011

Wspólnota a strach przed śmiercią

Ewolucjonistom się ubzdurało, że łączenie się zwierząt w stada służy zwiększeniu szansy na przetrwanie (bo drapieżnik może dopaść kogoś innego), a altruizm to taki zamaskowany egoizm.

Coś mi się tu nie wydaje.
Otóż żywe istoty zdają sobie sprawę z własnej śmiertelności. Jedynymi skutecznymi sposobami radzenia sobie z tym strachem przed śmiercią są potomstwo oraz łączenie się w grupy, wtedy życie nabiera nowego sensu - cokolwiek się stanie z jednym osobnikiem, grupa istnieje nadal. Wspólnota daje szansę zostawienia czegoś po sobie, bo tylko wspólnota może być nieśmiertelna.

U ludzi egocentrycy z zaburzoną osobowością, zwani władcami, wykreowali zupełnie inną postawę - rywalizacji w ramach grupy kosztem innych. Tak naprawdę to nie ludzie są "źli" i chcą szkodzić innym, po prostu przyszło im żyć w zaburzonym środowisku i muszą się jakoś dostosować aby samemu przetrwać.

Niektórzy ludzie mają takie hobby i bawią się pieniędzmi (bankierzy), inni organizują różne przedsięwzięcia (biznesmeni). Ale to nie znaczy, że wszyscy mają być tacy jak oni, żyć dla zarabiania pieniędzy, większości ludzi taki styl nie odpowiada.
Jednak są osamotnieni, bo nie mają wspólnoty dla której mogą żyć. Stąd pojawiające się patologie oraz powrót do religii, odbierających wolność myślenia, jednak dających jakąś tam namiastkę wspólnoty.

wtorek, 20 grudnia 2011

Parę słów o hinduizmie

Niedawno wysunąłem tezę, że religie wymyślane przez ludzi służą celom militarnym władców, a idee nieśmiertelnej duszy oraz reinkarnacji są bardzo niebezpieczne (w monoteizmach jest raczej mowa o zmartwychwstaniu ciała).

Bardzo podobną do chrześcijaństwa religią jest hinduizm.
Jest tam idea absolutu, Boga, którego cząstkami są ludzie, za pośrednictwem których ów Bóg działa.
Wcieleniem Boga, czyli tak jakby odpowiednikiem Jezusa, jest Kryszna.
Duch jest wyższy niż "nieczysta" materia, wyrzeczenie się popędów zmysłów służy zbawieniu.
Co ciekawe, istnieją tam nawet całkiem materialni półbogowie i demony, zamieszkujący niezliczone planety we Wszechświecie i korzystający ze statków kosmicznych. Oraz niematerialni bogowie, przebywający na niematerialnych planetach wiecznej szczęśliwości, które są jeszcze liczniejsze od tych materialnych, ci z kolei korzystają z niematerialnych statków kosmicznych, lecz mogących przyjmować materialną postać.
Po śmierci dusza człowieka może się odrodzić albo na Ziemi, albo na którejś z innych planet, nawet tych boskich, niematerialnych.

Wiele wątków brzmi znajomo?
Postanowiłem bliżej przyjrzeć się świętym księgom hinduizmu. Trafiłem na "Bhagavat Gitę", będącą częścią "Mahabharaty". O ile monoteistyczne "Biblia", "Koran" oraz "Księga Mormona" najwyraźniej mają wiele ze sobą wspólnego, jakby uzupełniają się wzajemnie, to tutaj różnice są kolosalne, filozofia jest zupełnie odmienna. Wygląda to raczej na mitologię, opartą na gdzieś zasłyszanych plotkach o bogach, uzupełnioną mistyczną ideologią będącą wymysłem człowieka.

Kilka przykładów:
Wiedz, że to co przenika całe ciało, nie ulega zniszczeniu. Nikt nie jest w stanie zniszczyć wiecznej duszy.
Materialne ciało niezniszczalnej, bezgranicznej i wiecznej żywej istoty nieuchronnie ulega zniszczeniu; dlatego walcz, o potomku Bhatary.
Kto myśli, że żywa istota jest zabójcą albo że jest zabijana, ten nie posiada wiedzy, ponieważ dusza ani nie zabija, ani nie jest zabijana.
Dla duszy nie ma narodzin ani śmierci. Nie powstała ona, nie powstaje, ani też nie powstanie. Jest nienarodzoną, wieczną, zawsze istniejącą, nigdy nie umierającą i pierwotną. Nie ginie, kiedy zabijane jest ciało.
O Partho, jak może ten, który wie, że dusza jest niezniszczalna, nienarodzona, wieczna i niezmienna, zabić kogokolwiek albo nakłonić kogokolwiek do zabicia?
Tak jak człowiek zakłada nowe ubrania, zdejmując stare, podobnie dusza przyjmuje nowe materialne ciała, porzucając stare i zużyte.
Nigdy i żadną bronią nie można duszy pociąć na kawałki. Ani ogień nie może jej spalić, ani woda zamoczyć, ani też nie może wysuszyć jej wiatr.
Ta indywidualna dusza nie ulega rozbiciu ani rozpuszczeniu. Nie może też zostać spalona ani wysuszona. Jest ona nieśmiertelna, wszechprzenikająca, niezmienna, niewzruszona i wiecznie ta sama.
Dusza jest niewidzialna, niepojęta, stała i niezmienna. Wiedząc to, nie powinieneś rozpaczać z powodu ciała.
Jeśli jednak myślisz, że dusza (czyli symptomy życia) nieustannie rodzi się i na zawsze umiera, i tak nie masz powodu do rozpaczy, o potężny.
Dla tego, kto się narodził, śmierć jest pewna, a dla tego, kto umarł, nieuniknione są narodziny. Nie powinieneś zatem rozpaczać, lecz niezawodnie wypełniać swoje obowiązki.
(2.17-27)
Jak zrozumiałem, można bezkarnie mordować, bo i tak dusza ofiary odrodzi się w nowym ciele, więc jej to nie zaszkodzi.
Biorąc pod uwagę swój specyficzny obowiązek ksatriyi, powinieneś wiedzieć, że nie ma dla ciebie lepszego zajęcia niż walka według religijnych zasad. Nie powinieneś zatem wahać się!
O Partho, szczęśliwi są ci ksatriyowie, którym samorzutnie nadarza się taka okazja walki, otwierając im w ten sposób drzwi do planet niebiańskich.
Jeśli jednak nie spełnisz swojego religijnego obowiązku walki, wtedy z pewnością dopuścisz się grzechu, jako że lekceważysz swoje obowiązki. W ten sposób stracisz też sławę wojownika.
Ludzie zawsze będą mówili o twojej hańbie, a dla tego, kogo darzono szacunkiem, niesława jest gorsza od śmierci.
Wielcy wodzowie, którzy wysoko cenili twoje życie i sławę, pomyślą, że opuściłeś pole walki powodowany strachem jedynie. W ten sposób stracą swoje wysokie mniemanie o tobie.
Twoi wrogowie rzucą na cię obelgi i wyszydzą twoje zdolności. Cóż mogłoby być bardziej bolesnego dla ciebie, Arjuno?
O synu Kunti, albo polegniesz na polu walki i tym sposobem osiągniesz planety niebiańskie, albo ty pokonasz wroga i cieszyć się będziesz królestwem na ziemi. Zatem powstań i walcz wytrwale.
Walcz przez wzgląd na samą walkę tylko, nie biorąc pod uwagę szczęścia czy nieszczęścia, straty czy zysku, zwycięstwa albo klęski - a działając w ten sposób, nigdy nie popełnisz grzechu.
(2.31-38)
Skoro nawet według tej filozofii wszyscy ludzie są częściami jednego Boga, jakby jednym organizmem, to walka przecież nie ma sensu, podobnie jak niszczenie się wzajemne organów czy komórek jednej żywej istoty. Taki stan zdarza się w przyrodzie, ale zawsze jest chorobą.
Jezus był przeciwny stosowaniu przemocy, nakazywał "nadstawić drugi policzek".
Mahomet miał nieco bardziej pragmatyczne podejście, ale przemoc służyła tylko odparciu bezpośredniego zagrożenia, lecz nawet wtedy nie była obowiązkiem, natomiast była zakazana w każdej innej sytuacji.
Kryszna najwyraźniej był zupełnie odmiennego zdania.
Praca wykonywana być musi jako ofiara dla Visnu, w przeciwnym razie jest ona przyczyną niewoli w tym materialnym świecie. Dlatego, o synu Kunti, pełń swoje obowiązki dla Jego zadowolenia. W ten sposób zawsze pozostaniesz wolnym od przywiązań i niewoli. (3.9)
Aha, człowiek ma niewolniczo harować i być gotowym na wyrzekanie się przyjemności życia, aby zasłużyć na lepsze po śmierci? Jak mniemam, po drodze płaci władcy oraz kapłanom podatki.
Półbogowie, usatysfakcjonowani ofiarami, zadowolą was również. I gdy w ten sposób będziecie wspomagać się nawzajem, zapanuje ogólna pomyślność.
Odpowiedzialni za różne potrzeby życia, półbogowie, usatysfakcjonowani pełnieniem ofiar, dostarczą wszystkich rzeczy potrzebnych człowiekowi. Ale zaprawdę złodziejem jest ten, kto korzystając z tych darów, nie ofiarowuje ich z powrotem półbogom. (3.11-12)
Niech no zgadnę - kapłani są pośrednikami w przekazywaniu ofiar bogom, więc zadowolony kapłan to zadowolone bóstwo?

A to dopiero początek tej niby świętej księgi. Gdybym napisał, że akceptuję takie poglądy, rychło zainteresowałby się mną prokurator za publiczne podżeganie do przemocy i zabójstw.

czwartek, 15 grudnia 2011

Cel misji Jezusa

Zastanowiło mnie to, że według Księgi Mormona "bez Jezusa nie byłoby możliwe odkupienie".

Na pewno ludzie potrzebują jakiegoś przywódcy, który stanowi punkt odniesienia dla ich działań, autorytet. Tak samo jak gwiazdy sportu, kina i muzyki stanowią inspirację dla młodzieży.
Idea nadprzyrodzonego, transcendentalnego bóstwa nie może pełnić tej funkcji - jakże ludzie mogliby naśladować samego Boga? Przecież Bóg jest wszechmocny i niezniszczalny, może robić co chce, człowiek natomiast już nie, musi dostosowywać się do zastanych realiów, więc prawa boskie pozostają w sferze abstrakcji.
Cielesny Jezus może natomiast służyć za autorytet, ponieważ człowiek mógłby zastanowić się, jak postąpiłby w danej sytuacji.

Skoro Bóg może być człowiekiem, to działa też w drugą stronę, człowiek może stać się taki jak Bóg. Koran przestrzega przed ideą Jezusa-Boga, gdyż nie był jakąś nadludzką formą życia, tylko człowiekiem wspieranym z zewnątrz przez owego Boga. Katolicka idea Jezusa-Boga stawia samego Jezusa z powrotem ponad człowieka, wywyższa go i uniemożliwia naśladowanie jako autorytetu, zostaje jedynie ślepy kult.
Dlatego zaistnienie osoby Jezusa zrównało pojęcia Boga i człowieka, tylko w ten sposób mogły zapanować miłość i jedność, a więc i "zbawienie" ludzkości.

Było już paru takich w historii, uważających się za bóstwo, zazwyczaj kiepsko się to kończyło. Jednak jest różnica, gdyż ci ludzie wywyższali się. W przypadku jedności bytów jeśli ktokolwiek uznałby się za boga, to jednocześnie musiałby uznać za bogów wszystkich innych ludzi, więc nic się nie zmienia, może poza większą wiarą we własne i cudze możliwości. Słowa Jezusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

środa, 14 grudnia 2011

Dowód nieistnienia Boga

Czytam sobie coś. Typowe filozoficzne dyrdymały, że nie można udowodnić istnienia Boga, ani nieistnienia. Cóż, jak ktoś nie zna argumentów, to faktycznie dla niego kwestia jest nierozstrzygalna. A sprawa jest bardzo prosta.

Błąd ludzi polega na myleniu postrzegania rzeczywistości z obiektywną rzeczywistością. Otóż świat rzeczywisty nie jest hierarchiczny, panuje absolutna jedność i równość bytów - nic nie znika, nic się nie pojawia, wszystko ulega ciągłym przemianom. Hierarchia, podziały, to tylko wytwór ludzkiego umysłu.

Sama idea Boga zakłada hierarchiczność, istnienie jakiegoś bytu nadrzędnego. Natomiast Jezus głosił miłość, czyli jedność, od nikogo się nie odwracał, nie zważał na czyjejś miejsce w ludzkiej hierarchii. Hierarchiczność jest niebezpieczna, gdyż dzieli na lepszych i gorszych, prowadzi do konfliktów (dlatego w imieniu najwyższego Boga wybuchało tyle wojen). Jest oznaką prymitywnego umysłu, pogrążonego we własnych iluzjach.

Jakie są argumenty za istnieniem Boga? Ano, zupełnie żadne, poza samą ideą hierarchiczności bytów, a więc koniecznością istnienia bytu najwyższego. W kosmosie i w świecie przyrody nie ma absolutnie niczego, czego nie dałoby się wcześniej lub później wyjaśnić bez powoływania się na byt nadrzędny.
Jeśli sama hierarchiczność ma być argumentem na istnienie istot boskich, to równie dobrze można by było przyjąć mitologię grecką, egipską, indyjską czy skandynawską.

Jedynym argumentem pozostają święte księgi religii monoteistycznych. Problem w tym, że odnaleziono i przetłumaczono pierwowzory pism Starego Testamentu, były zapisane na sumeryjskich glinianych tabliczkach. Jahwe to Enlil, jedno z bóstw babilońskich, wiadomo to od połowy 19wieku.
Nie jest sprawa łatwa do rozstrzygnięcia, czy owe istoty, które stworzyły człowieka, faktycznie istniały. Ale to da się kiedyś udowodnić lub obalić w toku badań naukowych, o ile te istoty same wcześniej oficjalnie się nie skontaktują.

Natomiast w świecie jedności i równości nie ma miejsca na byty wyższe. Załóżmy, że jednak rzeczywistość ma budowę warstwową, na innych poziomach też egzystują jakieś istoty - czy to byłoby argumentem za ich rzekomą wyższością? A może są one sadystyczne lub obłąkane? Nic nie stoi też na przeszkodzie, poza pomysłowością, aby ludzie mogli zbudować broń i je niszczyć, albo więzić w klatkach. Jeśli owe stwory miałyby jakiekolwiek "moce mistyczne", można je rozpracować i wykorzystywać przy pomocy urządzeń technicznych, tworzyć naukowe cuda.
Cóż, moce nie świadczą o boskości, a magia to tylko niezrozumiała jeszcze technika. Na fotce kapłan Ori z serialu "Gwiezdne Wrota SG-1" (film daje do myślenia):
W takim razie czy to oznacza, że można robić co się chce, żadna etyka już nie obowiązuje? No, niezupełnie. Wiara w Boga była niezbędna wśród ciemnych jeszcze ludzi, aby zaszczepić im pewne normy postępowania. Utrata wiary w duszki wcale nie oznacza, że zachowanie się zmieni, normy cały czas pozostają, bo to zwyczajnie działa. Kto chce żyć w świecie opartym na kłamstwie, rywalizacji i walce, oprócz coraz węższej grupki prymitywów?

Tryumf sprawiedliwości nad niesprawiedliwością wynika po prostu z jedności i równości bytów, oraz zdrowego rozsądku - jeśli ktoś ciągnie do siebie to wszystkim trudniej się żyje, nawet ciągnącemu, a jeśli ludzie się dzielą, zachodzi zjawisko synergii i wszyscy mają nadmiar. Szczególnie to widać we wszystkich dobrach duchowych, czy raczej intelektualnych - jedna osoba ma myśl, druga też ma myśl, jeśli się podzielą, obydwaj mają wtedy po dwie myśli, czyli się podwoiło każdemu. Działa to też dla wszystkich dóbr niematerialnych (widać to chociażby w sieciach wymiany plików), z materialnymi jest nieco gorzej, ale dzięki automatyzacji możliwy jest również ich nadmiar.

Internet oraz doskonalenie technik kryminalistycznych sprawiają, że coraz trudniej jest ukryć jakieś niecne postępki. Jeśli ktoś nie chce ponieść konsekwencji swoich czynów, niech lepiej się zastanowi zanim je popełni.
Kto wie, może kiedyś powstaną urządzenia umożliwiające oglądanie obrazów z przeszłości?

czwartek, 8 grudnia 2011

Tajna Archeologia Dawnej Ameryki

Według "Księgi Mormona" z Bliskiego Wschodu do Ameryki popłynęły dwie grupy ludzi, pierwsza w czasach wieży Babel (2600rok p.n.e.?), natomiast druga, dawno po zagładzie pierwszej, ok. 600roku p.n.e. To one dały początek tamtejszym cywilizacjom.

Jako, że stoi to w jawnej sprzeczności z twierdzeniami naukowców, postanowiłem nieco pogrzebać w temacie. Według oficjalnej wersji przodkowie Indian przybyli z Azji przez Cieśninę Beringa 12000lat temu, od tej pory żyli w półdzikim stanie epoki kamiennej, nie znając nawet pisma. Pierwszymi białymi ludźmi w tamtym rejonie była wyprawa Krzysztofa Kolumba.

Wygrzebałem książkę pod redakcją Franka Josepha "Tajna Archeologia Dawnej Ameryki; Odkrywanie Tajemnic Sprzed Tysięcy Lat" (Unearthing Ancient America; The Lost Sagas of Conquerors, Castaways, and Scoundrels, 2008). Oto lista znalezionych tam przykładów:
  • Egipski posążek uszebti, z czasów XXVI dynastii (saickiej, 664-525rok p.n.e.), znaleziony w indiańskim kopcu pogrzebowym w Libertyville, w pobliżu rzeki Des Plaines oraz jeziora Diamond, stan Illinois. („Ancient American” nr 64 z 2006 roku)
  • Istnienie Ameryki było znane w Egipcie w III tysiącleciu p.n.e., w mitach nazywano ją Siedzibą Słońca, Ziemią Nieśmiertelnych lub Światem Podziemnym (znajdowała się pod Egiptem, po drugiej stronie globu). Od 2600roku p.n.e. egipskie statki wypływały na 4-letnie podróże po Atlantyku (nie zachowały się relacje z podróży). Tekst pogrzebowy faraona Pepi II z 2180roku p.n.e. wspomina, że władca pożeglował przez „Dwie Części Nieba” z załogą złożoną z mieszkańców ziem położonych za zachodnim horyzontem. (dr Gunnar Thompson: „American Discovery: The Real Story”)
  • W bibliotece Widenera w Harwardzie dr Barry Fell odkrył pochodzące sprzed 300lat dokumenty spisane przez Indian Mi’kmaq za pomocą egipskiego hieroglificznego pisma hieratycznego.
  • Odnalezione w latach 40-tych XIXwieku w Michigan tabliczki z pismem zawierającym egipskie hieroglify.
  • Wizerunki Egipcjan znalezione w jaskini Rock State Park, południowe Illinois. (Josiah Priest: „American Antiquities: Discoveries in the West”, XIXw.)
  • Prof. Miguel Angel Gonzales w 1914roku, w mieście Majów Acajutla, odkrył dwie egipskie statuetki. (Mariano Cuelvas: „Historia de la Nacion Mexicana”, 1922rok)
  • Medalion buddyjski, z pismem azjatyckim, odnaleziony na wyspie Royale na Jeziorze Górnym, w pobliżu granicy z Kanadą. Przedstawia Świątynię Mahabodhi w Bodh Graya w Indiach, oraz herb rodzin królewskich Cejlonu (Sri Lanki).
  • Na wyspie Royale i półwyspie Keweenaw pomiędzy IV a I tysiącleciem p.n.e. oraz 900 a 1300rokiem n.e. były czynne kopalnie miedzi, w którą zaopatrywano cały starożytny świat. (prof. James Scherz: „Ancient American”, nr 35, październik 2000roku, str. 38)
  • Kanadyjscy Indianie Athapaskan byli wyznawcami Fue (nepalskie imię Buddy).
  • W 1896roku w Rolland Township, w hrabstwie Isabela w Michigan, w indiańskich kopcach pochodzących z Vw. n.e., wśród 2000 tabliczek znaleziono koptyjską. Pokazuje motywy biblijne, m.in. potop. Prawdopodobnie wskazuje również na zaćmienie słońca i deszcz meteorów z 27 lipca 352roku (po soborze nicejskim z 325roku n.e., kiedy zaczęły się prześladowania Koptów).
  • Nazwa Indian Delaware – Lenape Tallegewi, jest pochodzenia hebrajskiego (tel-wzgórze, gewy-narody).
  • Dawid Allen Deal w Hidden Moutain w Nowym Meksyku odnalazł głaz zapisany tekstem w języku hebrajskim, wskazującym na zaćmienie z 15 sierpnia 107 roku p.n.e.
  • W 1898roku Olof Ohmann na farmie w Kensington odnalazł granitową tablicę pokrytą skandynawskim pismem runicznym, spisaną w 1362roku n.e. (Lloyd Hornbostel jr: „The Kensington Rune Stone: Compelling New Evidence”)
  • W 1838roku, w kopcu z Grave Creek w Zachodniej Wirginii, usypanym ok. 250roku p.n.e., znaleziono dysk wykonany z piaskowca, na którym znajdowała się paleohebrajska/iberyjska inskrypcja o treści: „Kurhan ku czci Tadacha napis na płytce wyryto na rozkaz królowej”.
  • W 1922 roku niedaleko Morristown znaleziono podobny kamień, w pobliżu Braxton Creek i Wilmington również.
  • Kamień z Dekalogiem z Ohio, zapisany hebrajską modlitwą, pochodzący prawdopodobnie z IIIwieku p.n.e.
  • Kolekcja ojca Carlo Crespiego, m.in. Plakietka Masynissy (króla Numidów, zmarłego w 148roku, którego syn wstąpił na tron Egiptu), plakietka z pismem cypryjskim, fenickim, libijskim itd.
  • Kościół chrześcijański w lesie Cockaponset, niedaleko Guilford, w południowym Connecticut, pochodzący z Vwieku n.e., zawierający greckie i północnoafrykańskie inskrypcje. Prawdopodobnie wybudowany przez chrześcijańskich greckich mnichów pochodzących z Afryki Północnej. W marokańskiej oazie Figuig (Hadż-Mimoum) odnaleziono teksty libijsko-arabskie, opowiadające o pożeglowaniu na zachód grupy mnichów w 480roku n.e.
  • Kamień z Dighton w Massachusetts, Kamień Adenów z Wirginii Zachodniej, Kamień z Aptuxcet ze środkowego Vermontu i Tabliczka z Davenport w stanie Iowa, zawierające inskrypcje w języku iberyjsko-punickim (600-200rok p.n.e.).
  • W 1972roku Joan Hope w New Ross w Nowej Szkocji odnalazła ruiny XIV-wiecznego zamku w stylu nordycko-szkockim, prawdopodobnie templariuszy. W 1795roku Daniel McGinns na pobliskiej wyspie Oak Island odnalazł ślady zalanej przez wodę sztolni. Według legend baron Rosslyn, książę Henry Sinclair, w 1393roku zbudował na zamorskiej wyspie twierdzę zwaną Zamkiem na Krzyżu. Kamienny nagrobek z wyrytą sylwetką rycerza, towarzyszącego mu Jamesa Gunna, znajduje się w Westford, w stanie Massachusetts, przy Deport Street. Pod Luisburgiem, na wyspie Cape Breton, odkryto wenecką armatę datowaną na XIVwiek.
  • Jaskina Burrowsa na południu stanu Illinois, nad brzegiem rzeki Little Wabash, odkryta w 1982roku przez Rusella Burrowsa. Znajdował tam się grobowiec króla z Afryki Północnej, prawdopodobnie władcy Mauretanii Ptolemeusza I, syna Kleopatry Selene i króla Juby II. Było tam blisko 7000 artefaktów, niektóre wykonane ze złota, w tym z pismem numidyjskim, przedstawiający Aleksandra Heliosa, syna Kleopatry Wielkiej (VII) i Marka Antoniusza, brata bliźniaka Kleopatry Selene, przyszłego współwładcy Mauretanii. Legenda Indian Yuchi mówi o grobowcu zamorskiego władcy. • W 1898roku niedaleko Newberry w stanie Michigan odkryto tabliczkę z pismem minojskim pochodzącą z Krety.
  • W Peterborought w prowincji Ontario, w pobliżu miejscowości Gwinn, Michigan, Ocram i Tifinag odkryto inskrypcje utworzone przez Irów oraz Skandynawów sprzed epoki Wikingów.
  • W 1908roku G.E. Kincaid odkrył wzdłuż Wielkiego Kanionu Kolorado wykute w skale korytarze i pomieszczenia, w których znajdowały się mumie i wyroby ze złota oraz hartowanej miedzi - posągi, bransoletki, pierścienie, dłuta, świdry, młotki, miecze, toporki, napierśniki, tarcze, groty. („Arizona Gazette”, 5 kwietnia 1909roku)
  • Pod koniec XIXwieku w Alabamie odkryto kamienne trumny, pochodzące z Bliskiego Wschodu.
  • W 1924roku w pobliżu Tucson w Arizonie odnaleziono rzymskie artefakty, m.in. głownie mieczy i chrześcijańskie krzyże.
  • W 1887roku George Keller i Samotny Orzeł znaleźli jaskinię, gdzie znajdowały się: miecze, tarcze, kamienne kasetki zawierające metalowe tabliczki oraz dwie kamienne trumny z mumiami mierzącymi 270cm. wzrostu.
  • W 2004roku Nelson Jecas na dnie rzeki RedBank w stanie New Jersey odnalazł posążek egipskiego kultu płodności z IIIwieku n.e.
  • Na wybrzeżu Massachusetts odnaleziono 4 monety wybite w czasach cesarzy Konstancjusza II, Walentyniana I, Walensa oraz Gracjana.
  • Na Pustyni Kalifornijskiej, niedaleko Blythe, znajdują się datowane na 900rok n.e. geoglify (rysunki ziemne) przedstawiające konia.
  • W 2007roku odkryto w Peru preinkaskie miasto Gran Saposa, które zostało wybudowane ok. 700roku n.e. przez białoskórych Chachapoya, od których 600lat później Inkowie odziedziczyli techniki uprawy roślin i nawadniania pól.
  • 2tyś.lat temu całe dorzecze Amazonki, 77tyś.km.kw. (12% dżungli amazońskiej), zajmowały wały ziemne otoczone polami i połączone biegnącymi po groblach drogami.
  • Tenochtitlan, stolicę imperium Azteków, podczas wizyty Hernando Cortesa w 1519roku zamieszkiwało 200tyś. ludzi. (więcej od ówczesnego Paryża).
  • Metropolie ludu posługującego się językiem Caddoan, na południowym zachodzie Ameryki Północnej, zamieszkiwało 200tyś.ludzi.
  • Cahioka, niedaleko St. Luis, w 900roku n.e. była zamieszkana przez 30tyś. ludzi (więcej od ówczesnego Londynu).
  • W górach Wasath w stanie Utah odkryto kamienne ruiny miasta, gdzie znaleziono miecze i metalowe tabliczki z pismem.
  • Z dna zatoki San Francisco wydobyto chińskie kamienne kotwice.
  • W El Arenal na południowy wybrzeżu Chile wykopano kości polinezyjskich kurczaków (nie występowały w Ameryce) datowane na XIV i XVwiek. (Lisa Matisco-Smith „Proceedings of the National Academy of Science”)
  • W 1976roku Roberto Teixiera na dnie morza w okolicach Rio de Janeiro odnalazł kilka rzymskich amfor, pochodzących z portu Zilis w Maroku z IIIw. p.n.e. W 1982roku odnaleziono kolejny wrak, datowany na Iw. n.e. W 1984 u wybrzeży Wenezueli.
  • Na wyspie Corvo na Azorach odkryto punickie monety.
  • Na rzymskiej mapie Makrobiusza z Vw. n.e. widnieje Floryda.
  • Na mapie Mariano Sanudo Starszego z 1320roku, dołączonej do „Księgi Tajemnic” Pietrusa Vesconte, widnieje Floryda.
  • Mapy Andrea Bianca z lat 1436-1448 pokazują Florydę, Nową Funlandię oraz Brazylię.
  • Krzysztof Kolumb posługiwał się mapą opracowaną na podstawie map Henricusa Martellusa Germanusa (1489) i Martina Behaima (1492).
  • W szwedzkim mieście Sarpsborg w okręgu Ostfold odkryto szczątki Indianina z ludu Inków. (Rolleiv Solholm, „Norway Post”, 26 czerwca 2007roku)
  • W Kennewick w stanie Waszyngton odkryto szkielet białego człowieka, datowany na VII tysiąclecie p.n.e.
  • Szkielet białej Kobiety z Penyon III, umieszczony w Narodowym Muzeum Antropologii w Meksyku, liczący sobie 12700lat.W 1933roku odkryto szczątki białego Mężczyzny z Browns Valley, najstarsze.
  • W 1965roku odkryto szczątki białej Kobiety z Gordon Creek liczące sobie 9700lat.
  • W 1940roku w Jaskini Ducha w Newadzie odkryto szczątki białego człowieka, liczące sobie 9400lat.
  • W 1938roku odkryto liczącą sobie 7800lat białą Kobietę z Pelikan Rapids.
  • Mężczyzna z Wizard Beach w Newadzie, sprzed 9500lat.
  • Szkielety z Wilson-Leonard w Teksasie, sprzed 10000lat.
  • Grób dziecka w Anzick w Montanie, sprzed 10800lat.
  • W 2006roku badania DNA wykazały istnienie czterech linii genetycznych, łączących Indian z Syberią, rejonem Bajkału i gór Sajan, oraz jedną z Europy lub Bliskiego Wschodu (haplogrupa X).
  • Badania prof. Loringa Brace’a z Uniwersytetu Stanowego Michigan wykazały, że pierwsi ludzie, którzy dotarli do obu Ameryk przed 30000laty, nie wykazują powiązań z Azją, lecz z Europą. Natomiast grupa Indian, do której należą m.in. Czarne Stopy, Irokezi i Eskimosi, wywodzi się z innej gałęzi rasy białej z domieszką żółtej, która wytworzyła kulturę Jomon i dała początek cywilizacji japońskiej 10000lat temu.
Sytuacja nie jest więc taka oczywista. W epoce brązu najwyraźniej istniała globalna komunikacja morska, po miedź wyruszały do Ameryki ekspedycje zarówno z Chin, jak i Bliskiego Wschodu. Jednak wraz z opanowaniem wytopu żelaza w górach Kaukazu te podróże praktycznie ustały, wtedy też zaczyna się główna akcja "Księgi Mormona", natomiast kończy się na zagładzie ludu w wyniku bratobójczej wojny w 421roku n.e. Nie ma też wzmianki o innych mieszkańcach tamtych ziem.

wtorek, 6 grudnia 2011

Przekręt z emeryturami

Właśnie coś sobie uświadomiłem. Nie chcę tutaj rozsiewać teorii spiskowych, ale ten zbieg okoliczności jest zastanawiający.

Emerytury mają być wypłacane od 67roku życia, a średnia długość życia w Polsce wynosi 72lata. Czyli średni emeryt będzie odprowadzał składki przez 42lata w przypadku wyższego wykształcenia, lub 49lat w przypadku zawodowego. Te składki później posłużą do wypłacania emerytury przez średnio 5 lat.

A co by było, gdyby w ogóle zlikwidować system emerytalny? Wprowadzić obowiązek wpłacania tych składek na konto bankowe - można by było dowolnie wybrać bank, jedynie bez możliwości wcześniejszego wypłacania pieniędzy przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Aby banki nie zaniżały oprocentowania, ustawowo byłoby identyczne jak na zwykłym koncie. Albo nie tyle prawny obowiązek, co zdroworozsądkowy zwyczaj, bank nie musi wiedzieć po co te pieniądze i na jak długo.

Wspominałem już, jaki charakter mają długi długoterminowe - dochodzą odsetki od odsetek, więc najpierw podwajają się co kilkadziesiąt lat, potem co kilkanaście lat, potem co kilka lat, potem co kilka miesięcy. A tutaj czas wynosi blisko 50 lat, a nawet więcej.
Największe znaczenie mają kwoty odłożone przez pierwsze lata, im wcześniej tym lepiej, późniejsze składki wywierałyby pomijalny wpływ.

Więc można by pójść jeszcze dalej - niech rodzice płacą składki emerytalne na swoje dzieci, i to tylko przez pierwsze 3 lata ich życia. Potem dziecko po 65latach mogłoby się zgłosić do banku o emeryturę. Nie miałoby to żadnego znaczenia, jak długo by żyło z tej emerytury - z wpłaconych przez rodziców 1000$ uzbierałoby się już ponad 100'000$, wystarczyłyby same odsetki z tego do przeżycia.

Wniosek: SYSTEM EMERYTALNY MA ZA ZADANIE ZABIERAĆ LUDZIOM PIENIĄDZE, BY NIE MOGLI ICH ODKŁADAĆ DO BANKU!!!.
Nie wiem, czy to celowy spisek, czy tylko zbieg okoliczności, ale banki mają ogromne korzyści z istnienia państwowego systemu emerytalnego.

niedziela, 4 grudnia 2011

Parametry aparatów fotograficznych (ściąga)

Budowa:
  1. Obiektyw (najczęściej od 2 do 5 soczewek)
  2. Przesłona (apertura)
  3. Migawka, najczęściej szczelinowa (2 elementy, jeden odsłania obraz, drugi po pewnym czasie zasłania, szerokość szczeliny reguluje czas naświetlania)
  4. Klisza lub przetwornik CCD
Rozmiar obiektywu - ogniskowa

Jasność obiektywu - ilość wpuszczanego światła przy maksymalnym otwarciu przysłony:
  • 2.0; 3.5
Otwór względny obiektywu (f/stop) - stosunek średnicy przesłony do ogniskowej, określa ilość światła wpadającego przez obiektyw:
  • f/1,4; f/2,0; f/2,8; f/4; f/5,6; f/8; f/11; f/16; f/22; f/32; f/45; f/64; f/90 (każdy kolejny to dwukrotnie mniejsza średnica otworu przesłony, wpuszcza dwa razy mniej światła, powiększa się głębia ostrości lecz wydłuża czas migawki). Otwarcie otworu względnego f/stop skraca czas migawki o tyle samo stopni, np dla ISO100: 1,4-1/1000s; 2,8-1/500s; 3,5-1/250s; 5,6-1/125s; 8-1/60s; 11-1/30s; 16-1/15s; 22-1/8s; 32-1/4s..., dla ISO400: 1,4-1/4000s; 2,8-1/2000s, 3,5-1/1000s (przesunięte)
Czas migawki:
  • 1; 1/2; 1/4; 1/8; 1/15; 1/30; 1/60; 1/125; 1/250; 1/500; 1/1000; 1/4000s (im dłuższy czas, tym bardziej rozmazane są poruszające się obiekty)
Głębia ostrości:
  • Niewielka głębia ostrości przy portrecie powoduje rozmazanie tła.
  • Im bliżej obiektywu znajduje się fotografowany obiekt, tym mniejsza głębia ostrości (np. zdjęcia makroskopowe).
  • Głębię ostrości można kontrolować przy pomocy f/stop - im mniejsza średnica przesłony, tym większa głębia ostrości, lecz dłuższy czas migawki.
Czułość - wrażliwość kliszy lub przetwornika:
  • ISO 50; 100; 200; 400; 800...3200. ISO100 zalecane w dzień, ISO400 dla wnętrz (im większa czułość, tym większa ziarnistość obrazu, pogarsza się ostrość, pojawia szum). Zwiększanie czułości ISO skraca czas migawki o tyle samo stopni.
Rozdzielczość przetwornika CCD:
  • 1MP - 1280x960, można otrzymać odbitki 10x13cm (obraz z elementami ukośnymi i szczegółami) lub 13x18cm
  • 2MP - 1800x1200, odbitki 20x25cm o rozdzielczości 150ppi (punktów na cal)
  • 3MP - 2048x1536, odbitki 25x35cm o rozdzielczości 200ppi
Ustawienia automatyki naświetlania:
  • Aperture Priority Exposure - priorytetowe naświetlanie przesłony: ustawia się przesłonę (f/stop), aparat dobiera czas migawki.
  • Shutter Priority Exposure - priorytetowe naświetlanie migawki: ustawia się czas ekspozycji, aparat dobiera przesłonę.
Pomiar światła:
  • Center (centralne, bez tła)
  • Matrix (matrycowe, cały obraz)
Filtry zakładane na obiektyw:
  • Filtr szary - przyciemnia obraz bez zmiany kolorów, powiększa otwór przesłony lub czas migawki przy dobrym naświetleniu.
  • Filtr UV - chroni obiektyw przed zabrudzeniem, likwiduje zamglenie.
  • Filtr polaryzacyjny - likwiduje odblaski światła od powierzchni.

piątek, 2 grudnia 2011

Technika w Księdze Mormona - automatyczny tłumacz

Jest tam mowa o dwóch przedmiotach, kojarzących się z kamieniami, nazywanych Urim i Thummim. Najwyraźniej jakiś komputerek naręczny i czytnik, służące do automatycznego tłumaczenia tekstów.
Identyczną funkcję może pełnić każdy współczesny smartfon lub palmtop - czyli w kompetencje Boga wkraczają już nie tylko lekarze ginekolodzy oraz genetycy, ale nawet sprzedawcy telefonów komórkowych:)

Scena rozmowy Ammona z królem Limhim:
Przynieśli też miecze, których rękojeści rozpadły się, a ostrza przeżarła rdza. I nie ma nikogo w naszym kraju, kto byłby w stanie przetłumaczyć z tego języka znaki wyryte na płytach. Dlatego zapytałem cię: Czy możesz tłumaczyć?
I zadam ci drugie pytanie: Czy znasz kogoś, kto może tłumaczyć? Albowiem pragnę, aby zapisy te zostały przetłumaczone na nasz język, gdyż być może dowiemy się z nich o ocalałej resztce ludu, który został zgładzony, a do którego należą te zapisy, i może dowiemy się przez nie o ludziach, którzy zostali zgładzeni, pragnę bowiem poznać przyczynę ich zagłady.
Wtedy Ammon powiedział mu: Mogę powiedzieć ci, królu, o człowieku, który będzie mógł przetłumaczyć ten zapis, gdyż posiada przedmioty, przez które może patrzeć na jakikolwiek zapis ze starożytnych czasów i tłumaczyć go. I jest to darem od Boga. I przedmioty te są zwane interpretorami, i nikt nie może w nie patrzeć, jeśli nie jest mu to przykazane, aby nie zobaczył czegoś, czego nie powinien widzieć, i zginął. I komukolwiek przykazane jest patrzenie w nie, nazywany jest „widzącym”.
Oto król ludu w kraju Zarahemla jest człowiekiem, któremu zostało przykazane czynienie tego i który ma ten wielki dar od Boga.
I król powiedział, że „widzący” jest znaczniejszy niż prorok.
I Ammon powiedział, że „widzący” jest objawicielem i prorokiem, i żaden człowiek nie może mieć większego daru, chyba żeby posiadł wszechmoc Boga, której żaden człowiek nie może posiąść, mimo to człowiek może mieć wielką moc daną mu przez Boga.
„Widzący” mogą powiedzieć o tym, co nastąpiło, a także o tym, co ma nastąpić. Przez nich wszystko zostanie objawione: tajemne sprawy zostaną wyjawione, a ukryte – wydobyte na światło, i co nie jest wiadome, zostanie przez nich obwieszczone, a także to, co w żaden inny sposób nie mogłoby zostać poznane.
(MOSJASZ8, 11-17)
Król Mosjasz wziął więc kroniki wyryte na mosiężnych płytach, płyty Nefiego i wszystko, co przechowywał zgodnie z przykazaniami Boga, a także tłumaczenia znaków wyrytych na złotych płytach znalezionych przez ludzi Limhiego i przekazanych mu przez Limhiego –
I dokonał tego tłumaczenia ze względu na wielkie zainteresowanie swego ludu, bo bardzo chcieli się dowiedzieć o ludziach, którzy zostali zgładzeni.
I przetłumaczył je przy pomocy dwóch kamieni umocowanych w oprawie.
Kamienie te były przygotowane od początku i były przekazywane z pokolenia na pokolenie dla tłumaczenia języków.
Zostały one zachowane ręką Pana, aby w ten sposób mógł On objawiać każdemu, kto zajął ten kraj, nieprawości i występki Jego ludu.
I ktokolwiek je posiada, jest według dawnego zwyczaju nazywany „widzącym”.
(MOSJASZ28, 11-16)
Alma opowiada Helamanowi:
I Pan powiedział: Przygotowałem Mojemu słudze Gazelem kamień, który będzie jaśniał w ciemności, dla wyjawienia Moim sługom czynów ich braci, ich spisków, machinacji, niegodziwości i występków.
Mój synu, interpretory zostały przygotowane, aby wypełniło się słowo Boga, albowiem powiedział:
Wyciągnę z ciemności na światło wszystkie ich występki, a jeśli się nie nawrócą, zgładzę ich. Wyciągnę na światło wszystkie ich ciemne sprawy i występki i wyjawię je każdemu narodowi, który zajmie tę ziemię po nich.
(ALMA37, 23-25)
Najwyraźniej to jakiś standardowy model automatycznego tłumacza, bo wcześniej podobny dostali uciekinierzy spod wieży Babel:
I dam ci te dwa kamienie, które zapieczętujesz z tym, co zapiszesz.
I pomieszałem język, w którym będziesz pisał, kiedy więc uznam za stosowne, uczynię, że kamienie te będą dla ludzi szkłem powiększającym to, co zapiszesz.
I gdy Pan to powiedział, ukazał bratu Jereda wszystkich ludzi, którzy żyli na ziemi, a także wszystkich, którzy przyjdą na świat, żadnych nie pomijając, aż po krańce świata.
(ETER3, 23-25)
(rysunek pochodzi ze strony Space a Go Go the Elohim is coming)

sobota, 26 listopada 2011

Microsoft Office 2010 Starter do pobrania za darmo

Ostatnio Microsoft udostępnił do pobrania za darmo (instalator polski i angielski) uproszczoną wersję pakietu Office 2010. Zawiera programy Word, Excel, narzędzia Clip Organizer,  Picture Manager oraz To-Go Device Manager umożliwiający instalację na nośniku przenośnym USB. Nie ma programu VBA i PowerPoint (za darmo dostępny jest również PowerPoint Viewer umożliwiający wyświetlanie gotowych prezentacji).
Do instalacji oraz pierwszego uruchomienia wymagane jest połączenie z Internetem.

Poniżej fragmenty treści licencji:
[...]
1. POSTANOWIENIA OGÓLNE. Oprogramowanie jest licencjonowane w trybie kopii na urządzenie. Partycja sprzętowa lub dysk typu blade są uznawane za oddzielne urządzenia.
[...] 2. PRAWA DO INSTALACJI I UŻYWANIA.
a. Jedna kopia na urządzenie. Licencjobiorca może zainstalować jedną kopię oprogramowania na wymiennym urządzeniu magazynującym dane. Z kopii tej może korzystać jeden główny użytkownik urządzenia, z którym oprogramowanie jest rozpowszechniane.
b. Licencjonowane urządzenie. Licencjobiorca może korzystać z jednej kopii oprogramowania jednocześnie.
c. Wydzielanie części składowych. Składniki oprogramowania są licencjonowane jako jeden produkt. Licencjobiorca nie może rozdzielać składników i instalować ich na różnych urządzeniach.
[...] 7. KOPIA ZAPASOWA. Licencjobiorca może sporządzić jedną kopię zapasową nośników oprogramowania i korzystać z takiej kopii wyłącznie w celu ponownej instalacji oprogramowania na licencjonowanym urządzeniu.
[...] 9. DOWÓD POSIADANIA LICENCJI.
a. Oryginalny dowód posiadania licencji. Jeśli Licencjobiorca nabył oprogramowanie na urządzeniu, dowodem posiadania licencji przez Licencjobiorcę jest dowód zakupu tego urządzenia. Dowód zakupu może zostać zweryfikowany na podstawie dokumentacji sprzedawcy.
[...]  
Czyli dosyć standardowa, często spotykana również w darmowych programach. Zakaz powielania dotyczy głównie nieautoryzowanego rozpowszechniania programu (np. przez producentów sprzętu) i użytkownika indywidualnego raczej to nie dotyczy (aby ściśle się tego trzymać, należałoby na każdy komputer pobrać oddzielną kopię, co jest nieco bez sensu).
Jeśli program był kupiony, należy mieć kopię zakupu, ale to oczywiście nie dotyczy programu pobranego za darmo ze strony jego twórcy.

czwartek, 24 listopada 2011

Technika w Księdze Mormona - załogowe obłoki i pola siłowe

Perypetie dwóch proroków w starożytnej Ameryce:
I stamtąd Nefi i Lehi poszli do kraju Nefi.
I stało się, że zostali pojmani przez oddział Lamanitów i wtrąceni do tego samego więzienia, gdzie słudzy Limhiego wtrącili Ammona i jego braci.
Po upływie wielu dni, podczas których pozostawiono ich bez jedzenia, przyszli ich zabrać, aby ich zabić.
I stało się, że Nefi i Lehi zostali otoczeni jakby ogniem. I żołnierze nie odważyli się ich pojmać bojąc się ognia. Ale Nefi i Lehi nie spłonęli, jakkolwiek stali w ogniu.
I gdy zobaczyli, że są otoczeni jakby słupem ognia, który ich nie pali, nabrali odwagi,
gdyż wiedzieli, że Lamanici nie odważą się ich pojmać, ani też podejść do nich, lecz stoją, jak gdyby zaniemówili ze zdumienia.
I stało się, że Nefi i Lehi zaczęli do nich przemawiać mówiąc: Nie bójcie się, gdyż to Bóg pokazał wam ten cud, aby was przekonać, że nie możecie nas zabić.
I gdy wypowiedzieli te słowa, ziemia zatrzęsła się i zadrżały ściany więzienia, jak gdyby miały się zawalić. A ci, którzy przyszli do więzienia, byli Lamanitami i Nefitami, którzy odstąpili od Nefitów.
I stało się, że otoczyła ich ciemna mgła i ogarnął ich wielki strach.
I usłyszeli głos dochodzący jak gdyby sponad tej mgły ciemności: Nawróćcie się, nawróćcie się i nie próbujcie więcej zabijać Moich sług, których posłałem do was, aby głosili dobrą nowinę.
I gdy usłyszeli ten głos, przekonali się, że nie był to głos grzmotu ani ogłuszający głos, ale cichy głos o wielkiej łagodności, niczym szept, a mimo to docierał do każdego zakątka ich duszy.
I pomimo łagodności tego głosu trzęsła się ziemia i drżały ściany więzienia, jak gdyby miały się zawalić, a mgła ciemności, która ich okrywała, nie rozpraszała się.
I ponownie usłyszeli głos: Nawróćcie się, nawróćcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie, i nie próbujcie więcej zabijać Moich sług. I stało się, że ponownie zatrzęsła się ziemia i zadrżały ściany więzienia.
I po raz trzeci usłyszeli głos i cudowne słowa, niemożliwe do wypowiedzenia przez człowieka, i ściany ponownie zadrżały, a ziemia zatrzęsła się, jakby miała się rozstąpić.
I Lamanici otoczeni mgłą ciemności i sparaliżowani strachem, nie byli w stanie uciec.
I pośród nich jeden, z urodzenia Nefita, który należał niegdyś do Kościoła Boga, ale odstąpił od niego.
I stało się, że gdy obrócił się, zobaczył przez mgłę ciemności twarze Nefiego i Lehiego, i zobaczył że jaśniały niczym twarze aniołów. I widział, że podnieśli oczy ku niebu, i wyglądali, jak gdyby rozmawiali czy mówili do kogoś, kogo widzieli.
I Nefita ten zawołał do rzeszy, aby obrócili się i spojrzeli na nich. I dana im była siła, że obrócili się i zobaczyli twarze Nefiego i Lehiego.
I zapytali tego Nefity: Co to wszystko oznacza i z kim oni rozmawiają?
A Neficie temu było na imię Aminadab. I Aminadab powiedział im: Rozmawiają z aniołami Boga.
I stało się, że Lamanici zapytali go: Co mamy czynić, aby zdjęto z nas tę mgłę ciemności?
I Aminadab odpowiedział: Potrzebujecie się nawrócić i modlić do Tego, który do was przemówił, aż będziecie wierzyć w Chrystusa, o którym uczył was Alma, Amulek i Zeezrom, a gdy to uczynicie, zostanie zdjęta z was mgła ciemności.
I stało się, że zaczęli się modlić to Tego, którego głos zatrząsł ziemią, i modlili się, aż rozstąpiła się mgła ciemności.
I stało się, że gdy rozejrzeli się wokół, zobaczyli, że rozstąpiła się mgła ciemności i że każdy z nich stoi w słupie ognia.
A Nefi i Lehi byli pośród nich otoczeni ogniem. I znajdowali się jak gdyby pośród płomieni, ale płomienie ich nie paliły, ani też nie zajęły się ściany więzienia, i wszyscy cieszyli się radością niewymowną i pełnią chwały.
I Święty Duch Boży zstąpił z niebios do ich serc, które rozgorzały niczym przepełnione ogniem, że wypowiadali niezwykłe słowa.
I usłyszeli łagodny głos niczym szept:
Pokój, pokój wam ze względu na na waszą wiarę w Mojego Umiłowanego Syna, który jest od założenia świata.
I gdy to usłyszeli, podnieśli wzrok, aby zobaczyć, skąd dochodzi ten głos. I ujrzeli niebiosa otwarte, i aniołowie zstępowali i nauczali ich.
I było tam blisko trzystu, którzy to widzieli i słyszeli, i nakazano im, aby się tym nie zdumiewali ani nie wątpili.
(HELEMAN6, 20-50)
Zapowiedź narodzin Jezusa i znaków towarzyszących temu wydarzeniu:
I [Samuel] powiedział im: Dam wam znak. Oto gdy upłynie pięć lat, Syn Boży przyjdzie na świat odkupić tych, którzy uwierzą w Jego imię;
i taki będzie znak Jego przyjścia: noc przed Jego przyjściem będzie jaśniała światłością i wyda się ludziom niczym dzień, albowiem nie zapadnie zmrok.
A więc noc nie nastanie, i noc i dzień będą niczym jeden ciągły dzień; i będzie to dla was znakiem, albowiem zobaczycie wschód, a także zachód słońca, i będziecie wiedzieli, że upłynęły dwa dni i noc, ale noc nie przyniesie ciemności, i będzie to noc poprzedzająca Jego narodzenie.
I ukaże się nowa gwiazda, jakiej nigdy przedtem nie widzieliście, i to także będzie dla was znakiem.
Ale to nie wszystko, albowiem ukaże się wiele innych znaków na niebie.
(HELAMAN14, 2-6)
Przybycie Jezusa do Ameryki po zmartwychwstaniu:
Rozmawiali także o Jezusie Chrystusie, o którego śmierci dowiedzieli się przez dany im znak.
I stało się, że gdy tak rozmawiali, usłyszeli głos, jak gdyby dochodzący z niebios, i rozglądali się, gdyż nie rozumieli głosu, który słyszeli. I nie był to głośny ani ostry głos. Był to cichy głos, a mimo to przeniknął ich, że słyszeli i ciało ich zadrżało; przeniknął do ich duszy i serca ich rozgorzały.
I stało się, że ponownie usłyszeli głos i nie zrozumieli go.
I po raz trzeci usłyszeli głos, i nasłuchiwali, i patrzyli w kierunku, skąd pochodził; patrzyli więc w niebo, skąd słyszeli głos.
I gdy usłyszeli głos po raz trzeci, zrozumieli. I usłyszeli słowa:
Oto Mój umiłowany Syn, w którym sobie upodobałem, przez którego wsławiłem Moje imię. Słuchajcie Go.
I stało się, że gdy zrozumieli, ponownie spojrzeli ku niebu. I ujrzeli Człowieka w białej szacie, zstępującego z niebios; i zstąpił, i stanął pośród nich, i oczy wszystkich spoczęły na Nim, i nie śmieli przemówić pomiędzy sobą, i nie wiedzieli, co to wszystko znaczyło, gdyż myśleli, że ukazał im się anioł.
I stało się, że wyciągnął rękę i przemówił do ludu:
Jestem Jezus Chrystus, o którym prorocy świadczyli, że przyjdzie na świat.
(3NEFI11, 3-10)
I powiedział do nich: Spójrzcie na swoje dzieci!
I gdy spojrzeli na nie i ku niebu, zobaczyli niebiosa otwarte i aniołów zstępujących z nieba niczym w ogniu. I zstąpiwszy otoczyli te dzieci. I były one otoczone ogniem, a aniołowie nauczali je.
(3NEFI17, 23-24)
I gdy Jezus dotknął ich wszystkich, ukazała się chmura i ogarnęła tłum, że nie widzieli Jezusa.
I gdy byli tak ogarnięci chmurą, odszedł od nich i wstąpił do nieba. I uczniowie Jego widzieli to i świadczą, że wstąpił do nieba.
(3NEFI18, 38-39)
Jezus wybiera 12 Amerykańskich Apostołów:
I gdy wszyscy zostali ochrzczeni i wychodzili z wody, zstąpił na nich Duch Święty i zostali napełnieni ogniem Ducha Świętego.
I otaczał ich jakby ogień, który zstąpił z nieba. I rzesza zgromadzonych widziała to i dali o tym świadectwo. I widzieli aniołów zstępujących z nieba, którzy ich nauczali.
I gdy aniołowie nauczali dwunastu wybranych przez Jezusa, przyszedł Jezus, stanął pośród nich i zaczął nauczać.
(3NEFI19, 13-15)
I Jezus błogosławił ich, gdy się do Niego zwracali, i uśmiech rozjaśnił Mu twarz, a światło z Jego oblicza zajaśniało na nich. I byli biali jak twarz i szaty Jezusa; i biel ta przewyższała wszelką biel, nie mając sobie równej na całym świecie.
(3NEFI19, 25)
Trzech z Amerykańskich Apostołów zapragnęło (podobnie jak św. Jan), aby żyć na Ziemi aż do czasu ponownego przyjścia Jezusa:
I gdy Jezus powiedział te słowa, dotknął palcem wszystkich z wyjątkiem tych trzech, którzy mieli pozostać do końca, i odszedł.
I niebo otworzyło się przed tymi trzema, zostali porwani do nieba, że widzieli i słyszeli rzeczy niemożliwe do opisania.
I zakazano im o tym mówić, ale też nie byli w stanie opowiedzieć o tym, co widzieli i słyszeli.
I nie mogli powiedzieć, czy byli tam w ciele czy w duchu, gdyż wydawało im się to jakby przemienieniem, albowiem doznali przemiany z tego ciała w stan nieśmiertelny, aby mogli zrozumieć rzeczy boskie.
(3NEFI28, 12-15)
A co się tyczy tych trzech uczniów wybranych przez Pana, którzy zostali porwani do nieba, o których nie wiedziałem, czy ich dusze zostały oczyszczone i przeszły ze stanu śmiertelnego w nieśmiertelny -
to odkąd o tym pisałem, pytałem Pana i objawił mi, że konieczna była przemiana ich ciała, gdyż inaczej musieliby doświadczyć śmierci.
Aby więc nie zaznali śmierci, nastąpiła przemiana ich ciała i nie doświadczą bólu ani smutku z wyjątkiem tylko smutku spowodowanego grzechami świata.
I przemiana ta nie jest jednoznaczna z przemianą, która nastąpi w dzień ostateczny; jednakże zostali przemienieni i szatan nie jest w stanie ich kusić; i są uświęceni w ciele i święci, że nie podlegają mocom ziemskim.
I pozostaną w tym stanie do czasu sądu ostatecznego Chrystusa, kiedy doznają większej przemiany i zostaną przyjęci do królestwa Ojca, aby pozostać z Bogiem na wieczność w niebie i nigdy nie odejść.
(3NEFI28, 36-40)
(fotografia pochodzi z serialu "Gwiezdne Wrota SG-1")

wtorek, 22 listopada 2011

Wydłużenie wieku emerytalnego

Minister finansów Jacek Rostowski wpadł na absurdalny pomysł poradzenia sobie z wydłużaniem się średniego czasu życia u ludzi - przesunięcie wieku emerytalnego do 67 lat.
Szkopuł w tym, że sam jest wykładowcą uniwersyteckim i ostatnio ministrem. Więc raczej nie da wszystkim przykładu pracy i nie zatrudni się przy budowie dróg albo na taśmie produkcyjnej na te 7 lat, które mu jeszcze zostały. Być może zamierza przez ten czas być ministrem, choć najwidoczniej umysł już nie jest na tyle sprawny, aby przewidzieć konsekwencje takich decyzji.

Są na świecie ludzie pracujący tak długo. Ale to dotyczy wysokich stanowisk (w firmach, na uniwersytetach, artystów itp.). Przeciętnemu pracownikowi raczej kondycja na to by nie pozwoliła.

Efekt będzie taki, że po przekroczeniu 60 roku życia firmy będą pozbywały się pracowników, aby zatrudnić młodszych, bo ze staruszków niewielki pożytek (słaba wydajność, błędy, częste zwolnienia lekarskie itd.). Nikt ich nie zatrudni, będzie też za późno na rozpoczynanie własnej działalności (to trwa lata, a zwolnienia będą dotyczyć w pierwszej kolejności pracowników o niskich kwalifikacjach). Z drugiej strony zostanie zablokowany dostęp do wyższych stanowisk dla młodych ludzi, więc ci będą musieli pracować znacznie poniżej swoich kwalifikacji (co oznacza zmarnowanie pieniędzy i czasu na naukę, brak motywacji do rozwoju osobistego). Czyli społeczeństwo jako takie zacznie dziczeć, rozwarstwienia się powiększą.

Owszem, wydłużanie czasu życia jest problemem dla systemu emerytalnego. Ale nie ma żadnego rozwiązania tego problemu. Jeśli czegoś nie można zrobić przy określonych założeniach, jedyne co pozostaje to zmienić założenia, system. Zmiana jakościowa, nie ilościowa.
Kiedyś ludzie podróżowali powozami konnymi. Te osiągnęły kres rozwoju, nawet najlepszy specjalista od powozów konnych nie byłby w stanie zwiększyć komfortu czy skrócić czasu przejazdu, to po prostu niemożliwe. Rozwiązaniem okazało się zastąpienie powozów przez samochody. Początkowo nie wszyscy byli tym zachwyceni (szczególnie wszelacy specjaliści od powozów), bo przecież dotychczasowy sposób podróżowania doskonale działał od tysiącleci.

wtorek, 15 listopada 2011

Technika w Księdze Mormona - łodzie podwodne

"Księga Etera" jest streszczeniem zapisu 24 płyt znalezionych przez ludzi Limhego, spisanym przez proroka Moroniego. Opowiada o podróży Jereda, jego brata i ich rodzin na kontynent północnoamerykański w czasach zniszczenia słynnej wieży Babel.
I stało się, że gdy zeszli do doliny Nimrod, Pan zstąpił i rozmawiał z bratem Jereda, a był w obłoku, że brat Jereda nie widział Go.
I Pan im nakazał, aby weszli w puszczę, gdzie nie postała ludzka stopa. I Pan szedł przed nimi i mówił im z obłoku, dokąd mają iść.
(ETER2, 4-5)
Na łodziach przepłynęli Morze Śródziemne.
I pod koniec czterech lat Pan ponownie przyszedł do brata Jereda w obłoku i rozmawiał z nim. I rozmawiał z bratem Jereda przez trzy godziny karcąc go, albowiem nie przestrzegał on modlenia się do Pana.
(ETER2, 14)
Aby przeprawić się przez Atlantyk zaczęli budowę barek zupełnie nowego typu.
I Pan powiedział: Idź i zbuduj barki na wzór tych, które dotychczas budowaliście. I stało się, że, jak Pan mu polecił, brat Jereda i jego bracia zbudowali barki na wzór dotychczas budowanych. A były one małe i lekkie, że unosiły się na wodzie niczym ptactwo wodne.
I zbudowali je w taki sposób, że były dopasowane i jak naczynia nie przepuszczały wody. Ich dno, ściany boczne i sklepienie były szczelne jak w naczyniu. Były one na długość drzewa z zaostrzoną przednią i tylną częścią i miały drzwi, które zamknięte pasowały dokładnie, że barka była szczelna niczym naczynie.
I stało się, że brat Jereda modlił się do Pana: O Panie, uczyniłem, co mi nakazałeś i zbudowałem barki, jak mi poleciłeś. Ale nie ma w nich światła i nie wiemy, dokąd mamy je sterować. I zginiemy, bo nie będziemy mieli czym oddychać, gdyż zużyjemy zawarte w nich powietrze.
I Pan powiedział bratu Jereda: Zrobisz jeden otwór u góry, a także u dołu, i gdy brak wam będzie powietrza odetkacie zawór i napłynie powietrze. A jeśli woda zacznie się przez ten otwór dostawać, zatkacie otwór, abyście nie utonęli. I stało się, że brat Jereda uczynił, jak mu Pan polecił.
I ponownie modlił się do Pana: O Panie, oto uczyniłem jak mi nakazałeś, i zbudowałem barki dla mego ludu, ale nie ma w nich światła. Czy pozwolisz Panie, abyśmy przebyli te wody w ciemności?
I Pan powiedział bratu Jereda: co chcesz, abym uczynił, abyście mieli światło w waszych barkach, albowiem nie możecie mieć okien, gdyż zostałyby one roztrzaskane na kawałki, ani nie zabierzecie ze sobą ognia, nie będziecie więc mieli światła od ognia. I będziecie jak wieloryb w morzu, gdyż będą na was spadać spiętrzone fale, mimo to będę wyprowadzał was z głębin morza na powierzchnię, bowiem to Ja posyłam wiatry i zsyłam deszcz i burze.
(ETER2, 16-24)
I stało się, że brat Jereda, gdy zbudowali osiem barek, poszedł na górę, którą nazwali Szelem, bowiem była bardzo wysoka, i wytopił ze skały szesnaście kamyków. A były one białe i przejrzyste niczym szkło. I zaniósł je w rękach na szczyt góry i ponownie wołał do Pana:
O Panie, powiedziałeś, że będziemy otoczeni wodą, nie bądź więc gniewny na swojego sługę widząc jego słabość przed Tobą. Oto wiemy, że jesteś święty i żyjesz w niebie, i wiemy, że jesteśmy niegodni przed Tobą, gdyż z powodu upadku ustawicznie skłaniamy się ku nieprawości, mimo to, Panie, nakazałeś nam modlić się do Ciebie, abyśmy mogli otrzymać od Ciebie to, czego pragniemy.
Oto ukarałeś nas, Panie, za naszą niegodziwość, wypędziłeś nas i żyliśmy przez tyle lat w puszczy, mimo to byłeś nam miłosierny. Okaż mi łaskę, Panie, i odwróć swój gniew od tego ludu, który jest Twoim ludem, i nie pozwól, aby w ciemności przebywali szalejące morze. Oto wytopiłem ze skały te kamyki.
I wiem, Panie, że masz wszelką moc i możesz zrobić, co zechcesz, dla dobra człowieka; dotknij więc tych kamyków Twym palcem i uczyń, aby świeciły w ciemności, a będą nam świeciły w barkach, które zbudowaliśmy, i będziemy mieli światło przeprawiając się przez morze. Wiemy, Panie, że możesz tego dokonać i okazać swą wielką moc, która przekracza pojęcie ludzkie.
I stało się, gdy brat Jereda wypowiedział te słowa, Pan wyciągnął rękę i dotknął każdego z kamyków. I zasłona została zdjęta z oczu brata Jereda, że zobaczył palec Pana, a był on jak palec człowieka z krwi i kości. I brat Jereda przyparł do ziemi przed Panem przejęty strachem.
I Pan, widząc, że brat Jereda przypadł do ziemi, powiedział mu: Powstań, dlaczego przypadłeś do ziemi?
I brat Jereda odpowiedział Panu: Zobaczyłem palec Pana i przeraziłem się, że Pan mnie porazi, gdyż nie wiedziałem, że Pan ma ciało i krew.
I Pan powiedział mu: Ze względu na swą wiarę zobaczyłeś, że przyjmę ciało i krew. I nigdy człowiek nie zwrócił się do Mnie z tak wielką wiarą, jak ty to uczyniłeś, gdyż inaczej nie mógłbyś zobaczyć Mego palca. Czy zobaczyłeś coś więcej?
I brat Jereda odpowiedział: Nie, Panie. Pokaż mi się Panie.
I Pan zapytał: Czy uwierzysz w to, co ci powiem?
I brat Jereda odpowiedział: Wiem, Panie, że mówisz prawdę, gdyż jesteś Bogiem prawdy i nie możesz kłamać.
I gdy to powiedział, Pan mu się ukazał. I Pan powiedział mu: Zostaniesz wykupiony od upadku i powrócisz do Mnie, albowiem jesteś o tym przekonany, dlatego też ukazałem ci się.
Jestem tym, który był przygotowany od założenia świata, by odkupić Mój lud. Jestem Jezusem Chrystusem, Ojcem i Synem. Dzięki Mnie wszyscy ludzie, którzy uwierzą w imię Moje, będą mieli życie wieczne i staną się Moimi synami i córkami.
I nigdy nie ukazałem się żadnemu człowiekowi, którego stworzyłem, gdyż żaden człowiek nie wierzył we Mnie tak, jak ty. Czy widzisz, że zostałeś stworzony na Moje podobieństwo? Oto wszyscy ludzie zostali stworzeni na początku na Moje podobieństwo.
Ciało, które teraz widzisz, jest Moim duchowym ciałem; i stworzyłem człowieka na podobieństwo Mego duchowego ciała. Oto, jak teraz ukazuję się tobie w duchu, ukażę się Memu ludowi w ciele.
I ja, Moroni, nie mogę przytoczyć wszystkiego, co zostało zapisane, ale wystarcza, jak powiem, że Jezus ukazał się temu człowiekowi i że Jego duch miał taką samą postać jak Jego ciało, gdy ukazał się Nefitom.
(ETER3, 1-17)
Jak widać, ów "przybysz z nieba" ma podobne do ludzkiego ciało z krwi i kości.
I stało się, że gdy Pan dotknął kamyków, które brat Jereda przyniósł na górę, brat Jereda zszedł z góry i rozmieścił je w barkach: jeden na przodzie i jeden w tyle każdej barki; i kamyki te oświetlały ich barki.
I tak Pan sprawił, że kamyki świeciły w ciemnościach dając światło mężczyznom, kobietom i dzieciom, aby nie musieli przebywać wielkich wód w ciemnościach.
I gdy przygotowali wszelką żywność, aby przetrwać w wodzie, a także żywność dla zwierząt i ptactwa, które mieli ze sobą zabrać, gdy to wszystko uczynili, weszli do swych łodzi, a raczej barek, i wyruszyli na morze powierzając się opiece Pana, Swego Boga.
I stało się, że Pan posłał gwałtowny wicher, aby wiał na wodach w kierunku ziemi obiecanej, że byli gnani wiatrem na falach morza. Wiele razy pochłaniały ich głębiny morza, gdy burze i gwałtowne wichry piętrzyły za nimi fale.
I gdy pochłaniały ich głębiny morza, woda nie mogła im wyrządzić żadnej szkody, gdyż łodzie ich były szczelne jak naczynia i jak arka Noego. I będąc otoczeni ze wszystkich stron wodą wołali modląc się do Pana, i Pan wyprowadzał ich na powierzchnię morza.
I gdy byli na morzu, wiatr nie ustawał, wiejąc w kierunku ziemi obiecanej. I tak byli gnani wiatrem po morzu.
I śpiewali oddając chwałę Panu, także brat Jereda śpiewał oddając chwałę Panu i dziękując Mu przez cały dzień; i gdy nadchodziła noc nie ustawali oddając chwałę Panu.
I byli tak gnani wiatrem, a żadne zwierzęta morskie ani wieloryby nie mogły im wyrządzić krzywdy. I przez cały czas mieli światło, na powierzchni czy też pod wodą.
I byli tak gnani wiatrem po morzu przez trzysta czterdzieści cztery dni.
I gdy wylądowali na ziemi obiecanej, uklękli na ziemi i ukorzyli się przed Panem roniąc łzy radości za wiele łask, które im okazał.
(ETER6, 2-12)
Może to jakieś przekłamanie tekstu i zastosowano napęd mechaniczny, ale te łodzie przypominają mi pewną rybkę - lubi płynąć tuż pod powierzchnią wody i wystawia jedynie płetwę grzbietową, a wiatr ją pcha do przodu.

Hmm, Indianie potomkami babilończyków i żydów. Ta teza jest zbyt grubymi nićmi szyta, aby nie dało się jej łatwo obalić lub potwierdzić, powinny istnieć jakieś artefakty. Coś kojarzę, że Eskimosi są oddzielną grupą niż Indianie, na dodatek mają jakieś słowa sumeryjskiego pochodzenia. Trzeba będzie kiedyś przebadać ten wątek, ale chyba nie mam literatury na ten temat, inaczej niż to było w przypadku ewolucji.

(rysunek pochodzi ze strony Space a Go Go the Elohim is coming).

poniedziałek, 14 listopada 2011

Militarne znaczenie religii

Zastanowiło mnie coś. Wśród wszelkich wyznań powszechna jest wiara w duszę trafiającą po śmierci do zaświatów, pomimo jednoznacznym stwierdzeniom w najważniejszych księgach monoteistycznych religii, że chodzi o zmartwychwstanie ciała.
Kapłani zawsze byli blisko władców, w wielu kulturach władcy sami byli najwyższymi kapłanami, czy wręcz uważani za bogów. Twierdzenia większości religii są całkiem naiwne i łatwe do obalenia (np. te dotyczące reinkarnacji), a jednak elitom zawsze zależało na zaszczepianiu ludowi tych zabobonów.

Czyżby wymyślanie religii miało jakiś cel polityczny, militarny? Oczywiście poza wzbogacaniem się kasty kapłanów. Co takiego po dziś dzień robią kapelani w wojsku?

Władcy zawsze twierdzili coś w tym stylu: "Oni są źli, my dobrzy, więc trzeba ich zniszczyć i ograbić z majątku, w imię boga/bogów zaprowadzić porządek, a jak któryś z was przy okazji zginie, to niech się nie martwi, bo jego dusza w nagrodę trafi do lepszego świata".
Nie trudno zgadnąć, co przy tym ci władcy myśleli: "Zdobądźcie dla mnie łupy, a jak zginiecie, to nie będę musiał z nikim się dzielić, i tak po śmierci nic nie ma, ale tego wam nie powiem, bo balibyście się ginąć, a jak nawet jest, to ktoś taki ważny jak ja ma tam pierwszeństwo".
Ale armię przekonaną, że po śmierci nic nie ma, trudno posyłać do boju. Żołnierze popukaliby się w czoło i rozeszli do domów.

czwartek, 10 listopada 2011

Skąd się bierze homofobia

Reakcja ludzi na homoseksualistów przypomina mi reakcję na nowe idee. Jeśli się nie mylę, chodzi o dokładnie to samo zjawisko.
Zastanawiałem się nad paniczną reakcją na to co nowe. Najwyraźniej wiąże to się z brakiem wzorców postępowania, z którymi umysł konfrontuje napływające bodźce, oraz nieumiejętnością stworzenia własnych, czyli samodzielnego myślenia.
Im się wydaje, że homoseksualizm to jakiś światopogląd, na który można nawracać innych. Więc homoseksualiści są wrogami ideowymi, naruszającymi dotychczasowy porządek świata.
A to po prostu cecha osobowa, jak kolor oczu. To jakby walczyć z niebieskookimi, bo rzekomo próbują innych nakłonić do posiadania niebieskich oczu, a "normalność" to brązowe oczy.
Na trop tego odkrycia nakierowały mnie wypowiedzi niektórych polityków (łatwo zgadnąć która to partia;) o "promowaniu homoseksualizmu". A przecież homoseksualizm nie jest ideą, którą można promować i przekonywać do własnej racji. Homoseksualiści po prostu coraz częściej się ujawniają, bo chcą spokojnie żyć i nie być dłużej traktowani jak dziwadła.
Ale politycy przecież muszą czymś straszyć ciemne społeczeństwo, jak nie homoseksualistami to Żydami, satanistami i ruskimi agentami (co śmieszniejsze, te wszystkie grupy miałyby ze sobą współpracować), aby móc uchodzić za wybawicieli od zła wszelakiego, w ten sposób zyskują poparcie.

Zaznaczam, że nie jestem homoseksualistą, ja tylko interesuję się techniką. Ale rozumiem homoseksualistów, gdyż na technikę ludzie też dziwnie reagują.
Jeśli ten wpis czyta jakiś homofob, zapewne panicznie zareaguje także na powyższy obrazek.

sobota, 5 listopada 2011

Rządy przyszłości

Parokrotnie wspominałem już o ideach geniokracji oraz gospodarki opartej na zasobach. Ale pewna kwestia, zawsze dla mnie oczywista, przez innych może być nierozumiana, gdyż na co dzień niczego podobnego nie widują.

W archaicznych ustrojach ludzie pracowali własnymi rękoma i wytwarzali niewiele więcej niż mogli sami zużyć. Więc władcy na nich pasożytowali. Efektem były wojny i powstające imperia, im więcej poddanych tym wyższe zyski z podatków.

Wskutek wynalezienia maszyn praca ludzka przestaje mieć większe znaczenie, stąd ostatnie "kryzysy". W przyszłości do zapewnienia wszelkich dóbr niezbędnych do przeżycia społeczeństwa potrzebna będzie praca zaledwie kilku % ogółu.
Nie powiedziałem jeszcze, kim jest te kilka %, które mają przywilej pracy (a wręcz obowiązki zawodowe) dla dobra wszystkich. Ano, nikt inny jak... władza. To właśnie administracja państwowa byłaby jedyną grupą zobowiązaną do świadczenia pracy.

Czyli sytuacja będąca zupełnym przeciwieństwem aktualnej - zadaniem władz byłaby służba na rzecz społeczeństwa, produkcja i dostarczanie niezbędnych dóbr (lokale, żywność, opieka medyczna) oraz motywowanie ludzi do rozwoju (wraz z postępem techniki obowiązki władz też malałyby).
Władza nie mówiłaby obywatelom co ci mają robić, nie wydawałaby tysięcy ustaw, nie pobierałaby żadnych podatków. Prawo byłoby proste i jasne, jedyny jego cel to wyznaczenie granic, których nie można przekraczać, oraz egzekwowanie tego.
To byłaby absolutna intelektualna elita, której główny cel stanowiłoby sprawowanie nadzoru nad infrastrukturą techniczną niezbędną całemu społeczeństwu.

To tylko ogólny zarys, konieczna byłaby jeszcze jakaś rotacja, bo jak ktoś zbyt długo na stołku siedzi, to mu sodówka uderza. Chociaż ten problem może sam by się rozwiązał - stanowiska państwowe przestałyby by być atrakcyjne dla ludzi z poczuciem wyższości, gdyż dbanie o bliźnich to dla nich zbyt absurdalne pojęcie.

piątek, 4 listopada 2011

Broń w kosmosie, czyli kolejne głupoty amerykańskiego rządu

Jednak miałem rację odnośnie systemu edukacji. W USA jest to pomyślane w ten sposób, żeby wyłapywać osoby wyróżniające się, a reszta jest równana. Natomiast w Polsce nie ma po co wyłapywać, gdyż i tak nie mają perspektyw (jaki jest budżet na badania naukowe?).

Ostatnio widziałem program telewizyjny, opowiadający o idiotycznych jak zwykle planach rządu amerykańskiego, tym razem dotyczących umieszczania broni w kosmosie. Żaden kraj na świecie nie chce tego, jedynie USA się wychylają, rzekomo w imię bezpieczeństwa narodowego. Broń taka jest o tyle wredna, że zniszczenie satelity powoduje powstanie chmary odpadków, które uniemożliwiają dalszą eksploatację danej orbity.

Z tym bezpieczeństwem narodowym to wiadomo o co chodzi, aż dziw bierze, że ludzie dają się tak okłamywać (najwyraźniej są ogłupieni przez szkoły, jak sięgam pamięcią, to w podstawówce wszyscy byli najbystrzejsi). Otóż Stany Zjednoczone posiadają broń nuklearną, a to oznacza, że nikt nigdy nie odważy się wypowiedzieć im wojny. Więc im armia w zasadzie nie jest potrzebna, a już na pewno nie do obrony. Za to atakować mogą do woli, o ile przeciwnik sam nie dysponuje bronią nuklearną.
Rodziny polityków amerykańskich mają udziały w firmach zbrojeniowych i naftowych, więc wiadomo o co chodzi w tym nakręcaniu wyścigu zbrojeń.

Z tym rzekomym zagrożeniem Ameryki to dziwna sprawa. Wszyscy się na nich uwzięli, nie na Kanadę, nie na Meksyk, nie na Amerykę Południową, nie na Afrykę (wymienione tereny są niemal bezludne i posiadają bogactwa naturalne). Co oni takiego widzą w tej Ameryce?

środa, 2 listopada 2011

Chrzest dzieci według Księgi Mormona

Znalazłem takie oto coś:
Słuchajcie słów Chrystusa, waszego Odkupiciela, waszego Pana i waszego Boga. Oto przyszedłem na świat, aby wzywać do nawrócenia grzeszników, a nie sprawiedliwych. Zdrowi nie potrzebują lekarza, lecz tylko ci, którzy są chorzy; i małe dzieci są zdrowe, gdyż nie są zdolne do popełniania grzechu, a co do przekleństwa Adama, to zdjąłem je z nich, że nie ma nad nimi władzy, i prawo obrzezania zostało we Mnie wypełnione.
(MORONI8, 8)
Chodziło o to, że twierdzenie o konieczności ochrzczenia dziecka jest zniewagą wobec Stwórcy, gdyż podważałoby Jego bezstronność. Bo to byłaby kara piekła dla dziecka nieochrzczonego, które niczego złego nie zrobiło. Małe dziecko nie jest też zdolne do nawrócenia się.
Podług Prawa nie będą też sądzone ludy, którym nie zostało ono przekazane (czyli znowu współczesny warunek obowiązywania prawa - musi być wcześniej publicznie ogłoszone).

Księża oczywiście twierdzą, że to szatan natchnął tą księgę, by zmniejszyć ich zyski ze świadczenia usług religijnych i tym samym podkopać fundamenty Kościoła. W dodatku promuje heretycką ideę kapłana, który sam siebie utrzymuje jak każdy inny człowiek, natomiast posługę duszpasterską pełni całkowicie charytatywnie.

poniedziałek, 31 października 2011

Szkolne pogadanki

Właśnie oglądałem program w telewizji, było o szkolnych pogadankach dotyczących zagrożeń związanych z narkotykami i dilerami. Chyba coś nie tędy droga.

Wmawia się poczucie zagrożenia, ale w szkole brakuje najważniejszych lekcji jakie mogą tam być, czyli nauki bycia szczęśliwym.
Trudno mi tu się wypowiadać ze szczegółami, program powinni napisać psychologowie. Ale, w ogólnym zarysie, szczęście to nie wynik sytuacji zewnętrznej człowieka, lecz wewnętrznej, bo to kwestia chemii mózgu.
Na zewnątrz nie można znaleźć szczęścia, co najwyżej krótkotrwałe i ulotne. Osiągnięcie jakiegokolwiek celu daje przelotne uczucie szczęścia. Uczucie krótkotrwałego szczęścia mogą dać też niektóre substancje chemiczne (np. narkotyki, alkohol), gdyż zmieniają chemię mózgu.
Jednak jest możliwa permanentna przemiana i uczucie szczęścia. Po prostu trzeba się nauczyć dostrzegać pozytywne i zabawne aspekty, zamiast dołować się wmawiając sobie negatywy.

Powiązania pomiędzy ciałem a umysłem są dwukierunkowe. Nieszczęśliwy człowiek ma smutną minę. Jeśli ktoś ma wesołą minę, to zaczyna odczuwać szczęście. Więc szczęścia można się nauczyć, trenować.
Bo świat jest fantastyczny i niesamowity, zaczynając od najdrobniejszych molekuł po cały Wszechświat.

piątek, 28 października 2011

piątek, 21 października 2011

Dalsze rozważania o jedności bytów

Ateizm zasadniczo jest słuszny, nie ma zjawisk nadprzyrodzonych, co najwyżej jeszcze nie zrozumiałe.

Ale ateizm często błędnie wiąże się z darwinizmem - ideami walki o byt i rywalizacji. Błąd takiego myślenia wiąże się z niezauważaniem, iż wszyscy ludzie oraz otaczający świat zbudowani są dokładnie z takich samych atomów. A jedne atomy nie mogą być w żaden sposób ani "lepsze", ani "gorsze" od innych atomów. Panuje absolutna równość oraz jedność bytów. Nic nie ginie, nic nie powstaje, zmienia się tylko forma.

Nie ma dobra ani zła, jedynie mądrość oraz głupota. Głupota jest wynikiem niedostrzegania jedności.

poniedziałek, 17 października 2011

Małżeństwo a konkubinat

Zauważyłem na forach, że kobiety nie rozumieją, czemuż to instytucja małżeństwa jest przeżytkiem. Aby uniknąć nieporozumień, dla dalszej dyskusji uprzedzam, że osobiście wolę stałe związki, takie na zawsze, zawsze tak miałem;)

Małżeństwo wymyślili mężczyźni aby zniewalać kobiety, stąd trudności w rozwodach i bzdety, że "bóg tak chciał". To było zniewolenie zarówno prawne, jak i ekonomiczne (kobiety kiedyś nie miały wykształcenia ani majątku, były kompletnie uzależnione od swoich mężów). W zasadzie kobieta była służącą, przynajmniej w katolickim kręgu kulturowym.
Ludzie byli też dosyć prości, nie różnili się zbytnio, nie żyli zbyt długo.

Teraz sytuacja zupełnie się odwróciła. Ludzie są coraz bardziej różnorodni, żyją coraz dłużej i zmieniają się przez swoje życie (to istotne - wolne związki nie przez przypadek są coraz częstsze wśród ludzi zamożnych i wykształconych, niezależnie myślących).
Współcześnie jakie zyski może mieć kobieta z małżeństwa? Ano żadne! Przykłady:
  • Bezpieczeństwo ekonomiczne. Fakty są takie, że ostatnio kobiety są niezależne finansowo, z tego powodu nie potrzebują mężczyzn. Muszą liczyć na siebie, jak mają liczyć na mężczyzn to często się przeliczą. Uzależnienie ekonomiczne od mężczyzny umożliwia powstawanie różnych patologii, bo kobieta nie ma dokąd odejść. Marzenia o księciu z bajki i dostatku minimalnym wysiłkiem kończą się znalezieniem dyktatora.
  • Wierność. Tutaj nie ma żadnej różnicy pomiędzy związkiem partnerskim a małżeństwem, jak chcą to i tak sobie kogoś znajdą na boku. W małżeństwie nawet łatwiej o zdrady, gdyż trudno się później rozstać. W konkubinacie jakie sobie zasady ustalą pomiędzy sobą (a w tej kwestii panuje ostatnio spora różnorodność obyczajowa), to muszą ich przestrzegać, inaczej do widzenia.
  • Pewność przyszłości. Nic nie jest pewne, także w małżeństwie.
  • Dzieci. Tutaj w małżeństwie nawet jest gorzej, bo i tak mogą nie mieszkać już ze sobą, a alimentów nikt nie dostanie dopóki trwa małżeństwo. Alimenty można zasądzić nawet jak nie było małżeństwa. A i tak kobieta musi liczyć przede wszystkim na siebie.
Nieporozumienie wynika z tego, że kobieta sobie myśli: "skoro nie chce się ożenić, to znaczy, że nie traktuje mnie poważnie". To efekt dawnych naleciałości kulturowych, mentalności mężczyzn, którzy myślą, że muszą kłamać by zaciągnąć do łózka. W bardziej cywilizowanych rejonach świata po prostu dwoje ludzi ustala, po co właściwie są ze sobą.
Fakt, że niechęć do stałego związku często u mężczyzny jest wynikiem braku dojrzałości, ale to nie jest regułą. Mężczyźnie też może zależeć na tej konkretnej kobiecie i boi się ją stracić (co prawda to rzadkość, podświadomie kobiety odrzucają akurat takich mężczyzn, którym naprawdę na nich zależy).

Skoro jednak obydwoje uważają, że chcą być ze sobą na zawsze, to dlaczego jednak nie małżeństwo? Ano dlatego, że papierek niszczy związek. Ludzie uważają, że jest już przesądzone i przestają dbać o siebie i o drugiego człowieka. Papierek to forma przymusu, a ludzie nie lubią robić czegokolwiek pod przymusem i nieświadomie się buntują. Teraz już nie są ze sobą bo chcą, ale bo muszą, a to wszystko psuje. Częste są przypadki, iż dwoje ludzi jest ze sobą przez 2 lata, 5 lat, 10 lat, a jak zawrą małżeństwo to się rozlatuje w ciągu kilku miesięcy.
Współcześni ludzie mają inną mentalność niż dawniej, są coraz mniej skłonni do konformizmu, dlatego nie służy im przymus małżeński.

niedziela, 16 października 2011

10 Przykazań według Księgi Mormona

Wypowiedź proroka Abinadiego, na krótko przed spaleniem go na stosie:
I teraz przytoczę wam resztę przykazań Boga, gdyż widzę, że nie są one wyryte w waszych sercach, widzę, że nauczyliście się niegodziwości i uczyliście jej przez większość swego życia.
Pamiętacie, że powiedziałem wam przykazanie: Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach poniżej ziemi.
Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, bowiem ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który za występek ojców karze potomków do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy Mnie nienawidzą.
Okazuję zaś łaskę tysiącom potomków tych, którzy mnie miłują i przestrzegają Moich przykazań.
Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego na próżno, bowiem Pan nie pozostawi bez kary tego, który na próżno wzywa Jego imienia.
Pamiętaj, abyś święcił dzień szabatu.
Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia, dzień siódmy jest szabatem ku czci Pana, twego Boga. Nie będziesz w dniu tym wykonywał żadnej pracy ani ty, ani syn twój, ani córka twoja, ani twój sługa, ani twoja służebnica ani twoje bydło, ani obcy, ktory przebywa w obrębie twoich bram.
Pan bowiem uczynił w sześciu dniach niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest. I On pobłogosławił dzień szabatu i uczynił go świętym.
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, twój Bóg, ci daje.
Nie będziesz zabijał.
Nie będziesz cudzołożył, nie będziesz kradł.
Nie będziesz fałszywie świadczył przeciw bliźniemu twemu.
Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego, nie będziesz pożądał żony bliźniego twego ani jego sługi, ani służebnicy, ani osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twego bliźniego.
I stało się, kiedy Abinadi powiedział to, zapytał ich: Czy nauczaliście ten lud że mają pamiętać i przestrzegać tych przykazań?
Oto mówię wam: nie uczyniliście tego, albowiem gdybyście ich nauczali, Pan nie nakazałby mi wystąpić i przepowiadać nieszczęścia temu ludowi.
A teraz powiedzieliście, że prawo Mojżesza sprowadza zbawienie. Oto mówię wam, że potrzebujecie teraz przestrzegać przepisów prawa Mojżesza, jednak nadejdzie czas, gdy przestrzeganie ich nie będzie więcej celowe.
Co więcej, mówię wam, że zbawienie nie jest tylko wynikiem przestrzegania przepisów tego prawa, albowiem jeśli nie nastąpiłoby zadośćuczynienie, którego Bóg sam dokona za grzechy i niegodziwości swego ludu, zginęliby oni niechybnie pomimo przestrzegania przepisów prawa Mojżesza.
Oto Izraelitom potrzebne jest prawo, nawet bardzo ścisłe przepisy, albowiem są hardym ludem, spieszącym do czynienia niegodziwości, lecz ociągającym się z przypomnieniem sobie Pana, swego Boga.
Zostało im więc dane prawo, przepisy ceremonii i obrzędy, które mieli ściśle przestrzegać z dnia na dzień, aby pamiętali o Bogu i swej powinności wobec Niego.
I mówię wam, że prawo to symbolizuje to, co ma nastąpić.
I czyż zrozumieli oni prawo? Mówię wam: Nie, nie wszyscy zrozumieli to prawo, a to z powodu znieczulenia ich serc, bowiem nie rozumieli, że człowiek może być zbawiony tylko dzięki odkupieniu dokonanemu przez Boga.
(MOSJASZ13, 11-32)
Nie bez powodu przytaczam ten fragment, zawiera kilka ważnych szczegółów.
Najważniejszy zakaz (wcześniej w tekście też był powtórzony) dotyczy tworzenia wizerunków i czczenia ich. Jakie skutki przynosi nieprzestrzeganie go, to widać po paru ostatnich walkach o krzyże czy raczej na krzyże.
Pojecie "niegodziwości" zostało już wyjaśnione w książkach Raela - często chodziło o dążenie do zdobycia wiedzy naukowej, która stałaby się zagrożeniem dla innych światów. Zadaniem religii było powstrzymywanie tego rozwoju. Społeczeństwo, które liczyło na własne siły i dzięki temu rozwijało się materialnie (naukowo), czekała zagłada.
Kolejną ważną kwestią w powyższym tekście jest to, że prawa Mojżesza nie są żadnymi obiektywnymi oraz absolutnymi "zasadami moralnymi", lecz zostały wprowadzone w konkretnym celu i nadejdą czasy, kiedy przestaną już obowiązywać.
Ciekawostką jest również, że ów Pan nie twierdzi, iż jest Bogiem, ale że jest Bogiem dla ludzi (czyli ma władze absolutną).

Nieco dalej:
Nawet to śmiertelne ciało stanie się nieśmiertelne i co jest w nim zniszczalne, stanie się niezniszczalne, i każdy zostanie przywiedziony przed sąd Boga, aby został przez Niego osądzony według swych czynów; dobrych i złych.
Jeśli będą dobre, zmartwychwstanie do wiecznego życia i szczęścia, a jeśli będą złe, zmartwychwstanie na wieczne potępienie, oddany diabłu, który ma go w niewoli, co oznacza wieczne potępienie.
Tacy ludzie ulegali swym przyziemnym pragnieniom i pożądaniom, nigdy nie zwróciwszy się do Pana, gdy czekał na nich z otwartymi ramionami: albowiem łaska była im dostępna, lecz oni jej nie chcieli, ostrzeżono ich przed skutkami niegodziwości, a mimo to nie chcieli od niej odstąpić, wzywano ich do nawrócenia, ale oni nie chcieli się nawrócić.
(MOSJASZ16, 10-20)
Czyli Księga Mormona, tak samo jak Biblia oraz Koran, mówią o zmartwychwstaniu ciała i Dniu Sądu (parę razy już tłumaczyłem, czym jest owo "zmartwychwstanie" - odtworzeniem ciała z jednej komórki lub zapisu jej DNA).
Ten fragment mówi również o tym, co już wcześniej znalazłem w Koranie - że ludzie przed wymierzaniem kary byli ostrzegani przez proroków. Czyli mamy tu do czynienia z procesem stanowienia prawa (1-powstanie przepisu, 2-pubiczne ogłoszenie przepisu, 3-wyegzekwowanie).

Znalazłem też opisy pochodzących "z nieba" urządzeń technicznych. Poświęcę im oddzielny wpis, na razie jeszcze nie dokończyłem czytać, bo jak widać tekst jest bardzo nużący;)
(podejrzewam, że to w celu wytworzenia licznych połączeń pomiędzy neuronami u czytelnika, w każdym razie IQ u Żydów z ich licznymi świętymi tekstami nigdy nie było niskie).

sobota, 15 października 2011

Protesty oburzonych

Właśnie w 950 miastach w 80 krajach trwają protesty, w wielu miejscach przeradzają się w starcia uliczne.

Jakoś nigdzie oficjalne media nie podają, po co właściwie ci ludzie protestują (nie chcę popadać tu w jakieś teorie spiskowe dlaczego tak się dzieje, ale w mediach panuje dziwna jednomyślność). Można odnieść mylne wrażenie, że jest kryzys, rządy obcinają wydatki, więc ludziom gorzej się powodzi, a nie chcą zaciskać pasa.

To tylko część prawdy, a może raczej celowe zakłamanie. Owszem, obniża się wydatki socjalne, a jednocześnie.... pompuje miliardy dla ratowania prywatnych banków, które przecież niczego pożytecznego nie produkują, tylko tworzą długi.
Parę tygodni temu w radiu słyszałem, jaka nieszczęsna ta Grecja, nie chce przyjąć "pomocy" międzynarodowej - ale warunkiem tej pomocy jest... dokapitalizowanie greckich banków.

I o to cała ta afera. Państwa bankrutują, a garstka bankierów robi na tym świetny interes.

poniedziałek, 10 października 2011

Wzór władcy

Czytam sobie dalej tą "Księgę Mormona", jest przemowa króla Beniamina (ze starożytnej amerykańskiej wspólnoty żydowskiej):
Oto jestem jak wy, podlegam wszelkim chorobom i słabościom ducha, jednak zostałem wybrany przez ten lud i wyświęcony przez mego ojca, a Pan Bóg zezwolił, abym panował i królował temu ludowi; utrzymywał mnie przy życiu i zachował mnie swą niezrównaną mocą, abym służył wam całym sercem, duszą i ze wszystkich sił, które mi Pan dał.
Oto Pan pozwolił mi, aby życie moje upłynęło na służbie dla was aż do dzisiaj, i nie chciałem waszego złota ani srebra, ani żadnych bogactw.
Ani też nie pozwoliłem, aby wtrącano was do lochów lub czyniono niewolnikami, abyście mordowali, rabowali, kradli, popełniali nierząd czy też jakąkolwiek niegodziwość, a nauczałem was przestrzegać przykazań Pana we wszystkim, co wam nakazał.
I nawet ja sam żyłem z pracy własnych rąk, aby wam służyć, abyście nie byli obciążeni podatkami i nie narzucano wam czegoś ciężkiego do zniesienia. I o wszystkim, co wam mówię, sami możecie dzisiaj zaświadczyć.
Jednakże, moi bracia, nie czyniłem tego, aby się przechwalać, ani nie mówię o tym, aby was oskarżać, lecz byście wiedzieli, że mogę dzisiaj z czystym sumieniem odpowiadać przed Bogiem.
Oto powiedziałem wam, że spędziłem życie na służbie dla was, i nie przechwalam się tym, gdyż czyniąc to służyłem Bogu.
I mówię wam to, abyście nabywali mądrości, abyście wiedzieli, że gdy służycie bliźnim, służycie swemu Bogu.
Oto nazywacie mnie swym królem, i jeśli ja, którego nazywacie swym królem, trudzę się, aby wam służyć, czyż nie powinniście trudzić się, aby służyć sobie nawzajem?
(MOSJASZ2, 11-19)
I nie pomyślicie o skrzywdzeniu bliźniego, lecz pragnąć będziecie spokojnego życia, oddając każdemu co mu się należy.
Nie pozwolicie, aby wasze dzieci chodziły głodne, nagie, czy żeby przestępowały prawa Boga, biły się, kłóciły pomiędzy sobą, i służyły diabłu, który jest mistrzem grzechu i wrogiem wszelkiej prawości, złym duchem, o którym mówili nasi ojcowie.
Lecz będziecie je uczyć, aby postępowały drogami prawdy i rozsądku, aby kochały się i pomagały nawzajem.
Wy sami będziecie pomagali tym, którzy potrzebują waszej pomocy, będziecie dzielili się z potrzebującymi tym, co macie i nie pozwolicie aby żebrak prosił was na próżno, nie odeślecie go z niczym aby zginął.
Może powiecie: sam jest sobie winien swojej nędzy, dlatego powstrzymam się od udzielenia mu pomocy, nie dam mu mego jadła ani nie podzielę się z nim moja własnością, aby mu ulżyć, gdyż kara jaką ponosi jest słuszna.
Ale ja wam mówię, że kto tak czyni, potrzebuje się nawrócić, a jeśli się nie nawróci żałując i naprawiając, co uczynił, ginie na zawsze i nie ma udziału w królestwie Bożym.
Albowiem czyż nie jesteśmy wszyscy żebrakami? Czyż nie polegamy wszyscy na tym samym Bogu we wszystkim, co mamy, zarówno z żywności, okrycia, jak i złota, srebra i wszelkich bogactw?
Oto nawet teraz wzywaliście Jego imienia, błagając o odpuszczenie grzechów, i czyż pozwolił, abyście prosili na próżno? Nie. Przelał na was swego Ducha i sprawił, że wasze serca przepełniła radość i zaniemówiliście z radości.
A teraz, jeśli Bóg, który was stworzył, od którego zależy całe wasze życie, wszystko co macie i czym jesteście, jeśli ten Bóg daje wam to, co dobre, o co prosicie z wiarą, ufając, że otrzymacie, jak bardzo jesteście zobowiązani do dzielenia się z innymi tym, co posiadacie.
I jeśli wydacie sąd na człowieka, który prosi was o darowanie mu tego, co macie, aby nie zginął, i potępicie go, o ileż słuszniejsze będzie potępienie was za odmówienie mu tego, co macie, co nie należy do was, lecz do Boga, do którego należy także wasze życie, a mimo to nie prosicie Go o darowanie wam życia ani nie nawracacie się żałując i naprawiając, co uczyniliście.
Mówię wam, biada takiemu człowiekowi, albowiem co posiada, przepadnie razem z nim, i mówię do tych, którzy są bogaci w rzeczy tego świata.
I mówię do biednych, tych, którym tylko starcza, aby przeżyć z dnia na dzień, i mam na myśli tych spośród was, którzy odmawiacie żebrzącemu, bo nie macie. Pragnę, abyście w duchu mówili: Nie daję, bo nie mam, lecz dałbym, jeślibym miał.
I jeśli w duchu to powiecie, jesteście bez winy, w innym wypadku jesteście potępieni i potępienie was jest słuszne, gdyż jesteście chciwi, nawet nie posiadając.
(MOSJASZ4, 13-25)
Niezależnie od kontrowersji dotyczących autentyczności tego tekstu, widać w nim charakterystyczną ideę mesjańskiego władcy-sługi, który jest królem ludzi a nie ziemi, przywódcą a nie władcą. To zupełne przeciwieństwo królów wyświęcanych kiedyś przez Kościół.
A także zarysy ustroju państwa opartego na zasobach, które nie zezwala na przymieranie z głodu, jeśli jest nadmiar dóbr i niektórzy opływają w dostatki. W którym każdy ma zapewniony minimalny poziom egzystencji.

piątek, 7 października 2011

Dalsza szkodliwość ideałów

Zebrało mi się dzisiaj na marudzenie.

To o czym mówiłem, absolutnie nie jest komunizmem! W komunizmie władza znajduje ludziom pracę, mówi co mają robić i co myśleć. W kapitalizmie przeciwnie, państwo zostawia ludzi samym sobie, byleby zarabiali na tym co robią (oraz płacili z tego podatki). I właśnie ten nigdzie niepisany przymus zarabiania ogranicza ludzi, nie można zajmować się tym, co przynosi satysfakcję, co rozwija lub co pomaga innym ludziom, bo trzeba zarabiać na przeżycie, dostosować się do nijakiej większości.
Zarówno dla komunizmu, jak i kapitalizmu, największym zagrożeniem są ludzie myślący, kreatywni, wynalazcy. Myślenia nikt nie chce, bo to podważa zasadność posad wszelkich autorytetów. Wynalazków też nikt nie chce, bo albo psują długoterminowe biznesplany (zainwestowało się ogromne pieniądze w produkt, a tu wyskakuje taki wynalazca z czymś lepszym), a także, o zgrozo... ułatwiają ludziom życie, to znaczy pozbawiają ich pracy, możliwości zarobku.
Kapitalizm funkcjonuje lepiej niż komunizm, gdyż ludzie ze swojej natury nie lubią być ubezwłasnowolniani, wolą choć w minimalnym stopniu decydować co chcą robić. W komunizmie nie ma motywacji, w kapitalizmie, jak pokazują badania, jest przynajmniej przez pierwsze dwa miesiące pracy, a potem i tak idą z prądem, jest im wszystko jedno.

Bez wątpienia rozwój wiedzy i techniki ułatwia ludzkie życie, więc jest wskazany. A jednocześnie ogranicza potrzebę pracy ludzkiej, przez co stanowi zagrożenie. Takie balansowanie na krawędzi, ale wcześniej czy później źle się skończy.
Nie ma innego wyjścia, jak wykorzystać technikę i zlikwidować konieczność pracy ludzkiej. Wtedy, paradoksalnie, ludzie zaczną więcej i lepiej pracować. Przynajmniej niektórzy, czujący potrzebę tworzenia czegoś, ci zawsze mają niespożytą energię. Ale to właśnie tacy luzie ciągną świat do przodu.

Komentarz znaleziony na Onecie:
Jestem na zasiłku dla bezrobotnych od 5 lat:)) W UK by dostać zasiłek należy przepracować rok. Zasiłek płacony jest bezterminowo w stałej kwocie (ok. 60 funtów na tydzień dla pary z dzieckiem ok. 100 funtów na tydzień). Mało - to prawda, ale sam zasiłek dla bezrobotnego to nie wszystko, do tego dochodzi:
- 100% zasiłku na mieszkanie (wynajem prywatny)
- dodatki na dziecko (jeśli jest/są)
- dofinansowanie wyżywienia (z dziećmi).
Są i niedogodności takiego życia, po pierwsze po 2 latach bycia bezrobotnym państwo wysyła na obowiązkowy kurs 26 tygodniowy (pól roku) podstaw angielskiego i matematyki - by podnieść kwalifikacje tych najmniej zdolnych:)) i utrudnić życie np. mi - hmm;( Kurs jest miedzy 8 a 15 i obarczony obowiązkiem pod groźba utraty zasiłku. W czasie kursu są tygodniowe wakacje, oraz! 56 funtów tygodniowo za kurs plus zasiłek:) po ukończeniu kursu wpada się w koło, czyli za 2-4 tygodnie trafia się ponownie na ten sam kurs, to już miłe nie jest! Zanim przejdę do rozwiązania owej sytuacji wspomnę, ze biuro bezrobotnych (job centre) bardzo pomaga w znalezieniu pracy, łącznie z np. zakupem odpowiedniego ubrania czy podstawowych narzędzi. Jak wyjść z koła kursów:
- rejestrujemy firmę po 2 latach bycia na zasiłku,
- aplikujemy o dofinansowanie dla mało zarabiających (Working Tax Credit),
- wszelkie dodatki jak opłaty za mieszkanie itp. mamy te same bo one zależą od dochodu nie od stanu pracy czy nie. Working Tax Credit to lekko mniej niż zasiłek, niewiele - więc nie jest źle. Po 2 latach "własnej działalności" wracamy na zasiłek, bo 2 lata resetują nasz poprzedni status:)
Naturalnie od czasu do czasu popracuję na czarno jak mam chcieć kupić sobie coś lub pojechać za granicę:) ale dzięki temu zwiedziłem prawie całą Anglię! Mam samochód -stary rumpel ale jeździ:) kiedy ludzie zapierniczają za 6 funciaków po 12 godzin w warehousach jak zwiedzam:) Mam wykupione członkostwo w tutejszym odpowiedniku PTTK dzięki czemu 70% atrakcji mam gratis, jak pałace, zamki itp. Na koniec mała uwaga moralna. Czy mi nie wstyd? Nie! Dlaczego? Ja podatki w życiu zapłaciłem spore to raz dwa rząd wydaje 22mln funtów dziennie na Afganistan i nie mniejsza część tej kwoty na Libię gdzie zamiast kreować dobre życie je niszczą zrzucając bomby, czy ja mam się w taki razie czegoś wstydzić? Nie! Wstydźcie się wy co robicie jak pelikany z 6 na godzinę i z waszych podatków bogacą się ludzie produkujący bomby...
Wielkie brawa dla rządu Wielkiej Brytanii, że nie zostawia ludzi samym sobie na pastwę losu!
Ale nie wydaje mi się, aby rozdawanie pieniędzy było dobrym pomysłem, bo to demotywuje. Zadaniem państwa powinno być zapewnienie ludziom mieszkania, wyżywienia oraz nieskrępowanej możliwości rozwoju. Niby wprowadzenie takiego systemu kosztuje, a jednak nie.

Istnieją więzienia, a tam ludzie lubiący samodzielnie decydować o własnym losie i przez to wypadający z niewolniczego ustroju spędzają wakacje. Ich utrzymanie kosztuje. Równie dobrze za te pieniądze można by im zafundować darmowe mieszkania, stołówkę oraz dostęp do zajęć na uczelniach oraz ośrodków sportowych. Byle by nie rozdawać pieniędzy, bo wpierw wylatują ze społeczeństwa ludzie o stanach depresyjnych i mogą próbować się leczyć alkoholem oraz narkotykami (we współczesnym kulawym systemie gospodarczym zawsze ktoś wylatuje poza margines, rządy starają się tylko, aby najpierw byli to mieszkańcy Afryki oraz Ameryki Południowej).
Koszt ich utrzymania, czy to w więzieniu, czy poza nim, jest zbliżony. Oczywiście za swoje czyny ludzie powinni ponosić jakąś karę, ale wprowadzając taki system darmowego przeżycia dla społeczeństwa jednocześnie zmniejsza się liczba osadzonych w więzieniach, gdyż potencjalni przestępcy nie mają motywacji do łamania prawa. To się równoważy - więcej darmowych mieszkań i stołówek = mniej więzień. To oczywiście duże uproszczenie, zawsze jakieś przestępstwa będą, bo skłonność do przemocy jest wynikiem zaburzeń równowagi chemicznej mózgu, ale ich liczba będzie marginalna.

Ktoś tu czytając może się oburzać, przecież ci ludzie to "śmieci", "margines", "nic niewarci", "źli" i w ogóle zasługują na swój los. Tu tkwi właśnie błąd myślenia, polegający na dopasowywaniu ludzi do wydumanych ideałów. Nie ma czegoś takiego jak "zły" człowiek, ani w ogóle jakiegokolwiek zła, to wymysł kościelny. Ludzie krzywdzą innych z trzech powodów:
  1.  Aby samemu przeżyć. System gospodarczy wymusza posiadanie pieniędzy dla przeżycia, a z różnych przyczyn niektórzy ludzie nie mogą ich zdobyć w legalny sposób. To można wyeliminować, eliminując konieczność posiadania pieniędzy.
  2. Skłonność do agresji, wynikająca z zaburzeń równowagi chemicznej mózgu. To można leczyć, mózg jest takim samym organem jak i inne.
  3. Zaburzone postrzeganie świata, wynikające z traumatycznych przeżyć. Eliminacja tego wymaga zmiany paradygmatów, nowej filozofii życiowej.
Ponoć ludzie są dobrzy i źli, więc weźmy dwóch ludzi z tłumu i spróbujmy określić, który jest ten "lepszy", a który "gorszy".
Można zbadać skład chemiczny ich ciał, ale to nic nie da, nie różnią się zbytnio. Są zbudowani z takich samych pierwiastków chemicznych, pochodzących z tych samych gwiazd, czarnych dziur czy wnętrza tej samej planety. To tylko chwilowa konfiguracja materii, która utworzyła człowieka i po jego śmierci ulegnie rozproszeniu. Tutaj obydwaj są równi.
Można określić ich majątek, jeden ma go więcej a drugi mniej. Ale majątek jednego i drugiego zbudowany jest z podobnych atomów, pochodzących z tych samych gwiazd, czarnych dziur i wnętrza planety. Te atomy istniały na długo zanim ci ludzie uznali je za swoją własność i będą istnieć jeszcze długo po tym, jak ci ludzie przestaną istnieć. Więc w ogóle pojęcie własności nie do końca jest poprawne. Szacowanie wartości człowieka na podstawie jego urojenia co do posiadania kawałka materii chyba nie jest zbyt szczęśliwą metodą. Indianie uważali, że ziemia nie może należeć do człowieka, tylko człowiek jest cząstką ziemi, i mieli absolutną rację.

Jedyne, co tak naprawdę odróżnia tych ludzi, są połączenia neuronowe w mózgu. Ale te zmieniają się przez całe życie. Jedni ludzie mogą mieć bardziej sprawne mózgi, drudzy mniej, dużo też zależy od bodźców pobudzających je w dzieciństwie, a później przez całe życie. I tutaj każdy człowiek ma ogromny, indywidualny potencjał. Nawet upośledzeni umysłowo bywają utalentowani w wąskich dziedzinach.
To mam właśnie na myśli mówiąc o nowej filozofii życiowej. Wszyscy ludzie są jednym, braćmi, los każdego człowieka w znacznej mierze zależy od losu innych ludzi, rozwój jednego człowieka zmienia życie innych. Ale niewielu ludzi potrafi patrzeć w ten sposób, ich umysły są zatrute wpajanymi ideami rywalizacji i czyhającego zewsząd zła. Próbując się dowartościować lub bronić się przed tym wydumanym złem spychają innych ludzi na margines, co prowadzi do eskalacji konfliktów społecznych.

Ale się rozpisałem. Ale jak już kiedyś wspominałem, sztuka nie polega na zmienianiu ludzi, to się nigdy nie udaje, ale na wykorzystaniu ich predyspozycji dla korzyści ogółu.