środa, 30 czerwca 2010

Zasada działania spodka - czas

Czas jest czwartym wymiarem przestrzennym, po długości, szerokości i wysokości. Czyli nie przypomina płynącej rzeki, lecz raczej ocean. To nie czas płynie, to człowiek przemieszcza się poprzez czas.

Nie mówię o "czasoprzestrzeni" według teorii względności, która wynikła z założenia, iż nic w przestrzeni nie może poruszać się szybciej niż światło. Einstein popełnił szkolny błąd, częsty u fizyków, gdyż wziął pod uwagę tylko dwie strony równania, czyli jeden punkt widzenia. Co gorsza, zgadza się to z obserwacjami (dokonanymi z jednego miejsca). W analogiczny sposób fizykom wyszło, że poruszające się ciało materialne ma "w sobie" jakiś pęd czy też energię kinetyczną. To pomylenie stanu obiektu z obserwacją tegoż stanu.
Paradoks takiego myślenia wynika z tego, iż jeśli dwóch obserwatorów dokonuje pomiarów jednego obiektu, każdemu może wyjść coś innego. A jedno ciało materialne nie może mieć jednocześnie dwóch różnych mas, prędkości, energii itd.

Trudno sobie wyobrazić czterowymiarową przestrzeń, lecz z matematycznego punktu widzenia nie ma problemu z opisaniem takiego tworu, a programy komputerowe operują na wielowymiarowych tablicach.

Po opanowaniu podróży w przestrzeni trójwymiarowej, kolejnym szczeblem rozwoju byłaby możliwość podróżowania w czasie.
Technicznie jest to rozwinięcie napędu o możliwość przemieszczania się w czterowymiarowej przestrzeni. Banalne to nie jest, gdyż napęd to najwyżej trójwymiarowa bryłka materii, więc da się uzyskać przesunięcie tylko w trzech kierunkach.

Wspominam o tej ewentualności na wypadek spotkania z takimi możliwościami u innych. Człowiek, który przywykł do idei czasu liniowego i przyczynowo-skutkowej kolejności zdarzeń, mógłby popaść w psychozę, za bardzo to się różni od codziennego doświadczenia. Tak jak człowiek współczesny, który już przywykł o mechaniki, źle znosi informacje o pojazdach bez skrzydeł i dysz rakietowych, które nie wiedzieć czemu skręcają w miejscu i na dodatek jeszcze świecą. To równie "dziwne", jak dla mieszkańców wsi spod Petersburga pod koniec 19 wieku widok roweru.

Najwyższym stopniem rozwoju byłyby podróże pomiędzy równoległymi Wszechświatami.

wtorek, 29 czerwca 2010

Zasada działania spodka - podróże

Paradoksalnie, jedyny możliwy sposób swobodnego pokonywania odległości międzygwiezdnych ma związek z miłością bliźniego, głoszoną przez Jezusa. Najwyraźniej to jakiś spójny system wiedzy, posiadanej przez tych ludzi "z nieba", łączący fizykę z etyką.

Otóż miłość to jedność. A Wszechświat jest jednością, zarówno w przestrzeni jak i w czasie.

Można spróbować zmierzyć odległość dzielącą nas od gwiazd. Będzie to straszliwie daleko, najbliższa Proxima Centauri jest oddalona o 4 lata świetlne. Najbliższe cywilizacje mogą być oddalone o 150 lat świetlnych. To nieco za daleko, jak na mechaniczny napęd rakietowy.
Chociaż, jeśli zjawiska relatywistyczne rzeczywiście występują, dla załogi takiej rakiety mogłyby minąć jedynie pojedyncze miesiące czy lata. Choć osobiście mam wątpliwości, czy zjawiska relatywistyczne nie są tylko wynikiem skończonej prędkości światła, niosącego informację, a zakłócenia zegarów w satelitach wynikają z innego poziomu gradientu grawitacji niż przy ziemi.

Skoro mierzenie Wszechświata linijką daje tylko pesymistyczne wyniki, trzeba poszukać innego sposobu. Otóż jest taki.
Prawdopodobnie świat ma budowę "warstwową", istnieją co najmniej dwie przenikające się warstwy czy też rzeczywistości. W dostrzegalnej zmysłami warstwie jest materia, w tej drugiej naturalny odpowiednik algorytmów sterujących tą materią. Po "tamtej stronie" nie ma odległości ani czasu, wszystko jest jednością.
Czyli gwiazdy nie znajdują się gdzieś tam na niebie, one są tutaj. Trzeba tylko znaleźć sposób by się tam "przebić".

Etyczny aspekt tego zagadnienia jest taki, iż ludzie nie są samodzielnymi, niezależnymi bytami, muszącymi walczyć z innymi o przetrwanie i bogactwo. Każdy człowiek jest integralną cząstką Wszechświata, komórką w wielkim organizmie, od której poprawnego działania zależy stan całego organizmu. Próbując niszczyć innych, ostatecznie niszczy się również siebie.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Moralność a Kościół

Na chwilę przerwę te wywody techniczne.

Otóż pewien kandydat na Prezydenta RP, którego nazwiska tutaj nie wymienię, stwierdził, że w kwestii zapłodnienia in vitro musi się skonsultować z biskupami. Jak to usłyszałem, to mnie poniosło i muszę się wypowiedzieć.

Niby z jakiej racji jacyś tam klerycy mieliby mieć cokolwiek do powiedzenia?

Ponoć reprezentują zdanie Boga na Ziemi.
Przyjrzyjmy się temu.

Jahwe pozwolił Żydom mieć kilka żon, jasno to wynika ze Starego Testamentu. To najwyraźniej nie przypadek, lecz świadoma Jego polityka, pozwolenie zostało później wyraźnie dane Muzułmanom, a następnie Mormonom.
Kościół zabronił poligamii, jako coś "niemoralnego". Wiedział lepiej od swojego Boga.

Żydzi mogli się rozwodzić. W Koranie są przedstawione bardzo cywilizowane procedury rozwodowe, mające zapobiegać narastaniu wrogości pomiędzy byłymi małżonkami.
Kościół zabronił rozwodów, jako coś "niemoralnego". Wiedział lepiej od swojego Boga.

W Starym Testamencie jest bezwzględny zakaz czczenia czegokolwiek lub kogokolwiek innego niż Jahwe. Jest on powtórzony w Koranie, z zakazem przypisywania Jemu partnerów. Rolą Posłańca jest tylko przekazanie przesłania.
Kościół wiedział lepiej od swojego Boga, nakazał czcić Jezusa jako Boga oraz modlić się do obrazów i świętych, których zresztą sam ustanowił.

Oczywiście Koran i Księga Mormona to też pomyłki Boga, gdyż nie zostały dane Watykanowi.

A ostatnio okazało się nawet, że Bóg się pomylił i spadł samolot rządowy nie z tym pasażerem co powinien.

Powymyślał Kościół różne niezwykłe "zasady moralne", zapominając o najważniejszej zasadzie głoszonej przez Jezusa, czyli szacunku dla każdego człowieka.

-----

Coś mi się wydaje, że jednak Jahwe się nie pomylił, dywersyfikując swoje religie.

niedziela, 27 czerwca 2010

Zasada działania spodka - niewidzialność

Ostatnio zauważyłem, że jeszcze jedna cecha pola magnetycznego może być zmieniania. Chodzi o fazę.

By pokonywać odległości międzygwiezdne, pole magnetyczne musi nadać materii statku koherencję (spójność). To właśnie dzięki koherencji udało się już naukowcom teleportować całe atomy oraz promień lasera, choć jeszcze do niedawna uważano za niemożliwe teleportowanie czegokolwiek prócz pojedynczych cząstek subatomowych.

Materia statku przypomina światło, gdyż wszystkie atomy i cząstki subatomowe są falami (tzw. fale deBroglie'a). Z powodu niewielkich długości tych fal robią one wrażenie cząstek, posiadają korpuskularno-falową naturę.

Pojawia się pytanie, co się stanie kiedy materia statku uzyska koherencję, a następnie generator powoli (w ciągu kilku-kilkunastu sekund) zmieni fazę swojego sygnału?
Kiedy materia statku znajdzie się w przeciwnej fazie niż jego otoczenie, teoretycznie statek powinien zniknąć, stać się całkowicie niewidzialny oraz przenikliwy. Zachowywałby się jak duch w filmach, którego nikt go nie widzi, a sam nie może niczego dotknąć oraz przenika przez zamknięte drzwi. Jedyna różnica to kolory widziane w negatywie (jasne staje się ciemne, czarne białe itd.).

Być może byłoby możliwe skonstruowanie osobistego generatora tego typu.  Żaden skarbiec bankowy nie byłby bezpieczny:)

Oczywiście prawdopodobnie znajdzie się sposób na wykrywanie takiego pseudo-ducha, jak np. kamery pracujące w ultrafiolecie lub termowizyjne, a nawet niektóre zwierzęta mogłyby coś dostrzec (koty, osły).

piątek, 25 czerwca 2010

Zasada działania spodka - wprowadzenie

Straciłem cierpliwość, więc co nieco opiszę.

Otóż do napędu statku można próbować wykorzystać oddziaływania mechaniczne, czyli różne wariacje na temat napędu rakietowego.
Jednak napęd rakietowy obarczony jest poważnymi wadami, z czego najpoważniejszą jest ograniczona ilość paliwa.

W technice widoczny jest trend zastępowania układów mechanicznych elektrycznością, oddziaływaniami elektromagnetycznymi. Nie inaczej może być z pojazdami, wystarczy tylko poszukać sposobu zaprzęgnięcia elektryczności do napędu. Jednak silnik elektryczny to nadal napęd mechaniczny.

Do znalezienia sposobu zaprzęgnięcia elektryczności w napędzie gwiezdnego statku można wykorzystać metodę Sherlocka Holmesa, czyli wyeliminować nieprawdopodobne możliwości, a to co zostanie może się przydać. I tak zostaje:

  1. Pole elektryczne. Wysokie napięcia służą do napędu zabawek zwanych lifterami. Jednak to nadal nie najlepszy sposób, siły są niewielkie oraz wystąpiłyby trudności w manewrowaniu.
  2. Pole magnetyczne. W magnesach i elektromagnesach liczba linii sił pola magnetycznego jest taka sama zarówno na wlocie, jak i wylocie pola. A to oznacza, że jeśli wyeliminuje się ewentualny opór elektryczny w przewodniku, układu nie trzeba zasilać dodatkową energią.

Pola magnetyczne mogą być stałe, wirujące (osiowo) lub pulsujące, innej możliwości nie ma. Pola stałe się nie nadają, gdyż wymagają ogromnych energii, a sam pojazd zachowywał by się dosyć chimerycznie z powodu uzależnienia od zewnętrznych pól magnetycznych.

Pozostają pola magnetyczne wirujące lub pulsujące.
Z wirującymi o tyle jest prosta sprawa, że nie posiadają zbyt wielu parametrów (tylko biegunowość, natężenie i prędkość wirowania). Dobierając odpowiednie zależności fazowe można wymusić wirowanie pola z prędkością światła, patrząc osiowo zawijałoby się na kształt... swastyki. Jedynym dobieralnym parametrem pola magnetycznego pozostałoby tylko natężenie. Pozostaje jeszcze problem stabilizacji i sterowania pojazdem, lecz ten przykład pokazuje, jak taki napęd jest prosty. Wirujące pole wymusza zastosowanie kadłuba w kształcie dysku, a jonizacja otaczającego powietrza spowodowałaby jarzenie się powierzchni (taka świetlówka wykręcona na opak). 
Z kolei pola pulsujące wymagałyby dobrania kształtu i częstotliwości impulsów. Dla ułatwienia mogę dodać, że najlepiej wykorzystać rezonansowe właściwości materii.

Podsumowując, zasada działania statku gwiezdnego jest prostsza niż np. samochodu. Byłby wykonalny nie tylko w nieokreślonej przyszłości, ale przynajmniej już od kilkudziesięciu lat. Jedyne, co powstrzymuje ludzkość, to przywiązanie do tradycji:


Tam w górze nie ma komu zaimponować, więc nikomu się nie spieszy. Lepiej kisić się we własnym sosie.

środa, 23 czerwca 2010

I kto tu rządzi?

Mało kto zwrócił uwagę na fakt, że synowie Ewy gdzieś znaleźli żony, więc Adam i Ewa nie mogli być pierwszymi ludźmi na Ziemi (Kościół oficjalnie twierdzi co innego).
Chodziło o powstanie rodu, który poprzez dwunastu  synów Izraela (Jakuba, syna Izaaka, syna Abrahama) dał początek Izraelitom. Bo w Biblii wszyscy główni bohaterowie są ze sobą spokrewnieni. Zresztą nie tylko tam, przodkiem Mahometa jest Izmael, najstarszy syn Abrahama.

Po ucieczce z Egiptu i utworzeniu państwa władzę sprawowali Sędziowie. Jednak lud chciał mieć króla, jak u wszystkich sąsiadów.
Na pierwszego króla rozgniewany Jahwe wyznaczył Saula. Po nim władzę przejął Dawid z Betlejem, którego stolicą została Jerozolima.

Poniżej przekaz dany podczas snu prorokowi  Natanowi, w odpowiedzi na próbę wybudowania lepszego miejsca dla Arki Przymierza niż namiot:

"Tak mówi Jahwe: Czy ty masz mi budować dom, bym [w nim] mieszkał? [Nigdy] nie mieszkałem w żadnym domu od dnia, w którym wyprowadziłem Izraelitów z Egiptu, aż po dzień dzisiejszy - lecz wędrowałem [tylko] pod Namiotem, w Przybytku. Czyż przez cały czas, kiedy wędrowałem razem z synami Izraela, rzekłem [choćby] słowo do któregoś z Sędziów Izraela, których ustanowiłem pasterzami nad moim ludem, Izraelem: Dlaczego nie zbudujecie mi domu cedrowego? Teraz zaś powiedz memu słudze Dawidowi: - Tak mówi Jahwe zastępów: Jam to wziął cię z pastwiska od trzody, byś był księciem nad ludem moim Izraelem. Byłem z tobą wszędzie, gdzieś szedł, i zniszczyłem wszystkich twoich wrogów przed tobą. Sprawię, że imię twe będzie tak sławne, jak imię wielkich tej ziemi. Wyznaczę [też] miejsce ludowi memu, Izraelowi, i tam go utwierdzę, by mógł mieszkać u siebie. Nie będzie się już obawiał, gdyż nie będą go uciskali nikczemni, jak dawniej za dni, kiedy to ustanawiałem Sędziów nad ludem moim, Izraelem. Uwolnię cię od wszystkich twych wrogów. I to jeszcze oznajmia ci Jahwe, że sam dom twój trwałym uczyni. Kiedy wypełnią się twoje dni i kiedy spoczniesz z twoimi przodkami, ustanowię twego potomka, pochodzącego od ciebie, i umocnię jego królestwo. On wybuduje dom dla mego Imienia, a [Ja] umocnię jego tron królewski na wieki. Ja będę mu ojcem, a on będzie mi synem: jeśli zgrzeszy, ukarzę go rózgą ludzką i razami synów ludzkich, lecz nie odbiorę mu swej łaskawości, jak odebrałem ją Saulowi, którego usunąłem przed tobą. Dom twój i twoje królestwo będą trwały przede mną na wieki, a twój tron będzie utwierdzony na zawsze."
(Druga Księga Królewska, 7,6-7,16)
Fragment o tyle interesujący, że konstytuuje wieczną władzę rodu Dawida na Ziemi. Ciekawe, co dziś porabiają jego potomkowie?

piątek, 18 czerwca 2010

Mahabharata

Tym razem jeden z wielu fragmentów Mahabharaty, która dla Hindusów stanowi świętość porównywalną z Biblią u Europejczyków:
"W blasku światła pojawił się nagle niebiański wóz Indry. Przepędził ciemność i rozświetlił chmury. Napełnił strony świata rykiem podobnym do grzmotu. Był to cudowny niebiański wóz, od patrzenia aż bolały oczy. W tym podobnym Słońcu niebiańskim pojeździe Ardżuna uniósł się w górę. Kiedy zbliżył się do rejonów niedostępnych oczom śmiertelników, zobaczył inne niebiańskie pojazdy w liczbie wielu setek. Tam na górze nie świeci ani Słonce, ani Księżyc, nie lśni blaskiem nawet ogień. Widziane z Ziemi gwiazdy, które wyglądają jak odległe lampy, to w rzeczywistości wielkie ciała niebieskie."

Już tysiące lat temu ludzie wiedzieli, że w kosmosie panują ciemności, nie zapłonie w nim ogień (próżnia) oraz że gwiazdy są wielkimi obiektami. Europejczycy nie wiedzieli tego jeszcze trzy wieki temu.

Wspominam, gdyż wyjątkowo wiele osób nie wie, że takie opisy w ogóle występują w starożytnej literaturze.

niedziela, 13 czerwca 2010

Starożytni piloci

Każde urządzenie techniczne, niezależnie od jego zaawansowania, musi opierać się na jakiś podstawowych prawach przyrody, bardzo prostych ze swojej natury.

Współczesny samolot myśliwski jest niezwykle skomplikowaną maszyną. Ale wystarczy wziąć do ręki kawałek papieru, zgiąć kilka razy i można wypuścić zdolny do lotu model maszyny. Zarówno papierowy samolocik, jak i ów myśliwiec, swoją możliwość odbycia lotu zawdzięczają dokładnie tej samej idei skrzydła, opływanego przez powietrze z różnymi szybkościami od dołu i góry.

Zapewne nie inaczej jest ze statkami zdolnymi do podróży międzygwiezdnych. Po prostu muszą się opierać na jakiś prostych zasadach. Dałoby się je zbudować w skomplikowany sposób, jak tegoż myśliwca, jednak na dokładnie tej samej zasadzie powinno też dać się zbudować uproszczoną wersję demonstracyjną.

Z całą pewnością idea rakiety nie może mieć tu zastosowania, gdyż ilość paliwa i szybkość lotu są niewystarczające dla takich podróży. Jedyną możliwością pozostaje wykorzystanie elektromagnetyzmu. Jak tego dokonać, nie za bardzo wiadomo, ale są dwie istotne wskazówki:

  1. Prostota konstrukcji. Musi dać się zbudować prosty (i tani) model pojazdu, pokazujący samą ideę stojącą za jego lotem.
  2. Musi przestrzegać praw Maxwella. Nie ważne, że pojazd może wykorzystywać jakąś nieznaną dotychczas ideę, lecz przy okazji jego konstrukcja musi być zgodna z dotychczas poznanymi prawami dotyczącymi elektryczności i magnetyzmu.

To znacznie ogranicza krąg poszukiwań, a model funkcjonalny powinien być możliwy do zrealizowania przy pomocy listewek i drucików.

To oznacza również, że możliwość odbywania podróży międzygwiezdnych leży na wyciągnięcie ręki człowieka współczesnego. Co prawda może istnieć przepaść technologiczna wobec innych cywilizacji, taka jaka istnieje pomiędzy dorożką a Ferrari, ale obydwa wehikuły mają koła i mogą jechać. Nie tylko ideę czterech kółek mają wspólną, pierwsze samochody były właśnie dorożkami, zmodyfikowanymi poprzez zastąpienie konia silnikiem parowym, później elektrycznym, a na koniec spalinowym. Do elektrycznego ostatnio się wraca, natomiast zastosowanie parowego uniemożliwiają jedynie normy dotyczące bezpieczeństwa (gorący kocioł z parą pod wysokim ciśnieniem), choć technicznie mają liczne zalety wobec spalinowych (np. bardzo wysoki moment obrotowy o płaskiej charakterystyce).

Dałoby się zrealizować projekt także w czasach historycznych, jeśli tylko wtedy była dostępna sama idea, wiedza, plany konstrukcyjne. Pierwsze samoloty były przecież ręcznie budowane z drewna obciągniętego płótnem, co i tak było skomplikowaną konstrukcją w porównaniu do współczesnej motolotni.

-----

Z czasów starożytnych nie przetrwało zbyt dużo pism. Były one systematycznie niszczone, jak Biblioteka Aleksandryjska, w 212 roku p.n.e chiński cesarz Chi Huang Ti nakazał zniszczyć wszystkie książki, w średniowieczu również płonęły. Zostały szczątki dawnej literatury.

Wyjątkiem są Indie, w których niektóre przetrwały. Idea maszyny latającej nie jest w nich obca, księgi zaliczane do manusa opisują szczegóły konstrukcyjne, natomiast daiva zastosowanie, w tym wojenne. Owe statki (wimana) dysponowały bombami i jakimiś miotaczami promieni, mogły stawać się niewidzialne, a niektóre (astra) były przystosowane do swobodnego przemieszczania się między systemami planetarnymi, docierania do światów bogów. 

I tak w Samarangana Sutradhara pisze m.in.:

"Korpus musi być mocny i wytrzymały, jak wielki latający ptak, wykonany z lekkiego materiału. Wewnątrz niego należy umieścić maszynę rtęciową z żelaznym aparatem podgrzewającym. Za sprawą mocy drzemiącej w rtęci, która wprawia w ruch napędowy wir, człowiek siedzący w środku może w cudowny sposób przebywać wielkie odległości w powietrzu.
Podobnie, postępując zgodnie z opisanymi procedurami, można zbudować wimanę tak wielką, jak świątynia Boga-w-ruchu. W wewnętrzną strukturę należy wbudować cztery mocne zbiorniki z rtęcią. Kiedy zostaną one w kontrolowany sposób podgrzane ogniem z żelaznych zasobników, wimana dzięki rtęci zyskuje moc burzy. I natychmiast staje się perłą na niebie.
Co więcej, jeśli ta żelazna machina z prawidłowo wykonanymi połączeniami zostanie napełniona rtęcią i do jej górnej części zostanie doprowadzony ogień, rozwinie ona moc z rykiem lwa.
"

Inne teksty to m.in. Ramajana, Mahabharata, Yutrikalpataru, Mayamatam, Rygweda, Yajurveda, Ataharvaveda, Satapathya Brahmanas, Rygweda Samitha, Harivamsa, Makandeya Purana, Visnu Purana, Vikramaurvasiya, Uttataramacarita, Harsacarita, tamilska księga Jivakacintamani, Saranganasutradhara. Etiopska Jebit Kebra Negest opisuje latający statek Salomona.

Indyjscy historycy datują powstanie królestwa Manu na ok. 31 tyś. lat temu, a panowanie Ramy, syna Dasharatathy, na ok. 5 tyś. lat temu. Tego właśnie okresu dotyczą owe księgi.

Po owych czasach pozostały ruiny megalitycznych miast (mniejsze kawałki kamienia zostały już dawno rozkradzione), w tym porty morskie położone w głębi lądu oraz miasta na dnie mórz i oceanów, co świadczy o jakimś kataklizmie. W Indiach, Turcji, Francji, Szkocji, Irlandii i Peru odnajdywane są kamienne miasta,  zeszklone wskutek wysokich temperatur, w niektórych z nich znajduje się porozrzucane na ulicach ludzkie szkielety charakteryzujące się podwyższoną radioaktywnością. Są również zeszklone, zielonkawe połacie pustyń.

czwartek, 3 czerwca 2010

Demokratyzacja demokracji

Aktualny system polityczny jest tak pomyślany, by preferować interesy organizacji (partii politycznych). Ten przekręt polega na tym, że niezależnie od kandydata, na którego oddaje się głos, w rzeczywistości popiera się daną partię polityczną. Do parlamentu może dostać się nawet kandydat, na którego nikt nie odda głosu. A tak w ogóle to nikt nie wie, na kogo właściwie głosować.

Załóżmy, że w danym ustroju ma istnieć parlament, który reprezentuje obywateli. Nic prostszego - należałoby zlikwidować wybory i wprowadzić na ich miejsce losowanie wśród mieszkańców. Wtedy statystycznie będą reprezentować zdanie całego społeczeństwa. Mówi o tym rachunek prawdopodobieństwa.

Z pewnością reprezentacja będzie pełniejsza niż przy głosowaniu, gdyż do wyborów startują ludzie, których ambicje przekraczają kompetencje intelektualne. Reszta woli raczej realizować się w innych dziedzinach.

-----

W ważnych kwestiach można zastosować demokracje bezpośrednią, w której prawo głosu mają wszyscy obywatele. Technika bez problemu to umożliwia, bez konieczności organizowania referendum.

-----

Parlament wyłoniony na drodze losowania przydatny jest również w ustrojach geniokratycznych. Mógłby tworzyć projekty niektórych ustaw i mieć prawo weta wobec dekretów rządu. Dekrety miałyby termin, w którym zyskują umocowanie parlamentu. W przypadku odrzucenia rząd musiałby przekonać parlamentarzystów, wyjaśnić im powody swojej decyzji i jej możliwe skutki.

Dzięki temu rząd mógłby poznać zdanie swoich obywateli i ich sposób zapatrywania się na poszczególne zagadnienia, co zapobiegałoby utracie kontaktu z rzeczywistością przez zasiadających w nim geniuszy. Byłby bliżej ludzi i ich problemów.