niedziela, 16 grudnia 2018

Zbrodnie Armii Czerwonej w Polsce

Ostatnio są głosy, że trzeba zburzyć pomniki, zmienić nazwy ulic, bo wszystko co związane z Armią Czerwoną jest propagowaniem komunizmu. W dodatku żołnierze rabowali, mordowali i gwałcili.

Ale jakoś nikt nie zauważył, że W ARMII CZERWONEJ NIE BYŁO KOMUNISTÓW.
Jest sytuacja wojny totalnej, gdzie kogo się da przymusem wciela się do wojska, byle by był w stanie utrzymać karabin. Nawet wyciąga się przestępców z więzień i wciela do armii, w tym skazanych na śmierć za zbrodnie, bo może się takiemu uda zastrzelić kilku wrogów zanim sam zginie.
W takim przypadku nasuwa się pytanie retoryczne - kogo dowództwo armii w pierwszej kolejności wyśle na front? Kogo najmniej szkoda gdyby zginął, albo i zupełnie nie szkoda?
Przecież tam trudno byłoby znaleźć jakiegoś profesora uniwersyteckiego, no chyba żeby mocno podpadł władzom. Nawet robotnika trudno spotkać w takiej armii, bo robotnicy są potrzebni w fabrykach, przy produkcji karabinów i czołgów.
Więc na pierwszej linii frontu nie ma profesorów, nie ma absolwentów studiów, nie ma nawet maturzystów, ani robotników po zasadniczej zawodowej, kobiet też nie ma. Kto zostaje?

Kiedy od zachodu przez Francję i Niemcy wkraczała armia amerykańska, też dochodziło do morderstw, rabunków i gwałtów.
W każdej armii podczas każdej wojny dochodzi. Współcześnie nieco rzadziej, bo armie stają się zawodowe, tam jest ścisła selekcja kandydatów, następnie wielomiesięczne szkolenie, inna jest też taktyka działań wojennych (zamiast szerokiej linii frontu precyzyjne uderzenia na wyznaczone cele), ale też dochodzi.