środa, 13 kwietnia 2011

Prawdziwy sens pracy

Z Raelianami zgadzam się też w jeszcze jednej kwestii - że to państwo MUSI zapewnić swoim obywatelom środki niezbędne do życia - głównie mieszkanie, wyżywienie i wodę.

Dla państwa to nie stanowi większego problemu, dużo wyższe kwoty idą na zbrojenia i inne zupełnie bzdurne cele. Przy obecnej automatyzacji spełnienie takiego warunku jest bardzo łatwe, np. budowa domu z półfabrykatów to kwestia kilku-kilkunastu dni (to się łatwo składa niczym z klocków, w większości ludzie sami mogą sobie złożyć po dostarczeniu materiałów).

W tej kwestii są dwa wątki.

Otóż są rejony, gdzie ludzie nie mają żadnych perspektyw, bo tam po prostu nic nie ma i nikogo to nie obchodzi. Wyprowadzić się gdzie indziej nie mogą, bo nikt ich tam nie chce. Przykładowo, Włochy mają poważny problem z mafiami, które powstają na południu kraju. I nic z tym nie da się zrobić, gdyż ludzie po prostu chcą tam przetrwać, a nie mają jak, jedyną perspektywą jest działalność przestępcza. Podobna sytuacja jest w slumsach na obrzeżach amerykańskich miast. Nie ma znaczenia, że ktoś mieszka w bogatym Los Angeles, liczy się która dzielnica, gdyż każda jest zupełnie oddzielnym światem, nie ma większej różnicy z gettami, w których podczas okupacji zamykano Żydów, może murów nie ma, ale bariery są.
Kiedy ktoś popełnia przestępstwa z powodu chciwości lub nienawiści, oczywiście powinien ponosić konsekwencje, ale też nie można zmuszać ludzi do walki o przetrwanie. Bo przetrwają, ale za wszelką cenę.

Drugim powodem tego zmuszania ludzi do pracy jest ogłupienie i zniewolenie społeczeństwa, tak jak to było w czasach pańszczyzny. Zachowanie władzy dla siebie (pytanie tylko, czy "ktoś" chce nadal zachować władzę, czy to tak leci siłą rozpędu po dawnych czasach?).
Wmawia się, że praca to ważna rzecz, wartość i sens życia człowieka. Ale to nie do końca tak jest. Oczywiście warto w życiu coś robić, by nie było zmarnowane, ale w aktualnym układzie to, co ludzie robią, nie tkwi w nich samych, tylko jest narzucone z zewnątrz. To bardzo rzadkie przypadki, kiedy ktoś robi to co lubi, jeśli już, to wmawia sobie, że lubi to co robi. I stoi za tym nie pasja tworzenia, ale zysk, z którym na każdym kroku trzeba się liczyć. By był zysk, trzeba postępować zgodnie z tłumem, nie przeciwko niemu. To jak stado, którym "ktoś" z zewnątrz kieruje, kto kontroluje pieniądze (państwa już dawno nie kontrolują emisji pieniądza).
Kilkadziesiąt lat temu uważano, że automaty zastąpią człowieka, praca przestanie być potrzebna i pojawią się tabuny bezrobotnych, albo czas pracy ulegnie drastycznemu skróceniu. I nic z tego, państwa wynajdują ludziom coraz więcej bzdurnych zajęć, które niczemu innemu nie służą, jak produkcji makulatury.
Pozornie to dobrze, że ludzie mają jakieś zajęcie. Ale tu tkwi haczyk - jeśli ludzie są w pracy, wykonując nudne i nonsensowne czynności, a powracając do domów są tak znużeni, że na nic nie mają ochoty, to kiedy znajdą czas na rozwijanie swoich zainteresowań, pasji?
Kiedy ludzie się nie rozwijają, to cała cywilizacja się nie rozwija. To świat, w którym celowo zatrzymuje się postęp. Nowe technologie to tylko marketing, zabawki służące pozorowaniu, że coś się dzieje, jak nic się nie dzieje.

To ogłupianie ludzi zaczyna się już w szkołach. Niby dobrze, że dzieci się uczą, ale to nie służy niczemu innemu jak znalezieniu im jakiegoś zajęcia, by... nie mogły się uczyć, nie miały czasu na rozwijanie się.
Materiał szkolny z jednego przedmiotu z zakresu szkoły podstawowej lub średniej da się streścić w książeczce, którą można przeczytać w jedno lub dwa popołudnia. Czyli w ciągu tygodnia lub dwóch można się zapoznać z całym materiałem szkolnym, aby ogólnie się w nim orientować. W tak krótkim czasie oczywiście nie ma mowy o nauczeniu się czegoś na pamięć, ale to uczenie się niczemu nie służy - kto po latach pamięta elementy budowy pantofelka?
Ta próba uczenia na pamięć zabiera cenne chwile, które można przeznaczyć na czytanie tego, co w danej chwili interesuje. Bez rozwoju zainteresowań powstają nijacy ludzie, których dalej da się zakuć w kajdany codzienności. A cywilizacja leży i kwiczy, później nawet specjaliści doznają szoku na widok tak banalnej konstrukcji jak pojazd w kształcie dysku, tak jak stulecie wcześniej wieśniacy spod Petersburga zareagowali na widok roweru (nie ma konia, tylko dwa koła, a jedzie i się nie przewraca, to musi być Antychryst!).

Dziecko jest naturalnie ciekawe świata, samo sięgnie po to, co czuje że będzie interesujące.
Zauważyłem, że wystarczy odrobina zainteresowania i przeczytanie 2-3 książek z danej dziedziny, napisanych przez pasjonatów, by lepiej się w niej orientować od "ekspertów", którzy skończyli studia z danego kierunku. Ale dziecko nie przeczyta tych książek, bo musi odrabiać lekcje, z których i tak kiedyś nic nie będzie pamiętało. A jak już odrobi lekcje, będzie miało dość jakichkolwiek książek.
Na tym to polega.

Brak komentarzy: