niedziela, 27 kwietnia 2014

Imiona bogów

Okazuje się, że ci sami bogowie występowali pod różnymi imionami w zależności od regionu. Legendy częściowo są wspólne, a kiedy któryś z bogów znikał w jednym miejscu, to kolejne jego przygody pojawiały się w legendach innych zakątków Ziemi.

Oto te imiona.

Najwyższe bóstwa:
  • Anu, Pachcamac (preinkaskie)
  • Antu
Potomkowie Anu:
  • Enlil, El (kananejskie), Ahura Mazda (perskie), Vis (preinkaskie), Śiwa, Rudr (indyjskie), Zeus (greckie), Jowisz (rzymskie), Jahwe (hebrajskie)
  • Enki, Ea (akadyjskie, babilońskie), Nudimmud (sumeryjskie), Oannes (hetyckie), Ptah (egipskie), Ni (preinkaskie), Wisznu (indyjskie), Odyn / Wodan (skandynawskie), Posejdon (greckie), Neptun (rzymskie)
  • Ninmah, Ninhursag (sumeryjskie), Sud, Hathor (egipskie)
  • Bau
Potomkowie Enlila:
  • Iszkur, Adad (asyryjskie, babilońskie), Hadad (kananejskie), Baal (akadyjskie), Teszub / Indra (hetyckie), Murugan / Karttikeja (indyjskie), Ira Ya / Kon / Wirakocza (preinkaskie)
  • Nannar, Sin (akadyjskie), Si (inkaskie), Genesa (indyjskie)
  • Ninutra, Pabilsag (sumeryjskie), Ishum (akadyjskie), Saraswati (indyjskie), Apofis / Apep (egipskie)
Potomkowie Nannara:
  • Utu, Szamasz, Samas (akadyjskie)
  • Inanna, Isztar (akadyjskie), Asztarte (fenickie), Astarte (egipskie), Durga (indyjskie), Asztoret (hebrajskie), Afrodyta / Artemida (greckie), Wenus (rzymskie)
Potomkowie Enkiego:
  • Marduk, Bel / Belus, Aszur (asyryjskie, babilońskie), Aryman (perskie), Amon / Ra (egipskie), Illa-Ra (inkaskie), Thot (skandynawskie)
  • Ningiszzida, Thot / Tehuti (egipskie), Quetzalcoatl (majskie), Kukulkan (tolteckie), Hermod (skandynawskie)
  • Dumuzi, Baldur / Baldr (skandynawskie)
  • Nergal, Irrigal / Erregal, Erra (akadyjskie), Tyr (skandynawskie), Nergali (biblijne), Ares (greckie), Mars (rzymskie)
Potomek Marduka:
  • Nabu, Nebo (hebrajskie).

piątek, 18 kwietnia 2014

Rzeczywista sytuacja na Ukrainie

Media ewidentnie przeinaczają fakty, zupełnie jakby nadal funkcjonował jakiś centralny ośrodek cenzury, tak jak w czasach PRL-u. Więc pokrótce już wyjaśniam co się dzieje.

Na Majdanie jakieś prawicowe bojówki zorganizowały rozruchy. Są uzasadnione podejrzenia, że były finansowane i szkolone przez CIA, ale to się jeszcze w przyszłości okaże.
Janukowicz nie odważył się zastosować zbytniej siły wobec ludności cywilnej, jedynie do akcji weszły specjalne jednostki policji, które jednak uważały by nie było zbyt wiele ofiar. Bo tak naprawdę to mógł wyłączyć telefony, Internet, zamknąć granice i wysłać wojsko, wtedy demonstranci nie mieliby żadnych szans.
Owe bojówki przejęły władzę, a Janukowicz najpierw schronił się na wschodzie Ukrainy, później w  Rosji. Niektóre osoby w nowym rządzie są znane z kontaktów z niemieckimi nazistami.

Tymczasem Rosja, aby chronić ludność cywilną przed antyrosyjskimi rozruchami, a przy okazji własne interesy, wyprowadziła żołnierzy z baz na Krymie na ulicę (ci "zieloni ludzie" nie przybyli z zewnątrz, oni stacjonowali w lokalnej bazie wojskowej).
Wtedy podniósł się raban, podsycany też przez polskie władze, że Rosja to agresor, że Putin planuje podbić pół Europy bo marzy o imperium. Wobec mieszkańców Krymu i Rosji poszły groźby i sankcje, że Krym musi się podporządkować, że są zdrajcami i już prokuratura szykuje oskarżenia. Rosja najprawdopodobniej wcale nie planowała wchłonąć Krymu w swoje granice, ale nikt nie chciał negocjować. A przecież Rosja nie da się zastraszyć jak jakieś nic nie znaczące państewko trzeciego świata, nie na swoim podwórku. Mieszkańcy Krymu w referendum zagłosowali za przyłączeniem się do Rosji, co nie dziwi, są u nich silne sympatie prorosyjskie, a wobec straszenia przez nowe władze Ukrainy to mało kto chciał do niej.

Krym ma dla Rosji znaczenie strategiczne, mają tam bazę wojskową. Ponoć ostatnio odkryto tam również ogromne złoża gazu i ropy, dzięki którym Ukraina mogłaby się uniezależnić od dostaw gazu z Rosji, więc konflikt o Krym ma również znaczenie gospodarcze, ale o tym się nie mówi by nie robić wrażenia, że obydwu stronom bardziej chodzi o złoża niż o dobro ludzi.

Aktualnie Ukraina jest podzielona, mniej więcej połowa mieszkańców chce współpracy z Unią, druga połowa z Rosją. Sama Rosja nie za bardzo wie co z tym zrobić, nie zależy jej na Ukrainie i nie chce z jej powodu rozpętania wojny, ale na prośby Putina wobec władz USA i Francji o pomoc w negocjacjach nie ma pozytywnej odpowiedzi.
Na wschodzie bojówki lewicowe zorganizowały oddziały samoobrony, nie uznają nowych władz które doszły do władzy w wyniku zbrojnego zamachu stanu. Acz nowe władze nie mają już takich oporów przed wysłaniem wojska przeciwko cywilom, czemu Zachód przyklaskuje. Najpewniej doprowadzi to do partyzanckiej wojny domowej, ciągnącej się długie lata, a może nawet do wojny światowej.

Zachód konsekwentnie popiera nowy prawicowy rząd Ukrainy, bo jak to prawicowcy, będą chcieli wszystko prywatyzować i ograniczać świadczenia socjalne oraz prawa pracownicze. Szykuje się wielka wyprzedaż Ukrainy, a Zachód jest pogrążony w kryzysie gospodarczym i potrzebuje zniszczyć gospodarkę kolejnego kraju, aby zdobyć nowe rynki zbytu dla swoich towarów, to choć na chwilę powstrzyma upadek.

Znaleziony na chybił-trafił filmik, ukazujący jak bardzo Ukraińcy cierpieli podczas władzy Janukowicza:

czwartek, 17 kwietnia 2014

Brak przyszłości dla supermarketów

Sklepy wielkopowierzchniowe zastąpiły małe osiedlowe sklepiki. Czyżby to ostatni etap rozwoju? Ależ skądże. To powinno odejść do lamusa, zastąpione przez dwa inne rozwiązania:

1) Osiedlowe stołówki płatne miesięcznym ryczałtem. W czasach pralek ludzie nadal idą do sklepu, wkładają towary do wózków, stoją w kolejkach przed kasami, później taszczą te towary do domów by upchać w lodówkach, następnie wyjmują z lodówek i przez kilka godzin przygotowują sobie obiad.
Prościej byłoby opłacić miesięczny abonament (np. 100zł) i pójść sobie do osiedlowej knajpki ze "szwedzkim stołem". Szybciej, taniej, smaczniej. Gdyby były 2...3 knajpki na osiedlu, to na każdą z nich przypadłoby kilka tysięcy klientów, przy takiej skali sprzedaży można kupować bezpośrednio od producentów i zejść z marżą, więc posiłek byłby nieporównanie tańszy niż przygotowany samodzielnie.

Można też poustawiać automaty na jakieś mniejsze posiłki, typu batoniki i pizza.

Skoro uległoby zanikowi chodzenie do sklepu po produkty żywnościowe, to w zasadzie inne towary kupuje się może 1...2 razy w miesiącu, albo i rzadziej.
Więc pojawia się druga możliwość:

2) Produkcja przemysłowa na zamówienie. Wybiera się dowolny projekt z katalogu w Internecie, lub samemu projektuje, składa zamówienie, lokalna fabryka produkuje i po najwyżej 2...3 dniach przysyła, albo bezpośrednio do mieszkania, albo (co prościej) do osiedlowego paczkomatu.

Można byłoby też wyeliminować większość knajpek. No bo jaki sens jest wychodzić z domu i iść do lokalu, gdzie się płaci 5zł za szklankę herbaty lub Coca-Coli?
Powinny powstawać jakieś osiedlowe kluby, gdzie można się spotykać z ludźmi, a herbatę to można przynieść samemu lub zaparzyć sobie na miejscu, na pewno nie wyjdzie 5zł szklanka. Bo to trochę dziwne, że zrezygnowano z koncepcji społecznego osiedla mieszkaniowego, aby ludzie nie mieli gdzie wyjść poza płatnymi placówkami. Stary film:

wtorek, 8 kwietnia 2014

Sposób na morderców

Miałem podać rozwiązanie problemu, więc oto ono.

Ludzie gdy są przekonani, że inni są źli lub gorsi i stanowią zagrożenie, mogą próbować ich zabić. Czasem dwie armie atakują siebie wzajemnie, a każda z nich jest przekonana iż jest tą dobrą stroną, a to ci drudzy są źli.
Więc zawsze należy zdawać sobie sprawę, że inni ludzie też są ludźmi, takimi samymi (w sensie bycia ludźmi).

Przez 2 tysiące lat jakoś nikt nie załapał, o co chodziło w scence ukrzyżowania Jezusa, jaki to miało sens. A chodziło o nauczenie ludzi, że próbując walczyć ze złem i zabijając drugiego człowieka, tak naprawdę samemu staje się agresorem.

Ludzie też często nie potrafią zaakceptować samych siebie, więc wylewają frustrację na innych. Kwestia filozofii jaką kieruje się społeczeństwo, nasze niestety oparte jest na ideologii katolickiego poczucia winy i braku akceptacji własnego ciała. Stąd wyjątkowa nieżyczliwość Polaków względem siebie.
No ale to kwesta ideologii, a tą można zastąpić lepszą.

Istnieją też ludzie z uszkodzeniami mózgu, którzy mogą być niepoczytalni, to sprawa dla lekarzy psychiatrów.

Pozostają jeszcze ludzie, którzy tak już mają, że czasem lubią sobie kogoś zabić. Trudno dociec dlaczego tak się dzieje, to takie specyficzne hobby. Narasta w nich chęć i w końcu znajduje sobie ujście. Nie są niebezpieczni dla znajomych, chyba że ktoś ich zdemaskuje i istnieje ryzyko donosu na policję, zazwyczaj prowadzą sobie zupełnie zwyczajne życie. Lubią zawody wojskowe i misje zagraniczne, tam mają okazje kogoś zabić, albo zostają tajemniczymi seryjnymi zabójcami.

Rada na nich jest prosta. Dlaczego nie można zabijać? Ano dlatego, że przypadkowa ofiara może sobie nie życzyć zostać zabitą, to naruszenie jej wolnej woli. Wolność człowieka jest ograniczona wolnością innych.
Ale ONZ mogłoby wyznaczyć jakiś odludny teren, może wyspę, i ustanowić w jego granicach specyficzne prawo, czy tez raczej brak prawa. Kto ma na to ochotę, to mógłby sobie tam pojechać, przy przekraczaniu granicy podpisałby oświadczenie, że robi to całkowicie dobrowolnie.
Wystarczy, by tam przybyły dwie osoby o morderczych skłonnościach, to mogłyby zacząć polować na siebie nawzajem. Skoro to lubią i nie stanowi zagrożenia dla osób postronnych, to czemuż im zabraniać? Niech się wyszumią, wiedzą co robią, a przynajmniej na ulicach będzie spokój.

Taka forma Igrzysk Śmierci. Niebezpiecznych dyscyplin sportowych jest praktycznie nieskończona liczba odmian, np. walki gladiatorów, wyścigi samochodowe, wojny oddziałów komandosów itd.