czwartek, 30 września 2010

Raeliańskie związki

W Internecie na ten temat krążą bujdy, wyssane z palca opowieści o orgiach. Sam Rael twierdzi tylko, że jeden człowiek nie jest własnością drugiego i ma prawo do decydowania o własnym losie. Oraz to, że zazdrość nie jest niczym dobrym, jest zaprzeczeniem miłości, co zresztą potwierdza współczesna psychologia, gdyż to uczucie często prowadzi do patologii.

Nie da się ukryć, że istnieją pary (tak w ogóle, nie chodzi tylko o Raelian), które zapraszają do swojego łóżka osoby trzecie, w innych romanse na boku są czymś normalnym, jeszcze inne wyznają zasadę absolutnej wierności. Jak sobie żyją, to już ich prywatna sprawa, nikt z zewnątrz nie powinien się wtrącać, osądzać czy oceniać.
Niektórzy w tym chaosie się gubią, nie wiedzą już czy zdrada jest dopuszczalna czy nie, skoro dawne normy obyczajowe przestały istnieć.

Rozwiązanie paradoksu jest dosyć proste i znane z prawa od czasów rzymskich - zobowiązań należy dotrzymywać. Czyli jak sobie dwoje ludzi się umówi ze sobą, tak powinni postępować. Umowa nie ogranicza wolności osobistej, gdyż jest dobrowolnym oświadczeniem stron, jej zerwanie grozi ustalonymi konsekwencjami (np. rozstaniem). Umowy są czymś często spotykanym w życiu codziennym, np. malarz który zobowiązał się pomalować ściany za wynagrodzenie i dostał zaliczkę nie może powiedzieć, że nie ma ochoty i praca ogranicza jego swobodę. Oczywiście jak w grę nie wchodzą sprawy dowodowe w sądzie, w zupełności wystarczy umowa ustna, też obowiązuje.

Podsumowując, ważne jest ustalenie zasad w związku. Jeśli są znane, to łatwiej je później przestrzegać, nie ma dylematu kiedy pojawi się "okazja", czy to coś dobrego i trzeba skorzystać, czy może złego i sobie darować. Nie ma co liczyć, że "wiadomo" bez żadnych ustaleń, bo ludzie bywają ostatnio tak różni w sprawach seksualności, że nic nie wiadomo.

poniedziałek, 27 września 2010

Zagadka UFO rozwiązana

Odpowiedź zależy od wyjaśnienia kwestii, skąd wzięło się życie na Ziemi. Naukowcy przez ostatnie 150 lat uparcie utrzymywali, że przez setki milionów lat samo sobie wyewoluowało z materii nieożywionej. Ignorowano (i nadal się ignoruje) dowody przeciwne, gdyż wyjaśnienie ich przeraża - tam, gdzie coś jest nieznane, wkracza wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Więc wmawia się, że ewolucja jest faktem, bo musi być faktem, nie ma innego wyjścia. To absolutnie nie jest podejście naukowe, ponieważ nagina fakty do wyobrażeń i ignoruje te niewygodne.
Przykładem jest choćby datowanie izotopowe potas-argon. Nie wiem jakim cudem ustalono okres połowicznego rozpadu na 600mln.lat, teraz ta liczba figuruje w podręcznikach fizyki i uznawana jest za niepodważalny dogmat. Ciekawe efekty daje zastosowanie tej metody do młodych skał o znanym czasie powstania (dokładnie wiadomo, kiedy nastąpiła erupcja wulkanu i uformowanie się skały wulkanicznej). Zamiast spodziewanych kilkudziesięciu lat wychodzą setki tysięcy, a nawet miliony lat. Łatwo poradzono sobie z tą zagadką - po prostu uznano, że nie należy stosować datowania izotopowego dla skał młodszych niż 100 tysięcy lat. Tylko co w przypadku, kiedy niemal wszystkie skały wulkaniczne powstały zaledwie kilka do kilkudziesięciu tysięcy lat temu w wyniku kataklizmu?
Udowodniono również, że warstwy skalne (a właściwie to laminy) formują się jednocześnie (bocznie), więc głębokość nie świadczy o czasie ich powstania, wyżej położone nie są młodsze od głębszych. Powstawanie skał pokazały współczesne wybuchy wulkanów, m.in. św. Heleny. Tematykę już omawiałem więc nie będę się powtarzał, do celów dalszego omówienia zakładam, że życie na Ziemi mogło powstać dosyć szybko i zaledwie kilkadziesiąt lat temu. To kwestia prawdopodobieństwa, jeśli dowiem się o istnieniu choć jednego niepodważalnego dowodu na ewolucję trwającą miliony lat, to zmienię zdanie.

Rozwiązanie zagadki "nagłego" powstawania nowych gatunków jest proste - skąd współcześnie biorą się nowe gatunki?
I nasuwa się kolejne pytanie - co zrobiliby naukowcy, kiedy dostaliby możliwość w miarę swobodnego podróżowania w kosmosie? Już teraz są plany przeniesienia glonów na Marsa, by wytworzyły tlen niezbędny dla kolejnych form życia, w miarę możliwości zmodyfikowanych genetyczne by lepiej przystosować je do nowego środowiska. Na przeszkodzie stoją koszty i ryzyko związane nawet z tak pobliskimi lotami, ponieważ napęd rakietowy nie za bardzo się nadaje, ledwo sprawdza się w lotach na orbitę, a Księżyc to już granica możliwości. Okazuje się, że inne możliwości napędu są bardzo proste, wystarczyło tylko odrzucić przestarzałe wzorce zaczerpnięte z mechaniki i trochę pomyśleć.
Prawdopodobnie życie na Ziemi utworzyli jacyś ludzie z innego świata, niewiele różniący się fizycznie od nas, na ulicy byliby nieodróżnialni, co najwyżej wzięci za cudzoziemców. Żadne jaszczury, modliszki, krewetki, kałamarnice, małe szare karły z wielkimi łysymi czachami, po prostu ludzie.

I tu niestety wkraczam w sferę ufologii. To dziedzina często skupiająca najdziwniejszych ludzi, szukających rozrywki i odskoczni od rzeczywistości, wyrządzających przy tym mnóstwo szkód. Rzetelność często nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Ktoś coś zobaczy, ktoś coś usłyszy, ktoś coś dopowie, ktoś coś spreparuje, mnożą się przeróżne mity oraz teorie spiskowe. Ten, kto chce się czegoś dowiedzieć, wpada w to bagno i się topi. Dlatego poważni naukowcy unikają tematyki. Temat ciekawy i coś jest na rzeczy, ale szkoda czasu zmagać się z takimi idiotycznymi "dowodami" jak poniższy:
Raelianie mają ten sam problem - próbując komuś wyjaśnić swoje przesłanie, automatycznie wpadają w szufladkę w mózgu z napisem "dziwaczności", gdzie mieszkają baśniowe stworki i mało kto dalej słucha, co naprawdę mają do powiedzenia.

Z reguły widywane pojazdy posiadają kształt dysku, co świadczy o wiarygodności przekazów. Jak wygląda statek kosmiczny, każdy wie z literatury i filmów, ale nie, wbrew wszystkiemu ludzie uparli się widywać dyski, bez żadnych dysz rakietowych i czasem świecące się. To ewidentnie świadczy o zastosowaniu elektromagnetyzmu, wirującego pola magnetycznego, choć do niedawna nikt nie miał pojęcia jak prawa Maxwella zaprząc do napędu.
Jeszcze w latach pięćdziesiątych, kiedy doniesienia były nieliczne, widywano podróżujących tymi statkami ludzi. Oj, coś się nie zgadzało - ewolucja! Przecież na innych planetach nie może być ludzi. Mało kto uwierzył w tamte przekazy, a zaczęły się mnożyć najprzedziwniejsze stwory, jakie tylko zdołała wymyślić wyobraźnia. Sen można odróżnić od jawy tylko na podstawie nierzeczywistych okoliczności. Sam czasami orientowałem się jedynie po tym, iż rozkład pomieszczeń w znanych mi budynkach był zupełnie inny, a spotykałem tam nie tylko ludzi.

Należałoby poruszyć kwestię postawy rządów. Te z pewnością gromadzą doniesienia od swoich wojskowych, bo nie mają innego wyjścia, trzeba coś z nimi zrobić. Ale nie mają pojęcia, o co w tym chodzi (a ufolodzy im nie powiedzą, bo sami nie wiedzą:), czy jest jakieś zagrożenie, więc na wszelki wypadek nie informują o tym opinii publicznej, by niepotrzebnie nie wzbudzać sensacji. Sprawa z pozoru dziwna - są obserwacje, są dane z radarów, są filmy, te pojazdy bawią się w kotka i myszkę z samolotami wojskowymi, są [niektóre] piktogramy w zbożu. Jakiś horror, czy coś:)

Nasuwa się pytanie - dlaczego ci ludzie z gwiazd nie chcą nawiązać oficjalnych kontaktów? Odpowiedź - a czy ludzie z Ziemi chcą? Czy może wystraszą się nieznanego i staną się agresywni? Czy którekolwiek państwo, posiadające w swoich archiwach niepodważalne dowody, zechciało zbudować ambasadę i oficjalnie zaprosić gości? To kwestia elementarnej kultury osobistej, nie odwiedza się kogoś nie będąc zaproszonym, a jeśli chce się być zaproszonym należy się zaanonsować, nawet Koran kładzie na to szczególny nacisk. Jakoś władze nie mają dosyć rozumu, by wpaść na ten najbardziej oczywisty pomysł. Latają im spodki ostentacyjnie przed samymi nosami, a ci debile nie wiedzą, co z tym zrobić.
Przybysze postępują bardzo racjonalnie. Ludźmi kieruje nadzieja i obawa, lecz dopóki ciekawość nie przezwycięży strachu, nie ma możliwości kontaktów pomiędzy odmiennymi kulturami.
Coraz liczniejsze doniesienia o obserwacjach świadczą o tym, że tamci chcą oswoić ludzi ze swoją obecnością. W ciągu ostatnich 20-tu lat świat bardzo się zmienił, mentalność również, a to dopiero początek. Dzięki Internetowi ludzie zaczynają rozumieć, że wszyscy "inni"  też są ludźmi, niezależnie od koloru skóry, narodowości, preferencji, religii.

Zetknąłem się z informacjami, o niemożliwej do ustalenia wiarygodności, że niektóre państwa próbowały zestrzelić UFO, co czasem kończyło się zniszczeniem atakujących samolotów. To nie świadczy o wrogości przybyszów, bo to oni zostali zaatakowani. Atakowanie tego typu pojazdu może być niebezpieczne, ponieważ sztuczna inteligencja nadzorująca jego mechanizmy ma ustawiony priorytet na ochronę załogi. W przypadku wykrycia niebezpieczeństwa automatycznie zareaguje, zanim ktokolwiek zdąży zauważyć co się dzieje. Nie da się zmniejszyć czułości, gdyż może się okazać, iż atakujący dysponuje nowym rodzajem broni, tym razem skutecznym. Inaczej dałoby się wyprowadzić ją w pole dzięki podstępowi (zainstalowanie potężnej broni na prymitywnej maszynie, pozornie nie stanowiącej większego niebezpieczeństwa).

Często pada jeszcze jedno pytanie - dlaczego oni nie pomogą ludzkości rozwiązać problemów? Odpowiedź jest prosta - ludzie doskonale potrafią sami sobie poradzić, o ile tylko chcą. Jeśli nie popełniają błędów, to niczego na nich się nie nauczą. Analogiczny problem do zagadnienia, dlaczego Bóg (jeśli istnieje), pozwala na zbrodnie i nieszczęścia. Ale czy na pewno Święte Księgi ludzkości mówią o nadprzyrodzonym duszku? Przeczytałem Biblię i Koran, lecz jakoś nie odniosłem takiego wrażenia, nie było tam niczego nieznanego od kilkudziesięciu lat (!) z książek i filmów science-fiction (niewidzialność, wskrzeszanie zmarłych dzięki kopii DNA i umysłu, przenikanie ścian, podróże poprzez poza-przestrzeń  itd.), a nawet osiągalnego przy aktualnym stanie wiedzy ("niepokalane poczęcie" czyli zapłodnienie in-vitro, kreacja nowych gatunków dzięki inżynierii genetycznej).
Natomiast Wszechświat kieruje się tylko przypadkiem i minimalizacją energii - galaktyki, gwiazdy, planety, kryształy są tego wynikiem. Materia sama w siebie nie jest inteligentna, Wszechświat może być inteligentny tylko dzięki skupieniu materii w inteligentną istotę, kiedy ta istota umiera, materia się rozprasza. Próżnia nie jest inteligentna (choć nie jest pusta).
Cóż, świat leci do przodu jak oszalały i nie wszyscy za nim nadążają.

Co jest bardziej nieracjonalne - wiara w nadprzyrodzonego ducha czy w życie na innych planetach? Bo to drugie istnieje niemal na pewno, a wiara w byty nadprzyrodzone zawsze okazywała się wynikiem niedostatecznej wiedzy.

---dodane---
Może parę słów wyjaśnienia, dlaczego na pewno takie pojazdy są sterowane sztuczną inteligencją i nie muszą (ani nie mogą) mieć pilotów. Otóż pilot (np. samolotu) przechodzi długotrwały trening w różnych warunkach, by nauczyć się procedur. Później tylko powtarza wyuczone czynności, niczego nie pozostawia się przypadkowi i kreatywności pilota, bo po prostu w nietypowych sytuacjach nie ma czasu na myślenie, trzeba działać. Nic nie stoi na przeszkodzie (oprócz poziomu techniki), by zastąpić pilota wyspecjalizowaną sztuczną inteligencją, co ma tylko same zalety: nieporównanie szybszy czas reakcji, uwzględnianie informacji z niedostępnych człowiekowi zmysłów (czujników), nigdy się nie męczy ani nie dekoncentruje. Sztuczna inteligencja jest również bardzo niezawodna (to nie komputer), gdyż tak jak mózg człowieka może sprawnie funkcjonować pomimo uszkodzenia znacznej części neuronów. To byłaby wyspecjalizowana sztuczna inteligencja, bez możliwości rozwijania umiejętności nie związanych ze swoim przeznaczeniem, więc nie może być mowy o jakimś buncie czy niesubordynacji.
Przy prędkościach osiągalnych przez takie pojazdy (nawet kilkadziesiąt tyś. km/h w atmosferze, poza nią to licho wie) po prostu nie ma czasu na machanie jakąś wajchą przez pilota, w przypadku wykrycia kursu kolizyjnego (z innym pojazdem, asteroidą itp.) człowiek nie zdążyłby zareagować.
Charakterystyczną cechą takich pojazdów byłoby puste wnętrze, żadnych przyrządów sterowniczych, wskaźników. Ingerencja człowieka ograniczałaby się tylko do wydania ustnego polecenia, co pojazd ma robić i gdzie się udać. Jak samochód z szoferem.
Jedynym uzasadnieniem sterowania przez człowieka mogłaby być tylko przyjemność pilota, ale w tym przypadku i tak odczucia nie różniłyby się od gry komputerowej. Ręczne sterowanie możliwe byłoby jedynie przy minimalnych prędkościach.

W tym zakresie wizerunki pilotów statków kosmicznych, pokazywane w filmach, są całkowicie błędne. Ludzie nie daliby sobie rady w trójwymiarowym środowisku bez punktów orientacyjnych, oraz z licznymi przeszkodami.

niedziela, 26 września 2010

Jezus królem Polski?

Kolejna grupa (tym razem już inna) domaga się koronacji Jezusa na króla Polski. Pomysł ciekawy, ale nasuwa mi się pytanie - w jaki sposób zostanie potwierdzona tożsamość Jezusa, gdyby jednak zechciał przybyć i objąć należny mu tron? Takie kwestie muszą zostać rozstrzygnięte przed zmianą ustroju z demokracji na monarchę, są bardzo istotne gdyż przepisy nie mogą powoływać się na wiarę w gusła. Sukcesja tronu to ważna sprawa, inaczej dojdzie do chaosu. Podobno sam Jezus jest nieśmiertelny, ale to nie ma znaczenia, dopóki się nie ujawni, to wedle standardów prawa musi zostać uznany za zmarłego (do tego wystarczy 10 lat niedawania znaku życia, a minęło już blisko dwa tysiąclecia). W takim przypadku tron dziedziczą spadkobiercy. Ostatnio oficjalnie się ujawnili - po nieudanym powstaniu żydowskim i zniszczeniu świątyni Jerozolimskiej dali początek Merowingom we Francji i Stewartom w Szkocji, a potomkowie tych rodów żyją po dziś dzień.

Koronacja Jezusa paradoksalnie ograniczyłaby również wpływ Kościoła w kraju. Otóż, jeżeli mają jakieś dokumenty potwierdzające pełnomocnictwo do reprezentowania Jezusa, to niech ujawnią!
To bardzo mało prawdopodobne, gdyż Kościół Katolicki powstał na polecenie cesarza Konstantyna z jednej z wielu gmin chrześcijańskich, leżących wokół Morza Śródziemnego. Chociaż to nie jest pewne, ponieważ dowody wskazują na sfałszowanie tzw. "Donacji Konstantyna". Kościół powołuje się również na dwóch Apostołów, przemilczając działalność pozostałej dziesiątki. Nawet, wbrew legendzie, pierwszym papieżem nie był św. Piotr, za Jego życia Rzym miał już biskupa. Po upadku Zachodniego Imperium Rzymskiego Kościół zawarł przymierze z Merowingami, ale ich zdradził, niemal wszystkich wymordował (czyli Kościół, nie chcąc dzielić się władzą, obrócił się przeciwko rodzinie Chrystusa, którego kazał ludowi czcić jako Boga!), a na tron posadził ich majordomusa Pepina z Heristalu, który dał początek dynastii Karolingów, a historia rządów poprzedników została sfałszowana. Merowingowie preferowali rozwiązania pokojowe, kierowali się szacunkiem dla każdego człowieka oraz sprawiedliwością, małe hokus-pokus i są określani jako "władcy słabi oraz nieudolni".
Czyli lepszymi referencjami mógłby pochwalić się Kościół Prawosławny.

Przedstawione informacje są znane osobom zainteresowanym tematyką, stąd niechęć Europy do powoływania się na "wartości chrześcijańskie" (w domyśle - na zdanie dostojników kościelnych). Organem doradczym Parlamentu Europejskiego jest Europejska Rada Książąt, skupiająca przedstawicieli trzydziestu trzech europejskich domów panujących.

sobota, 25 września 2010

Kontrowersje dotyczące śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej

Rządowi zarzuca się, że niewiele robi by wyjaśnić przyczyny. A co niby ma robić? Przecież to nie rząd prowadzi śledztwo, tylko komisja i prokuratura. Rząd ma niewielki wpływ na prokuraturę (pośrednio poprzez ministra sprawiedliwości), a żaden na komisję. Gdyby próbował wywierać jakiekolwiek naciski (co byłoby bezprawne), to też by były kontrowersje, że ingeruje w przebieg śledztwa. Rząd nie ma ani uprawnień, ani kompetencji, by prowadzić śledztwa dotyczące katastrof lotniczych. Taka jest demokracja, że każdy ma swoje zadania i nie ma żadnych dyktatorów o nieograniczonej władzy, którzy mogą wtrącać się we wszystko i móc każdemu coś nakazać.

Ponoć dziwna jest też postawa Rosji. A mnie dziwi, że w ogóle chcą współpracować po oskarżeniach, jakie padły w ich kierunku. Spekulacje o zamachach, o mordowaniu ocalałych, o rozpylaniu gazu w kabinie załogi, o użyciu supertajnych broni, a ostatnio komisja parlamentarna doszła do wniosku, iż żadnej mgły nie było, więc nie mogła być przyczyną, to tylko dziennikarze w zmowie z rządami Polski i Rosji spryskali obiektyw kamery. To już nie poziom dziecka z podstawówki, ale z klasy specjalnej troski. Takich oskarżeń nie rzuca się bez wiarygodnych dowodów. I to nie są wysuwane przez jakąś małą grupkę paranoików, tylko przez drugą pod względem poparcia partię w kraju.

---dodane---
Owa partia ma przewagę w Radomiu i wcale nie jest wolna od machlojek oraz niekompetencji.

czwartek, 23 września 2010

Odmieńcy

Jak dalece różni się religia od Świętej Księgi na którą się powołuje, może zobrazuje pewien przykład.

Ostatnio wyrzucono z pracy w szkole katolickiej nauczycielkę, która okazała się być lesbijką. Prawo kościelne zakazuje zatrudniania takiej osoby. Ale mnie nasuwa się pytanie - w którym konkretnie miejscu swojej Ewangelii Jezus nakazuje wyrzucać z pracy lesbijki? Jezus nigdy nikogo nie osądzał ani nie odtrącał. Nigdy nie powiedział "kochaj bliźniego swego, chyba że się różni".

Skoro te zasady "(niby)moralne" nie są oparte bezpośrednio na nauce Jezusa, to u licha na czym? Może komuś zależy na wpajaniu dzieciom strachu przed innością, na tworzeniu sztucznych podziałów pomiędzy ludźmi, szerzeniu nienawiści? Czy aby na pewno wiadomo, kogo reprezentuje Kościół Katolicki?

Przecież ta kobieta nikomu krzywdy nie zrobiła, była tylko inna, a w wielu dziedzinach mogła okazać się bardzo wartościową osobą. Tak samo jak inni dzięki cesze wrodzonej byli kiedyś Murzyni, kolor skóry ponoć wskazywał na pokrewieństwo z Szatanem, więc można ich było zaprząc do niewolniczej pracy i pozbawić wszelkich praw.

Ludzie zawsze będą się różnić pomiędzy sobą, więc niepogodzenie się z tym sprawi, iż konflikty będą się ciągnąć w nieskończoność. To przecież odmienność wzbogaca ludzkość.
Nawet tchórzostwo i chciwość Judasza udało się wykorzystać dla dobra ludzkości.

Święte Księgi (Biblia, Koran i Księga Mormona) są bardzo mądrze napisane, więc różni samozwańcy biorą je do ręki, głoszą iż to oni są jedynymi reprezentantami ich Autora, przeczytają kilka wyrwanych z kontekstu fragmentów a ciemny lud jest zachwycony, podsyca ego owych samozwańców. Choć sami nie mają pojęcia o czym są te księgi, więc w swojej arogancji wymyślają najdziwniejsze nakazy i zakazy, z których wynika, że ów "Bóg" się pomylił tworząc rzekomo niedoskonały świat i ludzi, ale oni to naprawią. A doskonałość tkwi właśnie w różnorodności, dzięki niej świat może się zmieniać. Bez zmiany panowałby zastój, a wtedy istnienie świata pozbawione byłoby sensu. Ruch to życie, bezruch to śmierć.

Hitler też zaczynał od zwalczania "niemoralnych" homoseksualistów...

środa, 22 września 2010

Nowy porządek świata

Ostatnio wpadłem na pomysł pewnych zmian ustrojowych. Zresztą wzorowanych na... Biblii i Koranie, na próbie rekonstrukcji zasad rządów Jahwe. Przy czym nie ma znaczenia, czy ktoś wierzy w prawdziwość tych Ksiąg, liczy się sama idea. Wspominam o tym tylko dlatego, by w razie czego było wiadomo, czyje są prawa autorskie. Nieuczciwe byłoby przypisywanie sobie czyiś pomysłów.
Ten przykład również doskonale obrazuje, że większość religii ma poglądy wyssane z palca, nie mające wiele wspólnego ze Świętymi Księgami, na fragmenty których się powołują. Często są ich dokładnym przeciwieństwem (to skutek zaślepienia władz religijnych przez chciwość i ambicje), ale nikt się nie orientuje, gdyż mało kto ma na tyle wytrwałości by przestudiować w całości te teksty, ludzie zadowalają się tylko ich stronniczymi omówieniami.
Otóż ludzie różnią się inteligencją, empatią, uczciwością itd. Dotychczas rządzący próbowali naginać ludzi do wydumanych ideałów, kontrolować, zmuszać przy pomocy religii, zaostrzania prawa. Ale zawsze odnosiło to przeciwny skutek.
Po prostu charakteru konkretnego człowieka nie da się zmienić, jest jaki jest. Ale przecież dzięki tej różnorodności mogą wzajemnie się uzupełniać. Zamiast zmieniać, trzeba poznać ludzi jakimi naprawdę są i stosownie do tego przydzielać obowiązki. Częściowo to już się dzieje, przykładem są choćby testy predyspozycji zawodowych przeprowadzane w szkołach średnich niektórych państw.
Władze muszą cechować się ponadprzeciętną inteligencją (kto by chciał głupich słuchać?) i jednym z ich zadań byłoby właśnie znajdowanie zastosowania dla konkretnego człowieka, wskazanie celu w życiu, jego miejsca. Nawet pozornie negatywne cechy da się wykorzystać dla dobra ogółu, wystarczy tylko pogłówkować. Te zastosowania mogą być kompletnie bzdurne i niepotrzebne, ważne jest tylko dopilnowanie, aby każdy znalazł swoje miejsce.
Przykładowo - ktoś musi pracować w rzeźni, ale nie każdy byłby w stanie. A pozornie brak empatii to wada.
Ludzi nie można odrzucać, bo to dla nich strasznie przykre, a przecież muszą jakoś żyć i spychanie ich na margines powoduje rozwój agresji, patologii, przestępczości. Emigranci w USA często mieszkają w slumsach i należą do gangów, bo nie mają innych perspektyw. Zaostrzanie kar niczego nie zmienia.
Przykład złego rządzenia - Francja ostatnio pozbywała się Cyganów.
Przykład dobrego rządzenia - film "Labirynt Fauna". Faun był przeraźliwie wyglądającym stworem, władca Podziemnego Świata wyznaczył go na strażnika jednego z wejść do swojego królestwa. Siedział tam sobie, pilnował wrót i mu było z tym dobrze. Chociaż przez stulecia żaden człowiek nie próbował się przedostać, bo nikt nawet nie zdawał sobie sprawy z istnienia innego świata.
Drugie zadanie władz - wyznaczenie prostych i jasnych granic, których nikomu nie wolno przekraczać. Bezwzględne egzekwowanie tego.
Lista nie jest długa, a skomplikowane i wieloznaczne prawo tylko psuje swoją wiarygodność:
  • Morderstwo. Dla przykładu, Koran nakazuje bezwzględnie wykonać na mordercy wyrok śmierci (tylko w tym przypadku wymienia taką karę - mówię o Księdze, nie religii z niej się wywodzących), przy czym nie ma znaczenia kim jest sprawca ani ofiara. Jest też wyjaśnienie - nie chodzi o sprawiedliwość czy zemstę, ale po prostu o to, by ludzie nie bali się siebie nawzajem, "mogli cieszyć się poczuciem bezpieczeństwa" (dosłowny cytat).
  • Stosowanie przemocy.
  • Kradzież.
  • Wywyższanie się, poniżanie innych, brak szacunku (w ostatecznym rozrachunku to bardzo szkodliwe dla całej społeczności).
  • Kłamliwe oskarżenia i świadkowie (sądy muszą być sprawiedliwe).
  • Skłócanie ludzi.
  • Nieprzestrzeganie dobrowolnie zaciągniętych zobowiązań.
  • (Księgi mówią jeszcze o bałwochwalstwie, ale chyba nikt nie będzie na tyle głupi, by modlić się do Słońca, kawałka kamienia lub drewna).
Pewna ważna uwaga - nie chodzi o "dawanie pracy", jak to sobie komuniści wyobrażali, ale o wykorzystanie indywidualnego potencjału każdego człowieka dla dobra ogółu.
Kapitalizm narodził się na przełomie 18 i 19 wieku, to efekt powstawania ówczesnych manufaktur i nadmiernego wzbogacenia się ich właścicieli. Ale od tego czasu wiele się zmieniło, a jeszcze więcej wkrótce zmieni. Natomiast komunizm to rządy "klasy robotniczej", która przecież zanika z powodu automatyzacji.
Najważniejszą zmianą, która już się dokonała, to automatyzacja. Każdą powtarzalną czynność da się zrobotyzować. Taki robot wykonuje pracę setki ludzi, i to znacznie lepiej. Jak widać, to trochę niesprawiedliwe, bo robot należy do jednego właściciela, a powinien utrzymywać tą setkę ludzi.
Na razie ludzie znaleźli sobie miejsce w biurach. Lecz i tu wkrótce coś się zmieni - powstanie sztuczna inteligencja. Przez dziesięciolecia naukowcy szli w niewłaściwych kierunkach, nie rozumiejąc czym jest inteligencja, jak działa mózg. Od jakiś 5 lat już wiadomo, głównie są problemy z opracowaniem chipów z tak licznymi połączeniami zwrotnymi.
Ale już niedługo komputery będą mogły samodzielnie myśleć, nie będą wymagały obsługi. Nie tylko one - również np. samochody i inne pojazdy.
Wystarczy do takiego wsiąść, powiedzieć gdzie ma się udać, a on sam zatroszczy się o resztę. Sztuczna inteligencja ma ograniczenia (jest wyspecjalizowana, taki pojazd nie musi umieć rozwijać własnych zainteresowań), ale znacznie szybsza od ludzkiej, może korzystać z dodatkowych zmysłów (czujniki, informacje z zewnątrz) i nigdy się nie dekoncentruje. Statystycznie samochód kierowany przez sztuczną inteligencję byłby znacznie bezpieczniejszy od prowadzonego przez człowieka.
Skoro za zaspokojenie podstawowych potrzeb w coraz większym stopniu będą odpowiedzialne automaty, to ludzie muszą sobie znaleźć jakieś inne zajęcie, cel w życiu. Nie można zesłać 3/4 mieszkańców do slumsów, bo niby będą nieprzydatni.
---dodane---
Badania nad zachowaniem zwierząt wykazują, wbrew przypuszczeniom ewolucjonistów, że do walk wewnątrz stada dochodzi bardzo rzadko, z reguły kiedy zostaje zakłócona hierarchia.
Wyjątkiem są ludzie, których społeczeństwo jest oparte na ideach darwinizmu - permanentnej rywalizacji.

wtorek, 21 września 2010

Po drugiej stronie lustra

W serialach "StarTrek (Voyager)" i "Stargate (SG-1)" pokazany jest ciekawy sposób maskowania - polega na "przesuwaniu materii w fazie". Nie jest wyjaśnione dokładnie o co chodzi, ale podejrzewam, iż materia będąc falą (deBroglie'a) może zostać przesunięta o 90 stopni, wtedy jakby zniknie z naszej rzeczywistości. Ona nadal tam będzie, tylko nie reagując z fotonami stanie się dla nas całkowicie niewidzialna, przezroczysta. Będąc w przeciwnej fazie nie zareaguje z materią w naszej rzeczywistości, będzie mogła ją bez żadnych problemów przenikać. Jedynym oddziaływaniem, według aktualnego stanu wiedzy, pozostanie oddziaływanie grawitacyjne, ale dla niewielkich mas (mniejszych od Księżyca) będzie raczej pomijalne i bardzo trudne do wykrycia - grawitacja to najsłabsze oddziaływanie znane współczesnej fizyce.

Ja wyobrażam sobie to przesuwanie materii w fazie nieco inaczej. Otóż materia jest generowana z pewnego ośrodka zwanego obecnie "polem kwantowym", to zakłócenie równowagi "wirtualnych cząsteczek i antycząsteczek". Uważam, iż to generowanie jest zsynchronizowane w całym Wszechświecie, odbywa się jednocześnie. Inaczej poszczególne cząsteczki byłyby w innej fazie tworzenia/zanikania, więc mogłyby być częściowo lub całkowicie przezroczyste dla naszej rzeczywistości. To jakby czas płynął skokowo, zdarzenia składały się z następujących po sobie "zamrożonych", nieruchomych chwil. Tak jak klatki obrazu z taśmy filmowej lub generowane przez komputerową rzeczywistość wirtualną (np. gry). I znowu istnieje teoretyczna możliwość przesunięcia materii w fazie, "pomiędzy klatki". To otwiera nowe nowe możliwości, jak całkowita niewidzialność, natychmiastowe podróże na ogromne odległości czy nawet w czasie.

Mogą wręcz istnieć dwa przenikające się Wszechświaty, tego drugiego nie dostrzegamy gdyż jest w przeciwnej fazie. 

Naukowcy już dawno zauważyli, że coś się nie zgadza w widzialnym Wszechświecie, brakuje ok. 80% masy i galaktyki nie mogłyby się utrzymywać w całości. W 1933 roku Fritz Zwicky zaproponował teorię "ciemnej materii", składającej się z egzotycznych cząstek o dużej masie, całkowicie niewidzialnych i przenikliwych, tzw. WIMPów (weakly interacting massive particles).

Jest jeszcze jedna rzecz, w której coś się nie zgadza. Otóż neutrina (elektrony bez ładunku elektrycznego) posiadają wyłącznie spin lewoskrętny, co burzy zasadę symetrii w fizyce. Dwaj nobliści, Tsung-Dao Lee i Chen Ning Yang, wysunęli koncepcję "lustrzanej materii", alternatywnej dla teorii WIMPów. Według niej istnieją cząsteczki będące bliźniakami znanych nam, różnią się kierunkiem spinu (wirowania), przez co są całkowicie niewidoczne, oddziałują tylko grawitacyjnie. Przedmiot wykonany z lustrzanej materii można by dotknąć, wziąć do ręki, ale nie zobaczyć.

Czyżby Tardis, statek kosmiczny i wehikuł czasu z filmu "Doktor Who", który może przybierać dowolne kształty (popsuł się i wygląda jak angielska policyjna budka telefoniczna), a w środku jest większy niż na zewnątrz,  nie do końca jest fikcją i przy odpowiednio zaawansowanej wiedzy byłby możliwy do realizacji? (wskazówka - drzwi wejściowe zmieniałyby fazę/spin materii wchodzącego do środka człowieka).

poniedziałek, 20 września 2010

Święte Księgi a religie

Należałoby rozgraniczyć kwestie Świętych Ksiąg od religii, które na nie się powołują. Religie to twór człowieka, domysły niepoparte wiedzą, w grę wchodzą ludzkie ambicje. Dlatego jest wiele religii opartych na jednej Księdze. Patrzą sobie nawzajem na ręce, więc umożliwia to przetrwanie danej Księgi w niezmienionej postaci przez stulecia i tysiąclecia, aż kiedyś będzie mogła być zrozumiana dzięki rozwojowi wiedzy.

niedziela, 19 września 2010

Człowieczeństwo

W społeczeństwie rozkład wszelkich cech, w tym inteligencji, empatii czy uczciwości, ma charakter losowy, w przybliżeniu odpowiadający krzywej Gaussa.

Ok. 4-5% to przypadki ekstremalne, zarówno w jednym jak i w drugim kierunku, reszta jest gdzieś pomiędzy. Ta średnia się zmienia w czasie, świadomość ludzka ulega rozwojowi. Niektórzy popełniają ten błąd, że skupiają się na negatywnym końcu skali, przykładają ją do całości i tracą perspektywę.

Właściwie niemal każdą cechę można spożytkować ku pożytkowi ogółu. Czasem zastosowanie dla jakiegoś człowieka nie jest takie oczywiste, stąd lepiej by władze odznaczały się ponadprzeciętną inteligencją. Inaczej powstają grupy wykluczonych "dla zasady" (gdyż są "inni" niż reszta), które szkodzą, bo przecież sami nie mają gdzie się podziać a jakoś żyć trzeba. Czyjegoś charakteru się nie zmieni, ale nawet złe cechy da się wykorzystać dla dobra wszystkich, trzeba tylko pogłówkować. Ważne by każdy znalazł swoje miejsce.

Przykład - ktoś musi pracować w rzeźni, ale nie każdy mógłby.

---dodane---

Kiedy Mahomet prowadził swoje wojny, dostał zalecenie, aby każdy kto nie chce brać udziału w walkach mógł swobodnie wrócić do domu i nie mogą go z tego tytułu spotkać żadne konsekwencje. Inaczej osłabiłby morale wojsk, a to bardziej zaszkodzi, niż pomoże obecność dodatkowego człowieka. Strach jest zaraźliwy (psychologia tłumu), kiedy jeden wojownik wpadnie w panikę, drugi się dołączy, to w konsekwencji nawet najodważniejsi zwątpią widząc postawę towarzyszy. Inni władcy chcieli zebrać jak największe wojska, dysponowali przewagą liczebną i przegrywali.

Rozdział Koranu opisujący te wojny jest często wykorzystywany do wmawiania, że uczestnictwo w walce prowadzi do Raju, co jest oczywistą bzdurą. To była obietnica dana przez Proroka swoim wiernym towarzyszom. Inni, którzy próbują tej samej sztuczki nie są Prorokami, nie mogą dawać takich obietnic, a przecież sami nie potrafią nikogo wskrzesić. Reszta rozdziałów Koranu nakazuje szanować życie każdego człowieka i w miarę możliwości unikać wojen.

piątek, 17 września 2010

Kwestia aborcji

Rael zezwala na aborcję, natomiast w Koranie jest jednoznaczny zakaz. Lecz nowsze prawo uchyla starsze i Raelianie są za legalizacją aborcji. Jednak sytuacja nie jest taka jednoznaczna, Prorocy się ze sobą nie zgadzają, a przecież obydwaj ponoć wypowiadają się w imieniu tych samych Elohim. Problem jest zasadniczy z punktu widzenia etyki - czy nienarodzone dziecko to człowiek, więc zabicie go jest morderstwem, czy też nie?

W końcu mnie olśniło. Rozwiązanie paradoksu jest banalne - w czasach Mahometa po prostu nie było wiarygodnych testów ciążowych (!). Kiedy kobieta zyskała pewność, że jest w ciąży, to była już w dosyć zaawansowanym stanie błogosławionym (od kilku tygodni do kilku miesięcy). Wtedy płód był już wykształcony i świadomy, odczuwał emocje oraz ból. Bez wątpienia był małym człowiekiem.

Analogiczna sytuacja jest w etyce obowiązującej we współczesnej medycynie i prawie, powyżej określonego tygodnia ciąży (10-24) nie przeprowadza się aborcji. Kwestią sporną jest który to konkretnie ma być tydzień.

Czasem pojawiają się sytuacje, kiedy kobieta z jakiś osobistych powodów chce aborcji i ma prawo jej dokonać, natomiast lekarz odmawia. Moje zdanie jest takie, że absolutnie nie wolno zmuszać lekarza, ponieważ odmowa wynika z wysokiej empatii, a tej nigdy za dużo u lekarzy i nie powinni z jej powodu ponosić konsekwencji. Natomiast kobieta powinna zostać skierowana do takiego, który nie ma oporów do przeprowadzenia zabiegu. Na pewno taki się znajdzie, jak nie w tym mieście to w innym, albo w innym województwie lub nawet państwie. Może powinien powstać jakiś centralny spis lekarzy dokonujących aborcji?

Ludzie różnią się między sobą wrażliwością. Nic w tym złego, gdyż przez to ludzie wzajemnie się uzupełniają, kto inny zostaje komandosem i walczy w wojnach, kto inny pomaga w fundacjach. Wrażliwego człowieka nie powinno się wysyłać na front, bo tylko by tam zawadzał. Nie inaczej jest z lekarzami, innego charakteru wymaga opieka nad dziećmi, innego praca w kostnicy, każdy wybrał sobie taką specjalność w której najlepiej się czuje.

Jest również obiektywny powód nie zmuszania lekarza - jeśli nigdy nie przeprowadzał jakiegoś zabiegu, to nie powinien się do niego zabierać, gdyż może łatwo popełnić błąd. Profesjonalny chirurg zawsze najpierw asystuje bardziej doświadczonemu koledze, później po zdobyciu doświadczenia sam uczy innych. Teoretycznie każdy lekarz jest przygotowany by przeprowadzić jakąkolwiek operację lub leczyć dowolną chorobę, lecz ma to zastosowanie tylko w ekstremalnych sytuacjach (typu wojna, kataklizm, brak specjalistów a życiu chorego zagraża niebezpieczeństwo).  Z książki tego się nie nauczy, tak samo jak jazdy na rowerze.

---dodane---

Pozostaje kwestia, czy aborcja ma być dopuszczalna tylko w wyjątkowych okolicznościach, czy zawsze. Cóż, chyba powinno się mierzyć jednakową miarką. Skoro umówiono się, że bycie człowiekiem zaczyna się np. od 10 tygodnia po zapłodnieniu, to trzeba się tego trzymać. W takim przypadku aborcja powinna być dozwolona niezależnie od okoliczności. Inaczej dojdzie do logicznych oraz prawnych absurdów. Wyobraźmy sobie lekarza, który dokonuje aborcji – w zależności od okoliczności od niego niezależnych i często jemu nieznanych (gwałt, choroba, życzenie kobiety) ta sama czynność jest zabroniona lub dozwolona. To w końcu lekarz zrobił coś nagannego (i karalnego) czy nie? Często są to tragiczne sytuacje i niełatwe wybory kobiety. A jeśli któraś podchodzi zupełnie obojętnie to trudno, charakteru się nie zmieni, a przecież trzyma się powszechnie przyjętych zasad.

Z medycznego punktu widzenia na początku embrion to zbitek komórek. Są one żywe, ale w wyrostku robaczkowym też są żywe komórki, więc nie można popadać w skrajność.

Inaczej chyba nie da się racjonalnie podejść do zagadnienia.

Natomiast przeciwnicy aborcji wcale nie muszą jej przeprowadzać i mogą dać przykład własnym zachowaniem. Krytykować i mówić innym jak mają żyć jest łatwo, trudno znaleźć kogoś stosującego się do własnych dobrych rad.

---jeszcze dodane---

Coś kojarzę, że mogło chodzić nie tylko o trudności we wczesnym wykryciu ciąży, ale o brak narzędzi diagnostycznych (np. ultrasonograf) oraz chirurgicznych (np. endoskop) i po prostu nie było możliwości zbyt wczesnego usunięcia ciąży. Zajmowały się tym pewne kobiety i prawdopodobnie rozgniatały płód za pomocą masażu. Ale szczegółów nie znam, musiałby się wypowiedzieć jakiś zorientowany historyk.

czwartek, 16 września 2010

Netykieta a zwroty grzecznościowe

Netykieta jest zestawem zwyczajów odnoszących się do Internetu, powstałych u samego jego zarania. Ciekawostką, nie przez wszystkich znaną, jest brak zwrotów grzecznościowych typu "Pan"/"Pani". Wynika to stąd, że w Internecie nie ma ludzi jako takich, są tylko ich cyfrowe odwzorowania, które nie muszą mieć cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Internet to absolutnie demokratyczne medium, w którym wszyscy są równi - płeć, wiek, narodowość, rasa czy majątek nie mają tutaj większego znaczenia. To bezpośrednie połączenie pomiędzy ludzkimi umysłami, odwzorowanie myśli, świat wyobraźni bez fizycznych ograniczeń. Tu każdy może tym, czym jest w stanie sobie wyobrazić. Szacunek zdobywa się dzięki kreatywności, umiejętności wzbogacania zawartości Internetu. Nie wszyscy w tym potrafią się jeszcze odnaleźć, gdyż sytuacja jest zupełnym przeciwieństwem świata fizycznego, w którym ludzie są odizolowani.

Zwroty grzecznościowe "Pan"/Pani" wywodzą się jeszcze z czasów feudalizmu, wtedy to nie był wyraz szacunku lecz poddaństwa. Natomiast sama szlachta europejska używała wobec siebie zwrotów "kuzynie"/"kuzynko", zresztą często chodziło o faktyczne pokrewieństwo, gdyż zawierali małżeństwa między sobą i inne grupy nie miały dostępu.

Różni rewolucjoniści, w tym komuniści, próbowali stworzyć społeczeństwo bezklasowe, w którym wszyscy są równi wobec siebie i prawa. Zastąpili burżuazyjne określenie zwrotem "towarzyszu"/towarzyszko".

Ja osobiście uważam, że zwyczaje z Internetu będą przechodzić do świata realnego, zmieni się również sposób mówienia. Bez zwrotów "Pan"/"Pani" będzie to przypominać nieco rozmowę dzieci pomiędzy sobą, które jeszcze nie znają czegoś takiego jak pozycja społeczna rówieśnika. Dzisiaj to wydawać się może niegrzeczne, ale wbrew pozorom to będzie wyrazem głębokiego szacunku pomiędzy ludźmi, gdyż oznacza traktowanie kogoś jako całkowicie równego sobie, bez sztucznej usłużności lub wywyższania się.

Zetknąłem się z kilkoma opowieściami o spotkaniach ludzi z innych światów. Ich cechą charakterystyczną jest właśnie taki sposób mówienia. Zachowują się jakby byli czyimiś "starymi znajomymi", choć właściwie to mogą nie mieć pojęcia z kim rozmawiają, nie znają żadnych informacji osobistych. Jak młodzież. Trochę to wydaje się dziwne w przypadku przecież pozornie dorosłych ludzi, stąd często wzbudzają przerażenie swoim zachowaniem (aniołowie? demony? wariaci? opóźnieni umysłowo?). A to po prostu takie obyczaje, niespotykane jeszcze na Ziemi z powodu dzikości jej mieszkańców, zależności pan-sługa.

---dodane---

Że planeta urodzenia nie całkiem się zgadza to wiem stąd, iż ci ludzie posiadają zdolność "rozpływania się w powietrzu" (nawet we wnętrzu jadącego samochodu!). A na tyle ciemny nie jestem, by wziąć nieznaną technikę za zjawiska nadprzyrodzone. Zjawisko występuje dosłownie na całym świecie, nawet w Polsce lat pięćdziesiątych. Może wręcz na masową skalę, tylko mało kto chce się przyznać że z czymś takim miał do czynienia. Często ofiary tych spotkań stają się później bardzo religijne, a otoczenie nie rozumie co się z nimi stało, żadne racjonalne argumenty nie trafiają.

Nawet gdyby istniały "zjawiska nadprzyrodzone", to przecież muszą mieć jakiś mechanizm działania, a ten da się powtórzyć przy pomocy techniki. Każde tajemnicze zjawisko po jego poznaniu okazywało się oczywiste. Kiedyś ludzie modlili się do Słońca, ponieważ nie rozumieli czym ono jest, a jeszcze dzisiaj modlą się do kawałka drewna.

środa, 15 września 2010

Instrukcja obsługi mężczyzny

Po kilku perypetiach z koleżankami dostrzegam, że nie tylko mężczyźni nie potrafią postępować z kobietami, ale i kobiety z mężczyznami. W tych przypadkach zagadałem na zupełnie neutralne tematy, a te zaraz wyskoczyły z zębami, że w ogóle ośmielam się odzywać. Np. jedna z nich ostentacyjnie nawet nie przeczyta, co napisałem, bo z góry wie, i jeszcze ma pretensje że niby ją zmuszam do przeczytania przez sam fakt napisania. A tak w ogóle to szuka chłopaka i nie ma ochoty rozmawiać o bzdurnych rzeczach. W tym konkretnym przypadku próbowałem dowiedzieć się czegoś o filozofii rosyjskiej, bo podobno się nią interesuje.

Świat pogrąża się w szaleństwie i paranoi. Ale co się będę przejmował, z kim mam się dogadać, to na razie się dogaduję;)

Wskazówka dla pań:
Cała sztuka polega na tym, by nie bał się mówić. Nie chodzi o to, by mieć takie samo zdanie (chyba że głupi i nie znosi innego poglądu). Jeśli kiedykolwiek odczuje, że nie może z czegoś się zwierzyć, to zacznie mieć tajemnice. To prowadzi do nieporozumień i wszystko się rozpada.

---dodane---

Są tematy do rozmów, są tematy do działania. Paplanina o tych drugich nie ma sensu.

Postrzeganie świata to cecha subiektywna, nawet jedna książka przeczytana przez dwie osoby może wydawać się nieco inna. Więc rozmowa na zupełnie z niczym nie związany temat może sporo ujawnić o konkretnej osobie i jej punkcie widzenia.

Poznanie odmiennych punktów widzenia umożliwia powiększenie własnej obiektywności (obiektywność=mądrość).

piątek, 10 września 2010

Dalsze kłamstwa opozycji

Nie lubię poruszać tematu polityki, ale ostatnie wypowiedzi pewnego wodza partyjnego o posturze Napoleona po prostu powalają. Cały świat się śmieje, a ów wódz nie może zrozumieć, czemu media nie są mu przychylne. Niestety, co drugie słowo członków owej partii to kłamstwo, opluwanie i przeinaczanie faktów, a wielu ludzi nabiera się na ideały głoszone przez te wężowe języki.

Kilka wypowiedzi w sprawie katastrofy katyńskiej (w nawiasie omówienie):

  • Rosjanie celowo rozsnuli mgłę (I chyba mieli zdolności jasnowidzenia, bo przewidzieli, że samolot nie skorzysta z zapasowego lotniska).
  • To był przerobiony bombowiec i powinien ściąć drzewa (To był samolot pasażerski. Samoloty buduje się najczęściej ze stopów aluminium, niewiele grubszego od stosowanego w puszkach po piwie. Istnieją opancerzone samoloty wojskowe, przeznaczone do lotów na niskich wysokościach, ale opancerzenie obejmuje tylko kuloodporne szyby i wstawki z tworzywa kevlarowego, chroniącego załogę i najważniejsze podzespoły przed ostrzałem z lekkiej broni).
  • Samolot powinien się pogiąć, a nie rozpaść, bo samochód uderzający w drzewo gnie się (Samolot w chwili lądowania ma prędkość ponad 250km/h. Samochód przy tej prędkości też by się rozpadł po uderzeniu, wyzwolona energia kinetyczna by go rozerwała).
  • Skoro się rozpadł, to pewnie miał nadpiłowane skrzydło (Każdy samolot spadający na ziemię się rozpada).
  • Gdyby piloci nie wysunęli podwozia, to samolot ślizgałby się po błocie (Przy tych prędkościach to nie ma znaczenia, wystarczy zawadzenie o cokolwiek by podwozie się urwało).
  • Dzisiaj pod krzyż przed pałacem prezydenckim podeszła pielgrzymka pod wodzą wodza, a był ogrodzony (Był ogrodzony od dawna, nikt nie zwrócił się z wnioskiem o odgrodzenie, więc dzisiejsze zdarzenie było na pokaz).

Do tego wyjdzie pewien człowiek w sutannie, rozłoży ręce, powoła się na Maryję Zawsze Dziewicę i ludzie wierzą w mroczne apokaliptyczne wizje zagrażające światu i wierze. Już kiedyś Kościół miał władzę, i takie ekscesy jak wymordowanie na polecenie papieża 200tysięcy Katarów z Langwedocji w 13wieku nie były wyjątkami.

Ową partię i Kościół łączy nie tylko wzajemna adoracja, ale i techniki działania, od dwóch tysiącleci doprowadzone do perfekcji, stosowane również przez... Hitlera. Polegają na wskazaniu jakiegoś niebezpiecznego i nieuchwytnego wroga, czy to będzie grzech pierworodny (ciekawe czy w Judaizmie też jest to pojęcie:), Szatana wraz z siłami demonicznymi, czy Żydów powiązanych z instytucjami kapitałowymi, czy homoseksualistów próbujących wszystkich zarazić swoją preferencją. Następnie siebie samego przedstawia się jako JEDYNEGO wybawiciela od owego urojonego zła. Można to ciągnąć w nieskończoność, bo owo zło zawsze się wymyka.

Zawsze znajdzie się grupka, która jest niezadowolona ze swojej sytuacji i szuka winnych.

Jakoś nikt nie zauważa przy tym, że wywyższanie się, kłamliwe oskarżanie innych, skłócanie ludzi oraz bałwochwalstwo (kult przedmiotów i obrazów), to według Biblii (a nawet Koranu) jedne z najpoważniejszych przewinień.

poniedziałek, 6 września 2010

Teoria grawitacji

Zauważyłem, że niektóre osoby nie od razu załapują, o co chodzi w tej teorii grawitacji. Więc chyba ja niezbyt jasno to przedstawiam. Może na wszelki wypadek parę słów wyjaśnienia.
Atomy to wirujące masy, zbudowane z ładunków elektrycznych. W uproszczeniu, przypominają np. obracające koło w samochodzie (z tym, że koła są raczej płaskie, a atomy bardziej kuliste). Kiedy obracające się koło jest niewyważone (nierównomierny rozkład masy lub zniekształcenie geometryczne), to powstają siły. Analogicznie jest z atomami.
A atom da się zniekształcić przy pomocy pulsujących pól elektrycznych (zjawisko elektrograwitacji) lub magnetycznych, ale w odróżnieniu od koła to zniekształcenie nie lata po obwodzie, tylko będzie w jednym kierunku. I o to chodzi, bo siła podziała w jednym kierunku.
Bezwładność. Atom jest wirującą masą, czym przypomina żyroskop. I tak jak żyroskop "sprzeciwia się" przesunięciu.
Grawitacja. Nie trzeba sięgać do historycznej koncepcji eteru, nawet według uznanej teorii względności masy wywołują tzw. "zakrzywienie czasoprzestrzeni", czyli pewien gradient przestrzeni. Atom ma rozmiary w przestrzeni, więc znajdzie się w tym gradiencie i nastąpi jego zniekształcenie. Wynik tego - jak wyżej.

Zniekształcenie atomów wynikające z teorii względności jest minimalne w porównaniu do możliwego do uzyskania dzięki polom elektromagnetycznym.
---dodane---
Tony Cuthbert chciał przyspieszać elektrony przy pomocy pulsujących mikrofal lub lasera. Tor ruchu elektronu można również zniekształcać przy pomocy prostopadle działającego pola magnetycznego, ze względów konstrukcyjnych to nawet wygodniejsze.

czwartek, 2 września 2010

Organizm społeczny

Właśnie dyskutuję z nieco zarozumiałą koleżanką o twórczości Paula Coelho. Twierdzi, że jest banalna. Cóż, wytłumaczyłem jej, dla kogo są pisane te książki, dlaczego są wartościowe. Są dla prostych zwyczajnych ludzi, dzięki nim mogą przemyśleć swoje życiowe cele, dostrzec co jest ważne.

Otóż to, że ktoś jest prostakiem, nie oznacza, że jest gorszy, że można go źle traktować, zamykać w getcie itd. Co niestety często ma miejsce. A takie postępowanie sprawia, że czują się opuszczeni, niepotrzebni, dziczeją i stają się niebezpieczni.

Ci ludzie mogą być wartościowi, pełnić przydatne społecznie funkcje. Ktoś musi być dozorcą, zamiatać ulice, malować ściany, łowić ryby, kosić zboże itd. Rozkład cech, w tym inteligencji, jest w populacji losowy, według krzywej Gaussa. A w społeczeństwie potrzebne są najróżniejsze funkcje, każdy powinien mieć szansę znalezienia swojej niszy.

Właśnie zadaniem najinteligentniejszych jest zaopiekowanie się pozostałymi, wskazanie im drogi postępowania. Ochrona przed degeneracją. Tylko wtedy to ma jakąś szansę sprawnego funkcjonowania. Wywyższanie się jednych powoduje tylko konflikty i wszyscy tracą.

Społeczeństwo przypomina jeden wielki organizm, są w nim zarówno inteligentne komórki nerwowe, jak i bezmyślne mięśnie, którymi trzeba kierować. Jedne bez drugich by nie przetrwały. Jeśli jeden typ komórek występuje przeciwko drugiemu, organizm umiera.

---dodane---

Sztuka skutecznego sprawowania władzy nie polega na narzucaniu własnej woli, tylko poznaniu i zrozumieniu ludzi jakimi są oraz znalezieniu im zastosowania.